Kingdom Come Was przerósł? Medieval Dynasty Was dobije!
Lubicie zwiedzać średniowieczną Europę w Kingdom Come? A może wolicie łowić ryby w Animal Crossing? No chyba, że preferujecie stawiać budynki i zarządzać ludźmi w strategiach? Mam dla Was wiadomość: Medieval Dynasty jest tym wszystkim. Na raz.
Gra łódzkiego studia Render Cube już teraz wydaje się być produktem totalnym. W Medieval Dynasty możemy zarówno ścinać klony czy sosny, jak i pracować na polu. Przy okazji jednak wypadałoby nie zapomnieć o jedzeniu, piciu, myciu się, zbieractwie, relacjach międzyludzkich, szukaniu żony, spłodzeniu syna i przekazaniu mu w spadku nie byle jakiej osady, kiedy już przyjdzie na nas czas lub gdy zginiemy po brutalnym ataku dzika w lesie – niczym Robert Baratheon. Bo tak, Drodzy Czytelnicy, wygląda i pachnie średniowiecze w Medieval Dynasty.
WCZESNY DOSTĘP
Jeżeli nie przepadacie za wersjami beta oferowanymi za pieniądze szerokiemu gronu graczy bądź nie uznajecie opinii opartej na produkcie niepełnym, który przejdzie jeszcze masę przemian, to uprzedzam: mowa o grze we wczesnym dostępie.
Gatunkowy kogel-mogel
Porównania Medieval Dynasty do Kingdom Come, Animal Crossing czy strategii budowlanych nie są wcale na wyrost. Render Cube postawiło sobie jednak ambitny cel i stworzyło jeszcze bardziej hardcore’owy tytuł. Całość wzbogacono o elementy survivalowe i uzależniono od dokonań życiowych głównego bohatera. A te mierzy się liczbą wykonanych zadań czy nawiązanych znajomości – RPG jak się patrzy.
Nie jest to jednak The Forest, w którym przeżywamy wypadek samolotowy, zostajemy pozostawieni sami sobie w sercu dżungli i musimy radzić sobie na przysłowiowego czuja. Już na starcie gra zaskakuje liczbą możliwych czynności. Nie tylko każdy punkt interfejsu czy zakładka umiejętności, ale i większość podstawowych mechanik oraz zagadnień jest tu dokładnie wytłumaczona. Od najprostszych pasków zdrowia, głodu i pragnienia aż po wszelkie warianty rzemieślniczo-budowlane.
I niestety przyniosło to w moim przypadku skutek odwrotny od zamierzonego, bo w pierwszych minutach spędzonych z grą czułem się przytłoczony. Zbawieniem okazało się wyłączenie tutorialu i aktywowanie dziennika zadań. Ten poprowadził mnie do konkretnego punktu na mapie, a reszta to już historia. Raperzy nazwaliby to zwykłym flow.
TAK, TA GRA MA FABUŁĘ
Choć zamierzam wspomnieć nieco o samych misjach w grze, nie będę skupiać się na jej fabule, ponieważ ta nie jest jeszcze wystarczająco rozwinięta. Co nie znaczy, że w ogóle jej nie ma.
Wcielamy się w osiemnastoletniego młodzieńca, który przybywa do doliny w poszukiwaniu wuja. Ma zamiar dla niego pracować, by zasmakować nieco dorosłego życia. Okazuje się jednak, że nasz krewniak wącha już kwiatki od spodu. Na szczęście wyrobił sobie w okolicy nie lada renomę. Dzięki temu dostajemy kredyt zaufania od mieszkańców, którzy próbują nam pomóc w osiągnięciu nowego celu – znalezieniu zatrudnienia, założeniu wioski i napisaniu własnej historii w tych ponurych, monotonnych i bezlitosnych czasach.
