Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Black Desert Online Publicystyka

Publicystyka 13 listopada 2015, 13:00

autor: Michał Marian

Graliśmy w Black Desert – ostatnia nadzieja gier sieciowych wygląda zabójczo

Debiutancka produkcja studia Pearl Abyss już od przeszło roku intryguje wszystkich fanów gier MMO. Przetestowaliśmy wczesną wersję zachodniej odsłony gry i już wiemy – warto czekać!

Black Desert, podobnie zresztą jak każde nowo wydane MMORPG, ma zdetronizować dotychczasowego króla, sztandarową produkcję Blizzard Entertainment – World of Warcraft. Czy ta trudna, a według wielu niemożliwa, sztuka uda się debiutującej ekipie koreańskich deweloperów? Jeszcze zbyt wcześnie, by móc odpowiedzieć na to pytanie, choć jedno jest pewne – Azjaci zdecydowali się na dość nietypową strategię i zamiast powielać sprawdzone schematy, postanowili pójść własnym, nieprzetartym dotychczas szlakiem. Ich produkcja, prócz wielu nowatorskich mechanik, cechuje się specyficznym klimatem, łączącym typowe dla tamtejszej kultury przerysowane postacie i świat z nutą tolkienowskiej epickości.

Mieliśmy okazję pograć we wczesną wersją zachodniej odsłony gry. Przed Wami nasze wrażenia.

To nie filmowy przerywnik, tylko normalny NPC.

Jest pięknie, bogato i różnorodnie

Black Desert będzie dostępne w trzech wersjach językowych – angielskiej, niemieckiej oraz francuskiej. To nie lada wyczyn, bowiem do przetłumaczenia jest blisko 2,5 miliona słów. Wydawca obiecał także, że postacie z gry przemówią do nas w zachodnich językach, nagrania głosów już trwają.

Jedno jest pewne – dotychczas prezentowane materiały nie kłamały, całość naprawdę przedstawia się bardzo miło dla oka. Twórcy zadbali o każdy detal, zarówno modeli postaci, jak i otaczającego je świata. Szczęśliwi posiadacze mocnych maszyn będą mogli podkręcić wszystkie suwaki na maksa, a końcowy efekt takiej operacji ma być doprawdy piorunujący. Na najwyższych detalach Black Desert jest po prostu piękne. Rodzi się tylko pytanie, jak produkcja ta będzie zachowywać się w przypadku większych skupisk graczy, czy aby na pewno silnik gry został wystarczająco dobrze zoptymalizowany – przecież nie ma nic gorszego niż opóźnienia i ścinki, które nierzadko kosztują nas życie lub przegraną. O tym jednak przekonamy się dopiero w przyszłości.

Lokacje w Black Desert są pełne detali.

Na szczególną uwagę zasługuje sam świat gry, który okazuje się niezwykle bogaty i różnorodny. Każde miejsce jest wyjątkowe i pełne smaczków, dostrzeżenie których momentami wymaga solidnego wytężania wzroku – startowa lokacja wojownika (warriora) to po prostu istny majstersztyk, chapeau bas! Pełno tu też różnorakich przeszkód naturalnych (drzew, kamieni, pagórków), które nie pełnią jedynie roli zapchajdziur – możemy je z powodzeniem wykorzystywać podczas walki, zyskując dzięki temu strategiczną przewagę wysokości lub osłony.

Graliśmy w Black Desert – ostatnia nadzieja gier sieciowych wygląda zabójczo - ilustracja #3

W kreatorze stworzono nawet… Wiedźmina. Źródło: Labcloning.

Mówiąc o kwestiach estetycznych Black Desert, nie sposób nie wspomnieć o kreatorze postaci, który jest po prostu klasą samą dla siebie. Możemy powiedzieć śmiało, że równie zaawansowanego narzędzia nie udostępniła jeszcze żadna gra MMO – najwięksi zapaleńcy będą mogli spędzać całe dnie, doskonaląc rysy, sylwetkę, a nawet pozy swojego alter ego. Przy takim bogactwie opcji szanse na spotkanie dwóch identycznych postaci są równe zeru.

Klasy, walka, dynamika rozgrywki

W udostępnionej wersji alfa mieliśmy okazję przetestować pięć różnych klas: warriora, rangera, berserkera, sorcerera oraz wizarda. Docelowo w grze ma być ich aż osiem. Każdą z wymienionych profesji prowadzi są w odmienny sposób – warrior pełni rolę typowego tanka, łączącego umiejętności bojowe z defensywnymi (może zasłaniać się tarczą), ranger to łucznik, niezwykle skuteczny w starciu na dystans, berserker (jak sama nazwa wskazuje) specjalizuje się w beztroskiej demolce z użyciem dwóch toporów, sorcerer preferuje walkę z wykorzystaniem magii na krótki (o dziwo) dystans, zaś wizard posługuje się potężnymi czarami obszarowymi, nierzadko wymagającymi chwili przygotowania.

Berserker w swoim żywiole.

