Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 2 maja 2006, 11:39

autor: Wojciech Gatys

Crysis - zapowiedź

Wysokie klify, bujna roślinność, fantastyczne zachody słońca i morskie fale rozbijające się o brzeg – wszystko wygląda tak pięknie, że chciałoby się odłożyć broń i podziwiać widoki. Niestety, przyjechaliśmy tu do roboty, a nie, żeby kąpać się w oceanie.

Od redakcji: Polecamy Waszej uwadze opublikowane 17 lipca 2007 (po targach E3 2007) wrażenia z gry w Crysisa.

Pamiętacie taką, teoretycznie skazaną na porażkę, debiutancką produkcję niemieckiego studia CryTek – Far Cry? Tak, tak, właśnie tę. Nie pamiętacie? Tak właśnie myślałem. ;)

A wszystko zaczęło się tak, że trzej sympatyczni bracia – Avni, Cevat i Faruk Yerli postanowili, że stworzą silnik graficzny, jakiego nie widział świat. Programowanie CryEngine trwało jakiś czas, ale ostatecznie się udało. A skoro był już silnik i technologiczne demo, to czemu nie zbudować wokół niego jakiejś fajnej gry? Strzelanki pierwszoosobowej na przykład?

Ja już zawsze będę stawiał votum separatum i twierdził, że manekinowaci przeciwnicy w Far Cry psuli nieco świetną atmosferę, ale jedno jest pewne – takich widoków i plenerów, jak w grze CryTeku nie widzieliśmy nigdy wcześniej ani później. Wydawca gry – Ubisoft – zaryzykował i opłaciło się – Far Cry załapał kilka tytułów gry roku i do dziś uznawany jest za kamień milowy w dziedzinie grafiki 3D.

Oczywiście bracia Yerli nie próżnowali przez ostatnich kilkanaście miesięcy i cały czas usprawniali CryEngine – a właściwie przygotowywali kolejną jego wersję od początku. Nie było im jednak dane przygotować oficjalnej kontynuacji Far Cry. Oto bowiem na arenę wkroczył bogaty wujek – Electronic Arts, który uznał, że skoro inni już zaryzykowali – warto zainwestować w pracusiów z Niemiec. Ubisoft zachował prawa do marki Far Cry i silnika CryEngine pierwszej generacji, a CryTek pracuje nad nieoficjalną kontynuacją gry – nazwaną sympatycznie Crysis. Wygląda jednak na to, że tak jak w przypadku marki Championship Manager, najważniejsze jest właśnie studio producenckie, a nie sama nazwa. Crysis już teraz wygląda bowiem fenomenalnie.

Tak, tak, widzę, że masz większą lufę, ziom... Ale ja lepiej tańczę!

Realia gry wyglądają cokolwiek znajomo – znów mamy do czynienia z przepiękną, tropikalną wyspą, która wręcz poraża fascynującymi widokami. Świat gry jest ogromny, a dzięki sprytnej technologii streamingu nie uświadczymy konieczności doładowywania kolejnych jej części – wszystko dzieje się płynnie i niewidocznie dla gracza. Wysokie klify, bujna roślinność, fantastyczne zachody słońca i morskie fale rozbijające się o brzeg – wszystko wygląda tak pięknie, że chciałoby się po prostu odłożyć broń i podziwiać piękne widoki. Niestety, przyjechaliśmy tu do roboty, a nie, żeby kąpać się w oceanie.

Każdy odległy raj kryje swoje tajemnice (kto oglądał Zaginionych ten wie), a ta konkretna wyspa ma co najmniej jedną i to całkiem sporą. Oto w jej powierzchnię uderzył całkiem niedawno ogromny meteoryt (a może to wcale nie kosmiczna skała tylko statek obcych, kto wie?), a nasz bohater – Jake Dunn – wraz z małą drużyną amerykańskich komandosów zostaje wysłany, by zbadać to zjawisko. Wkrótce okaże się, że nie tylko pozaziemskie zagrożenia czekają na amerykańskich chłopców – oto cała wyspa kontrolowana jest przez wojska północnokoreańskie, które też mają chrapkę na kosmiczne skarby. Podobnie więc, jak w Far Cry, nie posiadając przewagi liczebnej, będziemy musieli eliminować strażników tak cicho, jak to tylko możliwe, by powoli zbliżać się do swego celu.

Choć w wykonaniu misji pomagać nam będą wspomniani, świetnie wyszkoleni towarzysze, na szczęście nie będziemy musieli ich niańczyć ani wydawać im rozkazów. Mają być po prostu pomocni – jeśli któryś z nich zginie albo utknie w ścianie (miejmy nadzieje, że to się nie zdarzy – procedury sztucznej inteligencji są ponoć niesamowite) – to trudno. Grę możemy ukończyć zarówno z nietkniętym, sześcioosobowym oddziałem albo samotnie. W końcu Jack Carver jakoś sobie radził, to i Jake Dunn musi.

Sorry, prawo dżungli.

