Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Rise of the Tomb Raider Publicystyka

Publicystyka 8 sierpnia 2015, 14:00

Graliśmy Rise of the Tomb Raider – u Lary bez rewolucyjnych zmian

Po oszałamiającym sukcesie Tomb Raidera Crystal Dynamics porzuciło próby większych innowacji i trzyma się sprawdzonej formuły sprzed dwóch lat. Efekt? Fundamentalnych zmian w Rise... nie uświadczymy – to produkcja ładna, filmowa i na razie niezbyt trudna.

Lara Croft jeszcze niedawno była niczym podstarzała gwiazda kina, próbująca szeregiem mniej lub bardziej udanych projektów przypomnieć o sobie szerszej publice. I wydawałoby się, że tak już pozostanie, gdy nagle deweloperzy z Crystal Dynamics znaleźli perfekcyjną dla niej formułę. Amerykanie, oddając graczom Tomb Raidera w 2013 roku, stworzyli jedną z najbardziej grywalnych produkcji akcji ostatnich lat i w Rise of the Tomb Raider najwidoczniej nie mają zamiaru zmieniać taktyki. Bardzo słusznie, bo kombinowanie przy znanej już mechanice jest nie tylko ryzykowne, ale i niezbyt potrzebne. Na prezentacji podczas targów gamescom Lara pokazała się w lepszej oprawie i większych lokacjach, natomiast rozgrywka – a przynajmniej jej fundamenty – stoi niemalże w tym samym miejscu. Fani poprzedniej części nie tyle łatwo odnajdą się w kontynuacji, ile ledwie zauważą jakikolwiek przeskok. Co średnio powinno komukolwiek przeszkadzać, bo Tomb Raider nie ma się przecież czego wstydzić – a o Rise of the Tomb Raider można wstępnie powiedzieć to samo.

Na gamescomie twórcy skupili się wyłącznie na eksploracji i elementach zręcznościowych, zostawiając na drugim planie crafting czy zdobywanie nowych umiejętności. Przedstawiana w grze historia przeniosła Larę na północno-zachodnią granicę Syrii, gdzie – według zapisków jej ojca, które wprawiają fabularne kółka w ruch – znajduje się nieznany grobowiec tajemniczego proroka. Krótka przejażdżka z lokalnym kierowcą skończyła się zestrzeleniem wozu w przepaść przez wrogi helikopter, a pani archeolog – po twardym lądowaniu na skalnej półce, które zabiłoby największe gwiazdy ociekającego adrenaliną kina akcji – została zmuszona do kontynuowania poszukiwań na piechotę. Autorzy obiecują, że w skórze Lary odwiedzimy całkiem spory kawałek świata: na E3 zobaczyliśmy syberyjską dzicz, teraz spalone słońcem terytorium Syrii... Graczy z zacięciem podróżniczym już sam ten aspekt może przyciągnąć do Rise of the Tomb Raider.

Graliśmy Rise of the Tomb Raider – u Lary bez zmian - ilustracja #2

Dzieło Crystal Dynamics jak magnes zadziała także na tych, którzy zakochali się w rozmaitych filmach akcji i przygodowych produkcjach pokroju Indiany Jonesa: filmowość podczas gry wprost wylewa się z ekranu. Walące się budynki, efektowne ujęcia świątyń, półki skalne odpadające tuż po tym, jak wespnie się po nich nasza postać – takich elementów jest całe mnóstwo, co w połączeniu z zatrzęsieniem różnorakich skryptów i sporą liniowością daje wrażenie występowania w wysokobudżetowym obrazie z Hollywood. Mnóstwo jest także przerywników, które często rozwijają opowieść, ale równie często po prostu wytrącają gracza z rytmu. Nie zabrakło też wielu brutalnych animacji (choć te są wyraźnie mniej krwawe niż poprzednio), pokazujących przedwczesną śmierć pięknej pani archeolog – czy to poprzez przygniecenie kamiennym filarem, czy po nabiciu się na ostre jak brzytwa kolce.

