Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 31 marca 2009, 17:14

autor: Maciej Kurowiak

Just Cause 2 - pierwsze spojrzenie

Długo nie pojawiały się żadne nowe informacje na temat Just Cause 2. Z tym większym zainteresowaniem wybraliśmy się do Wielkiej Brytanii na prezentację tej dobrze zapowiadającej się gry.

Choć do premiery Just Cause 2 pozostał jeszcze szmat czasu, z ogromną ciekawością udałem się do Londynu, aby sprawdzić, jak postępują prace nad grą. Niestety, nie dane mi było zagrać, ale mogłem porozmawiać z odpowiedzialnym za ten projekt Peterem Johanssonem i obejrzeć prezentację rozgrywki.

Pierwsza część Just Cause wzbudziła u graczy mieszane uczucia, jedni upodobali sobie klimat tropikalnej wyspy, drudzy sarkali na powielany przez całą rozgrywkę schemat. Grę określono jako kolejny klon serii Grand Theft Auto, na dodatek odbiegający jakością od wyczynów mistrzów z Rockstar Games. Panowie z Avalanche Studios najwyraźniej wzięli sobie sugestie graczy do serca, bowiem wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że dwójka będzie w całości odświeżona i dostosowana do standardów współczesnej generacji gier. Rico Rodriguez znów wraca do akcji i ląduje na tropikalnej wyspie Panau, rządzonej żelazną ręką przez panią Baby Panay oraz doskonale uzbrojone gangi. Będzie musiał więc lawirować pomiędzy poszczególnymi frakcjami, zdobywać sobie uznanie, kolekcjonować sprzęt i broń, a przede wszystkim – robić maksymalne zamieszanie.

Panau wygląda przepięknie.

Już na samym początku prezentacji można było zauważyć, że autorzy chcą, by Just Cause 2 weszło na rynek gier akcji mocnym uderzeniem. Zmiany widać przede wszystkim w grafice, którą generuje autorski engine, dostosowany do możliwości współczesnego sprzętu. Pozwala on na wykreowanie imponująco zróżnicowanego krajobrazu – na wyspie znajdują się lasy, pustynie, kaniony, wysokie góry, piękne plaże, miasteczka. Krótko mówiąc – wszystko, co niezbędne, by stworzyć idealne tło dla filmu akcji, a taka jest właśnie konwencja Just Cause 2. Największe wrażenie robi jednak wspaniała widoczność, gdy możemy podziwiać malowniczą wyspę aż po sam horyzont. Grafika jest bardzo kolorowa i kontrastowa – Panau to prawdziwy raj i na ekranie prezentuje się pocztówkowo. Te atrakcje wizualne będą miały oczywiście znaczne konsekwencje dla posiadaczy PC. Choć pierwsza część gry radziła sobie znakomicie na wolniejszych maszynach, to do najwyższych ustawień graficznych w dwójce będzie potrzebny zapewne dużo mocniejszy sprzęt. Johansson zapewnił mnie jednak, że gra pozwoli optymalnie dostosować grafikę do możliwości danego komputera.

Zamieszanie można robić także w taki sposób.

Danie graczom maksymalnej wolności ma być dla autorów priorytetem, ale – by gra była spójna, a gracz nie pogubił się wśród dziesiątków misji – stworzono „system chaosu”. Wykonując misje poboczne i robiąc na wyspie jak największe zamieszanie, otrzymujemy punkty chaosu, co odblokowuje misje związane z głównym wątkiem. Na pokazanej podczas prezentacji mapie można było zobaczyć dziesiątki rozmaitych zadań, które gęsto wypełniały obszar wyspy. Im więcej zrobimy zamieszania, tym więcej misji stanie dla nas otworem. Nie dowiedziałem się dokładnie, jaki będzie ich charakter, ale z zapewnień wynikało, że na monotonię nie powinniśmy narzekać. Nie ma też wątpliwości co do tego, że gra tworzona jest raczej dla miłośników swobody i odkrywania – jak obiecuje Johansson, ukończenie tylko samego głównego wątku zajmie ok. 25 godzin, a jeśli doliczymy do tego zadania poboczne czy trofea, to czas rozgrywki wydłuży się jeszcze bardziej.

Just Cause 2 nie pretenduje do bycia realistyczną strzelaniną z rodzinnymi kłopotami w tle – wręcz przeciwnie, na każdym kroku autorzy podkreślają, że chodzi o niczym nieskrępowana zabawę i totalną rozwałkę. Widać to szczególnie przy używaniu harpuna, który w Just Cause 2 pełni wiele ról. Możemy go wykorzystać do błyskawicznego przemieszczania się pomiędzy budynkami oraz do walki, gdzie pełni rolę broni miotanej. Gdy harpun zaczepi o przeciwnika – można nim np. rzucić, co wygląda rzeczywiście bardzo efektownie. Na zaprezentowanych fragmentach rozgrywki można było zobaczyć, jak żołnierze wpadają na siebie – ale największe wrażenie zrobiła na mnie scena, w której Rico wlókł złapanego na harpun żołnierza za pędzącym samochodem.

