Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 9 sierpnia 2007, 19:21

autor: Łukasz Malik

Hellgate: London - przed premierą

Jeśli ma się do dyspozycji prowizje z hitów Blizzarda, można zdziałać cuda. No, może nie od razu cuda, ale Hellgate: London – pierwszoosobową wersję Diablo – chyba można.

Kto ma licencję na drukowanie pieniędzy? Blizzard. Od czasu oryginalnego Warcraft: Orcs and Humans panowie lubujący się w śnieżnych zamieciach stworzyli tyle hitów, że można by nimi obdzielić kilka niezłych zespołów producenckich. O Diablo, StarCrafcie czy World of Warcraft wspomnę tylko z kronikarskiego obowiązku – te pozycje zna każdy, a niektóre z nich – choć liczą sobie dobrych parę latek – wciąż są zagrywane do przegrzania łącz internetowych na całym świecie. Można by zaryzykować stwierdzenie, że taki StarCraft to w Korei wręcz religia (wieść o StarCrafcie II raczej przestraszyła naszych braci ze wschodu niż ucieszyła), a Diablo – choć niedocenione na początku przez niektóre media – praktycznie w pojedynkę powołało do życia podgatunek zwany dziś action-RPG.

Kto zrezygnowałby z licencji na drukowanie pieniędzy? Chyba tylko szaleniec. A jednak mocodawcy z Vivendi Universal Games w swoim czasie dokonali niemożliwego przez szalone i wkurzyli najbardziej utalentowanych pracowników Blizzarda (a konkretnie oddziału North) – Bill Roper, Dave Brevik oraz Erich i Max Schaeferowie uznali, że u aktualnych chlebodawców już nic nie osiągną i postanowili odejść.

Ratuj się kto może, demony!!!

Ale w przyrodzie nic nie ginie, a jeśli ma się do dyspozycji prowizje z hitów Blizzarda, można zdziałać cuda. No, może nie od razu cuda, ale Hellgate: London – pierwszoosobową wersję Diablo – chyba można. Panowie spotkali się więc w domu Brevika, założyli studio Flagship i postanowili osiągnąć powyższe. Pierwszoosobowe Diablo albo inaczej – dynamicznego RPG-a z mnóstwem demonów, płomieni, czaszek i diabolicznego śmiechu.

Oto mamy rok 2030, kiedy to stolicę Wielkiej Brytanii dotknął najazd stworów piekielnych i nie chodzi tu bynajmniej o polskich hydraulików (jakkolwiek by nas tam nie postrzegano – przy okazji pozdrawiam wszystkich ciężko pracujących na wygnaniu). Skądże – prawdziwie ohydne bestie z gigantycznymi zębami i ziejące ogniem demony wydostały się z tytułowej bramy piekielnej i zaczęły pustoszyć zabytkowe (i nie) ulice Londynu. Większość mieszkańców została albo zabita, albo przeszła na stronę wroga (przy okazji niesympatycznego liftingu całego ciała), a my – jako jeden z ostatnich sprawiedliwych – musimy odnaleźć źródło zła i utrzeć nosa samemu Szatanowi (który to już raz, dałbyś sobie chłopie spokój).

Flagship Studios nie ukrywają, że Londyn wybrany został celowo na miejsce akcji, jako świetnie rozpoznawalne, ale i bardzo intrygujące miasto. Prócz dokładnie odtworzonych, najbardziej znanych miejsc, takich jak Tower of London czy Trafalgar Square, będziemy też mieli do dyspozycji podziemną część miasta, która do dziś (a nawet do roku 2030) kryje wiele tajemnic. Londyńskie metro to idealne miejsce do stworzenia klimatu grozy – opuszczone stacje, schrony z czasów drugiej wojny światowej i podziemne, wiktoriańskie szpitale same z siebie budzą niepokój. Dodajmy do tego armię nekromantów i zombich, a także miejskie legendy o ukrywających się tam masonach oraz o przeklętych, zamurowanych liniach, które wciąż kursują, a może się stać naprawdę gorąco.

Gorąca Templariuszka... brrrr.