Graliśmy Rise of the Tomb Raider – u Lary bez zmian - ilustracja #3

Ggra wydaje się wyjątkowo prosta – przynajmniej na zaprezentowanym początkowym etapie. Większy kłopot mogą sprawić wyłącznie pułapki, na które trafić nietrudno, ale nawet wówczas włącza się zwolnione tempo, a my mamy trochę czasu, by uniknąć spadających na nas ostrzy lub przeskoczyć nad otwierającą się nagle przepaścią. Etap w Syrii był przy tym naprawdę bardzo liniowy – od czasu do czasu mogliśmy zboczyć na chwilę z wyznaczonej ścieżki, żeby poszukać różnego rodzaju skrzyń czy ekwipunku, niemniej droga do ostatecznego celu niemal zawsze prowadziła jedną trasą. Miejmy nadzieję, że nie będzie to reguła, a w niektórych zewnętrznych lokacjach gracz otrzyma szansę kreatywnego podejścia do zadania. Gdyby z kolei Lara zacięła się w jakimś punkcie, zawsze możemy skorzystać z funkcji instynktu przetrwania, który zaznaczy możliwą do zburzenia ścianę czy pobliską skrzynkę. Zbyt niski poziom trudności może odrzucić tych, którzy oczekują większego wyzwania – i to dla nich Crystal Dynamics przygotowało sporo sekretów do odkrycia.

Rise of the Tomb Raider będzie chętnie nagradzać tych, którzy mocno skupią się na eksploracji każdego zakamarka mapy i to temu aspektowi poświęcą swoje wysiłki. Nie każdy odkryty obelisk czy dokument przyniesie natychmiastowe korzyści – zamiast tego próba pozyskania z takich źródeł informacji zwiększy naszą biegłość w danym języku. W prezentowanym demie Lara mogła poćwiczyć trochę swoją grekę, a gdy udało jej się uzyskać kolejny poziom jej znajomości, odczytała wiadomość wyrytą w kamiennym obelisku. Ta przyjemna nowinka pozwoli odkryć lokalizację skrzyń ze skarbami, dodatkowych elementów ekwipunku czy nawet całych pomieszczeń, w których znowu będziemy mogli pobuszować. Powrócą także znane z Temple of Osiris grobowce ze specjalnymi wyzwaniami, które jednak z pewnością mocno się zmienią – ostatecznie mechanika obu tych produkcji jest zupełnie inna. Niestety, na razie przedstawiciele Crystal Dynamics są niezbyt skorzy do zdradzania szczegółów tychże różnic.

Graliśmy Rise of the Tomb Raider – u Lary bez zmian - ilustracja #1

Od strony wizualnej Lara – wraz z całą resztą – jawi się naprawdę świetnie. Deweloperzy po raz kolejny nie bali się od razu pokryć swojej głównej bohaterki błotem, kurzem i krwią, toteż po kilkudziesięciu sekundach skakania po ruinach kolejnej starożytnej świątyni nasza archeolog wygląda na kompletnie zmaltretowaną. Gdy z kolei wskoczy do wody, ubrania realistycznie nią nasiąkają, a brud spływa. Ogólnie panna Croft tradycyjnie prezentuje się prześlicznie i jest ładnie animowana, a małe smaczki, jak wyciskanie wody z włosów po wymuszonej kąpieli, wywołują szeroki uśmiech. Jedyny problem mam ze skokami, które wypadają wyjątkowo mało prawdziwie – zupełnie jakby Lara była postacią z komiksu. Przyczepić nie można się za to do projektów lokacji: sporych, szczegółowych i naprawdę klimatycznych – szkoda tylko, że tak mało elementów jest w nich interaktywnych, bo poszczególne etapy aż chce się pozwiedzać dłużej. Nie bez znaczenia był z pewnością fakt, że poszukiwanie syryjskiego grobowca odbywało się w otoczeniu, które w porównaniu z syberyjską dziczą znacznie bardziej przypomina starsze odsłony serii.

Graliśmy Rise of the Tomb Raider – u Lary bez zmian - ilustracja #2

W Rise of the Tomb Raider może nie wszystko gra od razu tak, jak należy, ale nie ma wątpliwości, że dla tych, którzy pokochali poprzednią część, będzie to absolutnie konieczny zakup. Problemów z odnalezieniem się w dziele Crystal Dynamics nie powinien mieć raczej nikt, kto choć przez chwilę pograł w Tomb Raidera z 2013 roku: sterowanie i mechanika pozostały bez zmian. Oczywiście mogą nasunąć się wątpliwości, czy pójście w mocną filmowość i rzucenie w tym aspekcie rękawicy serii Uncharted to aby na pewno dobra droga, tym bardziej że cierpi na tym swoboda eksploracji oraz poziom trudności. Warto jednak zauważyć, że demo stanowiło jeden z całkowicie początkowych etapów i miało pokazać głównie fundamenty rozgrywki oraz obecny wygląd gry. Pod tym względem Lara Croft ponownie daje radę – zapewne 10 listopada dam się jej wyciągnąć na randkę lub dwie.

Graliśmy Rise of the Tomb Raider – u Lary bez zmian - ilustracja #3

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Rise of the Tomb Raider: 20. rocznica serii

Rise of the Tomb Raider: 20. rocznica serii