Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dragon Age: Inquisition Publicystyka

Publicystyka 14 sierpnia 2014, 14:30

autor: Luc

Graliśmy w Dragon Age: Inkwizycja – piękne widoki, rozbudowany świat i garść błędów

Po rozczarowującej „dwójce” Dragon Age: Inkwizycja ma przywrócić serii dawny blask. Duże obietnice z reguły przekładają się jednak na równie duże oczekiwania. Czy tym razem BioWare im sprosta?

Nadchodzące miesiące będą dla fanów gier RPG istnym rajem na ziemi. Pomijając falę tytułów sfinansowanych ze środków graczy, rynek już wkrótce trafi trzecia odsłona Dragon Age, tworzona przez BioWare. Zapowiadany powrót do korzeni wzbogacony tym, co najlepsze z dwójki, rozpaliły wyobraźnie miłośników RPG na całym świecie. Na jednym z zamkniętych pokazów mieliśmy okazję na własnej skórze przekonać się ile z tych hucznych obietnic udało się spełnić oraz w jakim stanie jest Dragon Age na kilka miesięcy przed premierą.

W kilkudziesięciominutowym fragmencie gry, który dane mi było przetestować, inkwizycyjne wojaże rozpocząłem od krótkiej rozmowy z jedną z postaci niezależnych. Po przeskoczeniu przez kilka linijek całkiem wciągającego dialogu otrzymałem swoje pierwsze (i – jak niedługo później się okazało – jedyne) zadanie. Jak na grę ze słowem „inkwizycja” w tytule przystało, polegało ono na uratowaniu kilku porwanych inkwizytorów z rąk panoszących się po okolicy sługusów zła. Choć nie brzmi to szczególnie skomplikowanie, z rozmowy szybko dowiadujemy się jednak, iż misja wcale do prostych należeć nie będzie – naprzeciwko protagonisty stanie naprawdę potężny przeciwnik władający mocami ciemności, któremu nie dane było jeszcze zaznać porażki. Kompletnie na to nie zważając, pchany żądzą przygody oraz chęcią przetestowania kurzącego się za pasem miecza, ruszyłem jednak przed siebie, kierując się pokrętną drogą ku charakterystycznemu punktowi zaznaczonemu na mapie.\

Graliśmy w Dragon Age: Inkwizycja – piękne widoki, rozbudowany świat i garść błędów - ilustracja #2

Mój dzielny zespół, składający się z czterech zróżnicowanych bohaterów, w swojej wędrówce przez ponure mokradła stosunkowo szybko natrafił na pierwsze problemy. Nie licząc konieczności brodzenia po kolana w błocie, największym zmartwieniem były wszechobecne na bagnach szkielety. Wyrastające spod ziemi lub niespodziewanie wynurzające się z otchłani pobliskiego jeziora, nawet pomimo swojej ogromnej ślamazarności, potrafiły skutecznie uprzykrzyć życie. Jakby nie patrzeć, ich pojawienie się było jednak doskonałą okazją do dziewiczego przetestowania swoich bojowych umiejętności i – dosyć dosłownego – porachowania kości naszych oponentów. W zależności od tego, którym z członków drużyny postanowimy w danej chwili kierować, styl naszej walki ulega diametralnej zmianie. Decydując się na sterowanie wojownikiem wymachującym dwuręcznym mieczem, jesteśmy skazani na powolne, choć potężne, wymierzanie śmiertelnych ciosów. Wybierając drugi wariant, wojaka specjalizującego się w używaniu tarczy, stawiamy oczywiście na defensywę oraz masywne uderzenia przy pomocy naszego niezawodnego kawałka drewna. Całkowicie inny styl prezentuje naturalnie mag, walczący głównie na odległość oraz przy pomocy śmiercionośnych czarów – zarówno tych skupiających się na pojedynczym celu, jak i tych typowo obszarowych. Czwarty członek mojej drużyny okazał się zaś mistrzem walki sztyletami, którego prędkość ciosów przyprawiała o oczopląs i po kilku minutach testów to właśnie na nim postanowiłem się skupić.

