Graliśmy w Paragon – MOBA nowej generacji na Unreal Enginie 4

Kiedy wydawało się, że na rynku sieciowych gier akcji nie ma miejsca na nowego gracza, pojawił się Paragon, który ma do zaoferowania dużo więcej niż tylko fantastyczną oprawę graficzną...

Adam Zechenter

PARAGON W SKRÓCIE:
  • pełnoprawna produkcja typu MOBA autorstwa Epic Games;
  • szykuje się najpiękniejszy reprezentant gatunku;
  • widok zza pleców postaci (jak w grze Smite);
  • dojrzalsze podejście do tematyki MOBA;
  • całość utrzymana w klimatach sci-fi;
  • dostęp póki co poprzez Founder’s Packi – otwarta beta ruszy w wakacje;
  • model free-to-play wzorowany na Docie 2.

Nie ma nic gorszego niż powtarzalność, a z tą w branży gier mamy aż za często do czynienia. Podobny „Asasyn” co roku czy prehistoryczny Far Cry z mapą z zupełnie nieprehistorycznej odsłony – wszyscy to znamy, ale są przykłady daleko bardziej irytujące. Oto zapanowała moda na tworzenie gier MOBA. Po ogromnym sukcesie League of Legends czy Doty 2 kolejne studia postanowiły, że i one zbiją krocie na tym trendzie. O dziwo jednak, tort wcale się nie powiększa wraz z rosnącą liczbą chętnych do wykrojenia sobie z niego solidnego kawałka. I właśnie w tym zalewie zapowiadanych (a często potem kasowanych) niezbyt innowacyjnych MOB Paragon jawi się jako ich przeciwieństwo. Jest to bowiem produkcja, która wiele czerpiąc z gatunku, sama też wnosi do niego szereg interesujących nowości. A wszystko to zaserwowane w widowiskowej oprawie graficznej na silniku Unreal Engine 4 przez twórców serii Gears of War.

Jeśli kopiować, to od najlepszych

Graliśmy w Paragon – MOBA nowej generacji na Unreal Enginie 4 - ilustracja #2

Powyżej widzicie nie zdjęcie, a model twarzy jednej z postaci (Sparrow). To dobry przykład tego, jak efektowna jest oprawa graficzna Paragona. Jeśli wszystko pójdzie dalej we właściwym kierunku, w momencie premiery będzie to najładniejsza MOBA na rynku.

Zacznijmy od tego, że Paragon to utrzymana w klimatach science-fiction MOBA wzorowana na klasycznych przedstawicielach gatunku. Mamy więc po pięciu bohaterów w drużynie, są trzy alejki, dżungla, wieże i inhibitory do zniszczenia, a mecze trwają i godzinę. Wszystko to brzmi znajomo nawet dla osoby słabo obytej z tego typu produkcjami. Podobnie jest z postaciami – jedna z nich to futrzasty gryzoń kierujący mechem. Trudno nie dostrzec w Howitzerze, bo tak się nazywa, inspiracji Rocket Raccoonem z Guardians of the Galaxy czy Rumblem, postacią z League of Legends. Jego „ulti” z kolei żywcem przypomina superumiejętność Fary z Overwatcha – Howitzer unosi się wysoko w powietrzu i odpala serię rakiet we wrogów. W Paragonie nie mogło też zabraknąć klasycznej w tego typu grach łuczniczki z wysokim DPS-em – Sparrow przypomina Ashę z LoL-a czy Artemis ze Smite’a. Na szczęście, mimo odmiennego pierwszego wrażenia, Paragon wyróżnia się dość mocno na tle innych produkcji MOBA.

Pędzimy na pole bitwy (screen z PlayStation 4).

Wertykalny cios

W przypadku Paragona mamy do czynienia z MOB-ą, w której kamera umiejscowiona jest za plecami postaci (TPP). Owszem, to zabieg znany np. ze Smite’a, ale twórcy z Epic Games poszli o krok dalej – wprowadzili gatunek w trzeci wymiar, dodając wysokość. Mapa została tak zaprojektowana, że znajduje się na niej wiele półek skalnych czy platform, które górują nad innymi. Dzięki temu pozycjonowanie postaci w trakcie potyczek drużynowych nabiera nowego znaczenia. Silnego DPS-a, który wspiął się na takie podwyższenie, po prostu trudniej złapać. To jednak nie wszystko – idąc na całość, twórcy przenieśli dżunglę... pod mapę. Nie dosłownie, ale aby ją odwiedzić, trzeba zejść lub zeskoczyć poziom niżej, co jeszcze bardziej pogłębia wrażenie wertykalności Paragona.