Co więcej, Roper i spółka czerpią z Diablo to co najlepsze i zamierzają część poziomów generować losowo. W ten sposób rozgrywka w Hellgate: London za każdym razem będzie inna, a różni gracze będą mogli wymieniać się spostrzeżeniami na temat tego, co znaleźli w ukrytym przejściu na tej, czy innej stacji metra. Choć większość lokacji będzie generowana, twórcy gry zapowiadają, że osoby znające Londyn będą mogli spokojnie rozpoznać swoje ulubione zakątki – układ ulic co prawda nie będzie rzeczywisty, ale charakterystyczne elementy konkretnych sąsiedztw i dzielnic zostaną odtworzone z dużą dbałością o szczegóły. Znajdzie się też miejsce dla markowego humoru Blizzarda (kto nie pamięta o krowim levelu?) – ponoć zombie w różnych dzielnicach zachowają zwyczaje, a nawet charakterystyczny akcent, który posiadali, zanim przeszli na stronę nieumarłych. Podobnie jak w naszej ulubionej, diabelskiej grze, również w Hellgate znajdziemy „bezpieczne strefy”, odpowiadające wioskom, w których będzie można uzupełnić sprzęt, odzyskać siły i porozmawiać z przyjaznymi postaciami. Zabezpieczone specjalnymi znakami runicznymi przez Templariuszy, miejsca te będą niedostępne dla piekielnej hordy.

Zaraz, zaraz – Templariuszy? Tak jest – w grze nie będziemy bowiem umięśnionym żołnierzem przyszłości, ani przypadkowym bohaterem w okularach i z brodą. Przez następnych 25 lat życie na Ziemi zmieni się do tego stopnia, że ładu i porządku pilnować będą między innymi cyber-rycerze, wyposażeni w potężne miecze i nie do końca energetyczne tarcze. A jeśli futurystyczny Templariusz nie brzmi wystarczająco odlotowo (choć trudno mi w to uwierzyć), zawsze można wcielić się w mrocznego Kabalistę, który moc demonów potrafi obrócić przeciwko nim samym. Fantastico!

A może Warren Spector?!

Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o potwory, twórcy Hellgate: London mają kilka dobrych pomysłów. Najbardziej charakterystyczny jest chyba Shock Minion – bezoki, potężny stwór, którego hm... fizjonomia składa się w stu procentach z olbrzymiej, ociekającej krwią paszczy. Ciekawy jest też Orbital – ohydna, fruwająca masa splecionych zębów, oczu i tkanek, przypominająca nieco Cacodemona z Dooma, jeno stokroć obrzydliwsza. Prócz tych sympatycznych stworów na swojej drodze napotkamy też zzombifikowane zwierzęta, byłych mieszkańców City of London, zmienionych w żądnych krwi nekromantów, demony z piekła rodem oraz tajemnicze stworzenia spektralne, które żyją na pograniczu świata żywych i umarłych. Projektów i pomysłów jest sporo, a każdy stwór będzie posiadał swój charakterystyczny atak i procedury sztucznej inteligencji – o monotonię, jeśli chodzi o przeciwników, raczej nie musimy się więc obawiać, szczególnie że oni również będą generowani losowo – na przykład zombiaki składać się będą z różnych głów/torsów/nóg oraz ubrań w setkach różnych kombinacji.

Myli się ten, kto myśli, że Hellgate: London będzie po prostu zwykłą strzelanką. Porównania do Diablo nie są bezpodstawne – Roper i spółka obiecują, że gracze do dyspozycji będą mieli ponad 100 rodzajów broni, które dodatkowo można modyfikować. Broń występować ma zarówno w wersji palnej, jak i białej, alchemicznej oraz magicznej. Niektóre pukawki będą miały nawet sześć slotów, w które będzie można zamontować modyfikacje. Naprowadzanie na ciepło, specjalna amunicja czy celowniki laserowe na pewno pomogą nam rozprawić się z zagrożeniem nie z tego świata.

Czyżby córka imperatora Palpatine?