Graliśmy w Dragon Age: Inkwizycja – piękne widoki, rozbudowany świat i garść błędów - ilustracja #3

Co istotne, każda z dostępnych klas dysponuje także kilkoma umiejętnościami, którymi stosunkowo swobodnie dysponujemy podczas starć. Część absolutnie fantastycznie sprawdza się w walce w czasie rzeczywistym, wiele z nich – zwłaszcza tych wymagających precyzyjnego celowania – najlepiej używać jednak we wracającym do serii trybie taktycznym. Podobnie jak w pierwszej odsłonie, także i w Dragon Age: Inkwizycja, jego aktywacja wiąże się ze zmianą widoku na rzut „z góry” oraz wprowadzeniem pauzy, umożliwiającej spokojne rozplanowanie kolejnych działań. Mimo wszystko, z racji tego, iż kolejkować poleceń dla naszych podopiecznych nie możemy, walka nawet w tym trybie przebiega bardzo dynamicznie i wymaga sporo zręczności. Być może sprawdzałoby się to znakomicie, gdyby nie jeden szkopuł – gra wciąż jest do bólu naszpikowana błędami. I niestety zdecydowana większość z nich ukazuje się w pełnej krasie właśnie podczas wspomnianych starć. Mam nadzieję, że BioWare dobrze wykorzysta cztery miesiące jakie pozostały do premiery.

Graliśmy w Dragon Age: Inkwizycja – piękne widoki, rozbudowany świat i garść błędów - ilustracja #1

Choć co do samej jakości animacji i płynności wymierzania ciosów nie można mieć żadnych zastrzeżeń, zarówno przeciwnicy, jak i nasi kompani z ogromną lubością zatrzymują się w połowie walki w miejscu i pozostają w tej pozycji aż do momentu otrzymania ciosu. Gdyby przytrafiło się to tylko raz – można by było przymknąć na to oko, w końcu gra teoretycznie nie jest jeszcze gotowa. Niestety z podobnymi wpadkami miałem do czynienia w każdym starciu, w którym uczestniczyłem, a to z kolei nieustannie prowadziło do sytuacji, a jakiej nieruchomy delikwent szybko padał martwy na ziemię. O ile w przypadku przeciwników nie ma w tym nic złego, to gdy problem zaczyna dotykać towarzyszy, zwraca się na niego znacznie większą uwagę. Oczywiście w chwili, w której zaobserwujemy podobny bezruch w naszej drużynie, mamy możliwość błyskawicznego przełączenia się na daną postać i „rozruszanie” jej własnoręcznie – ale niestety nie tak to powinno chyba wyglądać.

Graliśmy w Dragon Age: Inkwizycja – piękne widoki, rozbudowany świat i garść błędów - ilustracja #2

Innym aspektem walki, tym razem już pozytywnym, jest możliwość wskrzeszania kompanów podczas samych starć. W Dragon Age do tej pory leczenie i reanimacja poległego bohatera opierała się przede wszystkim na znajomości odpowiednich czarów lub posiadaniu mikstur – tym razem w trakcie walki możemy przywrócić do życia dowolną postać, a jedyną aktywnością, jakiej gra od nas wymaga w tym zakresie, jest odpowiednio długie trzymanie wskazanego przycisku. Cały proces możemy przeprowadzić przy pomocy dowolnego członka drużyny, a sama czynność nie wymaga żadnego wcześniejszego przeszkolenia. Dla lubujących się w wymagających starciach graczy być może już na starcie zabrzmi to jak zbyteczne uproszczenie rozgrywki, jednak w praktyce cały system sprawdza się przyzwoicie i nadaje potyczkom jeszcze większego dynamizmu. Ten w największym stopniu objawił się podczas walki z głównym bossem testowego fragmentu – avaaryjskim czempionem, którego zabicie zlecono mi na samym początku. Ilość uników, uskoków oraz wskrzeszeń przekraczała wszelkie granice przyzwoitości, ale dzięki temu finalne starcie było najprawdopodobniej najmocniejszą stroną kilkudziesięciominutowego demo.

