Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 lutego 2011, 16:00

autor: Marcin Serkies

Brink - już graliśmy!

Ekipa odpowiedzialna za Enemy Territory lada moment pokaże nam swoje nowe dzieło. Brink to solidna strzelanina z której wyciśniemy najwięcej dzięki możliwości przejścia całej kampanii w trybie kooperacji w maksymalnie osiem osób. Sprawdziliśmy, daje radę.

Brink to nowa gra studia Splash Damage stworzona dla Bethesdy. Gracz wciela się w żołnierza walczącego o wolność (różnie postrzeganą w zależności od wybranej opcji) utopijnego, położonego na morzu miasta o nazwie The Ark. Czy zdecydujemy się wojować po stronie sił bezpieczeństwa, czy też ruchu oporu, czeka nas ciężka, krwawa walka. Grę zbudowano na bazie silnika id Tech 4, który zmodyfikowano o kilka elementów. Charakterystyczną cechą Brinka będzie możliwość przejścia w dowolnej chwili z samodzielnej rozgrywki do trybu sieciowej kooperacji dla maksymalnie ośmiu osób. Walczyć mamy przeciwko sterowanym przez sztuczną inteligencję botom lub żywym ludziom. Szczególną uwagę autorzy poświęcili poruszaniu się po terenie, dzięki czemu nie musimy zapamiętywać dziesiątków kombinacji klawiszy, wystarczy iść w jakimś kierunku, a gra sama stwierdzi, co możemy w danej sytuacji zrobić.

Podczas londyńskiej prezentacji przedstawiono nam dwa fragmenty, jednemu mogliśmy się w zasadzie tylko przyjrzeć, przy drugim spędziliśmy więcej czasu. Rzecz jasna kluczowa była tu rozgrywka – jako czteroosobowa drużyna zabraliśmy się do zabawy w trybie kooperacji.

Jeden przeciwnik i względny spokój na ekranie,to w Brink okazja do odpoczynku.

Pierwsze chwile były naprawdę ciężkie. To, co dzieje się na ekranie, początkowo przekracza zdolność postrzegania przeciętnego człowieka, potem tempo akcji wcale nie spada, ale przyzwyczajamy się i zaczynamy naprawdę grać, a nie walczyć o każdą sekundę życia dłużej. Pierwszym poziomem, jaki nam przedstawiono, był etap znany z publikowanych w Internecie filmów. Naszym zadaniem było dostanie się na teren kontrolowany przez wroga, eskortowanie pojazdu technicznego i w końcu wykonanie zadania – przeniesienie przedmiotu z punktu A do punktu B. Wszystko byłoby naprawdę proste, bo ani sterowanie nie jest przesadnie skomplikowane, ani mapy, mimo że rozbudowane pod kątem rozgrywki wieloosobowej, nie stanowią labiryntu dla średnio wprawionego fana strzelanin. Tym, co czyniło całość naprawdę trudną, byli kontrolowani przez sztuczną inteligencję przeciwnicy. Muszę przyznać, że ten element jest porządnie dopracowany. Żołnierze drugiej strony nie wystawiają się na ostrzał jak przejedzone gęsi, a jeśli już zaczną zgarniać kule, szybko stosują uniki i szukają osłony, odgryzając się przy tym ogniem. Jeden przeciwnik to nie problem, ale cała ich drużyna potrafi naprawdę uprzykrzyć życie, a rozgrywka – jeśli jesteśmy w ekipie niezgranej, niekonsultującej ze sobą taktyki i pozbawionej komunikacji głosowej – to zażarta walka o każdy metr pola. Nie jest więc łatwo, gdy wskakujemy do gry z osobami, które jej nie znają i z którymi nie walczymy na co dzień – ale zwycięstwo jest jak najbardziej możliwe, trzeba jedynie pogodzić się z faktem, że medyka będziemy wołać czasem co kilka sekund.

Właśnie, medyk, jedna z czterech dostępnych i pokazanych nam klas postaci, jak w większości tego typu tytułów, potrafi leczyć, podrzucać ciężko rannym (prawie martwym) zastrzyki, dzięki którym mogą się podnieść, a także podwyższać poziom zdrowia innych żołnierzy ze swojego składu. Na podobnej zasadzie działa każda z pozostałych klas, żołnierz, technik i agent. Oprócz tradycyjnej siły ognia wspierają swoją ekipę różnego rodzaju bonusami i w zasadzie każda z nich mocno się przydaje. Te najważniejsze z punktu widzenia regularnej strzelaniny to medyk i żołnierz – pierwszy leczy, drugi dostarcza amunicji. Co ciekawe, wygląda na to, że broń nie została podzielona na klasy: każdy może korzystać z takich giwer, jakie sobie wybierze i jakie odblokuje. Tak więc oręż nie będzie odróżniał wojaków w naszym składzie, jednak każda klasa, oprócz wspomnianych wyżej umiejętności, ma jeszcze specjalne, które odblokowujemy i poprawiamy w trakcie grania. Jest to na przykład granat dla żołnierza, mina dla technika itp. itd. Rodzajów broni jest kilkanaście, każdą można dostosowywać do swoich potrzeb i co ważne dla niektórych – dostępne są również karabiny snajperskie. Z tego, co sprawdziliśmy, bywają problematyczne w użyciu, ale przy jako takim wsparciu drużyny i odpowiednim ustawianiu się pozwalają naprawdę solidnie pomagać kolegom walczącym na krótszym dystansie.

