Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Game of Thrones Publicystyka

Publicystyka 28 marca 2012, 07:50

autor: Wojciech Mroczek

Dwóch pancernych i pies – pierwsze spojrzenie na Grę o tron

Serial Gra o tron to jedno z największych wydarzeń telewizyjnych ostatnich lat. Jego książkowy pierwowzór również cieszy się ogromnym uznaniem czytelników. Gra francuskiego studia Cyanide, choć ma swój urok, raczej nie dorówna im jakością.

Westeros to bezlitosna kraina, w której jedynie poczucie honoru dzieli bohaterów od szubrawców, a życie ludzkie nie jest warte więcej niż kilka miedziaków. By przetrwać, trzeba być bezwzględnym. By prosperować, trzeba być podstępnym. Uczciwość to luksus, na który mogą pozwolić sobie jedynie nieliczni. Ten ponury świat idealnie nadaje się na tło dojrzałego, rasowego, ciężkiego RPG. Realizacji właśnie takiej gry podjęło się francuskie studio Cyanide. Efekt ich starań w maju zobaczymy dzięki firmie Ubisoft. My jednak mieliśmy już okazję przyjrzeć mu się z bliska. Wrażenia mamy mieszane.

Do wielu graczy przemówi z pewnością ciężki, zawiesisty klimat tej produkcji. Twórcy dołożyli wszelkich starań, by jak najlepiej oddać ponure, twarde realia świata stworzonego przez George'a R.R. Martina. Udało im się to całkiem nieźle. Otoczenie, w którym przyjdzie nam działać, robi odpowiednio przygnębiające wrażenie, sprawnie operując motywami charakterystycznymi dla stylu dark fantasy. Również bohaterowie – zarówno niezależni, jak i ci sterowani przez gracza – idealnie wpasowują się w tę poetykę. Szczególne brawa należą się twórcom za dwie postacie, w które na zmianę będziemy się wcielać. Obu panom daleko do stereotypu protagonisty gry wideo. Nie są ani młodzi, ani – w szczególności – piękni, mają swoje grzechy na sumieniu i swoje niejednoznaczne moralnie cele. Przedstawienie ich jako mężczyzn w dość zaawansowanym wieku zdecydowanie dodaje wiarygodności temu, że obaj są doświadczonymi weteranami wielu pól bitewnych, którzy swoje niemałe zdolności bojowe okupili niejedną blizną. Doskonale pasuje to do koncepcji świata, w którym lekkomyślnych młodzików w wyglansowanych zbrojach, aspirujących do roli herosów, czeka na ogół krótki żywot i nieprzynoszący chwały zgon w jakimś rynsztoku.

Dobre wrażenie robi też mechanika rozgrywki. Deweloperzy nie bez powodu nazywają siebie miłośnikami klasycznych gier RPG – komputerowych i papierowych. Widać to już na etapie kreacji bohatera. Postać opisana została sporą liczbą współczynników, pomiędzy które rozdzielamy pulę dodatkowych punktów. Nie mamy wpływu na wygląd herosa i nie możemy zmienić jego imienia. Przydzielamy mu za to jedną z trzech dostępnych specjalizacji, z których każda ma własne drzewko rozwoju umiejętności. W grze jest łącznie sześć takich klas do wyboru – po trzy dla każdej postaci. Dwa dodatkowe drzewka odpowiadają za rozwój zdolności związanych z magią ognia w przypadku jednej z postaci i umiejętności bojowych... psa, który nie odstępuje na krok drugiego z bohaterów. Gracz zresztą będzie miał czasem możliwość oglądania świata, za sprawą magii, oczami czworonoga. W jego skórze np. wyruszy na zwiad, zaskoczy i zagryzie samotnego przeciwnika bądź też, korzystając z psiego węchu, podąży za tropem.

Pancerny Alester, pancerny Mors i… musimy uwierzyć twórcom na słowo, że to stworzenie to pies.

Studio Cyanide postarało się o prawa do wykorzystania wizerunku postaci z serialu HBO. Dzięki temu w grze zobaczymy znajome twarze – na przykład dowódcy Nocnej Straży, Joera Mormonta – a nawet usłyszymy znajome głosy, bo do dubbingu zatrudniono serialowych aktorów.

Fanów klasycznych komputerowych erpegów ucieszy system walk. Gra o tron odchodzi od najpopularniejszego ostatnio podejścia action-RPG i funduje nam coś w rodzaju aktywnej pauzy. Podczas starcia możemy w dowolnym momencie znacząco spowolnić czas i zaplanować dla naszej postaci (lub całej drużyny) trzy następne akcje, które ta będzie starała się wykonać. Rozwiązanie to daje chwilę do namysłu i pozwala na taktyczne, rozważne rozegranie potyczek, z drugiej strony zapewniając sporą dawkę dramatyzmu. Poruszające się wolno, lecz nieubłaganie, ostrza wirujących w morderczym tańcu wojowników sprawiają, że walki potrafią wyglądać dość widowiskowo. Kiedy jednak w starciu bierze udział zbyt wiele postaci, wszystko robi się dość chaotyczne – trudno powiedzieć, na ile wygodny w użyciu ostatecznie okaże się ten system.

Walka ma być dynamiczna, ale nie opierać się na zręczności gracza.

