Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Valhalla Hills: Definitive Edition Publicystyka

Publicystyka 4 września 2015, 12:12

autor: Amadeusz Cyganek

Graliśmy w Valhalla Hills – duchowego następcę Settlersów i Cultures

Fani klasycznych odsłon serii The Settlers czy też bardzo udanej sagi Cultures powinni mieć się na baczności – Valhalla Hills przypomni Wam bowiem klimat tych produkcji sprzed lat!

VALHALLA HILLS W SKRÓCIE:
  • mała skala rozgrywki, losowo generowane mapy;
  • system osiągnięć warunkujący wznoszenie budynków;
  • sporo odwołań do klasycznych gier z tego gatunku;
  • silnik graficzny – Unreal Engine 4;
  • planowana data premiery – pierwsza połowa 2016 roku.

Podróż do Walhalli, jak głoszą nordyckie legendy, nie była dla wikingów niczym nadzwyczajnym – niesieni przez walkirie trafiali na miejsce wiecznego odpoczynku i radości, no i było to znacznie łatwiejsze niż obecnie. Teraz bowiem za sprawą wielkiego konfliktu na szczycie władzy wrota Asgardu zostały zamknięte na cztery spusty. W Valhalla Hills wszystko zaczyna się zupełnie nietypowo, by potem zabawa wróciła na tradycyjne tory, dzięki czemu miłośnicy gatunku odnajdą się w niej w trymiga.

Odynie, nie gniewaj się!

Powodem zamknięcia wrót do raju wikingów jest konflikt pomiędzy przepotężnym Odynem i jego synem Leko, który nie spełnił oczekiwań ojca i oblał boski test. Taryfa ulgowa w stosunku do młodocianego następcy tronu została zastosowana połowicznie – choć Leko ogłoszono bogiem budowniczych, to swoje winy musi odpracować na ziemi. Rzecz jasna dokonamy tego my, próbując pomóc dzielnym, walecznym wikingom w dotarciu do upragnionego celu.

Za Valhalla Hills odpowiedzialne jest niemieckie studio Funatics, które fani strategii mogą kojarzyć z bardzo udanej i serwującej niezwykle przyjemną rozgrywkę serii Cultures. Jak więc nietrudno się domyślić, kolejna produkcja tego dewelopera utrzymana jest w podobnych klimatach, a gdy dodamy, że w pracach nad tytułem bierze również udział główny projektant kultowej, drugiej odsłony serii The Settlers, miłośnicy strategii ekonomicznych mogą powoli zacierać rączki. Czy jednak faktycznie mamy do czynienia ze spełnieniem marzeń fanów tego gatunku?

Testowana przez nas wczesna wersja daje solidny pogląd na to, czym Valhalla Hills tak naprawdę powinno się stać. A mamy do czynienia z całkiem sensownie skonstruowanym pod względem mechaniki rozgrywki tytułem, w którym wydarzenia następują w skali mikro. Twórcy do dyspozycji oddają nam bowiem szereg losowo generowanych map oferujących raczej niewielki teren działań. Centralnymi punktami każdej z nich są dwa portale – startowy oraz końcowy, stanowiący jednocześnie przepustkę do mitologicznego raju. Wokół nich z kolei próbujemy stworzyć tętniącą życiem wioskę, której mieszkańcy niebawem staną przed wyzwaniem pokonania wartowników wrót do Walhalli i osiągnięcia celu swej ziemskiej wędrówki.

Klasyka rzecz święta

Zanim jednak dotrzemy do finału, przyjdzie nam zagłębić się w meandry rozgrywki – ta z kolei bardzo mocno oparta jest na fundamentach wspomnianych już dwóch serii, czyli Cultures i The Settlers. Stworzenie idealnej wioski pod względem architektonicznym nie jest tu możliwe – a to w związku z nieregularnym ukształtowaniem terenu, albowiem wyspy, na których wszystko się odbywa, mogą pochwalić się całym mnóstwem wzniesień i skał, które mocno komplikują planowanie kolonii wikingów. Z tego też powodu musimy mierzyć się z bardzo ciekawie pomyślanym systemem budowy, uzależniającym ilość surowców wykorzystanych do wzniesienia danej konstrukcji od równości i stabilności podłoża. Plansza pokrywa się wówczas heksami, które – za pomocą odpowiednich kolorów – informują nas, jak bardzo będziemy musieli uszczuplić stan naszych surowców, by postawić dany budynek. Nie jest to błaha kwestia, gdyż koszt wzniesienia fundamentów może wynieść nawet trzykrotność tego, co wydamy na resztę „inwestycji”.

Rozgrywkę zaczynamy jedynie z kilkoma podstawowymi budynkami – należy do nich chociażby chatka drwala, namiot mieszkalny czy najprostszy punkt zborny dla naszych wojowników. Dostęp do dalszych konstrukcji otrzymujemy, zaliczając kolejne „kamienie milowe” wyznaczone przez twórców (takie jak określona liczba wzniesionych budynków czy odpowiednia liczba upolowanej zwierzyny) lub też wygrywając na poszczególnych mapach (co wiąże się z otwarciem portalu i pokonaniem strażników bądź obdarowaniem ich produkowanymi dobrami). Znacznie więcej profitów przynosi to drugie rozwiązanie – efektem wygranej misji jest jednak po prostu przeniesienie na inną, nieco trudniejszą mapę, zarówno pod względem ukształtowania terenu, jak i wyzwania rzuconego nam przez Odyna, co objawia się przede wszystkim zwiększoną liczbą przedstawicieli jego zaciężnej armii, która po otwarciu wrót będzie nękać nasze włości. Bardzo rozsądne wydaje się jednak to, że twórcy po porażce w danej lokacji nie każą nam odkrywać wszystkich budynków oraz technologii od nowa. Nawet jeżeli przeciwnik jest od nas silniejszy, to rozpoczynając rozgrywkę na nowej mapie, od razu zyskujemy dostęp do wszystkich budynków i rozwiązań, które zdołaliśmy wcześniej odblokować.

