Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 13 maja 2011, 19:11

autor: Amadeusz Cyganek

DiRT 3 - przedpremierowy test

Po półtorarocznym oczekiwaniu z coraz większym impetem nadjeżdża trzecia odsłona cenionej przez graczy serii DiRT. Na kilkanaście dni przed premierą sprawdzamy, czy twórcy, stawiając na powrót do rajdowych korzeni, szykują kolejny wyścigowy hit.

Fani zwariowanego i efekciarskiego drugiego DiRT-a, oczekujący kolejnej odsłony cyklu utrzymanej w podobnej stylistyce, mogą poczuć się zawiedzeni – „trójka” mocno zmienia kurs i przeobraża się w produkcję, w której zdecydowanie bardziej czuć ducha sportowej rywalizacji i specyficzny klimat rajdowego święta. Czymże jednak są wyścigi bez szybkich samochodów, urokliwych tras i zaciętego konkurowania? Ekipa Codemasters znajduje się na dobrej drodze do tego, by znów pokazać światu, że swoje zamiłowanie do czterech kółek potrafi doskonale zaprezentować na ekranach monitorów i telewizorów.

Ech, znowu trzeba będzie myć…

Testowana wersja preview daje możliwość rozegrania kilkunastu etapów w jednej z czterech klas wyścigowych, zlokalizowanych w przeróżnych, malowniczych sceneriach. Wraz z trzecią częścią serii wracamy do Finlandii, jednej z najbardziej ulubionych przez fanów lokacji. Skandynawskie klimaty ponownie witają nas chłodnym, rześkim powietrzem, hektarami gęstych lasów i całą masą zdradzieckich zakrętów – wszystko po staremu i w najlepszym wydaniu. Swoją obecność śladami wytartych opon możemy zaznaczyć także podczas jazdy po pustynnych bezdrożach Kenii, asfaltowych jednopasmówkach w amerykańskim stanie Michigan, a także próbując przebić się przez zasypane ścieżki Aspen – znanego alpejskiego kurortu. Każda z tych lokacji ma swój niezaprzeczalny urok i pozwala na sprawdzenie naszych umiejętności w różnych warunkach atmosferycznych. Co prawda pogoda nie ma zbyt wielkiego wpływu na prowadzenie samochodu, w odróżnieniu od tego, co znamy z rasowych symulatorów, ale jazda w trakcie śnieżnej zamieci przy asyście przeciwników skutecznie ograniczających nam pole widzenia gwarantuje sporą dawkę emocji.

Mechanika jazdy w porównaniu z poprzednimi częściami nie zmieniła się praktycznie w ogóle i trudno się temu dziwić – kombinowanie przy czysto zręcznościowym modelu sterowania mogłoby zakończyć się klęską. Za to sporo nowego dzieje się w kwestii klimatu rozgrywki – po prostu czuć, że uczestniczymy w rajdowym święcie, nie mając wrażenia, że jedziemy od startu do mety, mijając po drodze zlokalizowane co kilka kilometrów punkty pomiaru czasu. Na starcie zamiast monotonnych sygnalizatorów wita nas pan z chorągiewką, w trakcie jazdy słyszymy żywiołowe okrzyki przydrożnych obserwatorów, a w niektórych przypadkach spotykamy także… przebiegające przez drogę grupki nieustraszonych kibiców. Choć pozornie to tylko detale, właśnie takie wydarzenia najlepiej budują klimat rajdowej rywalizacji. Nic jednak nie daje takiego zastrzyku adrenaliny jak bezpośrednia walka na torze z naszymi przeciwnikami. Wirtualni oponenci to całkiem inteligentne bestie – znakomicie startują i umiejętnie walczą na trasie, nie żałując lakieru na karoserii. Trzeba jednak przyznać, że poziom trudności nie jest zbyt wygórowany i przybycie na metę z kilkusekundową przewagą wcale nie okazuje się rzeczą niemożliwą do wykonania. Ku mojemu zadowoleniu w grze pozostały „flashbacki” umożliwiające cofnięcie czasu i powrót do bezpiecznego momentu w razie wypadku bądź nieudanego manewru. Nie da się ukryć, że jest to bardzo przydatny patent, pozwalający zniwelować skutki naszych błędów bez powtarzania etapu i komentowania zaistniałej sytuacji niezbyt parlamentarnymi słowami.

W wirtualnym garażu również zaszło kilka fajnych zmian – w stosunku do drugiej części dodano wiele już niespotykanych, głównie klasycznych pojazdów z minionej epoki. W tym zestawieniu królują przede wszystkim doskonale znane pasjonatom motoryzacji i wyścigów sprzed dekad takie okazy jak Ford Fiesta, Opel Manta 400, Lancia Fulvia czy pospolity Opel Kadett. Wozy te wystylizowane na rajdowe demony szos prezentują się wspaniale i choć ich okiełznanie na trasie nieraz nastręcza sporo trudności, spoglądanie na drogę z kokpitu wysłużonego „czterdziestolatka” sprawia sporą satysfakcję. Oprócz kilkudziesięcioletnich maszyn do dyspozycji mamy także kilkanaście samochodów seryjnych i pojazdy buggy, dzięki czemu pojawia się możliwość wypróbowania potężnych, nowoczesnych konstrukcji praktycznie w każdych warunkach. Od razu napomknę też o modelu zniszczeń, który delikatnie zyskał na realizmie – widok odpadających zderzaków, rozbitych szyb i fruwających drzwi to teraz zupełnie normalna sytuacja.

