Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Diablo II: Resurrected Publicystyka

Publicystyka 12 kwietnia 2021, 14:45

Jestem zachwycony Diablo 2 Resurrected, ale nie wiem, dla kogo jest ta gra

Zanim zagramy w Diablo 4, powróci stary król gatunku, Diablo 2 Resurrected. Problem ze wskrzeszaniem choćby najlepszego monarchy jest taki, że władca może i rządził świetnie, ale państwo się od tego czasu zmieniło. I my też.

Jeśli to czytacie, to pewnie należycie do jednej z dwóch grup. Albo jesteście ciekawi, co to za gra, do której wzdychali Wasi praprzodkowie i którą uważają za wzór hack’n’slasha od 2000 roku. Albo macie tyle wspomnień związanych z królem rąbanin, że kiedy ktoś pokazuje screena, to nie tylko go widzicie, ale i słyszycie. Części graczy ten kultowy hit był obojętny już wtedy, kiedy był nowy. Tylko że tacy ludzie pewnie dziś nie czytają tego tekstu.

Twórcy Diablo II: Resurrected postawili sobie za cel perfekcyjne odtworzenie oryginalnego doświadczenia w ładniejszej oprawie. Po zabawie z alfą stwierdzam, że ów cel osiągnęli. Poprawili parę drobiazgów, odziali kultowy tytuł w nowe szaty i nic nie popsuli – ale tylko tyle. Właśnie przez to Diablo II: Resurrected może skończyć jako sensacja, którą po kilku dniach odstawimy na półkę, i to pomimo faktu, że ewidentnie uniknięto błędów z Warcrafta III: Refunded.

W technicznej alfie Diablo II: Resurrected, na podstawie której powstał ten tekst, udostępniono dwa pierwsze akty oraz opcję zagrania barbarzyńcą, amazonką lub czarodziejką.

Przerąbując się przez hordy potworów, bawiłem się doskonale. Jak dziewięciolatek, który bał się upiornej reklamowej grafiki z cytatami z Biblii, a potem zagrał w kafejce internetowej wujka i wsiąkł na dobre. Jak dziesięcio- czy jedenastolatek, któremu podczas pierwszego starcia z Panem Grozy serce waliło jak młot. Albo jak ten gimnazjalista, który – zamiast trwonić czas w Tibii – trwonił go w otchłaniach zamkniętego i otwartego Battle.netu, a w następnych latach wracał, by poklikać ze znajomymi. Jednocześnie zaś towarzyszyło mi poczucie pustki i trochę... straty czasu. Obawiam się, że bez wprowadzenia nowej zawartości Diablo II: Resurrected umrze śmiercią naturalną albo pozostanie przy nim garstka najwierniejszych kultystów, którym pętla rozgrywki tego hack’n’slasha wrosła w kod genetyczny. Reszta może szybko odpuścić. Obym się mylił.

Nowe piękne szaty...

Na początek dobre wieści. W zasadzie to bardzo dużo dobrych wieści. Jeszcze nigdy żadne Diablo nie wyglądało tak pięknie jak Diablo II: Resurrected. Animacje i grafikę podciągnięto do poziomu Pillars of Eternity II. To chyba najładniejsza gra hack’n’slash, jaką widziałem. Nowe efekty magii, żywiołów i pogody z jednej strony powalają jakością wykonania, z drugiej trzymają się surowości oryginału. W ogóle każdy piksel i każda tekstura pracują na to, by odtworzyć ten unikatowy klimat upodlonego, pokonanego świata Diablo II, gdzie ludzkie i nadnaturalne zło próbuje zdusić ostatnie iskierki nadziei.

Nowe animacje prezentują się zdecydowanie lepiej niż w oryginale, a jednocześnie podkreślają brutalność starć. Jak dawniej czujemy moc każdego uderzenia, wystrzału czy zaklęcia. Może nawet odrobinę bardziej. Walka sprawia więc tę samą prostą frajdę co kiedyś. Z każdym wymierzonym ciosem.

Wszystkie modele postaci również zachowały dawny klimat i dawną niegrzeczność (chyba tylko nagie demoniczne łotrzyce odrobinę złagodzono wizerunkowo, ale też nie jakoś szczególnie mocno). Jest więc krwawo, bezwzględnie, z dużą dozą ognia, zniszczenia i symboli, które przyprawiały łowców kontrowersji o zawał. Starym wyjadaczom gra mówi „witaj w domu”. Nowym „tak się bawiliśmy przed tą produkcją, którą z jakiegoś powodu podpisano Diablo III”.

A warstwa dźwiękowa... lekko podkręcone, zremasterowane udźwiękowienie to wciąż ścisła czołówka gatunku. Mówię tu zarówno o wszystkich odgłosach, które pamiętamy, jak i o aktorstwie. Oraz – zwłaszcza! – o fenomenalnej, upiornej muzyce Matta Uelmena. Jeśli ktoś sprawił, że „słyszymy” screeny z Diablo – to właśnie on. Jego kompozycje brzmią tak samo sugestywnie jak wcześniej, wjeżdżają w tył głowy, zagnieżdżają się tam i budują niepokojący obraz świata oraz wrażenie, że uczestniczymy w opowieści głębszej niż w rzeczywistości.

