Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Osiris: New Dawn Publicystyka

Publicystyka 10 października 2016, 13:27

autor: Michał Wasiak

Graliśmy w Osiris: New Dawn – early access, którego nie trzeba się wstydzić

Wiele milionów kilometrów od Ziemi znajduje się przytulny układ planetarny Gliese 581. W tym urokliwym miejscu przychodzi nam, ziemskim pionierom w kosmosie, rozbić się i walczyć o przeżycie, by ostatecznie całkiem nieźle się urządzić.

Kosmos – wielki i niezbadany. Jego ogrom nieustannie pobudza ludzką wyobraźnię, stając się inspiracją dla autorów książek, filmów, a także gier komputerowych. Owa myśl o eksploracji odległych zakątków wszechświata wywołała w małym, nieznanym dotąd szerzej studiu Fenix Fire istną eksplozję kreatywności. W swoim nowym dziele – nietuzinkowym kosmicznym survivalu zatytułowanym Osiris: New Dawn, którego sporą część można już oglądać w ramach wczesnego dostępu, trzyosobowy zespół zmieścił imponującą porcję innowacyjnych rozwiązań i wysokiej próby klimatycznej marsjańskiej estetyki. Nowatorska mechanika i piękna grafika sprawiły, że w zaledwie niecały tydzień po premierze tytuł zainteresował sobą tysiące graczy i zdobył pierwsze nagrody. Choć już teraz produkcja ta zadziwia swoim rozmachem, plany twórców względem Osirisa sięgają o wiele dalej.

Robinson Crusoe w kosmosie

Akcja gry Osiris: New Dawn toczy się w 2046 roku. Dzięki rozwojowi technologii ludzie zyskali możliwość podróżowania poza Układ Słoneczny i badania okolicznych systemów planetarnych. Względnie bliski Słońcu układ Gliese 581 stał się naturalnym celem owych wypraw. Po fiasku pierwszej misji kolonizacyjnej bierzemy udział w drugiej eskapadzie. Niestety, także i dla nas los nie okazuje się łaskawy. Nasz statek po dotarciu do systemu ulega awarii i rozbija się na planecie Proteus 2, zaś my, w dziurawym kombinezonie i wyposażeni jedynie w kilka podstawowych przedmiotów, budzimy się na powierzchni niezbadanego czerwonego globu...

Nowy świat stoi przed nami otworem.

Naszym pierwszym zadaniem po katastrofie jest oczywiście zadbanie o podstawowe funkcje życiowe – naprawa skafandra oraz ustawienie nadmuchiwanego schronu. Gdy mamy to już za sobą, przystępujemy do ostrożnej eksploracji świata, podziwiając go z perspektywy pierwszej lub trzeciej osoby. Proteus 2, jak do tej pory jedyna dostępna planeta, przypomina swoimi krajobrazami Marsa, jest jednak o wiele bardziej urozmaicony niż sąsiad Ziemi i – co najważniejsze – istnieje tu życie, choć niekoniecznie nam przyjazne.

Na powierzchni globu można znaleźć wiele rodzajów surowców, które są podstawą złożonego systemu craftingu – kluczowego elementu rozgrywki. W Osirisie w zasadzie wszystko musimy stworzyć od podstaw. Surowce przetapiamy w kuźni lub poddajemy reakcjom chemicznym, by uzyskać takie tworzywa jak stal, szkło czy plastik, te zaś służą do budowy kolejnych struktur i wykonywania bardziej zaawansowanych przedmiotów. Owe łańcuszki produkcyjne mają wiele ogniw, zaś na ich końcu znajdują się naprawdę imponujące obiekty i pojazdy. W naszej bazie może pojawić się kilka różnych modułów – habitat, laboratorium, szklarnia, sypialnia, garaż na pojazdy oraz wiele pomniejszych konstrukcji i elementów wyposażenia, jak chociażby zbiorniki na gaz (na planecie występuje wodór, chlor i tlen), stacja odzyskiwania wody, anteny satelitarne czy kontenery. Ponadto możemy skonstruować aż pięć rodzajów różnorakich środków transportu – odrzutowy skuter, dwa rodzaje łazika, uzbrojonego mecha oraz pełnowymiarowy statek kosmiczny. Ten ostatni pozwala nawet wybrać się na orbitę planety.

