Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

MU Legend Publicystyka

Publicystyka 21 listopada 2017, 15:00

Graliśmy w MU Legend – darmowe Diablo III z nutką MMO

Webzen postanowił zaatakować graczy nostalgią i przywrócić do życia uniwersum MU w nowej, darmowej odsłonie. Czy ten MMOARPG jest w stanie się wybronić na tle konkurencji?

7 listopada 2017 roku Webzen otworzył wrota MU Legend dla wszystkich. W ramach testów beta dosłownie każdy może sprawdzić to MMOARPG. Niech Was jednak nie zmyli fakt, że gra dostępna jest w open becie, bowiem to standardowa sytuacja na rynku – oficjalna premiera nastąpi przy okazji, a już teraz możemy cieszyć się pełnoprawną wersją tytułu. Ot, to wygodne rozwiązanie dla deweloperów w razie konieczności tłumaczenia się, dlaczego coś nie działa lub jest niedopracowane. No dobra, przejdźmy zatem do konkretów.

To nie jest stare, dobre MU Online

Starsze roczniki pewnie pamiętają taki tytuł jak MU Online. Jak nietrudno się domyślić, MU Legend stanowi kontynuację pierwowzoru, a dokładnie – jego prequel. Przedstawia wydarzenia mające miejsce przed historią z oryginału. Spokojnie, do fabuły nie musicie przywiązywać zbyt dużej wagi, jest bowiem niezwykle prosta i służy jedynie za pretekst do grania. Był sobie bóg demonów, który został zapieczętowany w człowieku. Przez dłuższy czas ludzkość żyła spokojnie, dopóki nasz główny zły nie przejął kontroli nad swoim ludzkim więzieniem. Wtedy świat zalała horda potworów, a my, jako ostatni bastion dobra, musimy się z nimi zmierzyć. Niestety, mroczne siły okazują się zbyt potężne, zatem w ostatniej chwili zostajemy wysłani w przeszłość. Tam należy zapobiec wydarzeniom, które doprowadziły do znanej nam sytuacji.

Powyższy etap to tak naprawdę samouczek. Grę rozpoczynamy, kierując postacią na 100 poziomie. Otrzymujemy w ten sposób dostęp do wszystkich zdolności naszego herosa oraz poznajemy podstawowe mechanizmy rozgrywki. Po ukończeniu wstępu cofamy się w czasie i zaczynamy zabawę na poziomie pierwszym. Warto wykorzystać początek do poznania klas postaci. Na razie udostępniono bladera, dark lorda, war mage’a oraz whisperera. Z czasem pojawi się również emphasizer (zaklinaczka/manipulatorka), a jeszcze później black phantom. Każda z tych profesji ma do dyspozycji dwa rodzaje broni, które oferują różne zestawy umiejętności.

Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję. Otóż miałem nieprzyjemność testować MU Legend w naszym rodzimym języku. O ile jestem w stanie zrozumieć problemy z przetłumaczeniem niektórych słów, tak pewne „kwiatki” są już niedopuszczalne. Zresztą, sami się z nimi spotkacie. Mój blader ewoluował w oprawcę, a emphasizer raz nazywana jest zaklinaczką, a raz manipulatorką – mimo że klasa ta nie jest nawet jeszcze dostępna. Sugeruję granie po angielsku, bo sama produkcja nie jest skomplikowana, a do wykonywania zadań znajomość obcego języka nie wydaje się potrzebna. Wszystko bowiem zostaje automatycznie pokazane na mapie, przeciwnicy do danej misji są podświetleni, a jak już jesteśmy bardzo leniwi, to możemy skorzystać z autotrackera.

Skoro już o tym mowa, to maksymalny poziom naszej postaci wynosi 65. Zdobywa się go w miarę szybko, spokojnie wystarczy 5 dni luźnego grania po – powiedzmy – 3 godziny dziennie. Trzeba tylko wykonywać zadania fabularne oraz korzystać z dungeonów. Nie musicie grindować mobów, bowiem jest to kompletnie nieopłacalne – więcej czasu spędzicie w instancjach.

