Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

World of Warcraft: Shadowlands Publicystyka

Publicystyka 27 lipca 2020, 15:00

Blizzard nie składa broni – Graliśmy w World of Warcraft Shadowlands

Ósmy dodatek do króla MMORPG na horyzoncie i zapowiada się, że będzie całkiem udanym rozszerzeniem. Pod warunkiem jednak, że Blizzard nie będzie uparty i tym razem posłucha graczy. Czy jeden element WOW Shadowlands może popsuć cały dodatek?

Dodatki do World of Warcraft po Wrath of the Lich King przypominają jazdę kolejką górską, raz człowiek szaleńczo jedzie w dół krzycząc z radości, a innym razem czeka go mozolne czekanie, aż wózek wjedzie na szczyt. Do tej drugiej części trasy należy ostatnie, wydane rozszerzenie, czyli Battle for Azeroth. Nie ukrywam, czekałem na BfA z wypiekami na twarzy, ale rzeczywistość okazała się rozczarowująca. Jak zatem zapowiada się Shadowlands?

Zaskakująco dobrze. Zanim jednak otworzycie szampana uprzedzę, że Battle for Azeroth również zapowiadało się całkiem nieźle. Beta miała swoje błędy i problemy, ale spodziewano się, że Blizzard wyrobi się w czasie i da radę wszystko poprawić. Nie dał rady, przez co ostatecznie wspomniany dodatek przypominał Early Access, a nie pełnoprawne rozszerzenie do bodaj najpopularniejszej gry MMORPG na rynku.

Przy Shadowlands sprawa wygląda nieco inaczej. Faktycznie odniosłem wrażenie, testując grę w alfie (teraz w becie), że deweloperzy słuchają uwag społeczności. Byłem zaskoczony zmianami wprowadzanymi z tygodnia na tydzień, z których większość bazowała właśnie na naszych uwagach. Nie zmienia to jednak faktu, że pewne niebezpieczeństwo niepowodzenia wciąż istnieje, ale o tym dowiecie się później. Najpierw pora na kilka linijek pochwał!

Sylvanas, Lich King oraz kraina umarłych

Shadowlands fabularnie odegra ogromne znaczenie w World of Warcraft. Sylvanas ponownie namieszała, pokonując Lich Kinga, otwierając wrota do świata umarłych i niejako zapraszając nas w odwiedziny. Jako bohaterowie Azeroth, wraz z kilkoma ważniejszymi postaciami, wkroczymy do tytułowych Shadowlands, aby zatrzymać byłą warchief Hordy.

Początkowo trafimy do The Maw, czyli lokacji zarządzanej przez Jailera, będącego głównym antagonistą tego dodatku. To z nim sprzymierzyła się Sylvanas, ale dlaczego? Takie szczegóły Wam odpuszczę, bowiem szkoda spoilerować co ciekawsze fragmenty fabuły. Wspomnę jedynie, że czas w Shadowlands płynie inaczej niż w Azeroth, a samo The Maw to końcowy etap naszej przygody w tym dodatku.

Wcześniej przyjdzie nam rozwijać postać w Bastionie, Ardenweald, Ravendreth oraz Maldraxxus. Do naszej dyspozycji oddano cztery lokacje oraz piątą, którą jest centralne miasto Oriobos, działające jak Dalaran, czy Shattrath w poprzednich rozszerzeniach.

Redukcja maksymalnego poziomu postaci do 60

Skoro już o expieniu wspomniałem, to trzeba pochwalić Blizzarda za dobrą decyzję, jaką jest zmniejszenie maksymalnego poziomu naszej postaci oraz przyśpieszenie zdobywania kolejnych poziomów. Maksymalny poziomem w Shadowlands nie będzie 110 czy 120, ale 60. W nowym dodatku będziemy expili w przedziale 50-60, a poprzednie poziomy zdobędziemy w lokacjach wybranego rozszerzenia – dowolnego, bowiem skalowanie poziomów będzie w pełni funkcjonalne.

