Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

State of Decay 2 Publicystyka

Publicystyka 1 maja 2018, 09:01

Graliśmy w State of Decay 2 – nowy silnik i coop na razie nie porywają

Podczas pokazu w Londynie mieliśmy okazję przetestować grę State of Decay 2. Poza kooperacją i nowym silnikiem dzieło Undead Labs nie przeszło drastycznych zmian – szkoda tylko, że nowe elementy wymagają jeszcze doszlifowania.

Otwarty świat z elementami survivalu i masą zombie – przyznacie, że taką formułę ciężko zrewolucjonizować. Trudno się więc dziwić zespołowi Undead Labs, że w kontynuacji State of Decay zdecydował się na ulepszenie dotychczasowych mechanik zamiast stawiać całą grę na głowie. Spędziłem z tym tytułem cztery godziny i mogę z całą pewnością powiedzieć, że jeśli pierwsza część przypadła Wam do gustu, to druga też Was nie zawiedzie, jako że podstawowe założenia nie uległy istotnym zmianom. Dwie najważniejsze nowości to przesiadka na lepszy silnik i możliwość zabawy w kooperacji. I w tym momencie zaczynają się schody, bo elementy te na razie nie zrobiły na mnie oszałamiającego wrażenia.

W normalnym świecie taki widok byłby traumą. W State of Decay 2 ogląda się je przy porannej kawie.

Świat State of Decay 2 jest pełen śmieci, porzuconych samochodów i opuszczonych budynków. Klasyk apokalipsy zombie.

Czy to się wyklepie?

W STATE OF DECAY 2 OTRZYMAMY:
  1. większy, otwarty świat, pełen aktywności pobocznych i zombie do zabicia;
  2. złożone opcje zarządzania kryjówką i zaopatrywania jej w zasoby;
  3. nowy silnik, dzięki któremu gra wygląda zdecydowanie lepiej niż część pierwsza;
  4. kooperację dla czterech osób, opartą wyłącznie na współpracy;
  5. walkę w zwarciu, na dystans, a także eliminację żywych trupów przy pomocy aut;
  6. wyższy poziom trudności podczas zabawy nocą;
  7. opcję grania kilkoma postaciami, pomiędzy którymi można przełączać się w kryjówce.

Zmiany w oprawie wizualnej rzucają się w oczy od pierwszych minut, ale też – umówmy się – w tym aspekcie poprzeczka znajdowała się dość nisko, bo State of Decay było produkcją brzydką. Kontynuacja też piękna nie jest, choć to raczej wina specyfiki przedstawionego świata. W dziele Undead Labs, gdzie by nie spojrzeć, widzi się porzucone domy, zaśmiecone sklepy, zdewastowane stacje benzynowe i poobijane samochody. Ale za sprawą przejścia na Unreal Engine 4 mają one więcej szczegółów i wyglądają nieco bardziej realistycznie – choć nadal nie jest to poziom wysokobudżetowych hitów.

Twórcom należą się też pochwały za stworzenie bardziej przerażającej atmosfery. Pierwsza część cały czas dawała graczowi do zrozumienia, że każdy błąd może się zakończyć śmiercią, ale gdy chodziło o wywoływanie niepokoju – nieco zawodziła. W State of Decay 2 jest inaczej. O ile w świetle dnia przetrwanie nie wydaje się trudnym zadaniem, tak po zmierzchu sprawy mocno się komplikują. Latarka pomaga tylko na bardzo krótkim dystansie, dookoła panują nieprzeniknione ciemności, w których jedynymi jasnymi punktami są świecące oczy wałęsających się w pobliżu zombie. W takich warunkach gracz często zauważa nieumarłego dopiero wtedy, gdy na niego wpada – a wówczas nietrudno narobić hałasu i zwrócić na siebie uwagę wrogów.

W nocy zombie są o tyle niebezpieczniejsze, że często zauważamy je dopiero wtedy, gdy szykują się do ataku.

Przesiadka na Unreal Engine 4 ma widoczne gołym okiem zalety. Nie wiem jednak, czy ktoś zwróci na nie większą uwagę, bo nowy silnik oznacza również dodatkową porcję błędów. Moja kilkugodzinna przygoda ze State of Decay 2 upłynęła pod znakiem zacinania się postaci, wariujących samochodów i teleportujących się zombie. Już pierwsza część nie była tytułem pozbawionym niedoróbek, ale to, co momentami dzieje się w kontynuacji, przechodzi ludzkie pojęcie. Co chwilę natrafiałem na mniejsze lub większe niedociągnięcia: bohaterów niepotrafiących wejść do auta czy lewitujących nieumarłych, a jakby tego było mało – spadki płynności i doczytujące się tekstury. Na niecały miesiąc przed premierą deweloperzy zaprezentowali wersję gry, która w takim stanie nie ma prawa trafić na sklepowe półki. Mam szczerą nadzieję, że te ostatnie tygodnie przed debiutem Undead Labs poświęci właśnie na intensywne szlify.

Czwórkami przeciw setkom

Graliśmy w State of Decay 2 – nowy silnik i coop na razie nie porywają - ilustracja #1

Jedną z pierwszych zmian w oprawie, którą zauważyłem, była nie większa szczegółowość otoczenia czy ładniejsze modele, a rezygnacja z czcionki i interfejsu użytkownika jakby żywcem wyjętych z kreskówki. Według mnie to doskonały ruch – poprzedni styl menusów i różnorodnych ekranów wydawał się mało poważny. W State of Decay 2 wygląda to zdecydowanie lepiej.

