Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 października 2009, 13:16

autor: Filip Grabski

Blur - przed premierą

Twórcy Project Gotham Racing już od ponad dwóch lat znajdują się w obozie Activision. Za kilka miesięcy powinniśmy ujrzeć ich zupełnie nową grę wyścigową, adresowaną do fanów arcade'owych klimatów.

Spójrzmy stereotypowo: co lubią chłopcy? Wybuchy i szybkie samochody. No i dinozaury, ale to odbiega nieco od tematu. Owi chłopcy pamiętają zapewne, jak jeszcze kilka(naście) lat temu mogli zagrywać się we wszelakie produkcje wyścigowe z wszechobecną destrukcją, przepychankami i totalnym brakiem zasad fair play. Tytuły takie jak Dethkarz, seria MegaRace, dwie części Rollcage, słynne Wipeouty czy równie wybuchowe dwie odsłony Interstate: ‘76 i ‘82 na pewno mocno zapadły niegdysiejszym chłopcom w pamięć. Od tego czasu podobnych produkcji powstaje jakby mniej. Czy nadchodzący Blur ze stajni Bizarre Creations przywoła miłe wspomnienia z dawnych lat?

Z jednej strony produkcja ta powinna przekonać do siebie tych, którzy w latach 90. od wściekłego naparzania w kursory i spację co tydzień wymieniali klawiatury, z drugiej zachęcić do zainteresowania się zmodyfikowanymi wyścigami wszystkich graczy z krótszym stażem. Wypowiedzi twórców (którzy mają w swoim portfolio serię nie byle jaką, bo Project Gotham Racing) są jednak kierowane raczej do młodszych odbiorców – nazywanie Blur grą, która wprowadza nową jakość w skostniały światek wyścigów, jest bez wątpienia lekkim nadużyciem. Różnego rodzaju „znajdźki” istnieją w tym gatunku przecież od wielu lat. Spójrzmy jednak na niniejszą produkcję łaskawym okiem i dowiedzmy się, co ma do zaoferowania.

Blur w pełnej krasie (dosłownie i w przenośni).

Blur można określić najprościej jako rozświetlony i błyszczący miks Project Gotham Racing (piękne i szybkie wozy oraz prawdziwe miasta jako miejsca wyścigów) i Wipeouta (szaleńcze tempo wspomagane specjalnymi, wybuchowymi „znajdźkami”). Krótko mówiąc, grając w Blur, trzeba zapomnieć o zasadach fair play i w jak najlepszy sposób wykorzystać 5 udostępnionych przez twórców bonusów. Podczas wyścigu przyjdzie nam użyć: nitro, min (działają dokładnie tak, jak się spodziewacie, choć wyglądają nietypowo – za wozem zostaje wielka, świecąca, pomarańczowa kula, która eksplodując rozrzuca konkurentów na boki), „przesuwacza” (czyli czerwonego pocisku, który wystrzelony niczym rakieta usuwa na chwilę jadącego przed nami przeciwnika), porażenia (po namierzeniu konkretnego przeciwnika z dachu naszego samochodu wydobywa się ładunek elektryczny, wyłączający na moment wskazanego oponenta) i „rozpychacza” (fioletowa fala uderzeniowa odpychająca jadące w pobliżu auta). Do tego dochodzi specjalny, świecący klucz francuski naprawiający uszkodzenia oraz tarcza chroniąca nasz chromowany tyłek przed zapędami wrażych kierowców. Owe porozrzucane po trasach power-upy można będzie magazynować i wykorzystywać w sprzyjających okolicznościach, a jeśli uda nam się zebrać więcej niż jeden tego samego rodzaju, zaobserwujemy odpowiednio wzmocniony efekt jego działania. Jeśli dodamy do tego fakt, że silnik fizyczny gry ma uwzględniać moc bonusu i wagę zaatakowanego pojazdu, możemy nastawić się na mnóstwo widowiskowych kraks.

Skoro będą eksplozje, poślizgi, zderzenia i wyskoki, to wypadałoby zaimplementować jakiś model zniszczeń. Ale z drugiej strony obecnych jest ponad 50 autentycznych, dokładnie wymodelowanych pojazdów. Jednak, czy te dwie rzeczy muszą się wykluczać? Na szczęście nie – panowie z Bizarre Creations postarali się, by każdy samochód miał pasek „zdrowia”, który symbolizuje jego kondycję (tak, pojazd będzie mógł zostać całkowicie zniszczony). Dodatkowo uszkodzenia obrazowane mają być przez odpadające zderzaki, stłuczone szyby etc. Popsujemy całą gamę różnorodnych aut – od swojskiego Garbusa po Audi R8. Wart odnotowania jest fakt, że pojazdy te pojawią się przeważnie w stuningowanych, mocniejszych wersjach (np. wspomniany R8 wystąpi we wcieleniu zmodyfikowanym przez speców z Project Kahn). Tu od razu istotna informacja – maniacy grzebania pod maską i dostosowywania wozów do swoich upodobań mogą od razu siąść na krzesłach z niezadowolonymi minami. Blur dostarcza gotowe auta i wymusza stosowanie power-upów. I tyle. To nie jest symulacja i nawet nie udaje, że nią jest – nowy tytuł twórców Project Gotham Racing to czystej wody arcade’ówka. Jest to wyraźnie widoczne podczas wyścigów, w których naraz startuje aż 20 pojazdów. Piękny, rozświetlony neonami chaos!

