Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Torchlight III Publicystyka

Publicystyka 17 czerwca 2020, 16:07

Dlaczego gracze znienawidzili Torchlight 3 – i czy słusznie?

Torchlight 3 to nie jest gra wybitna, ale zdecydowanie nie zasługuje na takie wiadro jadu, jakie się na nią wylało podczas debiutu na Steamie w ramach Wczesnego Dostępu. Niemniej w tej tonie niepochlebnych opinii kryje się ziarno lub dwa prawdy.

Fani hack’n’slashy z pewnością kojarzą serię Torchlight. To taka bardziej kreskówkowa i zdecydowanie niepoważna alternatywa dla Diablo. Jeśli ktoś chciał się po prostu dobrze bawić, a preferował bajkową szatę graficzną, sięgał po jej pierwszą lub drugą część. Marzenia o trzeciej odsłonie legły w gruzach, kiedy okazało się, że Runic Games zostało zamknięte. Pewną nadzieję dała jednak ekipa Echtra Games, w szeregach której znaleźli się byli pracownicy owego studia.

Zapowiedziano wydanie gry Torchlight Frontiers pod patronatem Perfect World Entertainment. Frontiers miało być nowym podejściem do marki, wprowadzić elementy MMO, a całość miała być dostępna za darmo, jako pozycja sieciowa. Co z tego wyszło?

Czym byłby hack’n’slash bez przerośniętego pająka?

Miało być za darmo, ale jednak nie jest

Deweloperzy w pewnym momencie zmienili zdanie. Tak po prostu – Torchlight Frontiers zmienił się w Torchlighta 3. Z gry free-to-play postanowiono zrobić tytuł buy-to-play. Zapowiedziano rezygnację z aspektów MMO i wprowadzenie opcji grania offline. Nic zatem dziwnego, że po niespodziewanym debiucie w programie Early Access na Steamie na Torchlighta 3 spadł grad negatywnych recenzji. Wszak obiecywano jedno, a dostarczono coś innego – i w dodatku trzeba jeszcze za to płacić!

Czytając recenzje, nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że piszące je osoby nie oceniały samej gry, a jedynie decyzję deweloperów. Nie twierdzę oczywiście, że Torchlightowi 3 nie można nic zarzucić – co to, to nie! Zresztą zaraz sami się o tym przekonacie. Zwracam jednak uwagę, że zamieszanie wokół tej produkcji jest zwyczajnie niepotrzebne i warto brać poprawkę na niektóre opinie. Ciężko bowiem traktować poważnie wypowiedź kogoś, kto grał 40 minut i jako główny mankament podaje obecność jedynie trzech petów w grze. Tak, w Torchlighcie 3 mamy na starcie trzy zwierzaki do wyboru, a kolejne zdobywamy wraz z rozwojem fabuły.

Smoczy pupilek z własnymi umiejętnościami!

Aby się jednak o tym przekonać, trzeba zagrać. Rozumiem, że to problematyczne w momencie, gdy serwery są niedostępne, a taka bolączka przez pierwsze dwa dni trapiła Torchlighta 3. Co jest o tyle zabawne, że obiecano tryb offline, którego właściwie nie ma i wszyscy zmuszeni są do zabawy sieciowej z obowiązkowym dostępem do internetu.

TORCHLIGHT 3 VS RECENZJE NA STEAMIE

W chwili pisania tego tekstu Torchlight 3 nieco poprawił swoją sytuację na Steamie, ale wciąż jest mocno krytykowany. Z 2350 recenzji jedynie 36% jest pozytywnych, co przekłada się na wynik „w większości negatywne”. Czy pozycja ta faktycznie zasłużyła na taką ocenę? Cóż, zdecydowanie nie spełnia oczekiwań, jakie można było pokładać w kontynuacji serii Torchlight. Do tego deweloper zmienił model płatności, a sama gra dużo się nie rozwinęła od czasów alfy. Z drugiej strony jednak to wciąż nie aż tak zły tytuł, jak niektórzy próbują go przedstawić.

Jakoś tak pusto.

Miało nie być MMO, ale jednak jest

Echtra Games zapewniło, że Torchlight 3 nie będzie Torchlightem Frontiers. Zmodyfikowana wersja gry miała zostać pozbawiona elementów MMO, otrzymać fabułę oraz inne rozwiązania, za które fani pokochali tę serię. Na ten moment powiem szczerze – praktycznie nic się nie zmieniło. Testowałem wersję alfa Torchlighta Frontiers i wczesny dostęp Torchlighta 3 i zapewniam, że poza paroma poprawkami w drzewkach umiejętności to wciąż ten sam tytuł.