Kooperacja też zrobiła na mnie średnie wrażenie, choć niekoniecznie jest to winą twórców. Deweloperzy wyraźnie zaznaczają, że rozgrywka wieloosobowa (dostępna także pomiędzy posiadaczami Xboksa One i PC) ma polegać tylko na współpracy. Da się oczywiście uprzykrzyć życie znajomym, ale jest to bardzo utrudnione. Nie możemy więc zranić swoich partnerów, okraść ich bazy, ba, nawet podczas wspólnej eksploracji gra przydziela poszczególnym uczestnikom skrytki do przeszukania tak, by każdy miał mniej więcej po równo zasobów... I dopóki grupa trzyma się razem, system ten działa całkiem nieźle.

Problem w tym, że ja akurat trafiłem na ekipę, w której każdy chciał robić coś innego, a próby wspólnych akcji często kończyły się tak, że ktoś zostawał z tyłu, bo zainteresowała go jakaś lokacja. Poza tym, gdy bawimy się w grupie, trudno o większe wyzwanie – nie zauważyłem, by w kooperacji zombie do zabicia było jakoś zdecydowanie więcej niż podczas samotnej eksploracji. To z kolei powoduje, że jeżeli ma się w zespole graczy na co najmniej niezłym poziomie, eksterminacja nieumarłych nie sprawia już frajdy – bo zwyczajnie nie stanowią oni zagrożenia. W rezultacie rozgrywka szybko staje się nieco bezcelowa.

Tak jak w pierwszej części, w State of Decay 2 nie brakuje sprawniejszych i groźniejszych odmian żywych trupów.

Któryś z twórców naoglądał się za dużo Zombieland.

Obawiam się też, że jeśli zadania z głównego wątku fabularnego nie wprowadzą trochę świeżości, State of Decay 2 stanie się monotonne. W produkcji Undead Labs non stop jest co robić – nasze radio, tak jak w „jedynce”, praktycznie nie cichnie i co chwilę otrzymujemy prośby o pomoc od rozmaitych postaci – ale większość działań ogranicza się do pójścia w konkretne miejsce i oczyszczenia lokacji z paru zombie ewentualnie uratowania pobocznego bohatera przed krwiożerczą hordą trupów. Przy takiej formule wymyślenie czegoś oryginalniejszego nie będzie prostym zadaniem, niemniej deweloperzy powinni chociaż spróbować.

Jak działa, to działa!

Do tej pory z pewnością doszliście do wniosku, że czas spędzony ze State of Decay 2 niemiłosiernie mi się dłużył, ale zapewniam Was – to nieprawda. Po prostu te elementy, które miały być nowe, a więc silnik i kooperacja, na razie nie wzbudziły we mnie zachwytu. Niemniej wszystkie mechaniki, które sprawdziły się w poprzedniej odsłonie, ciągle tutaj są i działają równie dobrze. Zarządzanie schronieniem i społecznością, gromadzenie zasobów, ustanawianie posterunków – wszystko to nadal jest obecne i tworzy przekonującą wizję świata, w którym pracujemy nie tylko na przetrwanie własne, ale i swojej grupy.

Po czterech godzinach mogę powiedzieć z całą pewnością: najlepszą bronią podczas apokalipsy zombie jest nie karabin, granatnik czy siekiera, a porządny samochód z pełnym bakiem.

Na plus należy zaliczyć też to, że jeśli bawimy się w pojedynkę, wałęsające się po świecie chmary zombie nadal potrafią sprawiać problemy i często najrozsądniejszym wyjściem z gorącej sytuacji jest ucieczka, a nie walka za wszelką cenę. Deweloperzy postanowili jeszcze urozmaicić starcia z nimi i dodać na mapie tzw. „serca plagi”. Za ich destrukcję otrzymujemy materiały niezbędne do wyleczenia ewentualnej infekcji (uwierzcie mi, przydają się!), jednak to wcale nie jest takie proste zadanie. Jeśli nie mamy przyjaciół, którzy by nas wspomogli, samotna próba zniszczenia takiego serca to misja niemalże samobójcza – wokół nich zawsze kręcą się różnorodne typy jeszcze bardziej agresywnych żywych trupów.

Myśleliście, że zwyczajne zombie są paskudne? Trupy w pobliżu Serc Plagi zamieniają się w takie piękności…

Z pokazu State of Decay 2 wróciłem z przeświadczeniem, iż to produkcja skierowana przede wszystkim do miłośników poprzedniej części. Kooperacja mogłaby sprawić, że tytułem tym zainteresowałaby się szersza publika, ale na razie trudno stwierdzić, czy rygorystyczny nacisk na ścisłą współpracę między graczami to aby na pewno dobry krok. Ale nawet jeśli jesteście fanami poprzedniego dzieła Undead Labs – wstrzymałbym się z nabywaniem kontynuacji, bo taka ilość błędów na kilka tygodni przed premierą budzi moje najgorsze przeczucia. Gdy natomiast deweloperzy doszlifują swoje dzieło, możecie kupować w ciemno. Bo State of Decay 2 zapewnia sporo niezobowiązującej zabawy, nawet jeśli nie ma ambicji, by być kandydatem do tytułu gry roku.

O AUTORZE

Z drugim State of Decay w wersji na PC spędziłem w Londynie niemal cztery godziny i choć powyższy tekst może sugerować inaczej – przez większość tego czasu bawiłem się naprawdę przyzwoicie. Osoby, które zakochały się w „jedynce”, pewnie wyniosłyby z gry jeszcze więcej. Ja z poprzednią częścią cyklu Undead Labs zaliczyłem trzy lub cztery sesje, ale ostatecznie nie przekonała mnie ona na tyle, bym poświęcił jej kilkanaście godzin. Z „dwójką” zapewne będzie podobnie...

ZASTRZEŻENIE

Koszty wyjazdu autora na londyński pokaz gry State of Decay 2 pokryła firma Microsoft.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

State of Decay 2

State of Decay 2