Zdobywanie surowców to jedno z naszych głównych zadań.

Wraz z rozrastaniem się kolonii nasz astronauta, któremu na początku rozgrywki przydzielamy jedną z czterech klas, zyskuje doświadczenie i podobnie jak w grach RPG może rozwijać swoje zdolności. Jest to przydatne, gdyż rozbudowując kolonię, wyczerpujemy okoliczne złoża surowców i aby znaleźć kolejne, musimy zapuszczać się coraz dalej od bezpiecznej bazy. Tymczasem w Osirisie zagrożenia to chleb powszedni. Proteus 2 pełen jest różnych obcych stworów, czyhających na nasze życie. W dzień zazwyczaj wystarczy uważnie je omijać lub – jeśli czujemy się na siłach – walczyć z nimi za pomocą kilku rodzajów pukawek. Gdy jednak zapada zmrok i na planecie robi się napraaaawdę ciemno, na polowanie wyruszają najbardziej agresywne i koszmarnie zwinne gatunki. Wtedy też spacery poza bazę przyprawiają o autentyczną gęsią skórkę. Dodatkowo planetę przemierzają wielkie czerwie, bliźniaczo podobne do tych z Diuny Franka Herberta, które potrafią ni stąd, ni zowąd wyskoczyć spod powierzchni i zabić wszystko, co napotkają na swej drodze. Na szczęście są na tyle powolne, że udaje się przed nimi w porę uciec.

Gdzie rozbitków dwóch...

W Osirisie, w odróżnieniu od No Man’s Sky, z którym początkowo porównywano dzieło studia Fenix Fire, mamy naprawdę dużo pracy. Twórcy zawarli obok kampanii singlowej moduł wieloosobowy. Pierwsza z możliwości to tryb kooperacji, w którym budujemy kolonię wraz ze znajomymi. Jeśli jednak zdecydujemy się toczyć rozgrywkę na publicznym, a nie prywatnym serwerze, pojawia się druga opcja – rywalizacja między graczami, której założenia budzą we mnie zasadnicze wątpliwości. Astronauci należeć mogą do dwóch frakcji – Zjednoczonych Narodów Ziemi oraz piratów. Już sam ten podział wydaje się dość infantylny, a koncepcja jakichś buntowników, którzy przygotowują swoją alternatywną misję, pochłaniającą pewnie budżet średniego państwa, wymagającą najnowszej technologii i rozbijającą się dokładnie w tym samym miejscu co eskapada zjednoczonych Ziemian, brzmi zupełnie niewiarygodnie.

Absurdy mnożą się, gdy okazuje się, że w rozgrywce może brać naraz udział do 40 graczy, którzy zgodnie z podziałem na wspomniane frakcje walczą ze sobą, a nawet mogą się nawzajem zabijać. Dość oczywiste jest, że gdyby jakimś cudem kilka statków rozbiło się na tej samej planecie kawał drogi od Układu Słonecznego, to chyba ostatnim pomysłem ledwie ocalałych z katastrofy i narażonych na całą listę niebezpieczeństw astronautów byłoby strzelanie do napotkanych towarzyszy niedoli. Ten aspekt musi zostać dopracowany koncepcyjnie, aby nie obniżyć w przyszłości wiarygodności produkcji. Na tę chwilę multiplayer działa fatalnie, oprócz zwalniających zabawę lagów gracze w ogóle nie odnajdują się w tej konwencji, czyniąc z podatnej na trollowanie rozgrywki jeden wielki chaos.

Interfejs zdecydowanie wymaga przeprojektowania.

Jest klimat

Pomijając kwestie niedopracowanego multi, Osiris: New Dawn jest wręcz przesiąknięty świetnym, dojrzałym klimatem. Na efekt ten składają się zarówno rzeczy wielkie, takie jak piękna grafika, geografia planety czy czarne jak smoła noce, jak również detale, jak chociażby ziemniak w zestawie ratunkowym – humorystyczne nawiązanie do filmu Marsjanin z Mattem Damonem w roli głównej. Mam nadzieję, że twórcy jeszcze bardziej zagęszczą kosmiczny nastrój produkcji, dodając na przykład kilka klipów filmowych, możliwość kontaktu z Houston czy choćby prowizoryczną osnowę fabularną.

