Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 6 lipca 2009, 14:14

autor: Marek Czajor

Castlevania: Lords of Shadow - zapowiedź

Castlevania robiona przez Europejczyków? Czy to może się udać? Może, szczególnie jeśli poczynaniom deweloperów pilnie przygląda się sam Hideo Kojima.

Myślicie, że flagowymi produkcjami Konami są serie Metal Gear Solid albo Silent Hill? Mylicie się, bo rządzi Castlevania. Ponad 30 tytułów w 23 lata to imponujący wynik, szczególnie że mamy do czynienia z dość prostą platformówkową grą akcji. Czy to gotycki klimat zamkowych lokacji, urok hrabiego Draculi, bestiariusz, a może rodowy bicz klanu Belmontów przysporzyły serii wiernych wyznawców – nie do końca wiadomo. Pewne natomiast jest to, że popularność serii nie gaśnie i już wkrótce zobaczymy kolejną Castlevanię. Na tegorocznych targach E3 ekipa Konami zaprezentowała zwiastun pozycji pt. Castlevania: Lords of Shadow – gry realizowanej przez hiszpańskie studio MercurySteam Entertainment i przeznaczonej na konsole PlayStation 3 i Xbox 360.

Kim będzie główny bohater nowej Castlevanii: brunetem czy blondynem?Wszystko wskazuje na to, że jednak brunetem.

Bohaterem Lords of Shadow będzie długowłosy brunet o imieniu Gabriel, członek Bractwa Światła. Z ramienia tej organizacji oraz pragnąc zemsty za śmierć żony, wyruszy do walki z siłami tytułowych Panów Cienia. Czy u celu wędrówki, w wielkim zamku zlokalizowanym na szczycie góry, znajdzie maskę – potężny artefakt dający władzę na życiem i śmiercią? Czy moc maski pozwoli mu wskrzesić żonę? Być może. Maska pojawia się często w materiałach dotyczących gry i prawdopodobnie będzie pełnić ważną rolę. I to w zasadzie tyle na temat fabuły. Póki co, brakuje jakiejś mocniejszej nici łączącej realizowany projekt z innymi odsłonami serii. Nie ma ani słowa o klanie Belmontów, wampirze Draculi i jego zamku oraz o innych postaciach znanych z wcześniejszych odsłon. Choć może, gdyby się tak uważnie przypatrzeć, pokazana w trailerze twierdza przypomina trochę wyglądem zamek Draculi z pierwszej Castlevanii.

Ogólniki na temat fabuły plus brak nawiązań do poprzednich części nasuwają podejrzenia, że pierwotnie produkcja ta była pomyślana jako całkiem osobny, niezależny tytuł. Przypuszczenia te niejako potwierdza trochę dziwne zachowanie Konami w ubiegłym roku. Najpierw na targach Games Convention w Lipsku firma pokazała zwiastun gry z Gabrielem w roli głównej, ale produkt wtedy nazywał się po prostu Lords of Shadow. Dosłownie półtora miesiąca później, na Tokyo Game Show Koji Igarashi, jeden z ojców serii, zaprezentował dwudziestokilkusekundowy filmik „z nowej Castlevanii”. O dziwo – jako głównego bohatera przedstawiono nie Gabriela, lecz długowłosego blondyna przypominającego Alucarda, syna Draculi znanego z innych odsłon serii. Minęło osiem kolejnych miesięcy i nastąpił powrót zarówno do Gabriela, jak i do tytułu Lords of Shadow, uzupełnionego tym razem o przedrostek Castlevania.

Walka nie powinna sprawić kłopotu.

Wyglądem, sposobem przedstawienia akcji i systemem walki Castlevania: Lords of Shadow przypomina na pierwszy rzut oka takie tytuły jak God of War, Devil May Cry czy nawet serię Prince of Persia (patrząc na szybkość i susy, jakie sadzi Gabriel oraz na to, jak zręcznie skacze po ścianach). Jednakże producent gry Dave Cox nie lubi takich porównań i na ostatnich targach E3 oświadczył, że powstające dzieło jest wyjątkowe i nie ma na nie wpływu żadna inna produkcja. Jasne. Wszyscy jesteśmy ślepi i wierzymy mu na słowo. Sam Hideo Kojima też chyba nie jest do końca przekonany o „wyjątkowości” nowej gry, skoro zapowiedział swoje „wsparcie” i „współpracę”. A to oznacza, że cały czas będzie patrzył Hiszpanom z MercuryStream na ręce.

