Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Champions of Anteria Publicystyka

Publicystyka 21 kwietnia 2016, 17:52

Graliśmy w Champions of Anteria – strategiczne RPG na gruzach Settlersów

Na gruzach skasowanej ósmej odsłony serii The Settlers niemieckie studio Blue Byte przygotowało... strategicznego RPG-a. Oto Champions of Anteria.

CHAMPIONS OF ANTERIA:
  • miks różnych gatunków z naciskiem na taktyczną grę akcji;
  • trzon rozgrywki stanowią misje, w których dowodzimy trzema bohaterami;
  • rozbudowane walki z bossami;
  • humorystyczny styl znany z Osadników;
  • gra tworzona na bazie skasowanej ósmej odsłony serii The Settlers;
  • pełna polska wersja językowa;
  • 20-godzinna kampania dla jednego gracza;
  • premiera zaplanowana na 30 sierpnia.

Seria The Settlers towarzyszy graczom chyba od zawsze – mnie konkretnie od kultowej „dwójki’. Dziwnie więc się czułem, jadąc na swego rodzaju stypę po skasowanej najnowszej część cyklu... Zacznijmy jednak od tego, że w 2014 roku firma Ubisoft zapowiedziała ósmą odsłonę popularnych Osadników. Produkcja z podtytułem Kingdoms of Anteria została pokazana na targach gamescom, a następnie... zniknęła, twórcy zaś nabrali wody w usta. Dzisiaj gra szczęśliwie powraca – przeobrażona, poprawiona i ze zmienioną nazwą. Champions of Anteria, nowe dzieło studia Blue Byte, nie będzie jednak częścią historii Settlersów. Na pociechę dostaniemy niebanalny koktajl gatunków, w którym bez trudu dostrzec można hack’n’slasha, grę taktyczną czy pozostałości strategiczne z Osadników. A wszystko to opatrzone barwną oprawą i doprawione sporą ilością humoru.

Podczas krótkiego pobytu w Düsseldorfie w siedzibie studia Blue Byte mieliśmy okazję się przekonać, czy po takiej metamorfozie nowa gra jest strawna i jak wiele zostało w niej z Settlersów. A zostało... niewiele.

Czym było skasowane The Settlers: Kingdoms of Anteria?

Graliśmy w Champions of Anteria – strategiczne RPG na gruzach Settlersów - ilustracja #1

Champions of Anteria powstało na bazie skasowanej odsłony serii The Settlers. Ósma część popularnego cyklu gier ekonomicznych stanowiła przedziwną hybrydę, w której zarówno skrupulatnie zarządzaliśmy naszym królestwem, jak i braliśmy udział w niebezpiecznych misjach, kierując trzema bohaterami. Tytuł został skrytykowany przez dziennikarzy i testerów – nie podobało się i zarządzenie gospodarką, i dość toporna realizacja RPG-owych przygód. Blue Byte posłuchało swoich fanów i projekt gruntownie przebudowało – m.in. mocno upraszczając warstwę ekonomiczną.

Wszystkich miłośników Settlersów spieszę uspokoić – ojcowie serii twierdzą, że ta ma się dobrze. Miejmy nadzieję, że niedługo dowiemy się więcej o planach niemieckich deweloperów.

RPG-owe Settlersy

Champions of Anteria to głównie taktyczna gra akcji, w której dowodzimy trzema bohaterami i zaliczamy kolejne misje. Każdy z naszych herosów posiada cztery umiejętności, a także reprezentuje jeden z pięciu żywiołów (tutaj kłania się klasyczny system papier-kamień-nożyce). Zabawę, która na pierwszy rzut oka przypomina hack’n’slasha w stylu Torchlighta, obserwujemy w widoku z kamery zawieszonej wysoko ponad postaciami. Tym, co wyróżnia nowy tytuł, jest możliwość zatrzymania akcji w dowolnym momencie za pomocą aktywnej pauzy. Pozwala to zaplanować kolejne działania bohaterów, a sposobem prezentacji umiejętności przypomina do złudzenia Divinity: Original Sin. Dokładnie tak – dawnych Settlersów przerobiono na taktyczną grę RPG! Z elementami strategicznego RTS-a oczywiście.

Graliśmy w Champions of Anteria – strategiczne RPG na gruzach Settlersów - ilustracja #1

Jest wiele rodzajów misji, w których bierzemy udział – w jednej eskortujemy wóz, w innej bronimy wież. Cieszy, że każda z nich ma fabularne wprowadzenie, a także cele opcjonalne (np. zabicie pobocznego przeciwnika).

Walka i zaliczanie kolejnych misji stanowią co prawda oś gry, ale to tylko jedna z płaszczyzn rozgrywki. W Champions of Anteria zarządzamy również małym królestwem, będącym bazą naszych bohaterów – stawiamy tam budynki, wykuwamy broń i warzymy mikstury. Wszystko to jest dość uproszone, pełni bowiem rolę służebną względem misji – i dobrze, bo dzięki temu gra nie gubi swojej tożsamości, a tak właśnie było ze skasowanymi Settlersami. Gdy już zaopatrzymy bohaterów i postawimy nowe budowle, udajemy się na mapę strategiczną, która na pierwszy rzut oka wygląda trochę jak z Civilization V. Na niej też wybieramy cel następnej misji. Całość tej strategicznej warstwy gry odbywa się w turach, a więc otrzymujemy surowce, stawiamy budynki i posyłamy herosów w bój (tutaj przerwa na misję) – a potem wszystko od nowa.