Jakby tego było mało, Blizzard dodaje również nowe lokacje startowe dla każdej frakcji. Pełnić one będą rolę nowoczesnego samouczka, który wprowadzi gracza w meandry World of Warcraft. Po jego ukończeniu będziemy mogli korzystać z atrakcji Battle for Azeroth, Legionu, czy innego, wybranego przez siebie rozszerzenia. Awans postaci od poziomu 1 do 50 również ma być przyśpieszony i zająć od 10 do 20 godzin, co znacznie skróci czas przebywania graczy na tym etapie.

To pożądana zmiana, bowiem dzisiaj, bez znajomości gry, nowa osoba musi spędzić sporo czasu, aby wszystko nadgonić. W ten sposób cały proces będzie szybszy, a przy tym ciekawszy, bowiem awans na kolejny poziom zawsze będzie dawał nowe umiejętności, punkty talentów, czy nagrody. Będziemy zatem faktycznie czuli, że nasz bohater się rozwija.

Cztery stronnictwa i każde inne

Prawdziwa zabawa rozpocznie się jednak, gdy już dotrzemy do Shadowlands. Tam będziemy mogli wybrać jeden z czterech Covenantów, czyli frakcji kontrolujących odpowiedni region krain umarłych. Wiążąc się z Bastionem, Ardenweald, Ravendreth czy Maldraxxus, otrzymamy dostęp do unikalnej kampanii fabularnej i specjalnych przedmiotów kosmetycznych, ale również zdolności specjalnych: jednej związanej z samą frakcją, drugą z naszą klasą postaci. I tutaj właśnie zaczynają się problemy, o których wspominałem na początku.

Covenants to całkiem ciekawe rozwiązanie, dzięki któremu gracze faktycznie uczestniczą w historii danego miejsca, nawiązują relacje z NPC i zdobywają nagrody za swoje starania. Pod względem fabularnym to prawdziwa wisienka na torcie, kontrowersje budzą jednak umiejętności zapewniane przez stronnictwa. Nie są bowiem w pełni zbalansowane, przez co wybór naszej frakcji może ograniczyć się do zdecydowania o tym, która zapewnia lepsze zdolności, czyli wszystko zaczniemy przeliczać na benefity.

Soulbinds to najlepsza lub najgorsza rzecz dodatku

Po osiągnięciu poziomu 60 sprawa robi się jeszcze bardziej skomplikowana, bowiem wtedy w ramach Covenants otrzymujemy również system Soulbind. To system rozwoju postaci, będący zwieńczeniem artefaktów z Legionu oraz Azerite Gear i esencji z Battle for Azeroth. W ramach wybranej frakcji będziemy mogli związać się z jednym z trzech NPC, aby zyskać dostęp do jego bonusów. W ten sposób otrzymamy specjalne drzewko talentów, w którym będziemy wybierali interesujące nas wzmocnienia oraz możemy włożyć conduits, czyli gemy związane z naszą klasą postaci.

Brzmi skomplikowanie? Całość robi się prostsza, gdy Covenants potraktujemy jako dodatkowe klasy postaci dla naszego bohatera. Wybierając jedno stronnictwo, otrzymujemy dostęp do umiejętności oraz trzech specjalizacji (NPC w ramach Soulbind). Każda specjalizacja ma swoje drzewko talentów z unikalnymi efektami, a do tego można je modyfikować poprzez gemy, wkładane jak do ekwipunku. Blizzard obiecał, że w obrębie jednego Covenantu będziemy mogli w prosty sposób zmieniać Soulbindy, a do tego modyfikować talenty.

Cały ten system na papierze wydaje się czymś fantastycznym, bo wybory mają uzasadnienie fabularne i znaczenie w mechanice gry, a w dodatku zwiększają możliwości rozwoju i personalizacji naszego bohatera. W praktyce jednak może okazać się, że system ograniczony zostanie do kilku optymalnych buildów i większość elementów będzie się marnowała. Do tego niepokoi nieco informacja, że wspomniane gemy, czyli conduits, będą ulegały zniszczeniu, kiedy je podmienimy.

