Fallout: New Vegas - E3 2010
Jedną z gier prezentowanych na targach E3 przez firmę Bethesda Softworks był nowy Fallout, który aktualnie tworzy studio Obsidian Entertainment. Jak zapowiada się ponowna wizyta na pustkowiu? Zobaczcie sami.
Krzysztof Gonciarz
28Jeszcze więcej Fallouta 3? Ci, którzy wymęczyli się z DLC do tej gry mogą kręcić nosem, ale tym razem za zabawę odpowiada studio Obsidian – które nagle wydaje się robić co drugą grę RPG na rynku. Fallout: New Vegas to pełnoprawna produkcja zbudowana na fundamencie stworzonym przez Bethesdę. Główny wątek fabularny ma w niej trwać około 20 godzin, a zadania poboczne być dużo bardziej rozczłonkowane niż w trzecim Falloucie. W sumie, co kto lubi, ja na E3 miałem okazję przejść jedną z misji i oto, co zobaczyłem.
Bomby atomowe nie zniszczyły Las Vegas – miasto ma się całkiem nieźle w porównaniu ze Stołecznymi Pustkowiami. Jest prąd, to najważniejsze. Zapytany o powiązania z New Reno, jeden z producentów gry odpowiada, że związek z jaskinią hazardu z Fallouta 2 wcale nie jest taki oczywisty. Inspiracja była dość luźna.

Wkraczam do świata gry i od razu wiem, na czym stoję – ładne otoczenia, paskudne postacie, koszmarna animacja chodzenia. Po staremu. Rozpoczynamy w tytułowym New Vegas i udajemy się do kasyna. Po drodze zaczepia nas jakiś koleś, który oferuje pomoc w przemyceniu broni przez bramkę bezpieczeństwa na wejściu. Nie widzę powodów, by to robić, więc odmawiam.
Grzecznie oddaję broń strażnikom, po czym wkraczam do środka. Mamy tu do dyspozycji kilka gier hazardowych – oczko, ruletkę i jednorękiego bandytę. Na potrzeby prezentacji przygotowano postać z maksymalnie rozwiniętym Szczęściem, więc wygrywanie przychodzi bardzo łatwo. Nad gierkami nie ma się co specjalnie rozwodzić, nie wzbudziły we mnie takich emocji jak analogiczne przerywniki z Red Dead Redemption. Wygrywam za dużo pieniędzy, więc manager grzecznie oznajmia, że powinienem sobie pójść, bo ewidentnie oszukuję. Niech mu tam będzie.
Przeskakujemy do dalszego punktu misji – znajdujemy się w obozie New California Republic. To jedna z dwóch głównych frakcji w grze, przeciwstawiona tzw. Ceasar’s Legion, czyli grupie fanatyków w strojach stylizowanych na starożytny Rzym. W trakcie rozgrywki możemy wybrać, które ze stronnictw chcemy poprzeć albo też po prostu pozabijać wszystkich dookoła. Dosłownie. Producent mówi mi, że możliwe jest pomyślne ukończenie gry przy zabiciu każdego NPC na świecie – co interpretowane jest jako podążanie drogą „independent Vegas”, hi, hi. Na potrzeby prezentacji popieramy w każdym razie NCR.
Obok mnie wałęsa się zaprzyjaźniony NPC – to już było w podstawowym Falloucie 3, jednak teraz dostajemy nowy system zarządzania jego poczynaniami. Kiedy „aktywujemy” towarzysza, wyświetla się kółko z dostępnymi rozkazami – układ bardzo podobny do tego z klasycznych Falloutów (kwestie zachowania, trzymania dystansu, używanego uzbrojenia). Można to odnotować jako zmianę, chociaż trzeci Fallout nigdy nie był jakoś szczególnie nastawiony na kumplowanie się. Na pustkowiach każdy jest przede wszystkim zbiorem kosztowności i kawałkiem mięska. Mniam, mięsko.
System dialogów pozostał identyczny, o czym przekonują mnie rozmowy prowadzące do przyjęcia i rozwinięcia questa. Ogólnie zmiany w silniku tej części Fallouta są czysto kosmetyczne. Najistotniejszą nowością jest tryb celowania w czasie rzeczywistym – teraz każdą broń niewyposażoną w lunetę możemy (przytrzymując lewy trigger) wysunąć na środek ekranu jak w praktycznie każdej strzelance i celować po bożemu. V.A.T.S. (system celowania quasi-turowego) pozostał za to identyczny. Podobno dorzucono do gry system zmiany broni przez dodawanie nowych celowników, tłumików itp., ale nie zostało to wprost pokazane.

Misja okazuje się być dosyć prosta – idź, zabij, znajdź przedmiot, aportuj. Po drodze jednak jest okazja rzucić okiem na kilka nowych typów broni. Generalnie w New Vegas ma być dwukrotnie więcej rodzajów giwer niż w Fallout 3. Heh! Sprawdzam znany z Fallouta 2 Plasma Caster, totalnie przegiętą snajperkę Anti-Materiel Rifle (oryginalna pisownia) i kilka pistoletów. Używane w starych Falloutach gekony nie mają szans. Nowe celowanie daje radę, chociaż i tak będę korzystać z systemu turowego.
Znajdujemy skrzynię z zaopatrzeniem, oddajemy ją potrzebującym, zbieramy podziękowania – standardzik. Fallout: New Vegas praktycznie niczym mnie nie zaskoczył, chociaż – znając Obsidian – prawdziwy urok tej produkcji leżeć będzie w dobrze napisanej i sprawnie poprowadzonej linii fabularnej. Przyznam, że – mimo mojej szczerej sympatii do Fallouta 3 – mam już tej gry trochę dość i choć na papierze New Vegas mi się podobało, to widok pustkowi wcale mnie nie ucieszył. Bethesda na E3 zalicza bardzo niejednoznaczny występ. Niby pokazuje aż cztery ciekawe pozycje, ale tylko jedna – RAGE – sprawia wrażenie hitu z najwyższej półki. Ale o tym poczytacie innym razem.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz