Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 września 2007, 14:31

autor: Krzysztof Gonciarz

Gears of War - przed premierą

Pecetowa konwersja Gears of War pojawi się mniej więcej rok po premierze oryginału. Niezłe tempo, patrząc ile zajęło Microsoftowi skonwertowanie Halo 2.

W redakcyjnym podsumowaniu hitów i kitów zeszłego roku Gears of War zajęło zaszczytne drugie miejsce, przegrywając tylko z Company of Heroes. Wynik to niezły, zwłaszcza że pecety wciąż mają u nas pewne fory. Kto wie – może gdyby pecetowy port tego hitu ukazał się w zeszłym roku, to właśnie produkcja Epica zasiadłaby na naszym umownym tronie? Nieważne jednak. Istotnym jest tylko fakt, że konserwatywni komputerowcy wreszcie dostaną swoje Gearsy. I to całkiem niedługo, bo w listopadzie roku bieżącego.

Brumak – bez wątpienia najważniejsza nowość wersji PC.

Zrekapitulujmy. Gears of War to strzelanka TPP, której głównym bohaterem jest dopakowany zakapior o nazwisku Marcus Fenix (jako ciekawostkę podajmy fakt, że głos podkłada mu aktor grający Bendera w Futuramie – ha!). Koleżka ten, razem ze swoim oddziałem przeoranych bruzdami komandosów-nihilistów, trafia w sam środek wojny pomiędzy ludzkością a złowrogą rasą Locustów (po naszemu: Szarańcza). Akcja toczy się na zniszczonej przez konflikt planecie Sera. Gra wsławiła się nader sugestywnym przedstawieniem wszelakiej maści ruin, podanych w specyficznej stylistyce wizualnej. Kolory są tu szare, wyblakłe, smutne. Również bohaterowie, choć z gruntu nieskomplikowani, potrafią zapaść w pamięć swym imagem spod znaku „Duke Nukem do kwadratu”. Prosta historyjka o ratowaniu świata jest tutaj podana w strawny i wciągający sposób. Choć zasadniczo można było oczekiwać od fabuły więcej, okazała się ona *wystarczająca* na tego typu shooter.

Jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, GoW nie jest aż tak sztampowe, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Gra nie polega na bieganiu w kółko i strzelaniu na pałę – kluczem do sukcesu jest krycie się za wszelakiej maści osłonami. Po polu bitwy przemieszczamy się zawsze od jednej kryjówki do drugiej, a strzelamy zazwyczaj stojąc w miejscu, wychylając się tylko zza prowizorycznej tarczy. Rodzajów broni mamy tutaj kilka, choć w praktyce i tak swobodę ogranicza nam zasób amunicji. Arsenał standardowy, składa się z pistoletu, karabinu, strzelby itd. (wszystko oczywiście w wersjach odpowiednio futurystycznych). Przeciwnicy zostali za to przyrządzeni na sposób Halo – mała różnorodność, ale spore dopracowanie. Zamykając wątek wspominkowy, podsumujmy: Gearsy wyglądały fenomenalnie, grało się w nie świetnie, a scenariusz miały naiwny i prosty jak cep.

Najważniejszą nowością wersji PC w stosunku do oryginału jest nowy epizod kampanii single-playerowej, składający się z 5 rozdziałów (A może odwrotnie? Heh.) Wypełni on lukę pomiędzy 4. a 5. epizodem wyjściowej historii. Tytuły poszczególnych rozdziałów to – dla lubiących się bawić w domysły – Impasse, Comedy of Errors, Window Shopping, Powers That Be, Jurassic Proportions. Kulminacją całej sekwencji ma stać się pojedynek z Brumakiem, czyli olbrzymim Locustem, którego do tej pory oglądaliśmy jedynie na promocyjnych grafikach i cut-scenkach. Jest to o tyle trafiony dodatek, że wersji Xboksowej naprawdę brakowało epickich bitew z bossami. Kto pokonał wielkiego, złego Corpsera w 30 sekund, ten wie, co jest na rzeczy.

Drugim usprawnieniem gry, o którym mówi się najgłośniej, jest nowy tryb rozgrywki dla wielu graczy, czyli King of the Hill. Nie trzeba chyba specjalnie tłumaczyć, o co w nim chodzi. Na mapie rozsianych zostaje kilka „wzgórz”, które walczące ze sobą drużyny muszą opanować. Punkty naliczane są za każdą sekundę kontrolowania jednego z nich. Wygrywa ten zespół, który pierwszy zgromadzi 120 punktów. Mechanika krycia się zostaje w tym trybie wykorzystana na niekorzyść graczy, którzy decydują się stać na jednym ze „wzgórz” – są oni pozostawieni na otwartym terenie, narażeni na ostrzał ze wszystkich stron. I zabawa trwa.

W rozgrywce multiplayerowej gracze mogą wcielić się zarówno w ludzi, jak i Locustów.

Pecetowa wersja ma zostać wyposażona w trzy nowe mapki multiplayerowe. Jak wiadomo, gra wspierać będzie usługę Games for Windows LIVE – co ciekawe, skorzystają z niej nawet użytkownicy Windows XP. Oczywiście możliwe będzie rozgrywanie meczów pomiędzy graczami z Visty i XP, jednak społeczność konsolowa pozostanie oddzielona od reszty. Nie zmienia to faktu, że grą z powodzeniem sterować będzie można zarówno klawiaturą i myszką, jak i podpiętym do komputera padem od Xboksa. Pojawić ma się też zupełnie nowa lista achievementów, w zamierzeniu mająca stanowić wyzwanie również dla weteranów oryginału.

Gears of War PC powstaje w Polsce. Za jej konwersję odpowiedzialna jest firma People Can Fly, czyli twórcy Painkillera. Miły to akcent. Miłe też niewątpliwie będzie podziwianie majestatu tej gry w podrasowanych detalach, w rozdzielczościach dochodzących do 1900x1200. Ciekawe tylko, jak mocnego sprzętu będzie wymagała ta przyjemność. I chyba właśnie kwestie hardware’u pozostaną jedyną obawą w związku z pecetowym GoW-em, bo co do atrakcyjności rozgrywki nie idzie mieć jakichkolwiek wątpliwości. Czekamy.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

NADZIEJA:

  • ekhem... Gears of War?

OBAWA:

  • z konwersjami różnie to bywa.
Gears of War

Gears of War