MU Legend jest bardzo diablopodobne

Jeśli chodzi o rozwój postaci, został on podzielony na dwa etapy. Poziomy odblokowują dostęp do kolejnych umiejętności. Około 30 levelu będziecie musieli zdecydować, z których zaklęć rezygnujecie, bowiem zdążycie już zapełnić cały pasek. Drugi sposób rozwoju herosa następuje poprzez soul level, który zdobywamy od samego początku. Najprościej przyrównać to do paragonów z Diablo III. Soul level nabijamy oddzielnie i wolniej niż poziom postaci. Wymieniamy go zaś na cechy pasywne, takie jak zwiększenie obrażeń fizycznych czy uników. Opcji nie brakuje i wymaksowanie wszystkiego zajmie dużo czasu. Gdy już osiągniemy 65 poziom postaci, dalej będziemy mogli rozwijać soul level, czemu warto poświęcić uwagę. Po zainwestowaniu odpowiedniej liczby punktów w daną cechę dostajemy spory bonus.

W sumie cała koncepcja MU Legend opiera się na rozwijaniu herosa. Oprócz wspomnianych soul leveli mamy możliwość podnoszenia naszych umiejętności do mistrzowskich poziomów. Dokonuje się tego w prosty sposób – wystarczy ich używać. Dzięki temu po pewnym czasie osiągniemy pierwszy poziom mistrzostwa, który pozwala wzmocnić siłę czaru ewentualnie jego szansę na krytyczne uderzenie czy też koszt – decyzja należy do nas. I tak trzy razy, o ile poświęcimy temu odpowiednią ilość czasu.

Do tego dochodzą artefakty z własnymi bonusami dla naszego herosa. Poza tym mamy również znane z pierwowzoru skrzydła, które wpływają na statystyki postaci. Mało? Dodam zatem towarzyszącego nam zwierzaka, który również wpływa na naszą siłę. Wszystko to da się dodatkowo wzmacniać i rozwijać. Tak w zasadzie to właśnie ten element stanowi w MU Legend tzw. „endgame”. Mamy mnóstwo rzeczy (nie wspominając o ekwipunku, oczywiście), które możemy rozbudowywać. Z tego powodu cały swój czas poświęcamy na przemierzanie różnych lochów. W jednych znajdziemy lepszą broń, inne służą do zbierania wzmocnień do skrzydeł, a kolejne są rajem dla hodowców zwierzaków.

Walka nie stanowi wyzwania, ale jest satysfakcjonująca

Dużo tego, niemniej każdy łatwo się we wszystkim odnajdzie. I spokojnie, nie trzeba koncentrować się na rozwijaniu postaci pod każdym względem. Dopracowywanie takich rzeczy jest dla graczy chcących przechodzić wyzwania na najwyższym poziomie lub dla osób zainteresowanych PvP. Te pierwsze są kuszące, bowiem oferują nawet do 400% bonusu do zdobytych punktów doświadczenia oraz szansy na wypadnięcie czegoś atrakcyjnego. Problem tylko w tym, że stopień trudności takiego dungeonu okazuje się ogromny. Niejednokrotnie lepiej wybrać się na instancję łatwiejszą, ale przejść ją bez przeszkód kilka razy.

Co zaś się tyczy poziomu trudności samego MU Legend – cóż... o ile nie porywamy się na wyzwania o podwyższonym stopniu trudności, czeka nas spacer po lesie. Przeciwnicy w zasadzie nie myślą, zbierają się wokół nas i atakują, czym mogą. Nie zadają przy tym zbyt dużych obrażeń, więc nawet na początkowych etapach zabawy, bez dobrego ekwipunku, można mierzyć się z 15 potworkami jednocześnie. Ich „trudność” sprowadza się do niesamowicie dobrej kondycji. Kto by pomyślał, że leśne pajączki będą w stanie bez zająknięcia przyjąć na klatę kilkanaście ataków. Odniosłem wrażenie, że w ten sposób twórcy chcieli sprawić, by cała zabawa nie była nazbyt łatwa czy raczej za szybka. Ogranicza nas ilość punktów HP u przeciwników, w związku z czym nie ma mowy o ekspresowym przejściu danego fragmentu mapy.