Feeria barw.

To jednak nie jedyna różnica względem klasycznych, dwuwymiarowych gier MOBA. W Paragonie w trzech alejach nie ma krzaków, w których można się ukryć – pułapki zastawia się zatem, chowając się np. za skałą czy wybiegając ze znajdującej się poniżej dżungli. Oto kilka innych nowych rozwiązań:

  • w paru miejscach na mapie obie drużyny mogą zainstalować specjalne ekstraktory, które produkują doświadczenie, warto więc je kontrolować i od czasu do czasu odwiedzać;
  • każdy z bohaterów może też w dowolnym momencie odpalić szybką podróż, czyli coś na kształt wierzchowców z Heroes of the Storm. Przydaje się to m.in. w czasie zasadzek;
  • ciekawie wygląda również system kart – zastąpiły one tradycyjne przedmioty w sklepiku, w trakcie meczu możemy je levelować, a między starciami układać indywidualne talie.

Największą jednak różnicą jest położenie nacisku na zręcznościowy charakter gry. W Paragonie każdy atak to tzw. skillshot, a więc musimy go poprawnie wymierzyć, aby trafić. Nie ma ciosu, który w 100% dosięgnie przeciwnika – jeśli ten wykona unik, nasz pocisk po prostu minie jego postać. Taki styl zabawy zbliża nową produkcję Epic Games do gier akcji, gdzie umiejętności odgrywają decydującą rolę. Wszystkie te różnice względem klasycznych MOB powodują, że Paragon sprawia autentycznie świeże wrażenie – a wyznam, że naprawdę wiele tego typu produkcji już poznałem.

Tak wygląda zejście do dżungli.

Jest pięknie i... poważnie

Różnice w mechanice, kamera zza pleców – ktoś powie: to już było. Ale tak efektownej grafiki w grach MOBA jeszcze nie było! Paragon powstaje na sztandarowym produkcie studia Epic Games, czyli na Unreal Enginie 4. Trudno się więc dziwić, że twórcy silnika potrafili wycisnąć z niego piękną, niemal fotorealistyczną oprawę – w końcu robią w ten sposób przy okazji świetną reklamę swemu dziełu. W efekcie wybuchy wyglądają, jakby w ich tworzeniu brał udział sam Michael Bay, modele i ruch postaci są dopracowane niczym w dobrych, konsolowych produkcjach AAA, a projekt mapy prezentuje się po prostu rewelacyjnie. Jakby tego było mało, Paragon nawet w obecnej wersji nie przeraża jakimiś przesadnymi wymaganiami sprzętowymi. Tym, co jednak ujęło mnie najbardziej, jest dojrzałość tej gry, objawiająca się w projekcie postaci czy lokacji.

Wybuch, copyright Michael Bay.

Graliśmy w Paragon – MOBA nowej generacji na Unreal Enginie 4 - ilustracja #2

Uwaga, konsolowcu – Paragon to też gra dla Ciebie. Tytuł już teraz dostępny jest na PlayStation 4 na tych samych zasadach co na PC, a rozgrywka okazuje się w pełni cross-platformowa – mamy po prostu to samo konto na obu sprzętach. Potwierdzam: da się wymiatać na padzie, rywalizując z użytkownikami myszek.

Bohaterów Paragonu, nawet tych z założenia zabawnych, jak wspomniany Howitzer, czyli gryzoń w mechu, zaprojektowano tak, że wyglądają realistycznie. Nie spotkacie tu kolorowych, uroczych stworków czy wesołych dziewczynek, których pełne są inne gry MOBA. Dobry przykład stanowi Sparrow, która przypomina Katniss Everdeen z Igrzysk śmierci, a nie kolejną małolatę z LoL-a.