Kolorowy potwór Frankensteina

O dominację w Anterii walczą Plemiona z Wydm, Szarobrodzi oraz Złamana Korona. My pojawiamy się znikąd i jako czwarta siła mamy za zadanie podbijać kolejne obszary (dzięki nim zdobywamy zasoby potrzebne do stawiania budynków czy tworzenia przedmiotów) – aż do momentu, gdy będziemy mogli zaatakować stolice wrogów. Wtedy mamy okazję wziąć udział w rozbudowanej misji, kończącej się pojedynkiem z bossem. W trakcie pokazu zmierzyłem się z przywódcą Złamanej Korony. Walka była długa, gdyż najpierw musiałem przebić się przez hordy nieprzyjaciół. Starcie z głównym przeciwnikiem najłatwiej porównać do potyczek w grach MMORPG – boss miał masę życia, korzystał z różnych ataków obszarowych, a gdy punkty zdrowia spadały mu do pewnego poziomu, zmieniał styl walki. W pierwszej fazie był ociężały i zajmował się głównie szarżowaniem, w drugiej pojawili się leczący go sojusznicy, a w ostatniej kręcił się jak szalony po polu bitwy. Cała zabawa trwała ponad 20 minut – po wszystkim Złamana Korona dokończyła żywota wraz ze swoim przywódcą, a nam pozostały do pokonania już tylko dwie frakcje.

Radosny koktajl gatunkowy

Graliśmy w Champions of Anteria – strategiczne RPG na gruzach Settlersów - ilustracja #4

Dawno nie widziałem gry tak bezpretensjonalnie korzystającej z cudzych pomysłów. W Champions of Anteria da się dostrzec wpływy Torchlighta (kolorowa rąbanka), World of Warcraft (wielofazowe walki z bossami) czy Divinity: Original Sin (aktywna pauza oraz interfejs bitewny). Nie zabrakło możliwości konfigurowania postaci na wzór Diablo III.

Może się podobać, ale...

Z Champions of Anteria spędziłem dwie godziny. To niewiele, ale moje pierwsze wrażenia są pozytywne. Podobała mi się oprawa graficzna – zarówno w trakcie przygód, jak i w wiosce. W tej ostatniej najmocniej zresztą czuć beztroski klimat Settlersów, z którym współgrają rysowane cut-scenki. Poznajemy za ich pomocą fabułę, a ta prezentowana jest lekko i zabawnie. Dobrze, że z historią współgra projekt postaci, które okazują się barwne i dowcipne. Przykładowo wojownik Vagus to klasyczny zakuty łeb, a uduchowiony mnich Anselm jest... wegetarianinem. Sztampowe to jak się patrzy, ale porządnie wykonane i kiedy trzeba – bawi.

Duże nadzieje pokładam w poziomie trudności – podczas misji zdrowie naszych postacie się nie regeneruje, więc w krytycznych sytuacjach ratować możemy się tylko ograniczoną liczbą mikstur leczących. Twórcy twierdzą, że w efekcie do każdej walki trzeba będzie podejść z głową (a jeśli się da – uniknąć starcia), bo niepotrzebna strata punktów życia utrudni zakończenie misji sukcesem. Przed wyruszeniem możemy też wybrać umiejętności bohaterów – każdy ma ich dwanaście, ale w trakcie misji korzystamy tylko z czterech. Pogłębia to warstwę taktyczną – bo pozwala przygotować się przeciwko konkretnym wyzwaniom – i lekko podnosi poprzeczkę.

Miałem do czynienia z wczesną wersją Champions of Anteria. Mając to w pamięci, muszę wyznać, że parę rzeczy wzbudziło mój lekki niepokój. Najbardziej martwi mnie pewna toporność walki, kluczowego przecież elementu tej produkcji. Nie przeczę, że grało mi się przyjemnie, ale pod względem wykonania tytułowi bliżej do ciut drewnianego w tej materii The Incredible Adventures of Van Helsing niż do niż do Torchlighta z jego płynnie przebiegającymi starciami. Trudno też oceniać już teraz poziom trudności, ale walka z bossem poszła mi zbyt łatwo – liczę na większe wyzwanie w dniu premiery.

Czekając na happy end

Champions of Anteria zapowiada się jako intrygująca odskocznia dla fanów nieszablonowych produkcji. Nie będziemy mieć w tym przypadku do czynienia z grą roku, ale po solidnym dopieszczeniu może wyjść z tego całkiem zjadliwa pozycja. A że twórcy obiecują 20-godzinną kampanię, nie będzie to wcale taka krótka przygoda.

Nadchodzące taktyczne RPG to zarazem historia upadku i próby podniesienia się z niego. Projekt powstaje na bazie nieudanej gry i choć efekt końcowy trudno oceniać po dwóch godzinach zabawy, to już dzisiaj widać, że Blue Byte wzięło sobie do serca krytykę i mocno zmieniło swe dzieło. Taka zagrywka, choć godna pochwały, może się Niemcom nie opłacić – rezygnacja z popularnej marki zapewne zmniejszy zainteresowanie nowym tytułem. Niemniej jestem optymistą – liczę na to, że wszystko zakończy się happy endem.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 do 2025 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego; szefował też działowi wideo i prowadził podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej

Champions of Anteria

Champions of Anteria