Co jeszcze musicie wiedzieć o Blur? Jest to pozycja nowoczesna, która podąża za trendami. A w jaki sposób? Gdy użyję takich nazw, jak Twitter czy Facebook, to będziecie zdziwieni? Po pierwsze, gra posiada coś w stylu fabuły, która jest opowiadana poprzez mechanikę serwisów społecznościowych. To na blurowym profilu facebookowym postacie umawiają się na kolejne wyścigi, to tam komentują nawzajem swoje zwycięstwa i porażki. Tam też widzimy, ilu mamy fanów i wyznawców, a ilu wrogów. Fani zresztą są bardzo ważnym elementem zabawy – znane z PGR punkty Kudos zostały tutaj zamienione na liczbę fanów – im lepszym jesteśmy kierowcą i im efektowniej wygrywamy, tym więcej osób jest nami zainteresowanych i tym więcej datków na poczet naszej kwitnącej kariery znajdziemy w swym wirtualnym portfelu. Fani są też przyznawani dodatkowo za specjalne, określone czynności. Mam tu na myśli miniwyzwania w stylu – znajdź skrót na trasie, oddal się na określoną odległość od jadącego za Tobą kierowcy, użyj pocisku w danym momencie itp. Zaś dopełnieniem „społecznej” funkcji Blura jest połączenie z prawdziwym Twitterem – osiągnięciami będzie można chwalić się w Internecie. Umieszczony w grze pretekst do ścigania się (czyli owa fabuła) podobno nie będzie tak wypełniony „uliczną poetyką” jak ostatnie, mocno wyluzowane, odsłony Need for Speed. Żadnych cut-scenek z podrzędnymi aktorami i słabymi dialogami. Po prostu – jest sobie grupa znajomych, ścigających się po ulicach Los Angeles, których wyczyny wywołują coraz większe zainteresowanie otoczenia. W miarę przenoszenia się do kolejnych miast (będą to m.in. Nowy Jork, Londyn, Barcelona i Tokio), imprezy stają się coraz większe, nagrody wyższe, samochody szybsze, a fani bardziej oddani. I już. Wystarczy.

Sauron też chce się ścigać, a co!

A jak jest z opcjami sieciowymi? Konsolowe edycje na pewno będą posiadały tryb gry na podzielonym ekranie nawet dla czterech osób („Patrzcie! Nasza gra też jest imprezowa!” - zdają się mówić twórcy), oprócz tego będzie istniał tryb online dla dwudziestu graczy. A co na pecetach? O online nie powinniśmy się martwić, ale już split screen byłby wydarzeniem. Tak czy siak – multiplayerowe zabawy będzie można w pewnym stopniu dostosowywać do siebie: ilość zawodników, liczba wyścigów pod rząd, zasady zwyciężania, dostępność power-upów etc. Do wyboru do koloru, a to wszystko nadal przy użyciu wbudowanego w grę „portalu społecznościowego”.

Jakiś czas temu okazało się, że Blur dołączył do grona gier, których debiut został przesunięty na 2010 rok. Z jednej strony – może i dobrze, bo ekipa z Bizarre Creations będzie miała więcej czasu na dopracowanie swojego dzieła. Z drugiej zaś – wtedy też na rynku pojawi się wiele głośnych tytułów, które – mimo że nie stanowią bezpośredniej konkurencji dla Blura (nie licząc Split/Second, plasującego się praktycznie dokładnie w tej samej kategorii), mogą odebrać mu potencjalnych zainteresowanych. Miejmy jednak nadzieję, że decyzja jest przemyślana i za kilka miesięcy otrzymamy dopracowany tytuł z hektolitrami grywalności, który przypomni nam stare dobre czasy, gdy wysadzanie przeciwników na torze było naszym ulubionym zajęciem. Na pewno nie będzie to rewolucja, ale jest szansa na kawał porządnej gry.

Filip „fsm” Grabski

NADZIEJE:

  • staroszkolne wyścigi w nowej oprawie,
  • potencjalne tony grywalności,
  • wybuchy!

OBAWY:

  • mimo szumnych zapowiedzi może wyjść przeciętniak.

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko), choć nie stroni od pisania tekstów. W 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj, choć w międzyczasie polubił Switcha. Prywatnie ojciec, podcaster (od 2014 roku współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej

Blur

Blur