Miejmy nadzieję, że Blizzard wprowadzi odpowiednie rozwiązanie i zrezygnuje z obecnego, opartego na farmieniu – tego w Shadowlands bowiem i tak nie zabraknie. Obiecano, że tym razem nie będziemy musieli zbierać żadnych azerite, czy artifact power, aby wzmocnić broń, czy też naszyjnik. W nowym dodatku zamiast tego dostaniemy system Renown, od którego zależeć będzie nasza zażyłość z wybranym stronnictwem.

Zdobywanie Renown, czyli ładniejsza nazwa grindu

Renown pojawi się w formie cotygodniowych wyzwań i już zadeklarowano, że wprowadzone zostaną systemy nadganiania. Gracze mają nie czuć, że krótka przerwa od World of Warcraft eliminuje ich z zabawy. Niemniej system ten budzi pewne wątpliwości, bowiem od niego sporo elementów Shadowlands będzie uzależnionych. Przykładowo, wspomniane Souldbinds rozwiniemy właśnie z jego pomocą, a nawet jakość sprzętu z World Questów będzie związana właśnie z tym elementem.

To samo dotyczy specjalnych questów, receptur, czy nawet latania w Shadowlands! Wiemy już, że osiągnięcie Pathfinder będzie wymagało odpowiedniego poziomu Renown. Na 60 poziomie nie skończymy zatem naszej zabawy z World of Warcraft, ale dopiero ją rozpoczniemy. Renown będzie bowiem niezwykle istotny, a Soulbindy znacząco wzmocnią postać, więc przygotujcie się na kolejne expienie, tylko inaczej nazwane.

Renown zdobywać będziemy przez wykonywanie kampanii naszego Covenantu, dostarczając surowiec anima oraz ratując dusze w The Maw. Wpłynie on również na bazę naszego stronnictwa, czyli Sanctrum. Będzie to coś na zasadzie Class Hallu z Legionu, czyli naszego bezpiecznego schronienia. Zapewni ono dostęp do sporej ilości funkcji, ale najpierw trzeba będzie całość odbudować.

Powróci również Scouting Table, pozwalający na wysyłanie NPC na misje. W Shadowlands zmieniono jednak mechanikę, która nie sprowadzi się już do wybrania postaci i czekania, aż ta wróci z zadania. Zamiast tego całość przypominać będzie auto-battlery, gdzie jednostki mają swoje statystyki, trzeba będzie odpowiednio je rozstawić, a następnie obserwować turową potyczkę.

Torghast wprowadzi elementy roguelike do World of Warcraft

Sporą atrakcją nadchodzącego dodatku będzie Torghast, Tower of the Damned. To forma „nieskończonego” dungeona, podzielonego na piętra. Z każdym kolejnym piętrem, poziom trudności będzie wzrastał, a my nigdy do końca nie będziemy wiedzieli, co nas czeka za zakrętem. Etapy będą bowiem proceduralnie generowane, więc każda wycieczka do wieży będzie nową przygodą.

Do tego będziemy mogli brać w niej udział zupełnie sami! Co ciekawe, z przeciwników będziemy zdobywali specjalne modyfikatory, wzmacniające naszą postać oraz jej umiejętności lub też zmieniające ich działanie. Oczywiście ograniczy nas liczba żyć, a całkowita porażka oznacza rozpoczęcie wspinaczki od początku. Całość zatem śmiało można porównać do gier typu roguelike i powiem szczerze, że jest to jedna z fajniejszych rzeczy Shadowlands, a przynajmniej dla mnie.

Już nawet nie chodzi o fakt, że z Torghast będziemy zdobywali materiały na legendarne przedmioty. Modyfikatory dostępne w wieży są czymś wspaniałym i totalnie niezbalansowanym. Co więcej, Blizzard NIE planuje psuć zabawy nerfami niektórych kombinacji. Możliwość grania magiem, który cały czas się teleportuje i zostawia za sobą swoje lustrzane odbicia ciskające kulą ognia to zdecydowanie coś, czego w World of Warcraft potrzebowałem!

