Insecticide - przed premierą
W skład tej ekipy wchodzą ludzie, którzy dostarczyli światu takie tytuły jak Sam and Max: Hit the Road, Grim Fandango czy Secret of Monkey Island. Co je łączy? Po pierwsze, były to gry przygodowe. Po drugie – tarzaliśmy się przy nich ze śmiechu.
Bartłomiej Kossakowski
Poprawne wymówienie słowa „insektycyd” jest dla niektórych równie uciążliwe, co dla najbardziej zapalonych graczy posprzątanie pokoju. Nie oszukujmy się – niektóre tytuły są na tyle wciągające, że po prostu nie ma czasu, by przez kilkanaście dni zabawy z nimi pamiętać o tak prozaicznych czynnościach, jak wynoszenie resztek jedzenia, brudnych ubrań czy zawartości kosza na śmieci. W takich sytuacjach mieszkanie może stać się wystarczająco atrakcyjne, by odwiedziły je, a potem zadomowiły się na stałe, małe lub nawet całkiem duże robaki. Ciężka sprawa. Co wtedy zrobić? Najbardziej hardcore’owi fani Viva Pinata utrzymują te warunki, dostarczając insektom nowych wrażeń, czekają aż się rozmnożą i zadowoleni obserwują ich egzystencję. Reszta na ogół przełamuje się i w końcu sprząta (sama lub z pomocą domowników). Zostaje jeszcze jedno rozwiązanie, czyli wspomniane insektycydy właśnie. Ta substancja, używana zarówno w mieszkaniach, jak i magazynach z żywnością, lasach czy nawet na uprawach rolnych, zabija owady szybko i skutecznie. Niektóre reklamy wmawiają nam nawet, że na śmierć.

W świecie przedstawionym w grze Insecticide (w wersji angielskiej chyba trochę łatwiej wymówić, ale wciąż nie jest lekko) sytuacja trochę się komplikuje. Owady wyewoluowały tam bowiem do człekokształtnej postaci i dominują na Ziemi. Ludzi pozostało przy życiu niewielu, a ci, którym udało się przetrwać, mieszkają głęboko pod ziemią, kryjąc się przed wielkimi robakami i nieprzyjaznym dla nich powietrzem. Brzmi to trochę jak opis koszmaru dręczonego wyrzutami sumienia człowieka, który regularnie używał wspomnianego środka. Ale nim nie jest – ta historia powstała w głowach pracowników Crackpot Entertainment i jest zarysem fabularnym ich pierwszej gry. Być może nie kojarzycie (jeszcze) tej nazwy, ale na pewno znacie (powinniście!) ich poprzednie produkcje. W przeważającej części skład tej ekipy stanowią byli pracownicy LucasArts, którzy dostarczyli światu takie tytuły jak Sam and Max: Hit the Road, Grim Fandango czy Secret of Monkey Island. Co je łączy? Po pierwsze, były to gry przygodowe. Po drugie – tarzaliśmy się przy nich ze śmiechu. Po trzecie wreszcie – były wciągające i doskonale zrealizowane. I dokładnie tego samego oczekujemy od Insecticide.
Jako że lata dziewięćdziesiąte już się skończyły, utalentowani twórcy postanowili troszkę poeksperymentować. Oczywiście ich nowy tytuł będzie przygodówką wypełnioną gagami i pokręconymi zagadkami, ale już nie typową grą „point and click”. Z pomocą klawiatury przejmiemy pełną kontrolę nad ruchami postaci, a dodatkowo autorzy dorzucą elementy strzelaniny. Ma to zresztą swoje uzasadnienie – główną bohaterką Insecticide jest policjantka, która ściga groźnych przestępców, więc wymiany ognia nie da się uniknąć. Młoda i całkiem atrakcyjna (jak na robaka) funkcjonariuszka nazywa się Chris Liszt, a zadanie, do którego ją przydzielono, to rozwikłanie zagadki morderstwa w siedzibie Nectarola Inc. (megakorporacji produkującej napój, od którego uzależnione są właściwie wszystkie żyjące insekty).
Naszej bohaterce towarzyszyć będzie Roachy Caruthers – zbliżający się do wieku emerytalnego policjant. Nie wiadomo na razie, jak bardzo będzie on pomocy w samej rozgrywce. Pewne jest jednak, że postara się rozbawić nas swoim ciągłym narzekaniem i komentarzami. Przemierzając wspólnie z tą nietypową parą uliczki miasta Troi, w którym toczy się akcja gry, będziemy chłonąć klimat niczym ze starych filmów detektywistycznych pokazanych w krzywym zwierciadle. Mike Levin z Crackpot Entertainment wyznał w jednym z wywiadów, że inspirowali się przy pracach wieloma historiami, ale całość prezentuje się jak Brudny Harry lub Francuski Łącznik wyreżyserowane przez Tima Burtona. Krótką mówiąc: potężna dawka ironii gwarantowana.