Być może w przyszłości deweloperzy zarzucą nas ogromną ilością zawartości i wprowadzą zmiany, dzięki którym Torchlight 3 zasłuży na swoją nazwę, ale na ten moment gra przypomina spin-off serii, a nie pełnoprawną kontynuację. W moich oczach to nadal Torchlight Frontiers, czyli okrojony hack’n’slash, którego od biedy można nazwać ubogim klonem Diablo 3 lub Torchlighta 2.

Spotkałem innego gracza! I co? I nic…

Na pierwszy rzut oka można nawet odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z produkcją mobilną, i nie zdziwiłbym się, gdyby gra wkrótce zawędrowała na Nintendo Switch czy na smartfony z Androidem lub iOS-em. Absolutnie nie traktuję tego jako wady – to jedynie potwierdza, że Torchlight 3 na ten moment jest bardzo prosty i ubogi.

Miał być Torchlight 3, a jest Torchlight Frontiers

W tym momencie Torchlight 3 posiada cztery klasy postaci, które stanowią miszmasz różnych archetypów. Ja przykładowo wybrałem sobie sharpshootera, czyli łucznika. Szybko przekonałem się, że to w zasadzie summoner, który dodatkowo rani przeciwników dystansowymi pociskami. Do dyspozycji mamy bowiem dwa drzewka specjalizacji, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by je mieszać. W zasadzie nie musimy inwestować nawet określonej liczby punktów, aby zdobyć dostęp do dalszych umiejętności na każdym drzewku – ogranicza nas jedynie poziom.

Zwierzaki również mają swoje umiejętności.

Każda specjalizacja posiada siedem umiejętności, przy czym na pasku zmieścimy tylko cztery oraz jedną dodatkową pod prawym przyciskiem myszy. W efekcie nie ma sensu wykupywać wszystkich czarów – decydujemy jedynie, które zdolności są bardziej opłacalne. Pozostałe punkty inwestujemy w rozwój umiejętności, zwiększając ich siłę.

Ta prostota nie byłaby zła, gdyby system oferował więcej głębi i był bardziej przemyślany. W moim przypadku zabawa sprowadziła się do przywoływania armii duchowych goblinów oraz pokonywania wrogów podstawową umiejętnością – niczego więcej nie potrzebowałem.

Miała być głębia, a jest płycizna

Naszą postać możemy modyfikować również poprzez legendarne efekty, które są ciekawym urozmaiceniem. Możemy wybrać jeden z dostępnych modyfikatorów lub modyfikator z legendarnej broni, którą przerobiliśmy na złom. W ten sposób zyskamy konkretny bonus bez posiadania wymaganego ekwipunku.

Ta tarcza szybko została zniszczona, aby wydobyć z niej bonus.

Całość uzupełniają jeszcze relikty, oferujące własne umiejętności i zdolności pasywne. Relikty również expimy i o ile w danym momencie możemy mieć tylko jeden aktywny, tak nikt nie broni, by z czasem stworzyć ich kilka i żonglować nimi według własnych potrzeb. Relikty zapewniają również specjalne efekty, które da się aktywować raz na jakiś czas.

To wszystko brzmi nawet ciekawie i wydaje się, że pozwala na całkiem porządne rozbudowanie postaci oraz dostosowanie jej do indywidualnych preferencji. W praktyce zaś Torchlight 3 jest po prostu płytki – odróżnieniu od Minecrafta Dungeons, który wprawdzie również nie powala bogactwem, niemniej kryje się w nim pewna głębia, tutaj zaś mamy system prosty niczym budowa cepa. Cepa, który nawet wyposażony w dodatkowe efekty – wokół błyskają pioruny i mamy szansę na losowe wystrzelenie kuli ognia – pozostaje tylko cepem. Taki właśnie jest Torchlight 3.

Niby statystyk nie brakuje, ale i tak nic z tego nie wynika.