Oczywiście nowy DiRT nie tylko samymi rajdami stoi – w testowej wersji znalazło się miejsce także dla etapów nastawionych głównie na efektowność jazdy. Podczas jednego z takich przejazdów musimy wykonać jak najwięcej driftów (poślizgów), za które otrzymujemy punkty przekładające się na kolor otrzymanego przez nas medalu. Choć nie mają one żadnego wymiernego wpływu na rozgrywkę (poza zwiększoną pulą doświadczenia) warto postarać się o skompletowanie osiągnięć z najcenniejszego kruszcu, ot, choćby z czysto kolekcjonerskich pobudek. Oprócz tego w grze znajdziemy znane z poprzednich części bezpośrednie pojedynki na dwóch równolegle położonych trasach, w których ciężko stracić rywala z pola widzenia, szczególnie na wyższych poziomach trudności.

Największą nowinką w porównaniu z poprzednimi edycjami okazuje się zainspirowany widowiskowymi wyczynami zawodowych kierowców tryb zabawy, zwany Akademią Gymkhany. Jest to jedna z najbardziej efektownych i przyprawiających o niemały zawrót głowy dyscyplin, w której znacznie bardziej od osiąganych przez kierowców wyśrubowanych czasów liczą się ich umiejętności techniczne. Testowana wersja pozwala na wzięcie udziału w pięciu treningach doskonalących naszą sztukę jazdy i umożliwiających jednocześnie przystąpienie do finałowego testu weryfikującego nasze postępy. Instruktaż prowadzi znany w rajdowym światku Ken Block, będący jednocześnie twarzą gry. W bardzo przystępny sposób tłumaczy wszystkie manewry, które pozwolą z powodzeniem wykonać wskazane triki. Trzeba przyznać, że wachlarz dostępnych sztuczek i kombinacji jest rozbudowany – zaczynamy od najprostszych czynności, jak niszczenie przeszkód stojących na drodze czy slalom pomiędzy różnorodnymi elementami (lampy, betonowe kręgi, kontenery). Pod czujnym okiem instruktora w późniejszym stadium szkolenia uczymy się także maksymalnie wykorzystywać otoczenie w skokach, kręcić popularne bączki i wykonywać „piruety” dookoła przeszkód. W trakcie sesji treningowych, gdy każdy element wałkujemy i powtarzamy do woli, robienie trików nie przysparza najmniejszych problemów. Schody zaczynają się wówczas, gdy musimy skorzystać z pełni naszych umiejętności podczas finałowego show, stanowiącego przepustkę do kolejnej serii wyścigowej. W trakcie rywalizacji z komputerowymi graczami w ciągu kilkudziesięciu sekund trzeba wyczesać wynik, który pozwoli zająć miejsce na podium. Wbrew pozorom nie jest to wcale łatwa sprawa – zwycięstwo w zawodach wymaga perfekcyjnego opanowania trików i szybkiej reakcji na torze.

Jest ogień!

Akademia Gymkhany to jednak nie jedyna sposobność do wykonywania efektownych manerwrów w trzeciej odsłonie DiRT-a. Po zaliczeniu wszystkich dostępnych w wersji testowej etapów otrzymujemy możliwość pośmigania na specjalnej arenie zaprojektowanej na wzór placów budowy wpisujących się w obraz wielkomiejskiej rzeczywistości. Teren usiany jest przeróżnymi wyzwaniami, odnoszącymi się do praktycznie każdego znajdującego się na placu obiektu. Obrót o 180 stopni podczas lotu, drift pod przyczepami ciężarówki, skoki nad kontenerami czy piruety wokół betonowych kręgów to tylko kilka przykładów spośród całej masy trików oczekujących na nas na słusznych rozmiarów placu.

Wygląda na to, że „Mistrzowie Kodu” doskonale wiedzą, co robią – DiRT 3 już teraz wywiera duże wrażenie i daje nadzieję na to, że finalny efekt spełni pokładane w grze oczekiwania. Przyjemność z pokonywania kolejnych kilometrów trasy, bicia czasowych rekordów i eliminowania przeciwników jest ogromna, a wprowadzone zmiany zdecydowanie działają na korzyść rozgrywki. Jeśli pełna wersja okaże się potwierdzeniem wszystkich zapowiedzi twórców, czeka nas emocjonująca podróż po trasach całego świata za kierownicą zarówno wspaniałych, klasycznych samochodów, jak i nowoczesnych, potężnych maszyn. Wtedy do pełni szczęścia zabraknie chyba tylko benzyny po 3 złote za litr.

Amadeusz „ElMundo” Cyganek

DiRT 3

DiRT 3