Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 7 lutego 2007, 12:52

autor: Michał Basta

Field Ops - zapowiedź

Tytułom, które starały się połączyć ideę FPS-a z RTS-em nigdy nie udało się przebić do czołówki. Field Ops zapowiadają się jednak niezwykle interesująco, przede wszystkim dzięki unikalnemu podejściu do gameplay’a.

Przenikanie się poszczególnych gatunków gier to nieunikniony proces, który odbywa się już od kilku ładnych lat. Aby przyspieszyć bieg wydarzeń, twórcy wirtualnej rozrywki postanowili już nie tylko mieszać ze sobą unikalne pierwiastki poszczególnych pozycji, ale łączyć w jedną całość całe pozycje. Najlepiej widać to w przypadku RTS-ów. Obecnie nie istnieją już chyba strategie nie zawierające przynajmniej cząstkowych elementów z gier fabularnych.

O ile wspomniane wyżej strategie są mile widziane przez graczy, o tyle trudno zrozumieć, dlaczego na panewce spaliło połączenie RTS-a z FPS-em. Takowe próby były wprawdzie prowadzone pod koniec ubiegłego tysiąclecia, jednak nigdy nie udało im się przebić do czołówki. Dziwi to tym bardziej, że typowy przedstawiciel takiego miksu – Battlezone, był pozycją świetną i ze wszech miar godną polecenia każdemu fanowi oryginalnych rozwiązań. Na szczęście i na tym polu może coś wkrótce drgnąć.

Wszystko za sprawą firmy Digital Reality, pracującej obecnie nad Field Ops, który właśnie ma być połączeniem FPS-a z RTS-em. Patrząc na dorobek wymienionego producenta, gdzie przeważają średnie strategie pokroju D-Day lub Z Moskwy po Berlin, można wprawdzie mieć co do tego pewne obawy, ale warto przyjrzeć się ich najnowszemu dziełu chociażby z powodu świeżości, jakie może wnieść do skostniałego gatunku.

Tło fabularne nie powala na kolana, skupiając się wokół przejedzonego tematu na czasie, czyli terroryzmowi. Po raz kolejny źli ludzie, którym nie podoba się porządek na świecie, będą musieli zostać zmiecieni z powierzchni Ziemi przez jej prawych obywateli. Oczywiście na czele armii mającej zaprowadzić pokój po raz kolejny stoi Wujek Sam ze swoimi żołnierzami, a konkretnie ze specjalnie utworzoną jednostką antyterrorystyczną. Jej dowództwo zostaje powierzone doświadczonemu człowiekowi, który z takich opresji wychodził już nie raz i nie dwa, czyli graczowi. To właśnie w jego gestii będzie leżeć zaplanowanie i przeprowadzenie operacji, mającej na celu oczyszczenie świata z globalnego terroryzmu.

Samobójczy atak na gniazdo ciężkiego karabinu maszynowego – trening to trening.

W trakcie naszej przygody odwiedzimy cztery zakątki świata: Kubę, Ukrainę, Afganistan oraz Nowy Jork. W sumie autorzy mają w planach przygotowanie szesnastu misji w trybie dla pojedynczego gracza, które mają starczyć na około piętnaście godzin zabawy. Dobrze, że nie ograniczono się do jednego terenu działań, ponieważ niekończące się walki w terenie zabudowanym lub wręcz odwrotnie, na gorącej pustyni, mogłyby zniechęcić nawet najbardziej zatwardziałych żołnierzy.

Przejdźmy jednak do tego, co tygrysy lubią najbardziej, czyli sposobu prowadzenia rozgrywki. Jak to wszystko ma wyglądać w praktyce? Bardzo prosto. Misję rozpoczynamy z typowym widokiem strategicznym, gdzie wydajemy rozkazy naszym podwładnym. W każdej chwili możemy jednak bez wahania wcielić się w postać wybranego przez nas żołnierza lub pojazdu. W pierwszym wypadku przenosimy się do trybu pierwszoosobowego i jak w klasycznym shooterze, przystępujemy do eksterminacji pojawiających się przeciwników. Jeśli zdecydujemy się na objęcie kontroli nad pojazdem, to będziemy nim kierować z widoku trzecioosobowego, co w sumie wydaje się rozwiązaniem wygodnym i jak najbardziej praktycznym. Oczywiście kluczem do sukcesu stanie się umiejętne wykorzystanie zarówno trybu strategicznego, jak i pierwszo/trzecioosobowego. Dla przykładu przeprowadzenie wielkiej ofensywy na wrogi obóz jest o wiele skuteczniejsze z pozycji dowódcy, jednak podczas oczyszczania poszczególnych budowli dużo lepiej sprawdzi się wcielenie w zwykłego żołnierza.