Szczególnie, że również sprzęt, jakim dysponuje, będzie znacznie bardziej zaawansowany, niż nóż i pistolet, jakie na początku miał przy sobie Jack. Będziemy mogli między innymi skorzystać z ogromnego działka typu Gatling, broń ręczną trzymać w obu dłoniach naraz, a przede wszystkim – użyć przełomowej technologii Nano Muscle Suit – specjalnego kombinezonu, który wspomaga żołnierzy w walce (nota bene opracowywanego naprawdę w laboratoriach US Army).

Przełączając kombinezon w jeden z czterech trybów – Szybkość, Siłę, Ochronę lub Ukrycie – będziemy mogli szybko oddalić się z miejsca swego działania, zgnieść wrogiego żołnierza jak muchę, wzmocnić swój pancerz albo skorzystać z aktywnego kamuflażu. Walka z nawet najbystrzejszymi Koreańczykami na pewno będzie łatwiejsza, gdy będziemy mieli do dyspozycji taki sprzęt.

No dobrze, nie ma co dłużej owijać w bawełnę – tak, jak w Far Cry’u strażnicy byli tylko wstępem, tak i tym razem Crytekowcy nie byli w stanie oprzeć się pokusie, aby nie wprowadzić do gry elementu nadnaturalnego. Wspomniany meteoryt jest oczywiście i niewątpliwie statkiem obcej cywilizacji, który rozbił się na tropikalnej wyspie. Będziemy więc walczyć również z agresywnymi ufoludkami i od razu przygotujcie się na najgorsze – są one równie interesujące, co bestie z Far Cry’a. Choć projektanci na razie nie ujawniają ostatecznego wizerunku przybyszy z kosmosu, na niektórych screenshotach można wypatrzyć granatowego, połyskliwego mrówko-kosmitę. Okropność.

Miejmy nadzieję, że tajemnicze artefakty, pięknie dopracowane wnętrza UFO i możliwość modyfikacji broni za pomocą kosmicznych technologii wynagrodzą nam niezbyt natchnione projekty ufoków. Szczególnie, że gdy już się okaże, że kosmici mają na celu tylko i wyłącznie zniszczenie rasy ludzkiej, nasi koreańscy przeciwnicy staną po stronie ludzkości i będą walczyć ramię w ramię z amerykańskimi chłopcami. Warto więc w pierwszej części gry działać jak najmniej brutalnie – generałowie armii koreańskiej na pewno będą chętniej współpracowali, jeśli nie wyrżniemy bezwzględnie połowy ich oddziałów. A jeśli martwicie się, że CryTek już teraz ujawnia zbyt dużo elementów fabuły – niepotrzebnie. Bracia Yerli twierdzą, że to wszystko tylko wierzchołek góry lodowej i że w trakcie gry w Crysis zwrotów akcji na pewno nie zabraknie. Oby.

A nawet jeśli – to przecież zawsze pozostaje tryb gry wieloosobowej! Far Cry sprawdzał się pod tym kątem nieźle, a Crysis ma być jeszcze lepszy. Przede wszystkim będziemy mogli zagrać w drużynach – potyczki USA kontra Koreańska Republika Ludowa na pewno będą bardzo dynamiczne. Do tego oczywiście Deathmatch, Capture-The-Flag oraz walka o artefakty. Ostatni tryb będzie pozwalał zdobyć specjalne przedmioty, wykonane w technologii obcych, które drużynie przetrzymującej je dawać będą premie szybkości, siły czy szybkostrzelności. Artefakty rozsiane losowo po ogromnych planszach mogą wprowadzić spory zamęt i spowodować, że gracze będą musieli dostosowywać taktykę do warunków panujących obecnie na polu walki. Wygląda to wszystko naprawdę interesująco.

Stary, zaczekaj – patrz jaki dziwny korzeń! I te dynamiczne cienie!

Interesująco jak cały Crysis zresztą – choć to nieoficjalna kontynuacja, a Jacka Carvera zastąpił Jake Dunn, powiedzmy sobie szczerze – do bohatera nikt chyba nie był przywiązany, a to, która korporacja wyda grę jest jeszcze mniej ważne. To, co znamy z Far Cry’a jest obecne i niewątpliwie zarządzi – świetny silnik 3D, zapierające dech w piersiach plenery i dynamiczna akcja. Miejmy nadzieję, że sztuczna inteligencja przeciwników będzie również stała na wysokim poziomie, że projekty ufoludków będą trochę lepsze, niż to wygląda na pierwszy rzut oka, no i że animacje postaci zostaną dopracowane. A co, muszę wtrącić swoje trzy grosze. Tymczasem szykujcie olejek do opalania, bo w tak pięknym miejscu trzeba czasem zrzucić Nano Muscle Suit i wystawić klatę na działanie promieni słonecznych. Laski uwielbiają opaleniznę, y’know?

Wojtek „Malacar” Gatys

NADZIEJE:

  • CryTek powraca z nowym silnikiem 3D;
  • grafika, jak z National Geographic wycięta;
  • ciekawe zwroty akcji i interesująca fabuła;
  • koniec z samotnością – oddział do pomocy.

OBAWY:

  • brak;
  • (no, ufoludki).
Crysis

Crysis