Drakensang Online - testujemy przeglądarkowe Diablo

Przeglądarkowa odsłona serii Drakensang nie ma zbyt wiele wspólnego z RPG studia Radon Labs, ale mimo wszystko zasługuje na uwagę i nie wątpię, że spodoba się fanom Diablo.

Szymon Liebert

Komentarze

Wielu z nas podchodzi z lekceważeniem do gier przeglądarkowych, traktujące je jak skarłowaciałe kuzynostwo pełnokrwistych produkcji. Wydawcy pokroju firmy Bigpoint kolejnymi projektami udowadniają, że ten segment branży może zrodzić także ciekawe i rozbudowane tytuły. Do tej kategorii będziemy mogli niedługo zaliczyć Drakensang Online, czyli sieciowy hack'n'slash w stylu Diablo, w który pogramy za darmo. Postanowiliśmy sprawdzić, jak ten twór, będący obecnie w fazie otwartej i ogólnodostępnej bety, ma się do poprzednich odsłon serii i czy rzeczywiście zasługuje na uwagę.

Poprzednie części cyklu Drakensang korzystały z licencji „Das Schwarze Auge”, czyli bardzo popularnego w Niemczech systemu RPG, który w świecie gier został wykorzystany także w serii Realms of Arkania. W przypadku wersji online zrezygnowano z tego uniwersum. Trudno powiedzieć, czy to kwestia prawna, czy może założenie, że marka Drakensang jest bardziej znana od swojego dotychczasowego zaplecza fabularnego i tak naprawdę już go nie potrzebuje. Kolejną nowością jest postawienie na poważniejszą i bardziej podniosłą atmosferę. W The Dark Eye oraz The River of Time twórcy chcieli przekazać nie tylko powagę uniwersum, ale też jego jowialność i przaśność. Tym razem raczej nie uświadczymy zbyt wielu knajpianych opowieści lub okazji do poznania lokalnego kolorytu i folkloru.

Wizyta w mieście to jak zwykle w tego typu grach okazja do przyjęcia nowych zadań i kupienia przedmiotów.

W otwartej becie Drakensang Online otrzymujemy do wyboru zaledwie dwie klasy postaci – rycerza Zakonu smoka i maga – które można rozwijać w liniowy sposób. Na każdym z poziomów dostajemy więc automatycznie trochę punktów życia i innych tego typu dodatków oraz możliwość odblokowania nowych ataków czy czarów u odpowiedniego trenera. Drzewko umiejętności jest bardzo nieczytelne, ale to w niczym nie przeszkadza, bo i tak nie dokonujemy w nim żadnych wyborów, a nowych typów uderzeń oraz zaklęć jest niewiele. Najważniejsze jest to, że z czasem stają się one wyraźnie lepsze i wyglądają coraz efektowniej.

Pamiętacie grę Blizzarda o tytule Diablo? Po raz kolejny otrzymujemy dowód na to, że model rozgrywki stworzony przed laty jest nadal aktualny i sprawdza się dobrze. Drakensang Online rozpoczyna się od krótkich zadań pełniących rolę wprowadzenia, by później zabrać nas do właściwego świata gry. Podzielono go na cztery typy lokacji: miasta, w których rozmawiamy z postaciami, przyjmujemy zadania i robimy zakupy; obszary otwarte, gdzie walczymy z potworami i gromadzimy łupy; podziemia, czyli instancje dla jednej osoby lub konkretnej grupy graczy, oraz strefy PvP do walki z innymi uczestnikami zabawy. W nawigacji pomaga prosta podręczna mapa, na której wyświetlają się sugestywne ikonki i znaczniki. Cały świat dostępny w becie składał się z 4-5 miast, kilku lochów i jaskiń oraz łączących je otwartych terenów.

Umiejętności z czasem stają się bardziej widowiskowe. Niestety, rycerz nie otrzymuje ich zbyt wiele.

Miasteczka zaludniono wieloma postaciami niezależnymi, sprzedającymi najróżniejsze dodatki i oferującymi zadania. Zleceń nie jest na razie szczególnie dużo i większość sprowadza się do udania się w konkretne miejsce w celu zabicia pewnej liczby potworów lub zebrania wypadających z nich przedmiotów (część tego typu misji można powtarzać, żeby nabijać doświadczenie i zdobyć więcej złota). Wśród nich zdarzają się jednak bardziej rozbudowane struktury fabularne, w tym wątek główny, w którym podążamy za radami sprzymierzeńców i zjednujemy sobie kolejne osoby. Nie należy spodziewać się tu żadnych uniesień, bo opowieść nie zaskakuje niczym szczególnym i opiera się na motywach typowych dla konwencji fantasy.