Ludzie z Digital Reality szykują całą masę różnorodnych jednostek, którymi będziemy dowodzić. Terrorystom nie łatwo będzie żyć ze świadomością, że jeśli tylko wychylą się z kryjówki to mogą zostać zbombardowani przez samoloty i śmigłowce, przejechani przez kilkunastotonowy czołg lub rozstrzelani przez amerykańskich żołnierzy. Na szczególną uwagę zasługują ci ostatni, którzy zostaną pogrupowani na kilka niepowtarzalnych klas. Dzięki temu w trakcie rozgrywki pokierujemy m.in. medykiem, snajperem, inżynierem oraz saperem. Oczywiście każdy został przewidziany do innych zadań i współpraca między nimi znacznie zwiększy siłę uderzeniową zespołu. Dodatkowo gracz uzyska dwie specjalne komendy, dzięki którym łatwiej opanuje harmider panujący na polu bitwy. Pierwszą z nich jest „snap to cover”. Po jej aktywowaniu żołnierze natychmiast zaczną szukać jakiejś kryjówki (ściana, wrak samochodu etc.), co jest szczególne ważne w trakcie nieoczekiwanego pojawienia się przeciwnika. Drugim z trybów jest „overwatch”. Wskazujemy w nim naszym podkomendnym pozycję, jaką mają osłaniać. Kiedy tylko pojawi się tam jakiś wróg, od razu zostanie przywitany ostrą kanonadą. Może to znacząco wpłynąć na bezpieczeństwo żołnierzy, w trakcie ich przemieszczenia po nieznajomym terenie.

Czerwony krzyż w nowej roli.

Oprócz trybu dla pojedynczego gracza do gry ma zostać dołączony multiplayer, umożliwiający jednoczesną walkę do sześciu zawodników. W jego skład wejdą trzy typy rozgrywki: ratowanie VIP-ów, podkładanie bomb oraz conquest. Przed przystąpieniem do gry każdy musi ustalić stronę, po której się opowie (terroryści lub antyterroryści), skład swojej drużyny, a następnie odpowiednio rozmieścić swoich ludzi na mapie. Podobnie jak w single playerze możemy od tej pory dowodzić naszymi żołnierzami z widoku strategicznego lub pierwszoosobowego. Pierwszy z nich jest szczególnie ważny w czasie badania terenu i odkrywania mapy. Wszystko za sprawą mgły wojny, przez którą nie widzimy ruchów naszego przeciwnika. Jednak kiedy dojdzie już do spotkania dwóch walczących stron, lepiej bezpośrednio pokierować jednym z naszych ludzi, co przełoży się na celność sterowanej przez nas postaci.

Niezwykle ważną rolę w Field Ops będzie odgrywać oprawa graficzna. Tutaj już autorzy nie mogą się wymigać stwierdzeniem, że nie to jest w strategiach najważniejsze, ponieważ w trybie pierwszoosobowym na wierzch od razu wyjdą wszystkie niedoróbki. Dostępne w sieci screeny oraz trailery pokazują, że na tym tle gra wypadnie nieźle. Oczywiście nie ma tutaj mowy o efektach znanych choćby z Gears of War, ale pomimo zastosowania pewnych uproszczeń, widocznych szczególnie w przypadku otoczenia, pozycja z Digital Reality trzyma solidny poziom. Niewątpliwą zaletą stanie się niemal nieograniczona interakcja ze środowiskiem, umożliwiająca nam efektowne zniszczenie wszystkiego, co znajduje się w zasięgu wzroku.

Field Ops zapowiadają się niezwykle interesująco, przede wszystkim dzięki unikalnemu podejściu do gameplay’a. Jeśli autorzy w trakcie produkcji nie „skaszanią” zapowiedzianych przez siebie rozwiązań, to ich najnowsze dzieło ma szansę na przetarcie nowych szlaków i odniesienie większego sukcesu niż wiekowy Battlezone.

Michał „Wolfen” Basta

NADZIEJE:

  • świeże spojrzenie na gry strategiczne;
  • dużo różnorodnych oddziałów;
  • dopracowana i posiadająca dużo możliwości piechota;
  • tryb multiplayer.

OBAWY:

  • czy to połączenie wypali?
  • oprawa graficzna, która do czasu premiery może jeszcze bardziej stracić na atrakcyjności.
Field Ops

Field Ops