Walki toczymy w sposób niezwykle przyjemny i intuicyjny. Wszystkie dostępne umiejętności znajdują się na typowym dla tego gatunku gier pasku, do którego bazowo przypisane są klawisze numeryczne. Szkopuł w tym, że w ogóle nie musimy z niego korzystać. A to wszystko dzięki systemowi combosów (przypominającemu trochę rozwiązania znane z bijatyk), który umożliwia używanie wszystkich zdolności za pomocą kombinacji kilku klawiszy (m.in. E, F, R oraz klawiszy kierunkowych W, S, A, D i przycisków myszy). Takie rozwiązanie bardzo korzystnie wpływa na dynamikę starć i skutecznie zapobiega znużeniu, tak często pojawiającemu się przy innych produkcjach, ilekroć zmuszeni jesteśmy przez kilka godzin pod rząd eliminować przeciwników za pomocą tzw. „fortepianu”, tj. mozolnego wciskania kolejno 1, 2, 3 itd.

Wizard do złudzenia przypomina Gandalfa, sztandarową postać z Władcy Pierścieni.

Zdecydowanie najprzyjemniej grało mi się wizardem. Nie tylko pozbywa się on kolejnych grup przeciwników bez konieczności zbliżania się do nich, ale także posiada bardzo szeroki wachlarz umiejętności, które świetnie współgrają i uzupełniają się nawzajem (np. kula ognista poprzedzona zamrożeniem). Całkiem nieźle dawał sobie radę także sorcerer, choć walka w zwarciu w przypadku noszenia lekkiego pancerza może skończyć się tragicznie – wystarczy chwili nieuwagi, aby nasza postać padła.

Sorcerer potrafi tymczasowo zwiększyć siłę swoich ataków.

Warrior i breserker świetnie radzą sobie w samym środku pola bitwy, gdzie z pomocą przychodzą im umiejętności pozwalające chwilowo wyłączyć przeciwnika z walki – ogłuszenie, przewrócenie itp. Mimo że nie eliminują wrogów tak szybko jak wizard czy sorcerer, są dużo wytrzymalsi na ciosy i trudniej ich zabić. Podobnie wygląda sytuacja z rangerem, plasującym się niejako pośrodku obu tych grup – walczy na dystans, choć jeśli trzeba, potrafi równie skutecznie poradzić sobie z przeciwnikiem, który znajdzie się zbyt blisko.

Według informacji prasowych podanych przez przedstawicieli Daum Games Europe, zachodniego wydawcy Black Desert, debiutancka produkcja koreańskiego studia Pearl Abyss powinna trafić na rynek w pierwszym kwartale 2016 roku. Gra będzie oparta na modelu biznesowym buy-to-play, zaś serwery utrzymywane dzięki przychodom z mikrotransakcji. Tytuł przed swoją oficjalną premierą czeka jeszcze tzw. westernizacja, czyli dostosowanie balansu oraz przebiegu rozgrywki do gustów i zwyczajów zachodnich graczy.

MMO dla każdego

Fundamentalną cechą Black Desert jest niska bariera wejścia, co oznacza, że tytuł ten nadaje się nawet dla tych, którzy do tej pory nie mieli żadnej styczności z jakimkolwiek MMO. Wszystko za sprawą niebywale ułatwionego systemu questowania oraz opcji „auto run”, która sprawia, że po naciśnięciu jednego klawisza nasza postać sama podąża z góry ustaloną ścieżką do miejsca następnego zadania. Tym samym wykonywanie kolejnych zadań, co dla wielu osób jest bardzo mozolnym obowiązkiem, sprowadza się niemal praktycznie do walki – postać samodzielnie dociera w odpowiednie miejsce, bez ryzyka zgubienia się w rozległym świecie.

Po naciśnięciu klawisza T możemy np. zrobić sobie herbatę – nasza postać sama dotrze na miejsce kolejnego zadania.

Same questy skonstruowane są najczęściej tak, żeby nie było żadnych wątpliwości, co należy zrobić. Poradzi sobie z nimi nawet największy laik. Zaledwie kilka pierwszych minut z tytułem pozwala zrozumieć i poznać jego główne mechaniki, później jest już z górki – nie zorientujemy się nawet, że coraz dalej posuwamy się w fabule, a nasza postać staje się coraz silniejsza.

Wszechobecne instrukcje i podpowiedzi nie pozwalają się zgubić w Black Desert.

Na tę chwilę jedyną niepokojącą rzeczą w Black Desert jest brak jakiegoś typowego i ściśle określonego endgame’u. Już teraz rzesza graczy na niezliczonych forach całego świata zastanawia się, czy aby na pewno będą mieli co robić po osiągnięciu maksymalnego poziomu doświadczenia i zaliczeniu całej fabuły. Nie powinno być jednak źle – debiutancka produkcja Pearl Abyss oferuje naprawdę sporo zawartości, która zagwarantuje mnóstwo zabawy na długie wieczory. A gdyby rzeczywiście brakowało wspomnianego endgame’u? Cóż, od czego są aktualizacje – twórcy na pewno nie zignorują ewentualnych narzekań użytkowników.

Black Desert Online

Black Desert Online