Sprawa wygląda „zupełnie inaczej” podczas walki z bossami oraz większymi przeciwnikami w instancjach. Ci posiadają ataki specjalne oraz sporo większą wytrzymałość. Moment nieuwagi może sprawić, że będziemy wąchać kwiatki od spodu. O ile – oczywiście – nie dostrzeżemy wielkiej czerwonej informacji o zbliżającym się ataku. Niestety, parę chwil wystarczy, by poznać schemat działania przeciwnika. Następnie całość sprowadza się do wykonywania uników oraz sukcesywnego nacierania na wroga, który po jakimś czasie wreszcie ginie. Po wszystkim można wybrać jedną z czterech nagród za zaliczenie wyzwania. Zostajemy też ocenieni i w ten sposób dowiadujemy się, jak nam poszło.

Niby MMO, ale wcale tego nie czuć

Zapomniałbym, przecież wspominałem na początku, że MU Legend to MMOARPG. O stronie action RPG już opowiedziałem, a gdzie to całe MMO? No cóż, skłamałbym, pisząc, że Webzen udostępnił otwarty świat. Mamy ciasne mapy, pełne korytarzy, na których ustawieni zostali NPC z zadaniami – oczywiście w rogach lub zaułkach. Na środku z kolei pasą się przeciwnicy – czekający, aż ich wyrżniemy. Spokojnie, kolejni pojawiają się po kilku sekundach. Nie ma zatem mowy o tym, że biegający dookoła gracze zajmą nam spota czy coś podkradną. Zresztą, inni są jedynie ozdobą, bowiem nie można nawet nikogo zaatakować. Niestety, w MU Legend nie ma otwartego PvP.

Obecność innych uczestników zabawy sprowadza się do tego, że można się z nimi zapisać na instancje, gęsto rozsiane po każdej mapie. Ewentualnie służą jako potencjalni nabywcy sprzętu, wystawianego na aukcji. O ile bowiem nie założycie ekwipunku na siebie, możecie go opchnąć komuś innemu. W ten sposób da się uzyskać lepszą cenę niż u zwykłego handlarza. MU Legend posiada również crafting, którym nie zainteresujecie się przed wbiciem ostatniego poziomu. Składniki potrzebne do stworzenia danego przedmiotu wymagają przejścia danej instancji kilka razy. W tym samym czasie o wiele szybciej zdobędziemy kilka leveli, przez co wymarzony mieczyk będzie już dla nas za słaby. Z tego powodu crafting do 65 poziomu to strata czasu.

Jak już zdążyliście się domyślić, sama walka nie jest specjalnie skomplikowana. Pojedynki PvE opierają się na spamowaniu czarami i ewentualnych unikach. Nasza postać ma zadawać tonę obrażeń i będzie to robić, bowiem w MU Legend liczą się przede wszystkim cyferki. Przeżywalność ma znaczenie na wyższych poziomach, więc z czasem dobrze jest zainwestować w odpowiednie cechy. Potyczki nabierają rumieńców dopiero wtedy, gdy przychodzi nam rywalizować z innymi graczami. Dla mnie był to najlepszy aspekt omawianej produkcji. Uprzedzam jedynie, że maksymalna liczba osób biorących udział w zabawie to dwie drużyny po 10 zawodników każda. Do tego wszystko dzieje się na zamkniętej arenie, więc fani wielkich bitew z oryginału będą zawiedzeni. Dodam również, że w PvP bardzo istotny jest ekwipunek, nie ma więc co rzucać się na głęboką wodę, gdy nie jesteście pewni sprzętu.

Co do grafiki – ja poczułem się nieprzyjemnie zaskoczony. MU Legend korzysta z dobrodziejstw silnika Unreal Engine 3, czego zupełnie nie widać. Miałem wrażenie, że gram w przeglądarkową produkcję lub nowszy tytuł na urządzenia mobilne. Otoczenie jest cały czas lekko rozmyte, a po przybliżeniu kamery widzimy nieciekawe tekstury. Sytuację ratują jedynie efekty specjalne towarzyszące naszym umiejętnościom. Wspominałem już, że zdolności używamy cały czas, więc dzięki rozbłyskom nie zwracamy uwagi na okolicę. I jeśli miałbym ocenić od tej strony wizualny aspekt gry, to dostałaby ode mnie plusa.