W Paragonie – co pewnie kogoś rozczaruje – nie ma bowiem typowych damskich pancerzy, które więcej odkrywają, niż zakrywają, czy pań z przesadnie rozbudowanym biustem. To samo dotyczy zresztą męskich postaci – są one po prostu zaprojektowane realistycznie, choć w stylu science-fiction. Nie wiemy jeszcze, jak będą wyglądać skórki dla bohaterów, ale można bezpiecznie założyć, że nie pojawią się wśród nich opcje z różowymi podkolanówkami czy karabinami strzelającymi tęczą. Ma to swoje zalety – w zalewie kolorowych gier MOBA Paragon wyróżnia się bardziej dojrzałym podejściem do projektu bohaterów. Z drugiej strony obawiam się, czy nie spowoduje to, iż postacie, pozbawione tego nacechowanego przesadą rysu, nie staną się po prostu jednakowe i nudne? O tym zadecydują gracze, ja jednak widzę w tym potencjał.

Po wieży do… Nexusa, który w Paragonie nazywa się Core.

Graliśmy w Paragon – MOBA nowej generacji na Unreal Enginie 4 - ilustracja #4

Model finansowy gry

W gatunku gier MOBA wytworzył się zwyczaj, który na szczęście rzadko jest naruszany – mikropłatności nie wpływają na rozgrywkę. Podobnie ma być w produkcji Epic Games. A mówiąc bardziej konkretnie, twórcy wzorują się na modelu finansowym Doty 2, co oznacza, że wszystkie postacie będą odblokowane, a za prawdziwe pieniądze kupimy tylko elementy kosmetyczne (np. skórki dla bohaterów).

Obecnie Paragon w wersji alfa dostępny jest tylko dla graczy, którzy nabyli Founder’s Packi. Bliżej wakacji rozpoczną się otwarte beta-testy i wtedy do zabawy dołączą wszyscy chętni.

Wypada podkreślić jeszcze jedną rzecz – Paragon to gra dostępna na razie w wersji alfa. I to widać. Miewałem np. pewne błędy i artefakty graficzne. W dżungli z kolei neutralne stwory nie mają jeszcze swoich modeli, tylko place-holdery opatrzone napisem „alpha content”. Nie zmienia to faktu, że da się już swobodnie grać (tutaj uwaga: progres nie będzie kasowany), a wspomniane niedociągnięcia nie psują zabawy.

Zabójca bogów?

Na rynku istnieje obecnie zdecydowanie zbyt wiele gier MOBA. Te najpopularniejsze mają miliony fanów, którzy poświęcili im setki, jeśli nie tysiące godzin. W takiej sytuacji każdej nowej grze bardzo ciężko się wybić wśród konkurencji i podkraść gigantom trochę graczy. Udało się to w pewnym stopniu Heroes of the Storm, ale nie trzeba tłumaczyć, jakie zaplecze i możliwości ma Blizzard. Na korzyść Paragonu przemawia kilka argumentów. Grę wyróżnia bardziej dojrzały design świata i postaci, oprawa graficzna jest efektowna, a całość opracowano tak, że na jednym koncie da się grać i na pececie, i na PlayStation 4. O przebiciu się na szczyt nie ma mowy, niemniej jest tytuł, któremu Paragon może szczególnie zaszkodzić. Mam na myśli oczywiście Smite’a, w którym wcielamy się w różnych bogów, a akcję obserwujemy zza ich pleców. Nie da się ukryć, że „boska” MOBA się starzeje, a produkcja Epic Games wygląda na jej nowszą, choć świecką, wersję.

Z Paragonem spędziłem na razie kilka przyjemnych godzin. Zapadły mi w pamięć dwie efektowne akcje, a także jeden godzinny mecz (pewnie skończylibyśmy go szybciej, ale na razie wszyscy uczą się postaci i mapy). Co najważniejsze – chętnie odpalałem ten tytuł, choć w tym samym czasie grałem też w Overwatcha i Bloodborne’a. Czy potrzeba lepszej rekomendacji?

Mała i miła aktualizacja: zapytani przez nas twórcy Paragonu odpowiedzieli, że planują polską wersję językową gry. Spodziewać należy się jej wraz z otwartymi testami wersji beta, czyli w okolicach wakacji.

Podobało się?

0

Adam Zechenter

Autor: Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 do 2025 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego; szefował też działowi wideo i prowadził podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl