Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 7 sierpnia 2009, 13:18

Colin McRae: DiRT 2 - przedpremierowy test

Colin McRae: DiRT 2 nie oferuje wielu zmian względem poprzedniej odsłony. Przedpremierowa wersja pozwala jednak stwierdzić, że mimo to nowa gra Codemasters może okazać się całkiem udana.

Po średnio udanym Fuel, Codemasters wraca do tematu wyścigów z produkcją zatytułowaną Colin McRae: DiRT 2, kontynuacją tytułu, co do którego można mieć mieszane uczucia, zwłaszcza jeśli chodzi o model jazdy i typy oferowanych wyścigów. Dostarczona do naszej redakcji wczesna wersja nowego DiRT pozwala sprawdzić, jak wygląda tryb dla pojedynczego gracza, różne rodzaje rajdów, jak zachowują się samochody i co w ogóle możemy z nimi zrobić – jak dostosować je do jazdy, co do nich dokupić, jak wyposażyć itd.

Wersja beta oferuje tylko i wyłącznie jeden tryb dla pojedynczego gracza, zatytułowany Dirt Tour. To nic innego jak znana od dawna opcja kariery, w której kierujemy poczynaniami kierowcy starającego się zdobyć szacunek i uznanie w świecie rajdowców. Sterowana przez gracza postać zdobywa niezbędne do prowadzenia rozgrywki doświadczenie i pieniądze. To pierwsze pozwala wspinać się na kolejne poziomy rozwoju, a co za tym idzie – odblokowywać nowe turnieje. Wersja, w którą mieliśmy okazję zagrać, umożliwia sprawdzenie, co można odblokować na pierwszych sześciu poziomach doświadczenia. Pieniądze natomiast przeznaczamy na zakup nowych samochodów i dodatkowych elementów wyposażenia, bez których branie udziału w określonych imprezach jest niemożliwe. Zarówno doświadczenie, jak i gotówka przyznawane są za przechodzenie wyścigów – im lepszą pozycję zajmiemy, tym więcej dostaniemy pieniędzy i punktów. Bonusowe punkty można otrzymać także za wykonywanie tzw. misji. Jeżeli wykonamy odpowiednio długi skok, osiągniemy wysoką prędkość lub zniszczymy wiele elementów otoczenia, możemy liczyć na dodatkowe punkty doświadczenia. Tego typu zadań jest oczywiście więcej, a postępy w każdym z nich możemy sprawdzać w głównym menu gry.

Nawierzchnia na trasach miejskich to nie tylko asfalt.

Typów wyścigów jest kilka. Klasyczne dla gier spod znaku Colina McRae rajdy WRC stanowią mniejszość, ustępując miejsca wyścigom w miastach (przywodzącym na myśl m.in. Race Driver: GRID) i imprezom plenerowym, na których królują różnego rodzaju wozy terenowe, łaziki itp. W przypadku rajdów off-roadowych oczywiście konieczne jest posiadanie specjalnego pojazdu przeznaczonego do jazdy na nieutwardzonej nawierzchni. Pozostałe wyścigi można wykonywać samochodami typowymi dla gier z tego gatunku – Subaru Impreza, Mitsubishi Lancer Evolution i inne. W zależności od tego, jak je wyposażymy, mogą one brać udział zarówno w klasycznych imprezach miejskich, jak i w wyścigach żywcem wyjętych z WRC. Różnica polega tutaj przeważnie na zapewnieniu odpowiednich spojlerów, co kosztuje grosze, a czyni auto bardziej uniwersalnym.

Przed każdym wyścigiem możemy dostosować kilka parametrów naszego pojazdu. Nie jest to oczywiście konieczne, ale umiejętna kalibracja np. dyferencjału lub twardości zawieszenia pozwala poprawić prowadzenie samochodu. Nie obraziłbym się, gdyby twórcy w finalnym produkcie umieścili kilka modelowych ustawień dla asfaltu, szutru itd. Podobnie jak w poprzedniej części, mamy możliwość wyboru tzw. liberii, czyli barw samochodu. Nie ma to jednak absolutnie żadnego wpływu na rozgrywkę, podobnie jak dodatkowe zabawki – pluszowe kostki do gry zawieszane na lusterku czy hawajska tancerka stawiana na desce rozdzielczej.

Beta daje możliwość przetestowana około dwudziestu samochodów. Różnią się one między sobą trzema parametrami – prędkością maksymalną, przyspieszeniem i sterownością. Szczerze mówiąc, ciężko to nazwać szczytem zaawansowania. Można powiedzieć, że jest to ukłon w stronę niedzielnych graczy, którzy rzadko siadają za kółkiem wirtualnego samochodu. Dla zapaleńców przeznaczono wspomniane wyżej ustawienia związane z dyferencjałem, zawieszeniem, hamulcami itd.

