Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 10 września 2010, 13:24

Duke Nukem Forever - przed premierą

Po ubiegłorocznej burzy Duke Nukem Forever powraca, by znów siać śmierć i zniszczenie. Wspierany przez twórców serii Brothers in Arms tytuł, ma większe szanse na ujrzenie światła dziennego niż kiedykolwiek wcześniej.

Czarne chmury na niebie zwiastowały, że Djuk zakończy swój żywot w wyjątkowo smutnych okolicznościach. Atomowy Książę został odesłany na stryczek, więc cieszący się złą sławą kat Tejktu musiał wykonać swą powinność. Z nieskrywaną satysfakcją oprawca wykopał pieniek spod nóg ofiary, którą w mgnieniu oka opuściła legendarna pewność siebie. Zabójcza pętla na szyi naszego śmiałka nie zdążyła się jednak zacisnąć, bo oto nagle, tuż obok wytrąconego z równowagi skazańca, pojawił się nieoczekiwanie wybawca. Rycerz Rendi herbu Girboks wielkim wysiłkiem chwycił Djuka za nogi i drąc się wniebogłosy „mój Ci on”, wyrwał ze szponów śmierci swego wybranka. Cudem uratowany blondas ponownie zaczął się uśmiechać, a trzech kmiotków ze zgromadzonego pod szubienicą kilkusetosobowego tłumu, triumfalnie wzniosło ręce w górę. Ich idol został uratowany! „Uf, kogoś to jeszcze obchodzi” – pomyślał z ulgą Rendi, po czym szybko wyskoczył na zaplecze, by ukręcić z Tejktu nowy deal, zapewniający katu udział w zyskach z przyszłorocznych występów Księcia.

Nie będę zużywał klawiatury do opisu pokrętnych losów jednej z najbardziej oczekiwanych strzelanin wszech czasówo kulisach produkcji gry Duke Nukem Forever spłodziłem ostatnio duży artykuł i do niego wszystkich zainteresowanych odsyłam. Kiedy powstawał tamten tekst, sytuacja była jasna i klarowna: prace nad tytułem zostały po dwunastu latach przerwane, studio 3D Realms Entertainment roztrwoniło całą kasę, stając u progu bankructwa, a odpowiedzialna za wydanie nowych przygód Księcia firma Take-Two Interactive, zignorowała uciążliwego partnera i zamiast wyłożyć dodatkowe pieniądze na jego utrzymanie, poszła szukać sprawiedliwości w sądzie.

Kobiety. Bez nich Duke Nukem nie miałby racji bytu.

Co się od tamtej pory zmieniło? Wszystko. Wywaleni na bruk pracownicy studia 3D Realms po cichu kontynuowali produkcję gry w domach, a tymczasem George Broussard rozpaczliwie szukał wyjścia z patowej sytuacji. Oparcie znalazł w Randym Pitchfordzie z Gearbox Software, który – co ciekawe – zaczynał swoją przygodę z branżą właśnie od Duke Nukem 3D. To on wyciągnął rękę do tonącego w bagnie Księcia i pozwolił mu znów cieszyć się życiem, ale pod jednym warunkiem: prawa do słynnej marki miały przejść na jego firmę. Broussard nie miał wyjścia, więc zgodził się – wkrótce po tym prace nad grą ruszyły pełną parą. Pitchford natychmiast rozpoczął rozmowy z 2K Games (oddział Take-Two Interactive) na temat wydania Duke’a. Mimo że koncern sparzył się wcześniej na tym tytule, umowa została podpisana.

Choć do niedawna mało kto wierzył, że Duke Nukem Forever ujrzy w końcu światło dzienne, szanse na pomyślne zakończenie produkcji są dziś większe niż kiedykolwiek. Według przedstawicieli firmy Gearbox Software, która wspólnie z byłymi pracownikami 3D Realms wskrzesiła projekt, w chwili gdy nastąpił ubiegłoroczny kryzys, gotowe było ok. 90% pecetowej edycji gry. Oczywiście to, co zostało do tej pory zrobione, nie trafiło do kosza. Nowi właściciele marki nie chcieli tworzyć wszystkiego od początku, więc skupili się wyłącznie na sfinalizowaniu produktu i konsolowych konwersjach. Prace potrwają jednak jeszcze jakiś czas – Duke Nukem Forever ma być gotowy dopiero za kilka miesięcy.

Jak na kolejną odsłonę kultowej seriiprzystało, nowe przygody Księcia będą rasową, pierwszoosobową strzelaniną, która ponownie pozwoli zmierzyć się z hordą najeżdżających Ziemię kosmitów, mających apetyt na piękne Ziemianki. W trakcie zmagań na naszej drodze stanie wiele znanych z poprzednich odcinków stworów (m.in. wyglądający jak świnie policjanci, latające ośmiornice itd.), a zabijać będziemy je przy pomocy rozbudowanego arsenału środków zagłady. Lista typów broni obejmuje wszystkie ciekawsze pukawki z Duke Nukem 3D, zarówno te klasyczne (pistolet, strzelba), jak i te bardziej egzotyczne. Potwierdzono już obecność Shrinkera (narzędzie pozwalające zmniejszać przeciwników w celu ich późniejszego zgniecenia) oraz Devastatora (dwa działa wypluwające śmiercionośne rakiety). Pewne jest również to, że gracz będzie mógł korzystać z detonowanych ręcznie granatów (Pipebombs) i przylepianych do ścian min z czujnikiem laserowym (Tripmines).