Mogło być dynamicznie, a jest drewno

Równocześnie jestem niezwykle zaskoczony, jak mało dynamiczną grą okazuje się najnowsza odsłona Torchlighta. Przyznaję, że przywykłem, iż hack’n’slashe mają aktywną spację z jakimś unikiem czy dashem. Tutaj musiałem czekać na umiejętność klasową, a gdy ją wreszcie otrzymałem, wcale mi to rozgrywki nie ulepszyło – odniosłem bowiem wrażenie, że zdolności reagują z opóźnieniem. I nie wynikało to z lagu serwera, bowiem wszystkie inne ataki wykonywane były normalnie.

Nie zliczę również, ile razy prawie umarłem przez zablokowanie się na teksturze, wystającym obiekcie czy przeciwniku, ale to można zrzucić na karb wczesnego dostępu. Trudniej mi natomiast wytłumaczyć obecność, a w zasadzie nieobecność graczy na mapie. Z czatu wynikało bowiem, że całkiem sporo osób jest aktualnie w grze. Z informacji od dewelopera wiemy również, że mapa mieści do 40 graczy. Zaznaczę przy tym, że obszary te są małe, więc nie ma ryzyka, że ktoś się zagubi.

Fort to przykład dobrego pomysłu, który nie został wykorzystany.

Jakimś cudem jednak w ciągu pierwszych dwóch godzin spotkałem tylko jedną osobę. Co prawda nie miało to żadnego wpływu na zabawę, bowiem owe „otwarte obszary” służą jedynie za etap przejściowy do dungeonów, w których wykonana ma zostać konkretna misja. Równie dobrze innych graczy mogłoby nie być, tak samo zresztą jak i fortów, które występują pomiędzy mapami. Może z czasem Echtra Games rozbuduje te aspekty, choć pasują one akurat do Torchlighta Frontiers, a nie do Torchlighta 3. I wydaje mi się, że właśnie w tym tkwi problem.

Mogło być dobrze, a jest miernie

Omawiany tytuł nie jest tym, czym być powinien. Deweloperzy zmienili nazwę, ale nie zawartość, przez co wciąż mamy do czynienia jedynie ze spin-offem, zamiast z pełnoprawną kontynuacją. I widać to w każdym elemencie zabawy, która w Torchlighcie 3 jest do bólu prosta i niesatysfakcjonująca. Nie czuć rozwoju postaci, nie czuć jej siły wraz z kolejnymi poziomami, lepszy ekwipunek nie sprawia radości, a pozorna mnogość wyboru i tak sprowadza się do dwóch czy trzech buildów w obrębie jednej klasy.

Na ten moment dostarczono przeciętny tytuł, który nie jest zły, ale zdecydowanie nie zachwyca. Gdyby nosił nazwę Torchlight Frontiers i był dostępny za darmo, pewnie nikt nie robiłby rabanu, ale biorąc pod uwagę zawartość Torchlighta 3, zastanowiłbym się na Waszym miejscu dwa razy, zanim zdecydowałbym się za niego zapłacić. Nie ma tu bowiem niczego, co mogłoby przykuć uwagę na dłuższy czas. Nawet klasa kolejarza, za którym jeździ jego własna ciuchcia, stanowi jedynie fajną ciekawostkę, bowiem w praktyce pomysł ten nuży (pociąg często się gubi i plącze nam pod nogami).

Pamiętajmy jednak, że to tylko Early Access i jeszcze może się okazać, iż Torchlight 3 w pełni zasłuży na swoją nazwę. Chciałbym w to wierzyć, bowiem mimo całego mego marudzenia nie bawiłem się wcale tak źle. Problem w tym, że chciałbym po prostu bawić się jeszcze lepiej...

Patryk Manelski

Patryk Manelski

Chciał być informatykiem, potem policjantem, a skończyło się na „dziennikarzeniu” na UŚ. Tam odkrył, że można połączyć pasję do grania z pisaniem. Następnie bytował w kilku redakcjach, próbując przekonać wszystkich, że gry MMO są najlepsze na świecie. Tak trafił do działu publicystyki na GOL-u, gdzie niestrudzenie kontynuuje swoją misję – bez większych sukcesów. W przerwach od walenia z axa hoduje cyfrowe pomidory, bawiąc się w wirtualnego farmera. Nie mając własnego ogródka, zadowala się opieką nad drzewkiem bonsai. Kręci go też jazda na rowerze, zaś czytać lubi mangę i fantastykę. A co najważniejsze, pochodzi z Sosnowca, gdzie zresztą mieszka i z czego jest dumny!

więcej

Torchlight III

Torchlight III