Szukając wyścigów do rozegrania, musimy rzucić okiem na mapę świata, z naniesionymi lokacjami różnych imprez. W wersji beta udostępniono zawody w Wielkiej Brytanii, Japonii, Maroku, Chorwacji i USA. Taki rozrzut gwarantuje sporą różnorodność tras. Kalifornijskie bezdroża, górskie drogi nad Adriatykiem i ulice Londynu bardzo się między sobą różnią, a jeżeli uwzględnimy jeszcze konieczność wykorzystywania samochodów różnych klas, wychodzi na to, że każda impreza ma swój własny, unikatowy styl. Zapewne w miarę postępów w rozgrywce style te staną się bardziej do siebie podobne, niemniej wersja beta niewątpliwie nastraja pozytywnie co do kwestii różnorodności.

Tak jak w poprzedniej części cyklu,w DiRT 2 często jeździ się po bezdrożach.

Sama rozgrywka bardzo przywodzi na myśl wcześniejszą odsłonę cyklu. Model jazdy jest podobny do tego, co mieliśmy okazję zaobserwować w poprzedniej grze Codemasters. W wersji konsolowej samochody prowadzi się dość łatwo, nawet na wyższych poziomach trudności. Dostępne są także tzw. retrospekcje (kłania się GRID) – w momencie, gdy wylecimy z trasy, rozbijemy samochód lub zaliczymy jakieś dachowanie, możemy cofnąć czas o kilka sekund i kontynuować zabawę, tym razem ostrożniej. Fani gier wyścigowych z pewnością są zaznajomieni z tym rozwiązaniem. Im wyższy ustawimy poziom trudności, tym mniej takich retrospekcji możemy wykonać w jednym wyścigu. Na najniższym jest ich aż pięć, a na najwyższym nie ma ich wcale. Różnice pomiędzy poszczególnymi poziomami trudności są dość spore i polegają nie tylko na dostępności retrospekcji. Zmieniając poziom wpływamy także na prowadzenie wozu, szybkość psucia się poszczególnych jego elementów, a także na zdolności rywali sterowanych przez sztuczną inteligencję. Stopnie trudności wciąż wymagają jednak zbalansowania (w wersji beta wygrana w WRC to nie lada wyzwanie, niezależnie od przyjętych wcześniej ustawień), lecz sami twórcy dobrze o tym wiedzą i z całą pewnością poprawią ten aspekt rozgrywki, zanim produkt trafi na półki sklepowe. Różnorodność poziomów trudności i dodatkowe opcje (np. możliwość wyłączenia wpływu uszkodzeń na prowadzenie auta) sprawiają, że gra skierowana jest zarówno do zagorzałych fanów gatunku, jak i do mniej zaawansowanych graczy.

Uszkodzenia w DiRT 2 dzielą się na dwa rodzaje – pomniejsze (minor) oraz poważne (major). Te pierwsze, choć utrudniają rozgrywkę, można przeboleć. Gdy jednak mocno obijemy samochód, może on zwyczajnie rozkraczyć się na drodze, przekreślając wszelkie szanse na dojechanie do mety. Dziwi mnie tylko, że w trakcie kilkugodzinnej przygody z wersją beta uszkodzenia zawsze dotyczyły albo kół, albo silnika i niczego więcej. Efekty stłuczek zawsze były bardzo wyraźne (znoszenie na lewo lub prawo, niemożność kontynuowania rajdu), jednak nie zmienia to faktu, że w samochodzie jest dużo więcej elementów, które mogą się zepsuć. Tymczasem beta w ogóle ich nie uwzględnia. Wszelkiego rodzaju uszkodzenia są po wyścigu automatycznie naprawiane bez pobierania jakichkolwiek opłat.

Kałuże są na niemalże każdej trasie.

Oprawa audiowizualna stoi na wysokim poziomie. Pomijając kilka niedoskonałości, które można wybaczyć wczesnej wersji tytułu, ciężko się tu do czegoś przyczepić. Trasy wyglądają świetnie, samochody również. Model zniszczeń został wykonany zadowalająco i choć nie prezentuje się aż tak imponująco jak w Burnout Paradise, naprawdę może się podobać. Ewentualne niedoskonałości wychodzą na wierzch, gdy zatrzymamy samochód i przyjrzymy się kibicom. Nie jest to jednak moim zdaniem poważna wada – koniec końców, zatrzymywanie się w trakcie rajdu jest raczej niewskazane. Efekty dźwiękowe również zostały wykonane przyzwoicie, podobnie jak muzyka przygrywająca w menu.

DiRT 2 zapowiada się na powtórkę z poprzedniej części. Niewielkie zmiany w trybie kariery i kosmetyczne poprawki to trochę za mało, by mówić o wzorcowej ewolucji serii. Niemniej jednak fani gatunku, a w szczególności miłośnicy cyklu sygnowanego nazwiskiem tragicznie zmarłego Colina McRae powinni uważnie śledzić nadchodzące wieści dotyczące DiRT 2. Miejmy nadzieję, że gra w finalnej wersji, zgodnie z planem trafi do sklepów pod koniec tego roku.

Maciej „Sandro” Jałowiec

Maciej Jałowiec

Maciej Jałowiec

Specjalista do spraw marketingu gier wideo. Łączy pasję do gier ze spostrzeżeniami na temat branży i światowej gospodarki. Zawodowo związany z firmą Techland, a wcześniej m. in. z Activision i Perfect World.

więcej

Colin McRae: DiRT 2

Colin McRae: DiRT 2