Grając, natrafiłem tylko na jeden błąd, który nie zdarzał się w oryginale. Łuczniczka, jaką wynająłem do pomocy mojemu barbarzyńcy, gdzieś się zwyczajnie zagubiła. W Diablo II: Lord of Destruction najemnicy ZAWSZE trzymali się blisko. Co najwyżej ginęli. Na szczęście teleport do miasta rozwiązał problem, który już się nie powtórzył.

Wprowadzono za to drobne, ale całkiem przyjemne zmiany. Zdecydowanie zwiększono rozmiar skrzynki, w której przechowujemy graty (np. broń, której jeszcze nie możemy używać, albo kamienie szlachetne), oraz dodano zakładkę do dzielenia sprzętu przez postacie przypisane do jednego konta. Dzięki temu nie będziemy musieli żonglować rzeczami za pomocą tzw. „mułów”, które powstawały jedynie po to, by służyć jako „żywe” plecaki. Zauważyłem, że pojawiła się nowa magiczna właściwość przedmiotów – potrafią się same naprawiać z upływem czasu. Póki co jest to mało przydatne, choć ciekawe. Oprócz tego wprowadzono znane z Diablo III automatyczne zbieranie złota – świetna sprawa, która oszczędza niewygodnych kliknięć. Z kolei widoczność wszystkich przeliczników w karcie postaci pomaga zrozumieć, jak budować naszego bohatera, by miał większego kopa.

Rdzeń rozgrywki zupełnie się nie zmienił. Wybieramy jednego z siedmiu śmiałków, by dokopać demonom. Biegamy za łupami, rozwijamy umiejętności i uskuteczniamy rzeź, jakby zaraz świat miał się skończyć. Każda klasa ma kilka sensownych wariantów prowadzenia (oraz wiele bezsensownych) – zależnie od tego, jak wydamy punkciki statystyk i umiejętności.

...i stare problemy

A co z tą pustką? Cóż, wynika ona z wierności oryginałowi. Okulary nostalgii okularami nostalgii, ale Diablo II nie było idealne ani w dniu premiery, ani po wypuszczeniu dodatku, ani nawet po załataniu. A teraz, odpalając Resurrected, obcuję właściwie z tą samą grą – nie wiem już który raz z rzędu. Rozumiem, że są ludzie, którzy nie mogą się uwolnić od czaru tego ogromnego dzieła i chwała im za to, ale mnie ta prosta architektura gry już męczy. Przerobiłem wiele buildów, znam świat i lore na wylot, obskoczyłem sekrety i endgame’owe starcia z dopakowanymi bossami. Także pozorna losowość budowania lokacji i faktyczna losowość zbieranego łupu nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś. A kiedy wiem już o grze naprawdę sporo, w rozgrywkę wkrada się... nuda. Jasne, dopiero po tysiącach godzin, ale jednak.

Obawiam się, że to może być nie tylko mój problem. Diablo II: Resurrected, mimo wysokiej jakości wykonania i podjaru graczy, może skończyć jako świetna propozycja dla nikogo. Starzy wyjadacze już znają Diablo II na wylot. Sięgną po grę, pozachwycają się nową grafiką, ale jeśli nie wpadną w dobrze im znany cug, to wrócą do innych produkcji i obowiązków, których przybywa z wiekiem.

Nowi? Szczerze? Nie umiem powiedzieć, jak bardzo atrakcyjna będzie dla nich klasyczna mechanika walki. To nie Wolcen, Diablo III, Path of Exile czy Grim Dawn (albo jakiś azjatycki eksces w stylu Lost Arka, KTÓREGO WCIĄŻ NIE WYDANO NA ZACHODZIE, DROGI AMAZONIE!). Walka, choć sycąca dla starych dziadów wychowanych na pierwowzorze, może okazać się zbyt surowa dla bardziej współczesnego odbiorcy. Jednocześnie korzystamy tylko z dwóch umiejętności, możemy się co najwyżej przerzucać między nimi za pomocą odpowiednio skonfigurowanych klawiszy skrótów, ale nie jest to tak wygodne jak bardziej współczesne sterowanie, kiedy bez problemu odpalamy tych umiejek znacznie więcej. Efekty, choć bajeranckie, nie zastąpią dynamicznych starć, w których możemy używać rozmaitych odskoków i niemal konsolowych uników.

Multiplayer też zachowa starą postać – bez obiecanych na premierę oryginału gildii, aren i siedzib, z ubogim PvP i opcją kooperacji. Wielu wystarczyło to przez lata. Pewnie, że świetnie będzie się przebiec przez pola, lasy, pustkowia i bagna aż do piekła – ale to tak raz, może dwa. I będzie to niewątpliwie cudowne przeżycie, ale potem...? Jeśli znamy tę grę z poprzedniego wcielenia, to nie mamy tu już nic do odkrycia.

Wiecie co? Jest na to proste remedium. Nowa zawartość.