Oczywiście po dotarciu do uwięzionych zakonnych współbraci, wciąż miałem co robić – fabularna część prezentacji kończyła się wprawdzie stosunkowo szybko, jednak wciąż do zwiedzenia pozostał mi całkiem spory kawałek mokradeł, na których toczyła się akcja. Prezentowane tereny, choć na każdym kroku równie ponure, okazały się dosyć mocno zróżnicowane. Natrafiłem na strome wzgórza, na szczycie których znajdowała się skrzynia z ciekawym ekwipunkiem, posępne jeziora, błotniste szlaki, stare zamki, mroczne jaskinie, jeszcze mroczniejszą puszczę i całą masę innych, równie imponujących lokacji. Co istotne, każe z odwiedzonych miejsc wyglądało unikatowo i oryginalnie, a porozrzucane „znajdźki” i podobne im elementy dodatkowo zachęcały do zwiedzania świata. Ten – jak wielokrotnie podkreślają twórcy – ma być zaś największym jaki do tej pory znalazł się w serii, a ponadto ma oferować pełną swobodę eksploracji. Choć nie udało się mi wyciągnąć od twórców, na ile regionów wielkości prezentowanych mokradeł możemy liczyć w finalnej wersji, zdradzono, że samo zwiedzenie dostępnej mapy w 100% zajmie graczom nawet 150 godzin. Miłośnicy wirtualnej turystyki z pewnością będą się nudzić.

Graliśmy w Dragon Age: Inkwizycja – piękne widoki, rozbudowany świat i garść błędów - ilustracja #1

Na plus zaliczyć można także samą oprawę graficzną tytułu. Wszystkie modele prezentują się bardzo dobrze, podobnie zresztą jak efekty pogodowe oraz cienie. Zwiedzane obszary oglądałem z autentycznym podziwem, a podczas używania specjalnych umiejętności nie raz zagapiłem się na rozbłyskujące tu i ówdzie światła oraz czary. Płonący miecz mojej wojowniczki wyglądał doprawdy epicko i gdyby nie fakt, iż u wojaków preferuję mobilność i zwinność, zapewne większość dema spędziłbym na wymachiwaniu tym piekielnym ostrzem. Niestety jednak, pomimo całej swej efektowności, gra także i w tym aspekcie ma sporo mniejszych lub większych błędów, spośród których w oczy rzucają się najbardziej dwa. Pierwszy sporadycznie występuje podczas prowadzonych starć, gdzie system kolizji postaci chwilami przestaje funkcjonować – w momencie jednoczesnego atakowania tego samego celu bohaterowie po prostu się „przenikają”, tworząc dosyć dziwaczną hybrydę. Drugi z istotniejszych „gliczy” trafia się w losowych okolicznościach i dotyczy zmiany powierzchni, po której kroczy nasz heros. Przy wychodzeniu z wody lub przejściu na nową ścieżkę postać zamiast zmienić po prostu rodzaj chodu zaczyna… lewitować w powietrzu. Biorąc pod uwagę, jak bardzo zadbano o szczegółowość otoczenia, widok fruwającego w bezruchu wojownika dosyć mocno kontrastuje z resztą elementów o znacznie wyższej jakości oferowanej w tym aspekcie.

Graliśmy w Dragon Age: Inkwizycja – piękne widoki, rozbudowany świat i garść błędów - ilustracja #2

Do premiery Dragon Age: Inkwizycja zostało stosunkowo niewiele czasu i sam trzon rozgrywki z pewnością nie ulegnie już żadnym zmianom – to dobrze, bo pod tym względem grze nie można niczego poważnego zarzucić. Świat wygląda interesująco, walka zgrabnie łączy najlepsze cechy poprzednich systemów, fabuła prezentuje się naprawdę intrygująco, a i o efektowność oprawy graficznej nie musimy się martwić. Tym, co jednak najskuteczniej psuło mi radość płynącą z rozgrywki oraz jej mechanizmów, była nadspodziewanie duża ilość błędów. Jeśli do listopada BioWare uda się z nimi uporać, fani gier RPG otrzymają bardzo solidny produkt, który powinien dostarczyć przynajmniej kilkudziesięciu godzin przyjemnej rozgrywki.

Dragon Age: Inkwizycja

Dragon Age: Inkwizycja