Przynieś, podaj, pozamiataj – pierwiastek RPG
Lubię być prowadzony przez twórców za rączkę. Dlatego z zadowoleniem przyjąłem fakt, że od samego początku gra każe mi gdzieś iść (choć w sumie to niekoniecznie każe, raczej sugeruje – „róbta, co chceta”). Zmierzam więc w stronę osady o nazwie Gostovia, zapoznając się po drodze z trochę pustawymi europejskimi lasami. Fani Wiedźmina nie będą zawiedzeni, element słowiańskości został tu w pełni zachowany. Istnieje nawet szansa, że spotkamy żubra!
W każdym razie przekraczam granice drewnianych palisad i udaję się do kogoś w rodzaju wodza, by zostać uraczony liniami dialogowymi. Myślę sobie, cholera, to chyba jednak RPG. Potem otrzymuję zadanie (poboczne) poinformowania mieszkańców po drugiej stronie rzeki o zbliżającym się ataku wilków. Ci przyjmują wiadomość ze względnym opanowaniem i proszą o pomoc w postawieniu murów wokół miasta – mam im przynieść 40 kłód. I teraz jestem już pewien, że to RPG tak samo bezczelne jak wszystkie części Gothica i Dragon Age’a. No proszę cię, nieznajomy. Zrób to, zrób tamto, a obiecuję, że dostaniesz gorącą zupę.
Muszę jednak przyznać, że wykonywanie tego rodzaju misji smakuje o wiele lepiej, gdy nie zbiera się wspomnianych kłód jednym kliknięciem, tylko rzeczywiście trzeba najpierw zrobić sobie porządną siekierę ze znalezionych po drodze patyków i kamieni, a następnie własnoręcznie ściąć tych kilkanaście drzew. A potem dźwigać te badyle po kilka razy, bo inaczej złamiemy biedakowi kręgosłup. I będąc właśnie w trakcie tej paradoksalnie wciągającej monotonii napierniczania toporem w brzozę, doszedłem do wniosku, że to nie tylko zwyczajne RPG, ale i pełnokrwisty survival.
Jak nazwa gatunku wskazuje, „role-playing game” polega, w uproszczonym tego pojęcia znaczeniu, na odgrywaniu jakiejś roli. W związku z tym relacje, w jakie wchodzimy z innymi postaciami, powinny nieść ze sobą emocje. Przypadek Medieval Dynasty udowadnia jednak, że profil romantycznego protagonisty wcale nie jest potrzebny do tego, by się dobrze bawić. Rozmowami z NPC rządzi czysty pragmatyzm. Stopień aprobaty czy uczucia (a więc stosunku danej postaci do nas) mierzony jest tu w procentach i nie służy temu, aby pewnego razu udać się z przykładowym Uniegostem czy Dobromirem w stronę zachodzącego słońca, żeby uratować świat przez stadem dzików. Nie, w tej grze zaprzyjaźniamy się po to, by przekonać daną osobę do zamieszkania w naszej osadzie i pracy dla nas. Podobnie jest z miłością, co przypomina średniowieczne standardy. Żenimy się tylko dla potencjalnego dziedzica. Uwodzimy, by wzmocnić swoją pozycję społeczną.
ERPEGOWCY, UWAŻAJCIE
Kochacie Kingdom Come i najchętniej rzucilibyście się na Medieval Dynasty, aby tylko wypełnić pustkę po grze czeskiego Warhorse Studios? Dla jednych może być to świetny pomysł – bliźniaczy klimat, przebywanie dniami i nocami w lekko prymitywnej Europie sprzed wielu wieków. Część z Was może się jednak sparzyć, bo tu nie wymachuje się tak spektakularnie mieczem, a gra poza cierpliwością wymaga też nabycia pewnych automatyzmów i powtarzania wielu, często mało atrakcyjnych również pod względem mechanicznym, czynności. Trochę to bardziej kanciaste i trudniejsze, niż myślicie.