Gra wyraźnie nie ma w zanadrzu zbyt wielu lokacji, więc często wysyła nas do tych samych podziemi i zakamarków. Przeczesywanie okolicy jest mimo to w miarę przyjemne, bo potwory atakują sporymi grupami, a tła cieszą oko ładnymi barwami i detalami. System walki okazuje się niezwykle prosty. Pod lewym przyciskiem myszy przypisano podstawowe uderzenie, a pod prawym umiejętności specjalne. Rycerz może zaatakować wszystkich dokoła siebie (cios obrotowy) lub nasączyć broń magią ognia. Do tego dochodzą techniki, które wygodnie przypisać klawiszom od 1 do 6. Na pasku trzynastopoziomowego wojownika znajdzie się chociażby dodatkowa szarża (naskok na przeciwnika).

Podczas walki warto korzystać z różnych umiejętności (przełączamy się między nimi za pomocą klawisza TAB). Dużą grupę goblinów da się szybko spacyfikować atakiem obszarowym, a na trudniejszych wrogów przyda się najmocniejsze uderzenie. Żeby w ogóle skorzystać ze zdolności, musimy nabić pasek energii i w przypadku najlepszych ciosów mieć przy sobie esencje różnego typu. Zdobywamy je zarówno w walce, jak i za mikropłatności. I na tym właściwie kończy się aspekt taktyczny Drakensang Online – gra jest prosta od strony mechaniki rozgrywki i dzięki temu łatwo ją przyswoić. Nie znaczy to jednak, że bezproblemowo pokonamy wszystkich wrogów. Poziom trudności stopniowo wzrasta i w późniejszych lokacjach walka w pojedynkę staje się bardzo trudna, chociaż w dalszym ciągu możliwa.

Drakensang Online, jak na produkcję przeglądarkową, wygląda naprawdę całkiem przyjemnie, a do tego uruchamia się błyskawicznie.

Sieciowy Drakensang robi dobre wrażenie od strony technicznej. Odpalenie go zajmuje chwilę i nie przysparza większych problemów w większości przeglądarek. Jeśli dysponujemy odpowiednią konfiguracją, możemy przenieść się do ładnego świata, który stylistycznie i przede wszystkim kolorystycznie utrzymano w klimatach poprzednich odsłon serii. Gra się w to całkiem przyjemnie. System kolizji co prawda wariuje, a lagi potrafią dawać się we znaki, jednak mimo wszystko sieczenie potworów w podziemiach i na otwartych mapach sprawia frajdę. A to nie jest, niestety, norma wśród tytułów przeglądarkowych.

Chyba najważniejszą kwestią dla wielu graczy dotyczącą produkcji typu free-to-play jest to, jak bardzo są one darmowe (tak, zdaję sobie sprawę, że sugestia, jakoby słowo to można było stopniować, brzmi absurdalnie). Drakensang Online wypada na tym polu całkiem dobrze, bo wszystkie zadania, jakich podjęliśmy się w becie, udało nam się wykonać z mniejszymi lub większymi problemami bez dokonywania żadnych opłat. Walutą dedykowaną mikropłatnościom są tak zwane mroczne monety – za nie kupujemy różnego typu esencje (gwarantujące dostęp do lepszych wersji ataków specjalnych), eliksiry, a także wszelkie przedmioty.

W grze jest sporo przedmiotów, które kupimy tylko za trudno dostępne mroczne monety. Można jednak grać bez nich.

Liczba obiektów do nabycia za mroczne monety jest duża, chociaż większość z nich to dodatki i „przyspieszacze / wspomagacze rozgrywki”. Osoba, która wyłoży kilkadziesiąt złotych, będzie mieć przewagę w walce i szybciej rozwinie postać. Z drugiej strony – można bawić się za darmo i nie przejmować płaceniem przez co najmniej kilka godzin (później brak lepszych przedmiotów zaczyna już doskwierać). Samo mroczne złoto wypada z przeciwników w bardzo małych ilościach – teoretycznie da się jednak nazbierać go trochę podczas regularnej gry. Trudno powiedzieć, czy taka sytuacja utrzymuje się w dalszej części zabawy, ale podczas nabijania pierwszych kilkunastu poziomów mikropłatności są tylko dodatkiem, a nie wymogiem dobrej rozrywki.

Otwarta beta to okazja do przetestowania tytułu i stopniowego wdrażania nowych pomysłów. Takie założenie przyjęli twórcy Drakensanga Online, którzy powoli dodają do gry kolejne zadania, lokacje, przedmioty i inne elementy. Już teraz można powiedzieć, że najnowsza produkcja firmy Bigpoint stoi na przyzwoitym poziomie i nie powinna zawieść fanów gatunku. Trzeba jednak mieć świadomość, że kontynuacja serii zapoczątkowanej przez Radon Labs skierowana jest przede wszystkim do miłośników diablopodobnych tworów, a nie pełnokrwistych RPG. Przy Drakensang Online można spędzić kilka przyjemnych godzin bez większego zażenowania.

Szymon „Hed” Liebert

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl