Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

For Honor Publicystyka

Publicystyka 16 czerwca 2015, 21:00

Graliśmy w For Honor na targach E3 2015 - Ubisoft rzuca rękawice Chivalry

For Honor to duża niespodzianka z targów E3 2015. Ubisoft stara się wejść na teren do tej pory zaklepany przez takie tytuły jak Chivalry i Mount & Blade. Czekają nas multiplayerowe bitwy osadzone w realiach średniowiecza.

Firma Ubisoft przyzwyczaiła nas w ostatnich latach, że swoje konferencje na E3 zamyka prezentacją niezapowiedzianej dotąd gry, nikt chyba jednak się nie spodziewał, iż nowości będzie znacznie więcej niż zwykle. Oprócz Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands i South Park: The Fractured but Whole Francuzi pochwalili się w Los Angeles produktem o nazwie For Honor. Tytuł ten przyjechał na targi E3 w grywalnej formie, więc na miejscu sprawdziliśmy, jaki potencjał kryje w sobie brutalna nawalanka ekipy odpowiedzialnej za narodziny serii Assassin’s Creed. Już na wstępie trzeba zaznaczyć, że dzieło to jest dla studia z Montrealu dość nietypowe. Nie mamy tu bowiem do czynienia z rozbudowanym sandboksem, ale zamkniętym na małych mapach „symulatorem” walki mieczem.

For Honor przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom twórczości Tomasza Bagińskiego i jego ekipy z Platige Image, autorów kapitalnego zwiastuna prezentowanego na konferencji Ubisoftu. Gra powinna zainteresować również fanów Ryse: Son of Rome ze względu na duży ładunek przemocy i specyficzny styl rozgrywki, a także Mount & Blade, bo zastosowano tu dość podobną mechanikę walki. Przede wszystkim trzeba jednak lubić tryb multiplayer, bo to właśnie rywalizacja w sieci ma być motorem napędowym całej tej produkcji.

W krwawych zmaganiach biorą udział dwa czteroosobowe zespoły rycerzy, choć na wspomnianym zwiastunie Bagińskiego widzieliśmy również innych reprezentantów wojennego rzemiosła. Oprócz nich na polu bitwy znajdują się też zwykli żołnierze sterowani przez sztuczną inteligencję, ale to nie oni będą stanowić największy problem rywalizujących ze sobą frakcji, które próbują przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Kluczem do wygranej w trybie Dominion (tylko ten jeden wariant można było wypróbować na E3, reszta zostanie ujawniona później) jest skuteczne eliminowanie bohaterów, gdyż są zdecydowanie silniejsi od pałętającego się pod klingą mięsa armatniego.

Graliśmy w For Honor na targach E3 2015 - Ubisoft rzuca rękawice Chivalry  - ilustracja #3

Gra ma dość interesującą mechanikę walki, przypominającą w kilku aspektach to, co widzieliśmy wcześniej w Mount & Blade. Nie wystarczy tu przytrzymać przycisku odpowiedzialnego za blok, żeby czuć się bezpiecznie, należy również w odpowiedniej pozycji ustawić dzierżony w rękach miecz. Każdy rycerz ma do dyspozycji trzy rodzaje zasłon, za pomocą których kontruje ciosy przeciwnika, a także kilka dodatkowych umiejętności, jak odskok (zdecydowanie mniej skuteczny niż w trzecim Wiedźminie, choć w określonych sytuacjach pomocny) i uderzenie barkiem, wytrącające rywala z rytmu i wystawiające go na potencjalny kontratak. Dobre opanowanie postawy defensywnej jest absolutnie niezbędne, by przeżyć jakiekolwiek spotkanie z nawet średnio rozgarniętym nieprzyjacielem, a co za tym idzie, nie uszczuplić siły sojuszniczej drużyny. Poprawne wymachiwanie prawą gałką analogową wymaga odrobiny treningu, ale jestem żywym dowodem na to, że w dość krótkim czasie da się bez większego stresu załapać, jak to wszystko działa.

