Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Batman: Arkham Origins Publicystyka

Publicystyka 15 czerwca 2013, 12:59

Graliśmy w Batman: Arkham Origins - rewolucji brak, ale to dalej stary, dobry Batman

Po zagraniu w Batman: Arkham Origins okazało się, że przygotowywana przez Warner Bros. Montreal kontynuacja nie odbiega w znaczący sposób od poprzednich dwóch tytułów studia Rocksteady. Jeżeli oczekiwaliście rewolucji, to trafiliście pod zły adres.

Zapoczątkowana grą Batman: Arkham Asylum nowa seria z Człowiekiem Nietoperzem w roli głównej bardzo przypadła mi do gustu, ale przyznaję się bez bicia, że wydany w 2009 roku pierwowzór stawiam nieco wyżej od opublikowanego dwa lata później sequela. Wieść o zmianie dewelopera w przypadku trzeciej odsłony cyklu przyjąłem ze spokojem, mimo że gdzieś tam w sercu istniała mała obawa, że odbije się to negatywnie na jakości produkcji. Wczorajsze spotkanie z Arkham Origins uspokoiło mnie zupełnie. Opracowywane aktualnie dzieło studia Warner Bros. z Montrealu wygląda w akcji nad wyraz przyzwoicie.

Na E3 samodzielnie przetestowałem blisko dwudziestominutowe demo gry, więc mogę pokusić się o wstępne wnioski dotyczące tej pozycji. Fanów serii z pewnością ucieszy informacja, że pod względem ogólnej mechaniki rozgrywki Arkham Origins nie odbiega niczym od swoich poprzedników. Weterani cyklu od razu poczują się jak w domu. Różnice tak naprawdę tkwią w szczegółach i poza jednym elementem nie wpływają znacząco na odbiór znanych już doskonale rozwiązań.

Początkowe sceny dema okazały się mocno skoncentrowane na walce z bandziorami – Batman musiał zlikwidować trzy grupy przeciwników, które siały zamęt w różnych częściach miasta. System walki jest identyczny jak ten z Arkham Asylum, więc eliminowanie wrogów nie nastręczyło mi większych trudności. Gra nadal zmusza do mozolnego okładania rywali po twarzy i robienia uników, gdy nad głową oponenta pojawi się charakterystyczny symbol. W trakcie starć można też stosować bardziej wyrafinowane techniki, np. oszołomienie peleryną i gadżety. Mówiąc krótko, nic nowego, nie licząc oczywiście premierowych animacji, które wzbogaciły bogaty zestaw tych starszych.

Graliśmy w Batman: Arkham Origins - rewolucji brak, ale to dalej stary, dobry Batman - ilustracja #2

Pierwszą i jedyną jak na razie istotną zmianę zauważyliśmy w kolejnej misji, która polegała na zbadaniu przyczyn zniszczenia policyjnego śmigłowca. Batman musiał wybrać się na miejsce katastrofy i przeskanować w trybie detektywa jedyny aktywny ślad. Po zakończeniu operacji dane zostały przesłane do komputera w jaskini, a ten wygenerował hologramowy przekaz, prezentujący upadek helikoptera na ziemię. Na podstawie tej krótkiej animacji musieliśmy odnaleźć kolejną wskazówkę – okazało się, że tuż przed feralnym lądowaniem maszyna zahaczyła o maszt wystający z dachu pobliskiego hotelu. Co istotne, gra nie wskazywała znacznikiem dokładnego miejsca, w które należało się udać – tego musieliśmy domyślić się sami, wykorzystując dane otrzymane za pośrednictwem wspomnianej transmisji.

Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkakrotnie, co oczywiście wydłużyło proces. W końcu Batman ustalił, że śmigłowiec został strącony, a zamachowcem jest Deathstroke – tylko on byłby w stanie oddać z dużej odległości strzał, który na dodatek zabił rykoszetem jednego ze znajdujących się na dachu snajperów.

Graliśmy w Batman: Arkham Origins - rewolucji brak, ale to dalej stary, dobry Batman - ilustracja #3

Rozbudowana misja detektywistyczna potwierdziła wcześniejsze zapowiedzi autorów, którzy obiecali mocno usprawnić ten aspekt. Choć powyższe śledztwo nie było specjalnie trudne, sama możliwość łączenia szczątków informacji i ustalania faktycznego przebiegu zdarzeń zasługuje na uznanie. W Arkham City studio Rocksteady zapomniało, niestety, że w komiksach Batman doskonale sprawdza się w roli śledczego, wskutek czego w tej części serii podobne akcje nie należały do specjalnie intrygujących.

Drugą nowość, już nie tak ważną z punktu widzenia rozgrywki, stanowi niedostępny wcześniej gadżet, noszący nazwę Remote Claw. Sprawdza się bardzo dobrze w wyłączaniu przeciwników z walki w zadaniach wymagającej zachowania dyskrecji. Jego działanie jest proste – namierzamy wybranego niemilca celownikiem, a gra następnie lokalizuje znajdujący się w pobliżu przedmiot, do którego wskazanego delikwenta przytwierdza. Może to być stojąca nieopodal beczka lub podwieszony pod sufitem gargulec. Nie ma to wielkiego znaczenia, bo za każdym razem wróg przestaje stanowić zagrożenie. Po wystrzeleniu szponu proces ten odbywa się automatycznie.

Graliśmy w Batman: Arkham Origins - rewolucji brak, ale to dalej stary, dobry Batman - ilustracja #1

Cała reszta innowacji to jedynie drobne smaczki. Gotham zimą wygląda bardzo przyjemnie i od razu nasuwa skojarzenia z drugim filmem Tima Burtona, który w podobnych realiach przedstawiał starcie Batmana z Pingwinem. W Arkham Origins każdy weteran serii zauważy też zmianę nastawienia policji do naszego podopiecznego. Pamiętajmy, że akcja gry umiejscowiona jest przed opowiedzianymi wcześniej wydarzeniami i stróże prawa uważają, iż Człowiek Nietoperz stanowi takie samo zagrożenie jak inni przebierańcy. Nie wiemy na razie, czy dojdzie do jakichś starć z mundurowymi, ale nie jest to wykluczone – wszak Batman i tak nikogo nie zabija.

Mnie osobiście cieszy, że miasto zostało uwolnione od zagadek Riddlera, które w Arkham City bardziej przytłaczały niż zachęcały do działania. Perspektywa rozwiązania kilkuset łamigłówek nie była atrakcyjna. Nie wiemy jeszcze, co studio w Montrealu przygotowało w zastępstwie, ale Gotham pozbawione zielonych pytajników to rzecz, którą z pewnością zaliczę grze na plus.

Graliśmy w Batman: Arkham Origins - rewolucji brak, ale to dalej stary, dobry Batman - ilustracja #2

Wczorajsze spotkanie z nowym Batmanem było przyjemne, aczkolwiek o zachwytach nie ma mowy. Nie dlatego, że jest to zła pozycja, bo jestem daleki od takich wniosków – zabrakło mi po prostu większej liczby nowości, które mogłyby w znaczący sposób ubarwić zmagania. Studio Warnera w Montrealu wybrało wariant bezpieczny. Z drugiej strony trudno wypowiadać się negatywnie o kolejnej, zrealizowanej na tę samą modłę odsłonie cyklu, która utrzymuje wysoki poziom. Dla większości fanów powyższe informacje okażą się i tak w zupełności wystarczające, by gotowy produkt kupić w ciemno.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Batman: Arkham Origins

Batman: Arkham Origins