Zbieraj, poluj i przetrwaj – pierwiastek survivalowy
Na poprzedniej stronie wspomniałem o ścinaniu drzew. Pora zatem na małą anegdotkę. Po 36 oddanych kłodach na wymaganych 40 zepsuł mi się mój prowizoryczny toporek. Chciałem go więc na chybcika naprawić, korzystając z bardzo intuicyjnego panelu tworzenia, dostępnego pod jednym z przycisków. Okazało się jednak, że brakuje mi podstawowego surowca – kamienia. Samych patyków miałem dość sporo, bo znaleźć je da się niemal wszędzie, natomiast kamyczki są z jakiegoś powodu materiałem luksusowym. Spędziłem 20 minut na ich poszukiwaniu, aż odkryłem, że grunt pod nogami wydaje charakterystyczny dźwięk, gdy nadepnie się na jeden z nich. To się dopiero nazywa szkoła przetrwania.
I choć akurat tego materiału powinno być pod dostatkiem, akceptuję to, że życie przeciętnego chłopa wcale nie musi obfitować w cudaczne znaleziska. Dlatego też jestem w stanie zrozumieć, że gdy udaję się na polowanie, a gra każe mi zabić trzy lisy, to potrafi minąć godzina, zanim je znajdę, a następnie trafię moją tępą włócznią. Ma to w sobie pewien hardcore’owy urok, choć i tak uważam, że twórcy powinni jeszcze trochę popracować nad rozmieszczeniem wszelkiego rodzaju zwierzyny na mapie. Przez 10 minut spaceru po lesie potrafi on bowiem świecić pustkami, aż tu nagle w ciągu minuty przebiega przezeń tyle ssaków, że zastanawiasz się, czy nie uciekły one przypadkiem z arki Noego.
Medieval Dynasty nie bawi się z graczem w podchody i oczekuje od nas naprawdę sporego wysiłku oraz niemal ciągłego „farmienia”. I to nie tylko „farmienia” w rozumieniu pracy na roli (sadzenia warzyw itp.), ale i regularnego polowania, zbierania grzybów oraz jagód w celu zaspokojenia głodu czy częstego napełniania bukłaka świeżą wodą ze strumienia. Każda z tych czynności zarówno wpływa na wszelkie paski kondycyjne, jak i ma swoje odzwierciedlenie w punktach doświadczenia (witamy ponownie szanowne RPG).
Sześć różnych drzewek talentów czeka na rozwój. Zabicie lisa zostanie odnotowane na drzewku polowania, a zasadzenie marchwi doda parę punkcików do drzewka gospodarstwa. Nawet flirt z dziewką zapewni trochę doświadczenia na drzewku dyplomacji. Ale nie zamierzam wymieniać wszystkich tych gałęzi, bo w przeciwieństwie do twórców nie przepadam za zasypywaniem odbiorcy informacjami. Kiedy zagracie lub zobaczycie grę w akcji, od razu zrozumiecie, o co chodzi.
HARDCORE’OWI GRACZE, PRZECZYTAJCIE
Nie będzie to raczej odkrycie Ameryki, jeśli powiem, że Medieval Dynasty może pochwalić się nie tylko systemem dnia i nocy, ale i dynamicznie zmieniającymi się porami roku. Rotują one co trzy dni (jeżeli chodzi o czas w grze). Wiosną zebrane jagódki będą niedojrzałe i zjedzenie ich niesie ze sobą ryzyko zatrucia, latem można wcinać je do woli, jesienią należy przejść na dietę grzybową, a zimą skupić się głównie na polowaniu. Ponadto cały rok kalendarzowy wcale nie mija tak prędko – musiałem przegrać ponad 8 godzin, aby móc po raz kolejny zatopić marzannę. Wyobraźcie sobie, że zaczynacie jako osiemnastoletni chłopak, a twórcy zakładają, iż po jego śmierci wcielicie się w dziedzica „tronu” (czy raczej skromnej osady). Oj, coś czuję, że w przyszłości czas zabawy będzie się liczyć w setkach, a może i tysiącach godzin. Tylko warto poczekać z parę miesięcy na trochę więcej treści.
