Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 15 września 2003, 13:09

autor: Krzysztof Bartnik

Command & Conquer: Generals - Zero Hour - przed premierą

Pierwszy oficjalny dodatek do strategii czasu rzeczywistego Command & Conquer: Generals. Oferuje on fanom tego tytułu poprawiony silnik graficzny, trzy nowe kampanie oraz szereg innych unowocześnień.

Zarówno developer, jak i wydawca dobrze sprzedającej się gry, mają zazwyczaj dwa wyjścia: albo zajmą się przygotowaniem dodatku do swojego dzieła, albo rozpoczną prace nad drugą częścią. W końcu jeżeli na dany tytuł wciąż jest popyt, to znaczy, że trzeba go wykorzystać – prawa rynku są nieubłagane. Gracze zwykle nie mają nic przeciwko takim praktykom. Chcą przecież dobrze bawić się przy komputerze, nawet jeśli czasami oznaczałoby to przymrużenie oka na dwójkę w nazwie programu czy nowy podtytuł. Popatrzcie zresztą na Warcraft III i The Frozen Throne. Blizzard wydał dodatek, który dla niektórych osób „na spokojnie” mógłby być czwartą częścią serii, a dla innych stanowi tylko rozszerzenie pomysłów z oryginału, jakie powinny być zaimplementowane już wcześniej. Fani ochoczo ruszyli jednak do sklepów po „starego-nowego” Warcrafta, gdyż obok takich pozycji nie można przejść obojętnie...

Premiera pełnej wersji C&C: Generale miała miejsce w lutym bieżącego roku. Prasa i gracze stwierdzili jedno: rewolucji w gatunku strategii czasu rzeczywistego nie ma, jest tylko solidna, rzemieślnicza robota. Nie przeszkodziło to jednak samej grze, która odniosła ogólnoświatowy sukces i znalazła miliony nabywców. Mało kto zdawał sobie sprawę z faktu, że - w czasie kiedy całość zajmowała wysokie miejsce na listach bestsellerów – studio EA Los Angeles (dawne EA Pacific) rozpoczęło już prace nad pełnoprawnym rozszerzeniem, noszącym nazwę Zero Hour. I znów, zaplanowane nowości wystarczyłyby za kolejną odsłonę cyklu Command & Conquer, a mamy do czynienia „jedynie” z add-onem.

„Godzina Zero”, tak jak oryginalna produkcja, pozwoli nam stanąć na czele jednej z trzech walczących frakcji: Stanów Zjednoczonych, Chin i organizacji terrorystycznej zwanej Global Liberation Army (GLA). Po zainstalowaniu dodatku dostaniemy zupełnie nową kampanię single player, składającą się z 15 zróżnicowanych scenariuszy (po pięć na stronę). Przyjdzie nam m.in. zniszczyć amerykańską flotę wojenną na Morzu Śródziemnym, przejąć wrogi pociąg i wedrzeć się do bazy nuklearnej GLA, zdobyć potężne działo, siejące postrach wśród jednostek powietrznych przeciwnika, czy zniszczyć komórkę szpiegowską w Kairze. Według zapowiedzi, przejście kampanii dla pojedynczego gracza powinno zająć około 30 godzin – całkiem nieźle.

Autorzy postarali się również o przygotowanie nowych jednostek, budynków, czy upgrade’ów, które powinny podnieść przyjemność płynącą z grania i wprowadzić do niej pożądany powiew świeżości. Strona chińska dostanie na przykład olbrzymi śmigłowiec bojowy, który może zostać wyposażony w rozmaite uzbrojenie, a nawet... propagandowy głośnik! Jego zadaniem jest „uświadomienie” jednostek przeciwnika o jedynej słusznej drodze, a przez to – ich przejęcie. Śmigłowiec może także zrzucać ze swojego pokładu bomby z napalmem oraz służyć jako transportowiec, przewożący piechotę (ta może z jego pokładu ostrzeliwać przeciwnika) lub czołgi. Armia chińska będzie dysponowała również jeepem Banshee. Posłuży on do szybkich zwiadów terenu, zaś uzbrojenie, którym dysponuje, świetnie nada się do wprowadzania zakłóceń w systemie celowniczym wrogich oddziałów. Nowością po tej stronie barykady będzie również Centrum Internetowe – owa struktura zapewni szybkie przypływy potrzebnej gotówki, a także pomoże przy ustaleniu lokalizacji bazy wroga.