Należy tu również podzielić świat na „otwarty” oraz ten z instancji. Ten pierwszy prezentuje się po prostu słabo, z kolei drugi ma swoje lepsze miejsca, w których okazjonalnie jest na czym zawiesić oko. Teraz przyszła pora nieco pomarudzić. Interfejs bowiem to brzydkie dziecko Diablo III oraz losowej gry przeglądarkowej. Nie żartuję, pod tym względem Webzen dał ciała po całości. Za dużo miejsca na ekranie zajmują różne elementy, przez co do naszej dyspozycji oddano miejsca za mało. Przy większej liczbie przeciwników przestałem zwracać uwagę na to, co się dzieje na monitorze, bowiem niczego nie dawało się dostrzec.

P2W – tak czy nie?

Przechodzimy do najważniejszej kwestii – czy MU Legend jest grą pay-to-win? Na to pytanie ciężko odpowiedzieć. Sama produkcja dostępna jest za darmo, więc nie dziwi fakt, że posiada Item Shop. Do tego można kupić konto premium w wersji Gold lub Platinum, które oferują spore bonusy. Czy jednak aż tak mocne?

Opcja Gold na 30 dni kosztuje około 5 euro. W jej ramach dostajemy za codzienne logowanie 1000 magicznych klejnotów, dodatkową zakładkę w ekwipunku na przedmioty oraz możliwość teleportowania się w dowolne, odwiedzone już miejsce. Mamy również zdalny magazyn, pocztę i ulepszoną aukcję.

Usługa Platinum na 30 dni jest droższa, bowiem autorzy życzą sobie za nią 10 euro. Oferuje wszystko to, co opcja Gold, a do tego o wiele więcej łakoci. Zdalne rozkładanie oraz sklep z miksturami zwiększają szansę na wydropienie przedmiotów i przyrost soul leveli. Dostajemy również bonus do obrażeń zadawanych potworom w wysokości 5%, a i one biją nas mniej o tę ilość. Prócz tego pojawia się dodatkowe wejście do Szczeliny, Areny, Ogrodu, Kopalni oraz Skarbca.

Na pierwszy rzut oka to rozbój w biały dzień. Grając jednak, za codzienne logowanie otrzymywałem niektóre przedmioty z Item Shopu, czyli to, co przysługuje osobom płacącym. Przyznaję, były to przydatne rzeczy, choć większość z nich jedynie ułatwia rozgrywkę – nie sprawia natomiast, że dany gracz jest niepokonany. Najciekawsza wydaje się usługa Platinum, oferuje bowiem najwięcej bonusów. Co ciekawe, za regularne granie na koncie z tą opcją dostajemy specjalną walutę.

W samym sklepiku znajdziemy zwierzaki, skrzydła, stroje oraz wierzchowce. Większość z tych rzeczy otrzymujemy poprzez granie, ale oczywiście w słabszej wersji. Sklepik premium proponuje również zwoje dodające bonusy do ekwipunku, ale je również dostaniemy z czasem lub za codzienne logowanie.

Jak zatem wygląda sytuacja? Konto premium nie jest potrzebne do swobodnej zabawy. Nagrody za codzienne logowanie okazują się wystarczające. Owszem, niektóre bonusy, jak teleportowanie się czy mobilne sklepy oraz większy plecak, wydają się kuszące. Niemniej nie mają istotnego wpływu na samą rozgrywkę – jedynie przyśpieszają niektóre procesy. Jeśli jednak chcecie znaleźć się wśród najlepszych graczy PvP lub osób wykonujących najszybciej dane wyzwania, będziecie musieli sypnąć złotówkami.

Item Shop nie oferuje żadnych przedmiotów zapewniających znaczną przewagę, ale są tam rzeczy wyraźnie przyśpieszające ulepszanie ekwipunku. Dla jednych jest to równoznaczne z P2W, dla drugich nie.

Graliśmy w MU Legend – darmowe Diablo III z nutką MMO - ilustracja #2

MU Legend nie radzi sobie z botami

Wystarczyło kilka dni, by MU Legend zostało zalane przez falę oszustów. Niemal na każdym kroku można spotkać grupę botów, która radośnie wchodzi do danego lochu, by wyjść z niego po kilku sekundach. Jak się okazuje, Webzen nie radzi sobie z takimi graczami. W lokacji początkowej pełno jest botów reklamujących na czacie strony o wątpliwej tematyce lub portale zajmujące się kupnem wirtualnej waluty. Problemem są jednak boty robiące instancje na speed hackach. W efekcie zalewają aukcje przedmiotami, psując gospodarkę serwerów.