Buduj, zatrudniaj i zarządzaj
A kiedy już pozbieracie te wszystkie kamienie, kłody i patyki, wypadałoby je wykorzystać do zrobienia czegoś więcej – chociażby do postawienia swoich pierwszych paru metrów kwadratowych. A takie drewniane mieszkanko to dopiero początek, bo za nim idą poważne projekty magazynów na wszelkiego rodzaju zasoby czy inne niezbędne do funkcjonowania wioski budynki.
Na początku mocno zastanawiałem się jednak nad tym, jak samemu uda mi się zaplanować i wprowadzić w życie ten cały mikrosystem rolno-gospodarczy. Na szczęście wysługiwanie się innymi ludźmi jest tu wręcz wskazane, choć wymaga wyrobienia sobie niemałej reputacji, by ktokolwiek godził się na pracowanie u co prawda ambitnego, ale jednak osiemnastolatka. Trzeba się nieźle nabłagać i naprzymilać, żeby przekonać choćby jednego wioskowego uparciucha.
Potencjalnym pracownikom przydziela się konkretne stanowiska, ale należy pamiętać, aby baza posiadała jakikolwiek magazyn z jedzeniem. Ja takiego nie miałem i mój najlepszy przyjaciel Odo zrezygnował po kilku godzinach pracy. Powiem Wam, że ciężkie to średniowiecze.
Wczesny dostęp ze sporym potencjałem
W sieci można spotkać się z raczej pozytywnymi (umiarkowanie) opiniami i rzeczywiście – Medieval Dynasty już teraz ma swój urok, choć większość czasu spędza się tu na absolutnie wyczerpujących i często nudnych czynnościach codziennych. I być może nie jest to RPG, w którym eksploracja specjalnie popłaca, ani survival, w którym w racjonalnym przedziale czasu zapoluje się na tę zwierzynę, na jaką rzeczywiście jest zapotrzebowanie, ale nie można zapominać – teraz przygotujcie się na największy banał wszech czasów – że to dopiero wczesny dostęp, i to na dodatek w swojej mocno początkowej fazie. A i tak jest tu co robić.

Eksperyment społeczny – zabicie hodowlanej krowy nie spowoduje, że lokalsi nas zaatakują. Po prostu stracimy u nich jakikolwiek szacunek.
Ponadto tę nieco wybrakowaną mapę oraz spore ograniczenia, które mogą zostać zniesione jedynie niemałym wysiłkiem polegającym na ciągłym wbijaniu poziomów, można usprawiedliwić czarem epoki, w jakiej mamy okazję żyć. Bo średniowiecznym powietrzem oddycha się naprawdę trudno, a beznadzieję tej egzystencji czuć na każdym kroku. Fajnie więc, że nasz bohater jest na tyle niepoprawnym optymistą, iż zabiera nas na prawdziwie samobójczą misję. Słowa uznania dla twórców potrafiących ją gatunkowo urozmaicić, łącząc przy tym schematy, które mało kto w branży połączył w tak sprawny sposób. Dobrze by jednak było nie zmarnować tego potencjału i za dwa lub trzy lata wypuścić na rynek produkt kompletny.
O AUTORZE
Nie trawię strategii, rzadko grywam w survivale, ale uwielbiam RPG. Mimo to w Medieval Dynasty naprawdę się odnalazłem. Co prawda byłem najbardziej nieudolnym typem chłopa, jakiego można sobie wyobrazić, ale czułem dumę, gdy zbudowałem swój mały dom. Wielką ulgę przyniosła mi też ucieczka przed rozwścieczonym żubrem. A chciałem go tylko zobaczyć z bliska...
ZASTRZEŻENIE
Kopię gry kupiliśmy we własnym zakresie.




