Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 24 czerwca 2008, 12:07

autor: Borys Zajączkowski

FaceBreaker - pierwsze wrażenia

Facebreaker polega na tym, żeby pokrzywić gębę przeciwnikowi i przerobić ją na trofeum. I by się przy tym jak najlepiej ubawić.

Boks, boks nigdy się nie zmienia... Naturalna dla dwunożnego gatunku homo sapiens metoda wyrażania zdania na dany temat. Sumeryjczycy tłukli się na gołe pięści 5 tysięcy lat temu. Mieszkańcy Krety zaczęli używać rękawic. Grecy nadali boksowi reguły i z początkiem VII wieku p.n.e. uczynili zeń dyscyplinę olimpijską. W starożytnym Rzymie istniały dwie formy boksu: boks ludzi wolnych i boks niewolników. Pierwsi walczyli dla rozrywki, drudzy o wolność. Boks został zakazany przez Teodoryka Wielkiego, króla Ostrogotów, na przełomie V i VI w. n.e., ponieważ zniekształca ludzką twarz, która powstała na podobieństwo Bożej.

W 1500 lat po śmierci Teodoryka boks ma się dobrze. Do tematu zniekształcania przezeń ludzkiej twarzy powrócił z początkiem XXI w. n.e. sportowy oddział Electronic Arts, korporacji powstałej w Ameryce Północnej (kontynent ostatecznie uznany za odkryty w roku 1492 n.e.). Oblicze boksu niebawem się zmieni... I nikt EA Sports już za to nie wyklnie. No, może konkurencja.

Romeo robi dobrą gębę do złej gry.

Gier o boksie było już trochę, począwszy od prześcigającego swoją epokę, świetnego 4D Boxing Chrisa Taylora, nie kończąc bynajmniej na żadnym z współczesnych tytułów. Większość z nich stara się jednak mniej lub bardziej zawalczyć o realizm, co jest oczywiście jak najbardziej godne pochwały, niemniej nijak nie wpisuje się w modny obecnie nurt robienia ze wszystkiego kreskówki. I tu wkracza na ring Facebreaker, flagowy produkt nowego brandu EA: Freestyle. Gra, o której jak mądrze by nie pisać, nie pozwoli uciec od sedna: rzecz idzie o to, by przeciwnikowi przywalić tak, żeby się maksymalnie pokrzywił. Na gębie. Teodoryk przewraca się w swoim mauzoleum w Rawennie.

Shuck: Czym jest Facebreaker?

Dean Richards (starszy producent gry): To arkadowy kawał dobrej zabawy, który ma dużo wspólnego z „oczekujcie nieoczekiwanego”. Jest to swego rodzaju społeczna gra, która polega na tym, żeby wziąć kumpla i porządnie go pobić. A przy tym klimat starej szkoły przełożony na możliwości współczesnego sprzętu.

Shuck: Jaki jest cel gry?

Dean: Głównie idzie o to, by połamać przeciwnikowi twarz i przerobić ją na trofeum.

Oglądając partię Facebreakera trudno się oprzeć wrażeniu, że mamy do czynienia z grą, dla której boks stanowi zaledwie punkt wyjścia. Jest ring, jest para pięściarzy, którzy nawzajem się okładają – i w zasadzie na tym podobieństwa się kończą. Zawodnicy prezentują się bowiem, jak postaci wyjęte z bajek dla niegrzecznych dzieci, a sama walka nijak się ma do sztywnego trzymania się reguł, pracy nóg, wypracowywania luki w obronie przeciwnika. Gracze koncentrują się raczej na wyprowadzaniu lawinowych ataków, składających się z uderzeń powolnych-mocnych oraz szybkich-słabych – zarówno górnych jak i dolnych – oraz na ewentualnym blokowaniu ripost przeciwnika. A wszystko po to, by tego drugiego na chwilę ogłuszyć, wyrzucić w powietrze, przestawić w dogodniejsze miejsce na ringu i... lać, lać, lać, aż mu się ryj pokrzywi.

Shuck: Czy walka polega na czymś więcej, niż na maszynowym wciskaniu wybranego przycisku na padzie?

Dean: Wciskanie przycisków to znacząca część piękna gier starej szkoły – łatwo się nauczyć podstaw, łatwo się głębiej wgryźć. Jeśli się jednak lepiej przyjrzeć, system walki zbudowany jest na zasadzie kamień-nożyce-papier. Gra polega więc na tym, by przewidywać i reagować na poczynania przeciwnika, by budować kombosy, by przygotować moment, w którym będzie można wyprowadzić facebreaker. Różne postaci mają inne swoje mocne i słabe strony – są one jednak dobrze zbalansowane.