Nowa nadzieja

Tak, wiem, że na razie twórcy skupiają się na odtworzeniu unikatowego doświadczenia z Diablo IIi idzie im to znakomicie – jednak daleko na tym nie zajadą. Nostalgia to paliwo o skończonej mocy. Usprawnienia gry powinny pójść dalej już teraz. Wypadałoby powiększyć plecak o dwa oczka wszerz i wzdłuż. Może delikatnie przetrąciłoby to ekonomię gry, ale i tak nie jakoś przesadnie – najważniejsze pozostaną zestawy, runy i przedmioty legendarne, na które się poluje. A to, że będziemy mogli ponieść trochę więcej towaru na wymianę, wiele nie zmieni (może trzeba by przy tym wydzielić osobną zakładkę lub miejsce na wzmacniające talizmany, które trzymamy w plecaku). W każdym razie ekwipunek potrzebuje przebudowy. I nie tylko on.

Przydałby się system osobnych łupów dla każdego bohatera w multi. Wiem, że ściganie się po przedmiot, który wypadnie z bossa, zapewnia emocje, ale akurat nie te, jakich oczekuję od gry. Wystarczy, że potwory spuszczają nam wpierdziel. Bo gra do łatwych nie należy i szykujcie się na srogi łomot – jak za starych, dobrych czasów.

Zaryzykuję też heretyckie stwierdzenie, że gra potrzebuje przebalansowania tego i owego w systemie rozwoju postaci. Inaczej grozi nam zalew nudnych buildów, w których znów najważniejsze jest inwestowanie w żywotność – nieważne, czy gramy nekromantą na truposze, czy barbarzyńcą. Pewnie, szaleńcy z kalkulatorem w głowie są w stanie wykombinować coś nietuzinkowego, ale to wyjątki.

I rzecz najważniejsza. Takie dziady jak ja potrzebują nowych misji, sekretów, lokacji, pomysłów, a przypominam, że drugi dodatek był przez chwilę w planach studia Blizzard North po wypuszczeniu Lord of Destruction. Na razie ekipa odpowiedzialna za Resurrected wstrzymuje się z konkretnymi deklaracjami, wspomniano tylko mgliście o pogłębieniu tła fabularnego, ale to może oznaczać raptem dopisanie paru tekstów. Tymczasem nowe, tajemnicze lokacje i parę fabularnych smaczków dodałyby Diablo uroku. Jeśli autorzy stworzyliby je z takim pietyzmem, z jakim odtwarzają klasykę – nic by nie powstrzymało ich tryumfalnego pochodu. Może jakieś nowe mechaniki, duże wątki poboczne?

Tyle dobrego, że ze słów, które padły na BlizzConie, wynika, iż deweloperzy zamierzają bardziej otworzyć się na moderów. Bez modów Diablo II zresztą aż tyle by nie pożyło, sam testowałem m.in. Mediana XL i rzeczywiście tchnął on nowe życie w ograny do kości tytuł. Dobrze by było, gdyby Resurrected zainspirowane aktywnością fanów dorzuciło coś od siebie, trochę jak Baldur’s Gate II: Enhanced Edition, które przyniosło kilka całkiem sympatycznych świeżych zadań. A może nawet studio powinno pokusić się o jakiś opcjonalny dodatek z nowymi mechanikami i sposobami interakcji ze światem? Nowy silnik na pewno nie jest tak ograniczony jak starożytne narzędzie, którym montowano Diablo II. Przy pasji i szacunku obecnych twórców wyszłoby to grze na zdrowie.

Tak sobie snuję plany na przyszłość tego tytułu – ale może się mylę? Może to tylko ja zgorzkniałem i marudzę, a czar Pana Grozy zadziała jak dawniej i znów będziemy mieć jedno Diablo II, by wszystkim rządzić i w ciemności spętać. By grali do upadłego i kombinowali, jak tu upolować brakujący element zestawu. Pytanie, czy bez nowości czar będzie działać dostatecznie długo. Oby. W gruncie rzeczy wciąż zamierzam się bawić, jakby to był rok 2001, i podążać na wschód. Zawsze na wschód.

OD AUTORA

Tak, wiem, że marudzę, choć tak naprawdę trzymam kciuki za powodzenie tego projektu. W autorach ewidentnie płonie ogień pasji i mają ogromny szacunek do oryginału. Ja po prostu dzielę się obawami, bo znam tę grę naprawdę nieźle i zawsze po jakimś czasie od powrotu dopada mnie tu zmęczenie materiału. Ale może tak to ma działać, może Diablo II: Resurrected ma po prostu na nowo odpalić ten cykl powrotów i rozstań z Sanktuarium. Zobaczymy, na razie wiem tyle, że od strony technicznej gra nie zawodzi.

Chcesz ze mną pogadać o tej grze? Zapraszam na mój fanpage Hubert pisuje lub Twittera.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Do 2023 roku szef działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Która gra z serii Diablo jest najlepsza?

Diablo
14,8%
Diablo II z dodatkiem Lord of Destruction
64,3%
Diablo III z dodatkiem Reaper of Souls
21%
Zobacz inne ankiety
Diablo II: Resurrected

Diablo II: Resurrected