Autorzy zapewniają, że inteligencja przeciwników ulegnie zwiększeniu, ale nie można było tego, niestety, w żaden sposób wywnioskować z zaprezentowanych fragmentów rozgrywki. Strzelanina była dość chaotyczna i przypominała raczej bezładne bieganie i walenie na oślep niż chowanie się i mierzenie do przeciwników. Nie mogłem też sprawdzić, jak w praktyce wygląda system obrażeń, w którym możemy celować w nogi, ręce, głowę itd. Widziałem natomiast bardzo efektowne eksplozje budynków oraz uszkodzenia pojazdów. Nasz bohater będzie mógł dokonywać karkołomnych wyczynów, takich jak lądowanie na masce samochodu czy strzelanie z dachu podczas jazdy. A gdy zajdzie potrzeba, wypadnie z drogi wprost w przepaść, by w locie wyskoczyć z auta i skorzystać ze spadochronu.

Rico prawa fizyki nie dotyczą.

Niszczycielskie działania Rico powodują, że wzrasta poziom tzw. gorączki (Heat), której miernik znajduje się w rogu ekranu. „Im więcej chaosu spowodujemy w świecie gry, tym bardziej zawzięci będą żołnierze i zaczną utrudniać nam życie. W dalszej części gry, nasze działania będą generować coraz wyższy poziom gorączki, co jeszcze bardziej utrudni wykonywanie misji.” – objaśnił Johansson.

Nasz bohater nie będzie zdany jedynie na broń palną, gdyż do dyspozycji otrzyma cały arsenał broni dostępnej jedynie wojsku. Jeśli zatem przyjdzie nam do głowy wykonać misję przy pomocy bojowego myśliwca, wystarczy, że znajdziemy takowy i po prostu wykonamy nalot. W pokazywanej misji zadaniem Rico był atak na silnie strzeżony, położony wysoko w górach obiekt. Należało więc zdobyć helikopter, ostrzelać bazę z powietrza i dopiero po pozbyciu się stanowisk obronnych wylądować i przystąpić do oczyszczania terenu. Zaraz potem, jak na szanujący się film klasy C przystało, Rico został zaatakowany przez trójkę wkurzonych wojowników ninja. Oczywiście helikopter jest tylko jedną z opcji – gra ma w końcu otwarty charakter. Gracz, skądkolwiek zechce, w tym także z baz wojskowych, może ukraść jakikolwiek pojazd i użyć go – gdziekolwiek zechce. Jak zapewnił nas Johansson, do wykorzystania będzie ponad setka różnych pojazdów – poczynając od zwykłych sedanów przez samochody dostawcze aż po ciężarówki i wozy bojowe. Broń także nie powinna stanowić problemu, gdyż dodatkowe uzbrojenie i usprawnienia do niego można nabyć na czarnym rynku.

Just Cause 2 prezentuje się niezwykle obiecująco – oczywiście nie można obecnie powiedzieć nic kategorycznego, skoro nasze wnioski wyciągamy jedynie ze słów producenta i wybranych fragmentów gry, ale widać, że Avalanche Studios stara się wyjść naprzeciw oczekiwaniom graczy. Gra w niczym nie klonuje pierwszej części, a rozgrywka wygląda dużo bardziej mięsiście. Widać, że gra została stworzona od podstaw, a pierwsza część była zaledwie preludium tego, co zobaczymy w dwójce. Optymizmem napawa przede wszystkim znakomita grafika, efektownie wyglądające eksplozje i bardzo intensywna akcja. Nie wiadomo natomiast, jak zróżnicowane mają być poszczególne misje oraz czy linia fabularna będzie na tyle interesująca, by przykuć uwagę gracza przez wiele godzin zabawy. Gra ukaże się na konsole Xbox 360, PlayStation 3 oraz na PC, a premiera planowana jest na jesień bieżącego roku. Nie są przewidywane żadne niespodzianki dla poszczególnych wersji sprzętu. „Na obecnym poziomie prac gra wygląda tak samo na wszystkich platformach oprócz wersji PC, która różni się sterowaniem.” – zapewniał Johansson.

Maciej „Shinobix” Kurowiak

NADZIEJE:

  • efektowna grafika;
  • ogromna liczba misji, pojazdów i broni.

OBAWY:

  • wciąż nic nie wiadomo o poziomie zróżnicowania misji;
  • chaotycznie prezentujący się system walki.
Just Cause 2

Just Cause 2