Również fabuła i interakcja z NPC-ami pochodzić będą prosto z rasowego RPG. Napotkani w bezpiecznych strefach handlarze będą zmieniać ceny w zależności od wydarzeń w okolicy, będą też działały prawa podaży i popytu. Ciekawe informacje, które zdobyliśmy poprzez wykonanie misji i questów zapisywane będą w elektronicznym notatniku, a zaradny gracz będzie mógł je wykorzystać, na przykład do werbowania pomocników na szczególnie skomplikowane wyprawy. Szturm na opanowaną przez diabelskie stwory wieżę zegarową z Big Benem i szalona gonitwa po niemal pionowych schodach na pewno będzie zapierać dech w piersiach. Flagship zamierzają wykorzystać do maksimum możliwości swojego silnika graficznego, a chodzą pogłoski, że na jednym z poziomów będziemy mogli obejrzeć ze szczytu wieży cały, zniszczony i opanowany przez zło Londyn.

Jakby to wszystko nie brzmiało wystarczająco smakowicie, Flagship zamierzają w swojej grze obdarzyć nas fantastycznym trybem multiplayer. Jeśli taka będzie nasza wola, po zakończeniu (acz niekoniecznie) rozgrywki jednoosobowej, będziemy mogli wejść w wirtualny świat demonicznego Londynu i zagrać w MMORPG-ową wersję Hellgate. Pojawią się w niej wszystkie lokacje i questy z wersji pojedynczej, a także zadania stworzone specjalnie z myślą o drużynach. Zapowiadane są nie tylko walki z potworami, ale także pomiędzy samymi graczami, a chyba nie ma nic lepszego niż dowieść wyższości Templariuszy nad kabalistami (wiem, wiem, za bardzo się podjarałem tymi rycerzami) w krwawym pojedynku.

Wieloosobowe smakowitości w wersji premium mają kosztować około 10 dolarów miesięcznie, co spotkało się ze sporymi kontrowersjami (użytkownicy martwili się, że będą płacić za coś, co i tak im się należy), ale Flagship twierdzą, że tak naprawdę do świetnej i taniej gry MMORPG dołączają jeszcze niesamowitą rozgrywkę dla pojedynczego gracza, więc nie ma co marudzić. Prócz tego tryb multi będzie dostępny również dla nie płacących użytkowników, będą się oni musieli jednak liczyć się z pewnymi ograniczeniami. Kolejki do serwerów, gorsze przedmioty i broń, brak wsparcia telefonicznego i własnego domostwa – tak wygląda trzeci świat MMORPG-owego Hellgate. W dodatku, jeśli nie zapłacimy, będziemy mogli stworzyć tylko trzy własne postacie. Za dyszkę zielonych miesięcznie czeka na nas 12 unikatowych bohaterów.

Nowoczesne sposoby schłodzenia mózgu...

Co z tego wszystkiego wyjdzie? Czy team złożony niemal z samych legend branży gier komputerowych będzie w stanie osiągnąć sukces? Pamiętajmy, że to ich pierwszy projekt. Pamiętajmy też, że Blizzard do tej pory nie stworzył dynamicznej strzelanki pierwszoosobowej, więc również w tej dziedzinie Flagship Studios nie mają doświadczenia. Pamiętajmy jednak również, że Roper, Brevik i bracia Schaeferowie już z niejednego pieca chleb jedli i znają się na swoim fachu, jak mało kto. Hellgate: London jest niewątpliwie bardzo ambitnym, ale i oryginalnym projektem. Jeśli się uda – strach pomyśleć, jaką grę możemy otrzymać. Przekonamy się o tym już w listopadzie, kiedy to dane nam będzie po raz kolejny zmierzyć się z Lucyferem. Może być diabelnie dobrze!

NADZIEJE:

  • świeży i ciekawy pomysł;
  • Diablo w 3D?
  • zaangażowanie byłych pracowników Blizzarda;
  • setki rodzajów broni i generowane losowo plansze;
  • interesujące miejsce akcji;
  • bardzo atrakcyjny tryb multiplayer.

OBAWY:

  • czy Flagship Studios dysponują odpowiednią technologią?
  • za duże ambicje „debiutantów”;
  • ograniczenia dla nie płacących użytkowników wersji multi.
Hellgate: London

Hellgate: London