Terroryści z organizacji GLA dostaną kolejną porcję pojazdów, siejących postrach w armii rywali. Na pierwszy ogień niech pójdą motocykle – szybkie i zajmujące mało miejsca (idealne do szybkich ataków z najmniej spodziewanej strony, np. wzgórza). Jeżeli posadzimy na nich piechura, to staną się środkiem transportowym. Jeżeli wyszkolonego terrorystę, to pod naszą komendą znajdzie się niebezpieczny kamikadze. Szeregi GLA zasili także bojowy autobus. W jego wnętrzu możemy zmieścić niewielki oddział, który będzie ostrzeliwał przeciwnika, zaś jeśli pojazd otrzyma zbyt dużo obrażeń, to przemieni się w stacjonarny bunkier (czyt. autobus straci koła), z którego piechota w dalszym ciągu może mierzyć do jednostek wroga. Największą ciekawostkę stanowią dla mnie jednak podziemne tunele. Po wybudowaniu stosownego wejścia w pobliżu bazy, jego wyjście może pojawić się w dowolnym miejscu, znajdującym się w naszym zasięgu. Taka budowla pozwala na szybkie ataki partyzanckie (uderz i uciekaj), jak również na natychmiastowe podsyłanie posiłków dla już walczących wojaków. Co powiecie na niespodziewany „desant” na tyłach bazy wroga? To jest to!

Z kolei armia amerykańska zostanie wyposażona w czołg, posiadający możliwość przerwania dostaw prądu do budynków przeciwnika (staną się kompletnie bezużyteczne), a także „wyłączania” pojazdów rywali. Wśród dostępnego uzbrojenia pojawi się laser z łatwością namierzający jednostki wroga (a przez to – przyspieszający strzelanie i zwiększający celność). Do oddziałów latających dołączy samolot, posiadający potężną haubicę oraz szereg mini-gunów (wyznaczymy mu strefę, na obszarze której zajmie się likwidacją oponenta), zaś wśród struktur defensywnych pojawi się specjalny bunkier z działem artyleryjskim, w jakim dodatkowo będziemy mogli osadzić czterech piechurów.

Największym novum Zero Hour będzie jednak tryb rozgrywki o nazwie Generals Challenge. Na czym polega? Otóż zmierzymy się w nim z dziewięcioma całkowicie różnymi armiami, które mają być kontrolowane przez dziewięciu komputerowych generałów. Po pokonaniu któregoś z elitarnych dowódców, pod naszą komendą znajdzie się jego armia. Tę zaś wykorzystamy podczas zmagań w opcji Skirmish bądź rozgrywce wieloosobowej z innymi graczami. Z pozoru proste i przyjemne, ale w praktyce może być różnie. Przede wszystkim, przyjdzie nam walczyć na zupełnie nieznanym terenie (przepraszam – nieznanym tylko dla nas), zaś każdy z generałów będzie posiadał odpowiednią specjalizację. I tak, Dr. Thrax to na przykład ekspert od toksyn, a generał Granger ma korzystać wyłącznie z jednostek powietrznych. Każdy dowódca ma dysponować kilkoma charakterystycznymi jednostkami, inaczej będzie rozbudowywał ekonomię (wolniejsze/szybsze budowanie), itd. Oczywiście w tym wszystkim znajdą się również „dziury”, które należy umiejętnie wykorzystać. Walka w powietrzu z generałem Grangerem nie przyniesie żadnych rezultatów, dlatego trzeba szukać innego sposobu, aby unieruchomić przynajmniej część jego wojsk, bądź też zasypać go „masą” oddziałów naziemnych - tylko elastyczność w dowodzeniu pozwoli nam na przejęcie wszystkich dziewięciu armii.

Programiści z zespołu EA Los Angeles zajmują się również udoskonaleniem silnika oryginalnego C&C: Generals. Oprócz ogólnej optymalizacji, dodano do niego np. nowe efekty padającego śniegu (nie oznacza to jednak zwiększenia wymagań sprzętowych). W Zero Hour nie zabraknie nowych środowisk rozgrywki (tzw. Titlesetów), wzorowanych m.in. na Niemczech czy Krecie (pojawią się charakterystyczne budowle, itd.). Jeżeli zaś chodzi o tryb multiplayer, to gracze dostaną (tylko lub aż) usprawnienie już istniejących opcji. Poprawki mają również spotkać interfejs programu oraz algorytmy sztucznej inteligencji komputerowego przeciwnika, na które narzekała spora część posiadaczy pełnej wersji. Jednym słowem: ma być więcej, lepiej, szybciej i ładniej :)

Podsumowując, C&C: Generals – Zero Hour zapowiada się naprawdę wyśmienicie. Nowa kampania, tryb Generals Challenge, oddziały, budynki, upgrade’y, ogólne usprawnienia silnika i wiele innych, pomniejszych poprawek – moim zdaniem to wszystko w zupełności wystarczyłoby na nową część serii. Posiadacze oryginalnych „Generałów” już chyba wiedzą, za czym będą się rozglądali w listopadzie bieżącego roku...

ComCo

Command & Conquer: Generals - Zero Hour

Command & Conquer: Generals - Zero Hour