Do wymienionych tytułów warto dorzucić także Bug’s Life i Mrówkę Z. Mimo że wygląd postaci budzi nieodparte skojarzenia z najnowszymi filmami animowanymi o robakach, autorzy uparcie bronią się przed takimi porównaniami. Oczywiście, jest tu mroczniejsza historia i blisko jej pod tym względem do Nagiego Lanczu z poinsektycydowymi wizjami i przygodami głównego bohatera...
Wypowiedzi autorów na temat tej bardziej zręcznościowej części rozgrywki są równie tajemnicze, jak atmosfera, która ma panować w Insecticide. Obiecują, że trzeba wykorzystać unikalne zdolności Chris Liszt i nietypowe bronie, ale wyobraźni graczy pozostawiają odkrycie, o jakie robacze predyspozycje może chodzić. Cóż, na szczęście ekipa Crackpot ma u nas spory kredyt zaufania ze względu na poprzednie produkcje, więc wierzymy, że nas nie zawiodą. Tym bardziej, że obiecują zrobić co w ich mocy, by uchwycić prawdziwą duszę starych gier LucasArts i przenieść ją do gry stworzonej w 2007 roku.
Pewność możemy mieć co do jednego: czeka nas potężna dawka zagadek logicznych do rozwiązania, dialogów do przeprowadzenia i faktów do połączenia. Poza samym miejscem zbrodni zwiedzimy też sporo innych lokacji w mieście, za każdym razem bacznie je obserwując i zbierając dowody. Niestety, nie wiadomo także, na ile godzin zabawy wystarczy Insecticide. Autorzy zdecydowali się jednak na modny ostatnio zabieg polegający na podzieleniu gry na udostępniane w sieci w pewnych odstępach czasowych epizody. Opowieść o insektach zostanie wydana w dwóch odcinkach, a wszyscy zwolennicy tradycyjnych, pudełkowych wydań mogą odetchnąć z ulgą: gra będzie dostępna również na płycie, choć taka wersja trafi do sprzedaży nieco później.
O tym, że twórcy wierzą w sukces przedsięwzięcia, świadczą dwa fakty. Po pierwsze, gra zostanie wydana również w wersji na konsole przenośne, choć też nie jest do końca jasne, czy zarówno na PSP i DS, czy tylko jedną z nich. Nie wiadomo też, czy to ukłon w stronę robaków, którym łatwiej obsługiwać handheldy niż wdrapywać się na klawiaturę i obserwować akcję na gigantycznym, przerażającym, siedemnastocalowym monitorze. Druga dobra wiadomość dotyczy świata gry i historii, które się w nim toczą. Niedługo po premierze Insecticide, bohaterów tej pozycji zobaczymy także w filmie i sieci, gdzie opowieść ma być kontynuowana, choć nie do końca wiadomo jeszcze, w jakiej formie. Oby uniwersum insektów było na tyle atrakcyjne, a twórcy fabuły wystarczająco kreatywni, byśmy obserwowali kolejne przygody robaków z zaciekawieniem.
Dobrych gier przygodowych nigdy za wiele, a Insecticide już dziś można chyba ogłosić obowiązkową pozycją dla fanów tego gatunku. Jeśli lubicie opowieści w filmowym stylu, powinniście być zadowoleni. Tym bardziej że fabuła nie powinna rozczarować. Wspomniana wcześniej korporacja Nectarola Inc. jest dominującą siłą ekonomiczną i polityczną w świecie robaków, czeka więc na nas zapewne skomplikowana intryga z jej udziałem.

Tylko wiecie – jak bardzo ta gra by Was nie wciągnęła, postarajcie się jednak zachować czystość, bo insektów będzie wystarczająco dużo po tamtej stronie monitora. Dopuszczam do siebie również – ze zgrozą, ale jednak – myśl, że krótkie, regularne wizyty na świeżym powietrzu mogą być pomocne w późniejszym rozwiązywaniu zagadek logicznych. Korzystajcie (umiarkowanie) z tlenu – kto wie, kiedy się skończy.
Bartłomiej Kossakowski
NADZIEJE:
- weterani branży znów w akcji – klimat starych przygodówek LucasArts zapewniony;
- atmosfera starych filmów detektywistycznych pokazanych w krzywym zwierciadle – duże dawki humoru i ironii gwarantowane;
- wielowątkowa fabuła i zakręcona intryga z megakorporacją w tle.
OBAWY:
- elementy strzelaniny – oby były dobrze zrealizowane;
- ewentualne problemy z wymową nazwy podczas dyskusji z innymi graczami.