Zdrowa ekonomia to podstawa

Liczba budynków, które możemy wznieść w surowych nordyckich krainach, nie jest zbyt wielka – to łącznie około 30 konstrukcji podzielonych na trzy odrębne kategorie – użyteczność publiczna, produkcja i wojskowość. Dostęp do następnych uzyskujemy w logicznej kolejności, przykładowo: zaczynamy rozgrywkę wyłącznie z chatką myśliwego czy domem rybaka, by potem postawić farmę pszenicy i produkować chleb lub też warzyć piwo czy pozyskiwać kamienie z okolicznych skał. Bardzo ciekawym pomysłem jest instytucja ulepszeń poszczególnych budynków, które rozszerzają kompetencje danych pracowników – i tak oto możemy zadbać o dodatkową pracę dla drwala, serwując mu stanowisko do ciosania desek czy też małą plantację sadzonek, dzięki której zatroszczy się o odpowiednią równowagę w ekosystemie leśnym. Trzeba bowiem mieć na uwadze fakt, iż surowce się wyczerpują, dotyczy to zarówno drewna czy owoców, jak i zwierząt, warto więc zawczasu o tym pomyśleć, by nie zabrakło nam jedzenia i przedmiotów służących do budowy.

Oczywiście żadna z tych rzeczy nie udałaby się bez pomocy poczciwych wikingów, decyzjami których zawiaduje sztuczna inteligencja. Nie możemy tutaj wskazać konkretnych czynności do wykonania – naszym zadaniem jest wyłącznie zrobienie wszystkiego, co w naszej mocy, by praca podopiecznych okazała się możliwie jak najbardziej efektywna. A to wcale nie jest takie proste – by zapewnić wikingom warunki do swobodnego przepływu towarów i maksymalnego wykorzystania budynków, musimy zwracać uwagę na takie detale jak chociażby odległość pomiędzy kolejnymi konstrukcjami czy obecność ścieżek determinujących kierunek oraz szybkość poruszania się mieszkańców wioski. W tym aspekcie pozostało jednak trochę do poprawy – mimo wytyczenia szlaków pomiędzy budynkami nasi podopieczni niejednokrotnie chadzają własnymi drogami, co rzecz jasna wpływa na ich mobilność. Bardzo często można także napotkać błędy związane z samodzielnym przygotowywaniem broni przez wikingów. Nierzadko musi minąć kilka minut od zebrania surowca służącego do stworzenia toporka czy łuku, by nasz podopieczny wziął się do roboty.

Wikingowie na smyczy

Mimo dość niewielkiej skali prowadzonych działań raczej nie możemy pozwolić sobie na to, by spuścić mieszkańców wioski z oczu. Jeśli zaniedbamy aspekt pozyskiwania dóbr, to już wkrótce będziemy mogli rozpoczynać zabawę od nowa – w odróżnieniu od wielu innych gier tego typu, po zburzeniu budynku nie odzyskamy surowców, więc konieczne staje się dobre rozplanowanie niewielkiej ilości zapasów, jakie otrzymujemy na początku. Nie możemy także pozwolić na to, by wikingowie przymierali głodem – oczywiście za pomocą portalu przyzwiemy kolejnych osobników, ale ich liczba jest ograniczona (i niezbyt wysoka), musimy więc uważać na każdego naszego podopiecznego. Mimo to rozgrywka toczy się w dość spokojnym tempie – to my decydujemy, kiedy otworzymy portal prowadzący do Walhalli i rozprawimy się ze strażnikami, możemy więc spokojnie oddać się rozbudowie własnych włości i tworzeniu harmonijnie działającej gospodarki.

Gra napędzana jest silnikiem Unreal Engine 4, na ekranie nie widać wielkich fajerwerków graficznych – owszem, pod względem wizualnym Valhalla Hills prezentuje się naprawdę ładnie: patrzenie na krzątających się tu i ówdzie wikingów jest przyjemne, a kreskówkowa oprawa idealnie pasuje do stylu tej produkcji, jednak zdecydowanie nie jest to pierwsza liga.

Pozostaje mieć nadzieję, że do czasu wydania gry autorzy wpadną na parę ciekawych pomysłów i odpowiednio je zaimplementują – przydałaby się tutaj zwłaszcza kampania z prawdziwego zdarzenia, bo przeskakiwanie pomiędzy losowo generowanymi mapami i realizowanie tych samych celów może się naprawdę znudzić. Szkoda by było, bo dzieło studia Funatics już teraz wygląda ciekawie i wszyscy, którzy zagrywali się godzinami w Settlersów czy Cultures, poczują się jak w domu. Chociaż zabawa toczy się na nieco mniejszą skalę, to nawiązań do klasyki, aczkolwiek w nowym wydaniu, spotykamy tu mnóstwo. Czasu na doszlifowanie poszczególnych elementów jest jeszcze sporo – tytuł ma bowiem w finalnej wersji trafić do graczy dopiero w pierwszej połowie 2016 roku.

Valhalla Hills: Definitive Edition

Valhalla Hills: Definitive Edition