Niedawno przeprowadzono sprawdzanie serwerów i wyłapano ponad 5 tysięcy kont korzystających z nielegalnego oprogramowania. Problem tylko w tym, że już następnego dnia sytuacja wróciła do „normy” i MU Legend nawiedziła kolejna fala oszustów. Chcąc utrudnić im życie, Webzen do klienta gry wprowadził znany system CAPTCHA. Cóż, efektów nie widać, za to zwiększyła się liczba niezadowolonych graczy, którzy nie mogli zalogować się przez to do gry. CAPTCHA bowiem nie u wszystkich działa poprawnie i czasem zmusza do zainstalowania przeglądarki Internet Explorer.

Jakby tego było mało, wzmożona czujność deweloperów oraz wadliwy system wykrywania oszustów spowodowały, że wielu użytkowników załapało się na bana. Jak się okazało, zupełnie niesłusznego. Webzen prosi takich graczy o pisanie odwołania – szkopuł w tym, że liczba omyłkowo zablokowanych osób sprawiła, iż czas oczekiwania na odwieszenie konta znacznie się wydłużył. A boterzy dalej hulają sobie w MU Legend bez przeszkód...

Wbrew pozorom nie jest źle

MU Legend odbieram jako takie darmowe Diablo III. Co krok można natknąć się tu na nawiązania do produkcji Blizzarda. Nie chodzi tylko o mechaniki czy część rozwiązań (kapliczki ze wzmocnieniami), ale nawet o sam krajobraz – czasem odnosiłem wrażenie, że niektóre lokacje zostały żywcem wyjęte z Aktu II oraz IV. Spotkałem nawet imitację Goblina Skarbnika, który przypadkowo działał na takiej samej zasadzie.

Reasumując, MU Legend to po prostu dobre MMOARPG. Idzie o krok dalej w stosunku do Path of Exile, jeśli chodzi o aspekt sieciowej rozgrywki. Oferuje również sporo możliwości customizacji i zabawy postacią. Ilość czasu, jaką należy poświęcić na wydropienie pożądanego ekwipunku, a następnie wzmocnienie go, zachwyci fanatyków grindowania. Do tego dochodzą soul levele, skrzydła, towarzysz, a nawet wierzchowiec. Jest zatem przy czym grzebać. Problem tylko w tym, że właściwej zawartości starczy aktualnie na góra dwa tygodnie. Deweloperzy ograniczyli dostęp do części lochów do dwóch wizyt dziennie, a wszystko po to, aby sztucznie wydłużyć czas, jaki spędzimy z MU Legend.

Dlatego powtarzam – omawiana gra to po prostu darmowa alternatywa dla Diablo III z elementami MMO. Nie jest to żadna obelga, bowiem wbrew pozorom dobrze się bawiłem. Do tego należy pamiętać, że mamy do czynienia z otwartą betą i z czasem otrzymamy nowe rzeczy (nie tylko klasy postaci). O ile zatem potrzebujecie produkcji, przy której można się spokojnie odprężyć, to MU Legend się Wam spodoba. Zwłaszcza jeśli frajdę sprawi Wam usieczenie setek tysięcy przeciwników tylko po to, by wzmocnić swój ekwipunek o kilka punktów. Większych atrakcji po tym tytule się nie spodziewajcie.

ZASTRZEŻENIE

Dostęp do gry MU Legend zorganizowaliśmy we własnym zakresie.

Patryk Manelski

Patryk Manelski

Chciał być informatykiem, potem policjantem, a skończyło się na „dziennikarzeniu” na UŚ. Tam odkrył, że można połączyć pasję do grania z pisaniem. Następnie bytował w kilku redakcjach, próbując przekonać wszystkich, że gry MMO są najlepsze na świecie. Tak trafił do działu publicystyki na GOL-u, gdzie niestrudzenie kontynuuje swoją misję – bez większych sukcesów. W przerwach od walenia z axa hoduje cyfrowe pomidory, bawiąc się w wirtualnego farmera. Nie mając własnego ogródka, zadowala się opieką nad drzewkiem bonsai. Kręci go też jazda na rowerze, zaś czytać lubi mangę i fantastykę. A co najważniejsze, pochodzi z Sosnowca, gdzie zresztą mieszka i z czego jest dumny!

więcej

MU Legend

MU Legend