Jedyna niepokojąca informacja związana z arsenałem dotyczy liczby broni, którą Książę może nosić przy sobie. Firma 3D Realms zdecydowała, że będą to tylko dwie pukawki, czym wywołała spore poruszenie wśród fanów. Kontrowersyjne rozwiązanie Broussard tłumaczy trudnościami z... przystosowaniem gry do obsługi pada. Twórcy próbowali na różne sposoby przydzielić przyciski konsolowego kontrolera do poszczególnych środków zagłady, ale otrzymane efekty nie spełniły ich oczekiwań. W końcu zdecydowano się załatwić problem tak: pod lewym bumperem udostępniono miny, pod prawym granaty, pod „B” ukryto atak wręcz, a pod „Y” możliwość zmiany broni z podstawowej na alternatywną. Strzelamy prawym triggerem. Dlaczego nikt z autorów nie wpadł na to, by za pomocą przycisku „Y” umożliwić graczom wertowanie całego posiadanego arsenału, a nie tylko wybór pomiędzy dwiema pukawkami – nie wiadomo. Mam jedynie nadzieję, że ludzie z Gearbox Software dojdą do wniosku, że to idiotyczny pomysł i przeforsują rozwiązanie pozwalające nosić przy sobie więcej środków zagłady. W końcu to Duke, a nie seria Halo, prawda?

Oprócz typowych dla strzelanin poziomów, w których zabawa skupi się na eksterminacji przeciwników, w Duke Nukem Forever zobaczymy też etapy, w których będziemy mogli poruszać się samochodem. Jeden z takich fragmentów został zresztą zaprezentowany podczas tegorocznej edycji Penny Arcade Expo (PAX). Uczestnicy imprezy mogli tam zasiąść za kierownicą pick-upa i przejechać spory odcinek trasy, miażdżąc pojawiające się na drodze jednostki przeciwnika, unikając śmiercionośnych dla pojazdu fragmentów skał i skacząc nad rozpadlinami. Nic specjalnie efektownego – mała odskocznia od ciągłej sieczki, która kończy się wraz z opróżnieniem baku w aucie.

Znane z Duke Nukem 3D monstra pojawią się oczywiście w Forever.Broń zresztą też.

Choć Duke Nukem Forever jest grą z kilkunastoletnim rodowodem, nie oznacza to, że mechanika rozgrywki będzie przypominać produkcje z połowy lat dziewięćdziesiątych, wręcz przeciwnie. George Broussard od dawna znany jest z tego, że do swojego dzieła próbował wcisnąć wszystkie ważniejsze nowinki, jakie pojawiały się w konkurencyjnych tytułach. Przykłady? Proszę bardzo. W trakcie gry dostępne będą dwa tryby prowadzenia ognia: tradycyjny – z biodra oraz alternatywny – z przybliżeniem wzroku do instrumentów celowniczych, pozwalającym oddawać dokładniejsze strzały. W nowych przygodach Księcia znajdziemy też automatyczną regenerację zdrowia, patent obowiązkowy w praktycznie każdej ważniejszej produkcji tego typu.

Z raportów osób, które w Duke Nukem Forever miały już okazję zagrać, wynika, że oprawa wizualna nie jest najmocniejszą stroną gry, choć nie oznacza to, że prezentuje się ona fatalnie. W tej kwestii sporo może się jednak zmienić. Jeśli ludzie z Gearboxa zechcą usprawnić nieco silnik, być może grafika ulegnie wyraźnej poprawie. Zastrzeżeń nie powinniśmy mieć natomiast do dźwięku. W głównego bohatera wcieli się aktor Jon St. John, więc ponownie usłyszymy charakterystyczny głos Księcia znany z poprzednich odsłon cyklu. Na tę kwestię kładziony jest zresztą szczególny nacisk. Nasz podopieczny będzie na bieżąco komentował sytuację przy pomocy charakterystycznych powiedzonek, które z pewnością na długo zapadną nam w pamięć, tak jak niektóre kwestie z Duke Nukem 3D.

I to w zasadzie wszystko, co można na razie powiedzieć o najnowszej (jak to brzmi!) produkcji studia Gearbox Software. Powrót Księcia jest już przesądzony i – jak wspomniałem na początku – tym razem powinien się udać. Śmiem wątpić, żeby twórcy serii Brothers in Arms położyli ten projekt, zwłaszcza że ma on dla nich charakter prestiżowy. Czy warto było tyle czekać, przekonają się wszyscy posiadacze pecetów, Xboksów 360 i PlayStation 3, ale dopiero w przyszłym roku.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Duke Nukem Forever

Duke Nukem Forever