Graficznie Osiris prezentuje się znakomicie, co nie powinno dziwić, jako że założyciele Fenix Fire mają na koncie doświadczenie pracy w Blizzardzie właśnie jako artyści – projektanci środowiska w grach. Świetnie dobrana paleta kolorów, idealna gra świateł i dynamicznie zmieniająca się pogoda tworzą naprawdę zapierający dech w piersiach efekt. Dopieszczono nawet takie szczegóły jak czerwony pył, który osiada na skafandrze w trakcie spacerowania po planecie. Patrząc na wizualne cuda Osirisa, na niesamowite wschody i zachody gwiazdy Gliese nad horyzontem i majestatyczne skalne formacje, aż chce się zakrzyknąć: „Dajcie to na gogle VR!”. A twórcy faktycznie przewidzieli takie żądania i już teraz zapowiadają, że kiedyś ich gra uzyska wsparcie dla tej technologii.

Chwilka przerwy na podziwianie krajobrazu.

Na pochwałę zasługuje też sam Proteus 2. Teren gry jest spory i funkcjonuje jako jedna przestrzeń, bez ekranów ładowania czy punktów szybkiej podróży. W odróżnieniu od No Man’s Sky świat nie jest generowany proceduralnie, tylko dokładnie zaprojektowany przez twórców. Dzięki temu lokacje są urozmaicone i unikatowe. Takie podejście do kreowania uniwersum z pewnością będzie w toku dalszych prac sporym wyzwaniem dla Fenix Fire, gdyż nie da się w ten sposób stworzyć całego globu. Obecnie, wybierając się poza rozległą jałową pustynię, otaczającą właściwą planszę, natykamy się na granicę świata, gdzie wariują tekstury i fizyka. W ostatecznej wersji takie coś nie może mieć miejsca i zapewne trzeba będzie uzupełnić pozostałe tereny, opracowując je na bazie algorytmu, tak by glob dało się spokojnie oblecieć i wylądować w każdym jego punkcie.

Ambitne plany

Osiris: New Dawn już teraz, w fazie wczesnego dostępu, prezentuje się całkiem nieźle, a rozgrywka sprawia mnóstwo frajdy. Twórcy jednak zapowiadają, że rozmach ostatecznej wersji przejdzie najśmielsze oczekiwania graczy. Do naszej dyspozycji zostanie bowiem oddany cały układ Gliese 581, z możliwością podróży między planetami oraz prowadzeniem działań na ich orbitach. Zapewne dojdą też kolejne struktury do zbudowania czy pojazdy do poprowadzenia. Możliwość skonstruowania klatki do łapania stworów sugeruje natomiast, że rozwinięciu ulegnie koncepcja korzystania z lokalnej fauny do realizacji naszych celów. A to zapewne jeszcze nie wszystko, co Fenix Fire chowa w zanadrzu.

Bo noc jest ciemna i pełna strachów.

Osiris New Dawn jest grą o wielkim potencjale. Ciekawa mechanika rozgrywki i niezwykle atrakcyjna wizualna strona produkcji z pewnością przyciągną niejednego miłośnika kosmicznych klimatów. Mimo że skala świata nie jest tak gigantyczna jak w przypadku No Man’s Sky czy Star Citizen, to ograniczenie się do jednego układu planetarnego paradoksalnie stwarza o wiele większe możliwości wykreowania szczegółowego, niepowtarzalnego i wiarygodnego uniwersum. Jednocześnie przemyślana koncepcja całej gry otwiera drzwi do praktycznie niczym nieskrępowanego wzbogacania tytułu nowymi elementami, nawet po premierze. Aby jednak osiągnąć sukces, twórcy muszą głęboko zastanowić się nad formułą funkcjonowania multiplayera, skutecznie wyeliminować masę błędów technicznych i poprawić toporny interfejs, rodem z lat 90. Premiera pełnej wersji gry planowana jest na rok 2017. Pozostaje mieć nadzieję, że dobre pierwsze wrażenie i spora liczba graczy w ramach wczesnego dostępu pomoże Fenix Fire utrzymać właściwe tempo prac i już niedługo ukończony i dopieszczony Osiris: New Dawn zabierze nas w kosmiczną wyprawę w nieznane.

Osiris: New Dawn

Osiris: New Dawn