Amerykański autor fantastyki, George R.R. Martin, zaplanował swój cykl Pieśń lodu i ognia na 7 tomów. Do tej pory ukazało się pięć z nich. Gra o tron to pierwsza księga sagi i to właśnie od niej tytuł zapożyczyła produkcja HBO. Na jej kanwie oparto też pierwszy sezon serialu, będącego wierną adaptacją książki. Historia przedstawiona w grze dzieje się w tym samym czasie, dzięki czemu gracz ma szansę spotkać postacie takie jak królowa Cersei, Joer Mormont czy „pająk” Varys.

Bardzo ciekawym pomysłem wydaje się również przedstawienie opowieści z perspektywy dwóch bohaterów – Morsa Westforda, członka Nocnej Straży – bractwa wojowników, którzy poświęcili życie bronieniu lodowego muru, oddzielającego Westeros od dzikich rubieży, i Alestera Sarwycka, kapłana ognia, a zarazem szlachcica ze znamienitego rodu, próbującego odzyskać dziedzictwo, od którego się kiedyś odwrócił. To ich poczynaniami na zmianę i niezależnie, pokieruje gracz. Losy obydwóch będą się przeplatać, a wydarzenia będące ich udziałem staną się elementami jednej większej historii. Motywy i cele obu postaci są różne, czasem nawet sprzeczne, a sojusz, jaki w końcu ze sobą zawrą, może okazać się kruchy. Interesujące będzie zatem obserwowanie, jak układają się relacje między obydwoma bohaterami, kiedy identyfikujemy się z każdym z nich z osobna. Zastosowanie dwóch różnych ujęć może też pomóc w przyswojeniu zawiłości fabuły. Ta zaś ma szansę być największym atutem tego tytułu.

Historia przedstawiona w Grze o tron rozegra się gdzieś pomiędzy wątkami znanymi z pierwszego tomu cyklu Pieśń lodu i ognia (tego, na kanwie którego oparto pierwszy sezon serialu). Fabuła nie będzie jednak bezpośrednio dotyczyć przedstawionych tam wydarzeń. Niemniej twórcy zadbali o pełną zgodność swojej wizji z książkowym kanonem – i to zarówno z tomami już wydanymi, jak i planowanymi. Dokonali tego, konsultując na bieżąco szczegóły swojej produkcji z samym George’em R.R. Martinem! Grę będzie można więc potraktować jako dodatkową opowieść, mieszczącą się w ramach jego wizji. Twórcy obiecują, że główny wątek fabularny zapewni ok. 15-20 godzin rozgrywki. Bez ogródek też przyznają, że będzie on dość liniowy, gdyż nad nieskrępowane zwiedzania świata przedłożono tu dobrze zarysowaną i intensywną opowieść. Nie zabraknie jednak misji pobocznych. Ma ich być około 15, a ukończenie większości potrwa 1-1,5 godziny, co znacznie przedłuży całkowity czas rozgrywki. Wynik niektórych z tych questów znacząco wpłynie również na rozwój wydarzeń w głównym wątku – tak do końca liniowo więc jednak nie będzie.

Widać, że w niektóre lokacje i rozgrywające się w nich sceny włożono sporo pracy.

To, co może przeszkodzić produkcji Cyanide w podbiciu serc graczy, to dość słaba grafika i różne błędy logiczne, które skutecznie mogą wybić nas z klimatu zabawy. Tytuł, który wykorzystuje silnik Unreal 3, mógłby wyglądać dużo lepiej. Gra o tron razi tymczasem nieraz słabą jakością tekstur i małą różnorodnością tego, co widzimy na ekranie. Trochę za dużo tu „sklonowanych” postaci. W dodatku twarze wielu z nich wyglądają niezwykle sztucznie. Słabo prezentuje się też wiele występujących w grze modeli. Pół biedy, kiedy pojawiają się tylko na chwilę. Gorzej, gdy towarzyszą nam przez większość gry – tak jak będzie to w przypadku brzydkiego jak nieszczęście psa Morsa Westforda. Chwilami naprawdę trudno nie zwątpić w jego przynależność do gatunku canis familiaris – przypomina bardziej skrzyżowanie kota z ropuchą. W wielu miejscach marnie wypada też animacja, szczególnie mimika twarzy podczas wypowiadania kwestii. Ale nie tylko – niektóre postacie poruszają się niezwykle sztywno. Nie do końca przekonująco wygląda także zastosowana paleta kolorów – to już jednak kwestia indywidualnego gustu. Pozostawiając w spokoju aspekty wizualne, muszę również wspomnieć o niedoróbkach samej rozgrywki. W prezentowanym na żywo fragmencie gameplayu kilkakrotnie bohaterom udawało się zabić strażnika, nie alarmując przy tym stojącej nieopodal grupy jego towarzyszy. Dlaczego nie reagowali, mimo że musieli widzieć, a przynajmniej słyszeć, że dzieje się coś niepokojącego? Bardziej absurdalny był chyba tylko widok psa Morsa, chwytającego za gardło i zagryzającego żołnierzy... w pełnej płytowej zbroi. Pozostaje mieć nadzieję, że wszystkie niedostatki gry wynagrodzi nam jej fabuła.

Gra o tron ukaże się 15 maja na PC, Xboksa 360 i Playstation 3.

Gra o tron

Gra o tron