We wspomnianym już trybie Dominion naszym celem jest uzyskanie przynajmniej tysiąca punktów poprzez przejęcie trzech punktów kontrolnych. Utrzymywanie dwóch najbardziej wysuniętych na wschód i zachód placówek B i C staje się konieczne, bo jeśli to do nas należy przynajmniej jedno tego typu terytorium, będziemy dodatkowo w szybkim tempie odzyskiwać straconą wcześniej żywotność. Punkt umiejscowiony na środku areny nie przynosi żadnych wymiernych korzyści, ale nic w tym dziwnego, bo to właśnie tam okładają się po twarzach oponenci sterowani przez komputer. Kiedy któraś ze stron konfliktu przekroczy wyznaczony na początku zmagań limit, członkowie słabiej radzącej sobie drużyny stracą szansę na respawn, co zwiększy ryzyko przegranej. Drużyna zmuszona do obrony ma co prawda jeszcze możliwość odwetu, ale szanse, że cokolwiek to zmieni, są praktycznie żadne. W przypadku moim i moich dzielnych kamratów z zespołu tak właśnie się stało, więc przynajmniej cztery osoby zaliczyły podczas pierwszego spotkania z grą For Honor sromotną porażkę.

Na blokowaniu wrażych ciosów i wyprowadzaniu udanych kontrataków zabawa się nie kończy. W rywalizacji można sobie pomóc również poprzez wykorzystywanie gromadzonych w trakcie walki mocy specjalnych, np. natychmiastowego leczenia. For Honor zawiera ponadto prosty panel customizacji, nie powinno Was więc zdziwić, że im więcej czasu spędzimy z grą, tym ciekawsze zdolności dostaniemy do dyspozycji. Jakie one będą? Tego na razie nie wiadomo. Choć tytuł powstaje już od dłuższego czasu, autorzy nie kwapią się do udzielania informacji na temat trybów rozgrywki oraz innych atrakcji. Musimy uzbroić się w cierpliwość.

Graliśmy w For Honor na targach E3 2015 - Ubisoft rzuca rękawice Chivalry  - ilustracja #2

Niewątpliwym atutem tej pozycji jest duża dynamika starć. Malutkie areny nie pozwalają znaleźć cichego kącika na odsapnięcie, cały czas trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo w łeb można dostać w najmniej oczekiwanym momencie. Umiejętność orientowania się w tym, co dzieje się na polu bitwy, jest mocno wskazana. Jeśli widzimy, że wrogowie skoncentrowali się na walce w jednym miejscu, warto pokusić się o odzyskanie tych stref, które nie są aktualnie chronione, choćby dla samego faktu regeneracji zdrowia. Proces przejmowania trwa raptem kilka sekund, potem wszystko zależy już od tego, jak skutecznie obronimy się przed nacierającymi oponentami.

Graliśmy w For Honor na targach E3 2015 - Ubisoft rzuca rękawice Chivalry  - ilustracja #3

Na tę chwilę For Honor stanowi dla mnie bardziej ciekawy eksperyment niż pełnoprawny produkt, który byłby w stanie zawojować rynek. Jeden tryb rozgrywki i nieduża mapa to zdecydowanie za mało, żeby pokusić się o wstępne nawet wnioski. Jeżeli studio w Montrealu zdecyduje się na interesujące, bardziej rozbudowane warianty zmagań, zaoferuje większe mapy, a także popracuje nad systemem rozwoju postaci, może się z tego wykluć coś solidnego. Nie da się jednak ukryć, że ubisoftowy wynalazek aż prosi się o porządną kampanię dla samotników, a tej ani widu, ani słychu. Pełnoprawne przygody średniowiecznego rycerza bądź niestrudzonego wikinga mogłyby przyciągnąć wielu odbiorców, zwłaszcza że w gatunku chodzonych nawalanek nie dzieje się ostatnio nic godnego uwagi. To już jednak zależy od deweloperów, nam na razie pozostaje trzymać kciuki i poczekać na kolejne wieści z kanadyjskiego studia.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

For Honor

For Honor