Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 25 maja 2001, 11:49

autor: Borys Zajączkowski

Heli Heroes - zapowiedź

Rozpoczynając produkcję Heli-Heroes, TopWare zdecydował się wypełnić lukę jaka powstała na rynku gier. Tytuł ten to podręcznikowy reprezentant gatunku „shoot’em up”, zapewniającego niczym nieskrępowaną możliwość rozwalania wszystkiego co stanie na drodze.

Był czas, gdy posiadaniem komputera w domu poszczycić się mogli nieliczni, a i ci szczęśliwcy dysponowali maszynami o mocy obliczeniowej porównywalnej ze współczesnymi grillami. Był to czas, w którym żądna mocnych wrażeń wiara gnała po szkole pograć na automatach, za ciężko wyłudzone od rodziców pieniądze. Wtedy to prym wiodły takie gry jak: „Space Invaders”, „River Raid”, „Commando” i jeszcze wiele innych, które łączyła idea ustawicznego parcia naprzód i szpikowania ołowiem bądź promieniami lasera wszystkiego, co się pojawiło w zasięgu strzału. Na końcu każdego poziomu zaś pojawiał się przeciwnik szczególnie niebezpieczny i dysponujący imponującym arsenałem broni, zwany w skrócie „bossem”, którego podobnie należało obciążyć metalami ciężkimi do granic wytrzymałości utrzymującego go podłoża. Tyle w kwestii historii gier zręcznościowych, zwanych popularnie: shoot’em up’ami.

Lata mijały, gry stawały się coraz to bardziej wyrafinowane, a tymczasem stare-dobre shoot’em up’y uległy niemal całkowitemu zapomnieniu, chociaż o ich niezaprzeczalnej grywalności nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Tak z marszu jestem w stanie przypomnieć sobie jedynie wydanego w 1994 roku „Raptora”, który, niczym od klasycznego schematu nie odbiegając, wzbudził wśród graczy spore zainteresowanie.

Lukę tę zdecydował się zapełnić TopWare, rozpoczynając produkcję „Heli-Heroes”. Gry, która będąc podręcznikowym reprezentantem gatunku, ma nadzieję skumulować w sobie wszystkie jego najlepsze cechy - młodszym graczom zapewnić radość, wynikającą z nieskrępowanego rozwalania wszystkiego, co stanie na drodze, u starszych wywołać łzy wzruszenia, całość zaś podać w smakowitym sosie, w pełni trójwymiarowego engine’u. Nie podejmuję się sformułowania proroctwa traktującego o przyszłym powodzeniu „Heli-Heroes”, aczkolwiek miałem sposobność pobawić się nieco jeszcze nie ukończoną grą i uważam to doświadczenie za przyjemne. Chociaż przyjęty poziom trudności wyraźnie nie jest obliczony na syndrom galopującego zwapnienia gości.

Przejdźmy jednak do konkretów, na dobry początek do fabuły. Wszelkie unicestwianie wrogiego elementu w grze usprawiedliwione jest walką rządowej agencji ISF (International Special Forces) z dysponującą olbrzymim zapleczem militarnym, organizacją terrorystyczną Revolution Now. Gracz staje przed koniecznością wyboru: wcielenia się w postać Kurta Glossera, względnie Olgi Ivanovej. Pierwszy jest utytułowanym niemieckim pilotem posługującym się w swej pracy sławnym Apachem, druga jest utalentowaną, rosyjską panią pilot, latającą na śmigłowcu KA-50 Kamov. Niezależnie od wyboru postaci gracz będzie miał do wykonania 30 misji, rozsianych po kuli ziemskiej poczynając od Syberii, poprzez Amerykę, Europę, na Bliskim Wschodzie skończywszy. Uzbrojenie maszyny nie będzie się ograniczać jedynie do pokładowego działka, lecz wśród dostępnych środków rażenia znajdą się również: niesterowane rakiety sidewinder, sterowane stingery, działko laserowe, cudownie skuteczne hellfire’y, miotacz plazmowy, a nawet bomba atomowa. Zadaniem całego tego arsenału jest danie szansy graczowi w starciu z 60 typami wrogich jednostek oraz 40 rodzajami nieprzyjaznych zabudowań. Ponadto w grze istnieć będzie jeszcze 300 obiektów neutralnych, służących li tylko pozbyciu się nadmiaru amunicji.

Godna uwagi jest możliwość gry we dwie osoby na jednym komputerze. W tym trybie jeden gracz zasiadać będzie za sterami Apacha, drugi Kamova i mimo pozornej współpracy, dzielić ich będzie rywalizacja punktowa – ot, kto więcej wrażych duszyczek odeśle w zaświaty.

Wybitne osiągnięcia punktowe zaś będą miały wstęp na łamy elitarnej listy trzydziestu najlepszych pilotów, która znajdować się będzie w Internecie na globalnym serwerze wyników.

Odrębnej analizy i zwiększonej uwagi wymaga strona graficzna „Heli-Heroes”. Ona bowiem stanowi główny element, który odróżnia produkcję TopWare’u od podobnych tytułów archiwalnych. Zastosowany w grze trójwymiarowy engine powstał na potrzeby takich erteesów jak: „Earth 2150”, „The Moon Project” oraz „World War III”. Na obecnym etapie swojego rozwoju umożliwia obrazowanie zmiennych warunków atmosferycznych i dobowych; obsługuje wybuchy, rozbłyski, refleksy, czyli bardzo zaawansowaną grę świateł i cieni, a wszystko po to by gracz mógł cieszyć oczy słońcem odbijającym się w wodzie, czy unoszącymi się ponad spalonymi wioskami smugami dymu. Gra posiada również obsługę okularów 3D, co z całą pewnością dodatkowo podniesie walory jej grafiki.

O udźwiękowieniu „Heli-Heroes” (które po prostu musi być) wspomnę dlatego, iż przez tę chwilę, przez którą dane mi było polatać na wszak dalekiej od ukończenia grze, muzyka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Dopasowująca się swoim charakterem do poszczególnych regionów geograficzno-politycznych stanowi miłe dla ucha dopełnienie rozgrywającej się przed oczami rzezi.

Reasumując (to dobre słowo, gdy kończyć już czas): nadchodzi sympatyczna strzelanka, która może się stać alternatywą dla umęczonych erpegami szarych komórek. Natomiast jej w zamiarze niewygórowana cena (polityka cenowa TopWare’u nigdy nie była nastawiona na bicie rekordów wzwyż), w połączeniu z przeciętnymi wymaganiami sprzętowymi, może uczynić z „Heli-Heroes” atrakcyjną pozycję w budżecie graczy.

Borys „Shuck” Zajączkowski

Heli Heroes

Heli Heroes