Killzone 2 - E3 2008
Killzone 2 to dla mnie jedna z większych, pozytywnych niespodzianek tegorocznych targów E3. Nie wiązałem z jej pokazem żadnych większych nadziei, ani zbytnio jej nie wypatrywałem, zwłaszcza po aferze z renderem sprzed 3 lat.
Łukasz Malik
34Killzone 2 to dla mnie jedna z większych, pozytywnych niespodzianek tegorocznych targów E3. Nie wiązałem z jej pokazem żadnych większych nadziei, ani zbytnio jej nie wypatrywałem, zwłaszcza po aferze z renderem sprzed 3 lat. Mogłem zagrać tylko w jeden poziom, zatytułowany Corinth Sands, którego początek mocno przypomina pamiętny film z E3 2005. Choć nie ma co się oszukiwać, jakość nie jest identyczna, ale jak na film na silniku gry, twórcom z Guerilla Games należą się wyrazy szacunku.
Grafika jest rewelacyjna, wszystko zostało praktycznie całkiem wyprane z kolorów, postacie wyglądają ultra realistycznie, a industrialne poziomy naprawdę przytłaczają. Wybuchy, efekty cząsteczkowe, plamy krwi są rewelacyjne, a przelatująca rakieta wystrzelona z wyrzutni, rysująca za sobą smugę gęstego, czarnego dymu, to niezapomniany widok. Teraz wyobraźcie sobie te wszystkie efekty połączone w jednej skondensowanej scenie żywcem wyjętej z cudownego Call of Duty 4: Modern Warfare, podlanej sosem science-fiction.

Jakoś mimochodem zacząłem od oprawy, więc żeby zamknąć ten temat wspomnę o doskonałej animacji postaci. I nie chodzi mi tu tylko o przerywniki filmowe, bo technologii motion-capture nie stosuje się w grach od dzisiaj. Ogromne wrażenie wywarły na mnie animacje zabijanych wrogów, jestem przekonany, że nie widziałem dwa razy tak samo upadającego Helghasta. Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie jakiegoś fajnego systemu detekcji miejsca trafienia. Nie mam na myśli rozwiązań z serii Soldier of Fortune, ale mechanizm z Uncharted nadałby grze jeszcze więcej efektywności.
Rozgrywka w Killzone 2 nie jest specjalnie udziwniona, autorzy nie wprowadzali jakichś rewolucyjnych pomysłów czy pseudo udoskonaleń. Jest za to tak intensywna, a na ekranie tyle się dzieje, że zostajemy po prostu wessani w wir walki. Tylko podczas pierwszego poziomu, rzuceni w środek pola bitwy za pomocą Intrudera (to ten latający statek ze zwiastuna, na którym siedzieli żołnierze), osłaniamy konwój, jeździmy czołgiem, ostrzeliwujemy Helghastów znajdujących się w ruinach budynku, którego fragmenty odpadają pod naporem naszego gradu kul.
Sama walka nie polega wyłącznie na ślepym brnięciu przed siebie. Będziemy musieli korzystać z osłon terenowych, pamiętając że część z nich może ulec zniszczeniu. Gdy zostaniemy ranni, kolorystyka zmierza ku czerni i bieli, jedynie odcień krwi jest jeszcze bardziej nasycony i intensywny. Wtedy szybko będziemy musieli znaleźć sobie jakąś bezpieczną kryjówkę. Gdy któryś z naszych kompanów zostanie ranny, możemy go uleczyć podbiegając do niego i naciskając kwadrat.
Do tego należy dodać kilka fajnych drobiazgów. Zawór otwieramy korzystając z dobrodziejstw kontrolera SIXAXIS. Za pomocą L1 i R1 chwytamy oburącz pokrętło i poruszamy kontrolerem. Strasznie podobała mi się również animacja wchodzenia po drabinie oraz asysta jednego z naszych kompanów przy wchodzeniu na murek, mała rzecz a cieszy. Jedyne, do czego mógłbym się naprawdę przyczepić to mierzenie w cel. Prawy analog był zbyt czuły, co w połączeniu z brakiem asysty do celowania, nieco utrudniało zabawę. Być może była to wina ustawień na konsoli na której się bawiłem, a szczerze powiedziawszy nie zerknąłem do ekranu opcji, czy można czułość zmienić.

Poziomów będzie jedenaście, ukończenie każdego z nich zajmie nam około 45 minut. Wszystkie etapy został podzielone na mniejsze rozdziały. Akcja nie będzie rozgrywać się tylko w industrialnych lokacjach. Zobaczymy również pustkowia i bardziej naturalne środowiska, będziemy walczyć także na pokładzie naszego statku New Sun. Autorzy planują cztery poziomy trudności, ale nawet na najwyższym pistolet Magnum będzie miał nieskończoną ilość amunicji. Choć na poziomie pokazowym naszymi przeciwnikami byli wyłącznie szeregowi Helghaści w quasi-nazistowskim hełmie, to zmierzymy się z dziesięcioma rodzajami wrogów. Fabułę poznamy głównie dzięki przerywnikom filmowym na silniku gry, prezentowanych z perspektywy pierwszej osoby, ale w kilku momentach zobaczymy też jak wygląda nasz protagonista. Autorzy przygotowali ponadto jeden pre-renderowany film.
Jak napisałem na początku, Killzone 2 naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył i na pewno będzie to jeden z tytułów „musiszmieć” dla posiadaczy PlayStation 3, którego szczerze mogą zazdrościć posiadacze innych platform. To po prostu nieco bardziej mroczne Call of Duty 4: Modern Warfare w realiach science-fiction, co jest wystarczającą rekomendacją by w nią zagrać.
Łukasz „Verminus” Malik