Jest w tym laniu strategia – prosta i miodna, wynikająca z uświęconej tradycją zależności między trzema możliwymi do wykonania akcjami: słabe uderzenie jest szybsze, a zatem skuteczniejsze od mocnego, ale łatwo je zablokować; mocne uderzenie nie daje się wyprowadzić, gdy przeciwnik używa serii słabych, ale jest w stanie przebić się przez blok; blok chroni przed uderzeniem słabym, a niewiele daje, gdy wyląduje na nim mocniejszy cios. Skuteczne okładanie przeciwnika zapełnia Breaker Meter – czteroetapowo. Na każdym z etapów gracz może się zdecydować na wykorzystanie zarobionych punktów wyprowadzając uderzenie specjalne – począwszy od bonebeakera, poprzez groundbreaker i skybreaker, na natychmiastowo kończącym starcie facebreakerze. Wszystko z wykorzystaniem dobrodziejstwa spowolnień animacji w kluczowych momentach.

Ice dostał w gębę.

Shuck: Czego trzeba, by wyprowadzić specjalny cios?

Dean: Ciągłe serie ciosów zapełniają licznik, który jest czteroetapowy. Na każdym etapie gracz może się zdecydować wyprowadzić jeden z coraz mocniejszych ciosów specjalnych, ale każde przerwanie serii ciosów przez przeciwnika zeruje licznik. Wiąże się to zawsze z ryzykiem i oceną przeciwnika, czy starać się jeszcze przedłużyć serię ciosów, czy wykorzystać taki specjalny atak, na jaki już gracza stać. Walkę można wygrać nie tylko za pomocą facebreakera, ale również obniżając zdrowie przeciwnika do zera, co powoduje nokaut. Po trzech nokautach walka się kończy.

Shuck: Jakie wyglądają specjalne ruchy bokserów?

Dean: Każda postać ma własny sposób na facebreakera, każda również ma własny sposób na ogłuszenie przeciwnika. Na przykład Steve – który jest kimś w rodzaju ninja-boksera, odrobinę zbyt tęgi, cokolwiek inspirowany postaciami Jacka Blacka czy Chrisa Farleya – potrafi rzucać na ring swego rodzaju granat dymny, który go teleportuje w dogodniejsze miejsce, a wówczas on łapie przeciwnika i rzuca nim. Jeśli mu się uda przeprowadzić tę sekwencję, wówczas ogłusza swoją ofiarę. Gdy gracz jest ogłuszony, może próbować się jeszcze z tego stanu wydobyć, choćby tłukąc się samemu w twarz, zanim zostanie powalony facebreakerem.

Każda z postaci w grze posiada własny zasób animacji na wymienione okazje oraz jeszcze kilka na zapas. Jest tu coś dla graczy żywiących potrzebę drwienia ze swoich rywali (a na przykład chowamy łapy za siebie i kopiemy z prawa i z lewa), znajdzie się i coś dla sadystów, którym powalenie przeciwnika na deski to mało. Taki Voodoo lubuje się dla przykładu we wskakiwaniu swoją wielką pupą rywalom na twarz, a Romeo nie omieszka zrobić kilku pompek na jednej ręce, wspartej o rozprasowaną gębę przegranego. Twarze pokonanych przeciwników (w stanie maksymalnie... pokonanym), umieszczone na dębowych tarczach, stanowić zaś będą ozdobę kolekcji każdego ringowego myśliwego. Co więcej, Facebreaker pozwala na umieszczenie w grze zdjęcia własnej twarzy i przyprawienia jej do modelu dowolnie wybranej postaci. Pokaz gry w Vancouver nie obył się bez walczącej postaci szefa EA Sports – Petera Moore’a. Freestyle, rozumiecie.

Shuck: Jak działa wrzucanie własnej twarzy?

Dean: To jest świetna cecha gry. Można załadować swoją twarz do Internetu, wczytać ją stamtąd do gry i ustawić na twarzy znaczniki w kluczowych miejscach; można wykorzystać w tym celu peestrójkową lub xboksową kamerkę.

Voodoo wali w gębę.

Shuck: Czy to nie jest nielegalne, żeby połamać twarz np. prezydenta USA?

Dean: Dostarczamy narzędzie, które pozwala wykorzystać dowolną twarz – reszta pozostaje w rękach graczy.

No i jest jeszcze fajna otoczka. Są skąpo odziane dziewczyny, które wnosząc na ring stosowne tabliczki obwieszczają początek każdej rundy. Są animowane tła, na których toczą się walki – raz obok ringu Romeo myje swoją brykę, innym razem na horyzoncie szaleje sobie trąba powietrzna.

Shuck: Będzie się dało grać w pojedynkę?

Dean: Absolutnie, ale o single playerze jeszcze nie mówimy.

Shuck: Przewidujecie rozwój postaci? Może wymyślanie własnych ruchów?

Dean: Częścią starej szkoły jest dobre zbalansowanie postaci, wyszukiwanie ich mocnych i słabych stron. Postaci są jakie są, a są unikalne.

Borys „Shuck” Zajączkowski

NADZIEJE:

  • kawał niczym nieskrępowanej nawalanki w starym stylu;
  • interesujący model walki łączący w sobie strategię kamień-nożyce-papier z czterema stopniami specjalnych ciosów;
  • zabawna komiksowa oprawa i nieprzeciętne postaci bokserów.

OBAWA:

  • boks to jednak nie jest kreskówka.
FaceBreaker

FaceBreaker