Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 12 stycznia 2011, 09:49

autor: Maciej Kozłowski

Dota 2 - przed premierą

Już za kilka miesięcy zagramy w nową wersję gry Defence of the Ancients, którą firma Valve z amatorskiej modyfikacji przeobraziła w pełnoprawny produkt. Czy w Dota 2 możemy spodziewać się rewolucyjnych zmian?

W dzisiejszych czasach gry komputerowe tworzą w zasadzie wyłącznie wielkie studia, dysponujące ogromnym budżetem, dziesiątkami programistów i szczegółowym biznesplanem. Niekiedy pojawia się jednak grupa zdolnych zapaleńców, a czasem wręcz jedna osoba, która dla czystej przyjemności postanawia zrobić własną grę bądź modyfikację do produkcji już istniejącej.

Czemu o tym wspominam? Dlatego, że z prostych czy nawet wręcz prymitywnych modyfikacji do gier potrafią powstać istne perełki. Niektóre z nich nie zajmują więcej niż kilka megabajtów na dysku twardym, oferując jednak setki godzin doskonałej rozgrywki, częstokroć lepszej nawet niż w oryginalnym produkcie. Tak było z Counter-Strikiem, tak było również z Defense of the Ancients, wydanym w 2003 roku modzie do gry WarCraft III: Reign of Chaos.

W teorii Defense of the Ancients (w skrócie DotA) był jedynie małą, liczącą sobie nieco ponad 7 megabajtów mapką-scenariuszem do oryginalnego WarCrafta III. W praktyce jednak posiadał ogromny potencjał, tworząc zupełnie nową jakość, a może i gatunek gier (chociaż sami twórcy klasyfikują swoje dzieło jako action/RTS). Założenia rozgrywki były dość proste – każdy z graczy wcielał się w jednego bohatera, którego celem było zabicie śmiałków drużyny przeciwnej i zburzenie ich siedziby. Osiągał to, zdobywając kolejno aż 25 poziomów doświadczenia oraz rozwijając umiejętności, a także kupując coraz lepszy ekwipunek. Oczywiście nic za darmo – by móc cieszyć się coraz silniejszym herosem, trzeba było wykazać się w boju. Pieniądze i doświadczenie niezbędne do rozwoju postaci gracza pozyskiwało się przez zabijanie wrogich śmiałków, eliminację pomniejszych oponentów oraz niszczenie umocnień drużyny przeciwnej. W rzeczywistości oznaczało to podążanie jedną z trzech ścieżek zmierzających do wrogiej bazy – jej zlikwidowanie kończyło zmagania. Zabawa miała charakter stricte drużynowy – maksymalny rozmiar zespołu wynosił pięciu graczy dla każdej strony konfliktu (Sentinel oraz Scourge). Dzięki ogromnej różnorodności herosów (po instalacji najnowszej łaty było ich aż 103 do wyboru), przedmiotów oraz taktyk, produkcja ta była niesamowicie wręcz wciągająca.

Lina

Więcej – mimo siedmiu lat, jakie minęły od premiery, serwery Defense of the Ancients nadal są pełne. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko absolutny sukces tytułu, który przez serwis Gamasutra został okrzyknięty najbardziej popularną modyfikacją w historii. A była to tylko przecież niewielka mapka do WarCrafta III.

W 2010 roku obecny szef projektu, IceFrog, ogłosił całemu światu, że firma Valve Corporation przejmuje prawa do DotA, pragnąc stworzyć sequel, za który odpowiadać będzie sama Lodowa Żaba. Część fanów zareagowała nerwowo – stało się oczywiste, że druga część moda nie będzie już amatorską grą, a w pełni komercyjną produkcją, składową wielkiej biznesowej machiny. Szczególnie silny opór napotkało Valve ze strony firmy Blizzard Entertainment, twórców trzeciego WarCrafta, na bazie którego powstało i którego do działania wymagało Defence of the Ancients. Tak Blizzard, jak i pierwotni twórcy moda, Eul i Guinsoo, uznali, że prawa do tytułu należą do nich, a nie wyłącznie do IceFroga. Ostatecznie doszło do dość ciekawego zwodu marketingowego – sequel nie będzie się zwał DotA (Defense of the Ancients), a... Dota 2 (nazwa własna, a nie rozwinięcie skrótu). Dzięki temu subtelnemu zagraniu Valve może stworzyć grę, nie martwiąc się o prawa autorskie.

Co zaś zaoferuje ten produkt? Przede wszystkim nie będzie on już modyfikacją, a pełnoprawną grą – przestanie więc wymagać innego tytułu do działania. Co więcej, zostanie wsparty przez wielkie dziecko Valve – system Steam. Każdy gracz będzie zatem posiadać na swym koncie pełny wykaz rozegranych meczy, cały system achievementów oraz opcji społecznościowych w ramach Steam-cloud. Oznacza to również pewność stałych aktualizacji.