Wspominałem o odblokowywaniu i rozbudowywaniu. Nie mieliśmy okazji przyjrzeć się temu elementowi zbyt dokładnie, ale coś niecoś wiedzieliśmy. Wykonując misje, otrzymujemy – jak w większości gier – punkty, dodatkowo odblokowujemy elementy ubioru. Do tego gra oferuje także tryb wyzwań, w którym realizujemy różne krótkie, powtarzalne i trudne zadania. Pozwala to zdobywać pewne gadżety, za pomocą których rozbudowujemy dostępną broń. Również w tym trybie zyskujemy nowe spluwy. Odblokowanie części ubioru prowadzi do kolejnego elementu, w którym trochę pogrzebaliśmy, to jest wyglądu postaci. Nie wnikając w szczegóły, powiem, że będziemy mogli naszego zawodnika ubrać i ozdobić (bliznami i tatuażami) na wiele setek, o ile nie tysięcy, sposobów. Niektóre kombinacje – szczególnie strony działającej poza prawem – są naprawdę komiczne i zapewne niejeden gracz będzie się dobrze przy tym bawił. Ostatnim etapem budowy naszej postaci jest rozwój umiejętności. Każdy żołnierz opisany jest w związku z tym kilkoma ekranami. Jeden z nich to te uniwersalne zdolności, dostępne zawsze, mniej i bardziej ofensywne. Pozostałe to umiejętności wyspecjalizowane, przypisane do konkretnych klas postaci. Tylko od gracza zależy, w jakim kierunku rozwinie swojego bohatera. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby był on żołnierzem pełną gębą, może też stać się całą Drużyną A w jednej osobie, dobierając zdolności z każdego ekranu.

Przykładowa kombinacja tatuaży, blizn i gadżetów,dostępne są tysiące innych.

Kolejny poziom, który nam pokazano, rozgrywał się już trochę dalej, nasze postacie zyskały kilka umiejętności, nabrały nowego wyglądu i ruszyły do boju na innej mapie. Celem było dostanie się do kompleksu, dotarcie do sejfu i otwarcie go, a następnie eskortowanie osoby posiadającej cenne informacje do punktu wyjścia. Tym razem grało się nieco lepiej, mniej chaotycznie, ale nadal na ekranie trwała jatka, a z głośników ciągle dobiegały głosy rannych. Wykonanie zadania wymagało, tak jak w pierwszej misji, zażartej walki o każdy metr pola, przeciwnik bowiem nie odpuszczał. W całej akcji przeszkadzała nam tym razem mała ilość specjalnych baz, których przejęcie umożliwia wznowienie gry z miejsca, w którym się znajdują, i które pozwalają w dowolnym momencie wybrać inną klasę naszej postaci. Niestety, duża odległość od bazy utrudniała zmienianie profesji w locie, a to, jak mi się wydaje, może być kluczowym elementem na drodze do zwycięskich potyczek w pełnej wersji gry.

No właśnie, zmiany profesji, dostosowywanie się do wydarzeń na polu walki, ogromne tempo rozgrywki, spora częstotliwość zgonów – wszystko to czyni grę wieloosobową w Brinku trybem bardzo dynamicznym, wymagającym od nas sporego wysiłku, aby osiągać dobre wyniki. Wydaje mi się jednak, że nawet słabsi gracze będą mogli odnaleźć w takiej rozgrywce trochę radości, w końcu kombinowania jest tu całkiem sporo. W misjach, które nam pokazano, realizowaliśmy jedno zadanie po drugim, w pełnej wersji gry będzie bardzo często tak, że drużyna będzie mieć przed sobą kilka różnych celów i tylko od graczy ma zależeć, kto i które z nich zrealizuje. Przykładowo – likwidacja stanowiska CKM-u przez technika na pewno pomoże reszcie ekipy w szturmie na pozycje wroga. Naprawa uszkodzonych drzwi pozwoli zajść przeciwnika z boku i zaskoczyć go. Podobne przykłady można mnożyć.

W tej chwili Brink prezentuje się całkiem przyzwoicie pod względem graficznym, w żaden sposób nie mozna narzekać na przycinanie gry. Elementem, który na pewno wymaga poprawy, są barierki i okna, które – mimo iż powinny – czasem nie przepuszczają kul. Poza takimi drobiazgami tryb wieloosobowej kooperacji w nowej grze Bethesdy jawi się jako atrakcyjna wizualnie ostra jatka, która przy zgranych ekipach może zamienić się w szybką, taktyczną rozgrywkę. Zobaczymy, jak twórcy gry połączą ten tryb z zabawą dla jednego gracza i wspomnianymi wyzwaniami – to też może wpłynąć na odbiór całości.

Marcin „yasiu” Serkies

Brink

Brink