Wracając do gry, wędrówka bohatera oznacza szereg odmiennych krajobrazowo miejsc. Gabriel przemierzy m.in. lasy, polany, zbocza gór i wioski, by w końcu stanąć u wrót zamkowych. Jednym razem będzie podróżował pełną słońca drogą, innym przez deszczową lub przysypaną śniegiem krainę. Jeszcze nie wiadomo, czy Castlevania: Lords of Shadow zostanie podzielona na etapy, czy też pojawi się jedna wielka lokacja, która – w zależności od postępów w eksploracji – odsłaniać będzie swe kolejne tajemnice. Dave Cox wspominał coś ostatnio o „otwartym świecie”, ale nie jest do końca jasne, co miał na myśli.

Nie ulega wątpliwości, że eksploracja terenu nie będzie najważniejszą cechą gry. Clou stanowić mają walki z wrogami różnych kształtów i typów. Nasz protagonista zmierzy się z ludzkimi oprychami, wilkołakami, wielkimi pająkami itd. Oczywiście od czasu do czasu na jego drodze staną bossowie, których pokonanie będzie nie lada sztuką. Na zwiastunach widać monstrualnego golema, mroźnego giganta i wielką latającą skrzydlatą paskudę (nie do sklasyfikowania). Ciekawe, jak będą wyglądali tytułowi Panowie Cienia. A może jednym z nich będzie sam Dracula?

Aby szanse w potyczkach były wyrównane, bohater musi dysponować odpowiednim orężem. Gabriel zostanie wyposażony przede wszystkim w zabójczy bicz, zbudowany z łańcucha, wysuwającego się z rękojeści w kształcie krucyfiksu. Zasięg i moc bicza zależne będą od znalezionych i zastosowanych bonusów. Poza tym dojdą również inne typy broni białej, jak miecze, sztylety etc. Oczywiście arsenał to jedno, a umiejętności drugie. System walki ma być bardzo intuicyjny i raczej nie przesadnie trudny. Porównanie z tytułami wymienionymi na początku tej zapowiedzi jest jak najbardziej pożądane. Na zwiastunach bohater walczy bardzo efektownie: skacze, biega, kuca, kręci młynki, wykonuje na zawołanie combosy, atakuje ciosami specjalnymi itd. W jednej ze scen widać, jak cwałuje na koniu, w innej pozbawia ofiary życia, np. poprzez wskakiwanie im na kark. Wszystko to wygląda niezwykle efektownie.

Niektórzy bossowie są naprawdę słusznych rozmiarów.

Graficznie tytuł na tym etapie dewelopingu prezentuje się całkiem nieźle, szczególnie pod względem wyglądu bossów i finezji walk (dobra animacja bohatera plus efektowne rozbłyski po atakach). Lokacji nie pokazano zbyt wiele, ale wyglądają ładnie (las) i mrocznie (wioska, zamek), czyli tak, jak powinno być w Castlevanii. Co do sfery dźwiękowej, usłyszymy głosy kilku uznanych aktorów. Gwiazdą numer jeden jest oczywiście Patrick Stewart, czyli niezapomniany startrekowy kapitan Picard. Pozostali, o których na razie wiadomo, to Robert Carlyle (Trainspotting, Eragon), Jason Isaacs (Armageddon, Helikopter w ogniu) czy Natasha McElhone (Truman Show, Solaris). Nie są to może jakieś megagwiazdy, ale na pewno profesjonaliści.

Premiera gry Castlevania: Lords of Shadow zapowiadana jest na 2010 rok. Tytuł ma więc jeszcze przed sobą trochę czasu na pewne modyfikacje czy doszlifowanie szczegółów. Przyznam, że jak dla mnie, najwartościowszą zmianą byłoby dodanie kilku elementów, dzięki którym grę będzie można utożsamiać z resztą serii. Może jakaś postać z poprzednich odsłon, lokacja, nieprzyjaciel czy detal architektoniczny. Zobaczymy. Mimo że jest to pierwsza Castlevania robiona poza Krajem Kwitnącej Wiśni, nie powinno jej to zbytnio zaszkodzić. Już dzisiaj wygląda przecież nieźle, a japoński pierwiastek i tak w sobie ma – na imię mu Hideo, a na nazwisko Kojima. Geniusz z Konami z pewnością przypilnuje Europejczyków, by nowa Castlevania złapała klimat, który tak kochają fani. Posiadacze X360 i PS3 – zapiszcie tę grę w swoich kajecikach.

Marek „Fulko de Lorche” Czajor

NADZIEJE:

  • Castlevania a la God of War i Devil May Cry nie może być słaba;
  • zapowiadają się twardzi bossowie, efektowna broń i spektakularne walki;
  • w to, w czym macza palce Hideo Kojima, trzeba zagrać.

OBAWY:

  • jak na razie mało nawiązań do uniwersum oryginalnej Castlevanii.
Castlevania: Lords of Shadow

Castlevania: Lords of Shadow