Jakim zmianom ulegnie rozgrywka? Twórcy zarzekają się, że bardzo niewielkim – nie zamierzają bowiem poprawiać tego, co już jest dobre. Z bardzo skąpych informacji, które ujawnili do tej pory, można wywnioskować, że zachowany zostanie system kierowania jednym bohaterem i duża różnorodność postaci oraz podział na dwie frakcje. Niezmienione pozostaną też mechanizmy rozgrywki: zarówno te najbardziej esencjonalne (np. sam cel), jak i szczegółowe, w tym triki wykorzystywane przez graczy (chociażby przerywanie animacji postaci, by zaoszczędzić czas). Z opublikowanych do tej pory grafik niewiele można wywnioskować – stanowią one bowiem wyłącznie obrazki koncepcyjne. Wprawne oko zauważy jednak, że trzy z czterech prezentowanych na artach postaci to znani z „jedynki” bohaterowie, aczkolwiek w dużo mniej cukierkowej oprawie (która była nawiązaniem do stylu WarCrafta). Twórcy nie pokazali dotąd ani jednego screenshota z właściwej gry, zapewniają jednak, że grafika będzie bardzo przejrzysta i jednocześnie efektowna. Zapewnienia te zdają się mieć solidne podstawy – Dota 2 powstanie bowiem na silniku Source.

W tym momencie wielu graczy zada pytanie: jaki sprzęt wytrzyma coś takiego? IceFrog uspokaja: „Naszym celem jest, aby gra funkcjonowała na starszych pecetach, ale także i to, aby najnowsze komputery mogły wycisnąć z niej ostatnie soki”. Możemy więc spodziewać się całkiem zaawansowanego systemu skalowania szczegółowości grafiki.

Morphling

Co nowego zaoferuje Dota 2? Dobrą informacją jest na pewno ta, że gra będzie wspomagać reconnecty – nie stanie się więc już tak, że w wyniku błędu sieci zostaniemy wyrzuceni z zabawy i nie będziemy mogli do niej wrócić. Co więcej, nawet jeżeli któryś z użytkowników opuści grę, komputer przejmie kontrolę nad jego postacią. Uniknie się w ten sposób zmory części pierwszej – graczy uciekających w początkowych fazach rozgrywki, de facto skazujących w ten sposób resztę drużyny na klęskę. Twórcy zapewniają, że będzie można w pewnym stopniu wydawać SI proste polecenia, takie jak „idź za mną” czy „chroń teren”. Jest to zdecydowanie krok naprzód.

Kolejną nowinką są opcje społecznościowe, matchmaking (automatyczne dobieranie graczy ze względu na ich doświadczenie) oraz system nauczania. Wedle zapewnień twórców zaawansowani gracze będą mieli możliwość szkolenia nowych, dzięki opcji oglądania potyczek w trakcie ich trwania i dawania nowicjuszom cennych porad. Gracze, którzy wykażą się szczególnie dużym zaangażowaniem, będą mogli liczyć na dodatkowe bonusy, takie jak nowe ubrania czy skórki dla postaci. Ponadto w grze ma zostać zawarty system komunikacji głosowej (nie tylko poprzez Steam). Nie wiadomo natomiast (chociaż możemy to chyba założyć), czy zostanie zwiększona liczba dostępnych w grze map – oryginał posiadał w końcu tylko jedną.

Z tego, co udało nam się dotychczas dowiedzieć i wywnioskować, Dota 2 nie będzie ingerować w prawidła rozgrywki – zadba natomiast o jej oprawę, jak najlepsze funkcjonowanie oraz dodatki. Z jednej strony wydaje się być to słuszną taktyką – zwykle poprawianie czegoś, co już jest dobre, kończy się nie najlepiej. Jeśli jednak spojrzymy na to z drugiej strony, to trudno nie zauważyć, że przez siedem lat istnienia modu DotA wyrosła mu potężna konkurencja w postaci Demigoda, League of Legends czy Heroes of Newerth. Każda z tych gier wykorzystuje podobny model rozgrywki co pierwowzór, wprowadza jednak do niej wiele nowych, atrakcyjnych elementów, jak ciekawszy system rozwoju postaci w Demigodzie czy levelowanie samych graczy w League of Legends. Trudno na razie powiedzieć, która z tych produkcji ostatecznie zwycięży w wyścigu do naszych komputerów i twardych dysków. O rezultacie starcia przekonamy się w czwartym kwartale 2011 roku.

Maciek „Czarny” Kozłowski

Dota 2

Dota 2