Shadowlands zapowiada się dobrze, ale wciąż może nie wypalić

Na plus można również zapisać powrót w Shadowlands do klasycznych umiejętności klas postaci. Shamani dostają totemy na każdej specjalizacji, Hunterzy Hunter’s Mark, a Warlocki będą mogli kląć do woli. Znaczy, używać klątw. Do tego dochodzi szereg innych, drobnych zmian, jak nowy kreator postaci z dodatkowymi opcjami zmiany wyglądu, czy modyfikacje profesji. Trzeba jeszcze wspomnieć o oznaczeniu zadań kampanii fabularnej, czy obserwującym nas Jailerze w The Maw! Strefa ta przypominać ma Suramar z Legionu i od naszych poczynań wzrastać będzie uwaga Wielkiego Złego, który z czasem zacznie utrudniać nam życie w tej lokacji.

To zdecydowanie nie wszystko, co oferuje Shadowlands. Dodatek ten co prawda nie wprowadza żadnej, nowej klasy postaci czy rasy. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się nawet rewolucyjny – można nawet nazwać go ubogim. Niemniej po czasie spędzonym w alfie i teraz w becie, powiem, że jest to rozszerzenie, którego World of Warcraft zwyczajnie potrzebowało. To w pewien sposób reset wszystkiego, co ostatnie dodatki wprowadziły i próba wyłuskania najlepszych rozwiązań, przy jednoczesnym powrocie do korzeni. Czy okaże się udana?

Ciężko na ten moment określić. Chciałbym wierzyć, że tak. Niemniej sceptycyzm po Battle for Azeroth oraz niepewność względem Soulbindów sprawiają, że daleki jestem od wydawania jednoznacznych osądów. Shadowlands może okazać się świetnym dodatkiem, ale źle zaimplementowane i poprowadzone nowe systemy, mogą sprawić, że staną się gwoździem do trumny tego rozszerzenia. Dokładnie tak, jak było to w przypadku poprzedniego dodatku. Miejmy nadzieję, że Blizzard wyciągnął z niego lekcje i nie powtórzy tego błędu. Jeśli uda im się tego uniknąć to cóż – jesienią będę grał w grę!

O AUTORZE

W Shadowlands spędziłem już ponad 25 godzin, a licznik cały czas rośnie. Co prawda większość tego czasu testowałem wersję alfa, ale teraz przesiadłem się również na betę. Produkt nie jest finałowy, wciąż ma swoje bolączki i niektóre elementy potrzebują poprawki, niemniej zapowiada się dobrze. Z samym World of Warcraft nie zliczę i nie chcę nawet liczyć, ile czasu spędziłem. Zdecydowanie za dużo i zdecydowanie nie żałuję.

Patryk Manelski

Patryk Manelski

Chciał być informatykiem, potem policjantem, a skończyło się na „dziennikarzeniu” na UŚ. Tam odkrył, że można połączyć pasję do grania z pisaniem. Następnie bytował w kilku redakcjach, próbując przekonać wszystkich, że gry MMO są najlepsze na świecie. Tak trafił do działu publicystyki na GOL-u, gdzie niestrudzenie kontynuuje swoją misję – bez większych sukcesów. W przerwach od walenia z axa hoduje cyfrowe pomidory, bawiąc się w wirtualnego farmera. Nie mając własnego ogródka, zadowala się opieką nad drzewkiem bonsai. Kręci go też jazda na rowerze, zaś czytać lubi mangę i fantastykę. A co najważniejsze, pochodzi z Sosnowca, gdzie zresztą mieszka i z czego jest dumny!

więcej

TWOIM ZDANIEM

Grasz jeszcze w MMORPG?

Gram regularnie
22%
Czasem mi się zdarza
27%
Nie, nie grałem od lat
41,3%
Nigdy nie grałem w MMORPG
9,8%
Zobacz inne ankiety
World of Warcraft: Shadowlands

World of Warcraft: Shadowlands