Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 3 stycznia 2006, 11:39

autor: Piotr Deja

Battlestations: Midway - przed premierą

Battlestations: Midway łączy dwa gatunki. Gracz, będzie mieć mapę jak w innych RTS-ach, umożliwiającą wybór pojedynczych statków lub całych flot, i wydawanie im rozkazów. Jednak w każdy statek czy samolot można wejść, a przejętą jednostką sterować.

Trudno dziś wymyślić coś nowego w grach komputerowych. Mnóstwo klonów, mało innowacji, a o nowych gatunkach to można sobie tylko pomarzyć. Dlatego twórcy kombinują, jak mogą, by przyciągnąć graczy do swoich nowych produkcji. Efektem takiego kombinowania może być np. mieszanie gatunków – miks RTS-a z grą akcji znajdziecie chociażby w Battlestations: Midway.

Gra, tworzona przez węgierskie studio Mithis pod skrzydłami Eidosa, zabierze nas na Pacyfik – w środek największych bitew morskich z czasów drugiej wojny światowej. Bitwa o Midway, Pearl Harbor i inne słynne miejsca, bitwy rzeczywiste i możliwe, a wszystko z udziałem potężnych pancerników, lotniskowców, łodzi podwodnych i wszelkiej maści samolotów. Jak już napisałem, Battlestations: Midway łączy dwa gatunki. Dzięki temu wielkie bitwy morskie będzie można oglądać z różnych perspektyw. Gracz, jako dowódca, będzie mieć mapę jak w innych RTS-ach, umożliwiającą wybór pojedynczych statków lub całych flot, i wydawanie im rozkazów. Jednak w każdy statek czy samolot można wejść, a przejętą jednostką sterować. Wtedy na własnej skórze doświadczymy całej filmowej akcji, chaosu bitwy, wybuchów i bombardowań. Przełączanie pomiędzy trybami akcji i strategii jest proste, możemy to robić w każdej chwili. Sterowanie również nie nastręczy kłopotów, już zresztą widać, że pod względem obsługi wszelkich maszyn grze bliżej do arkadowych strzelanin, aniżeli do realistycznych symulatorów. Strategiczna część gry – jak w każdym RTS-ie – wymagać będzie tworzenia linii patrolowych czy ustalania waypointów dla jednostek. Dzięki temu można poprowadzić atak osobiście, bez obawy, że pozostałe – nie sterowane przez nas jednostki – pójdą pokornie pod ogień przeciwnika jak owieczki na rzeź.

W misji, którą na razie pokazano, gracz ma za zadanie obronić pancernik King George, będący pod ciężkim ostrzałem japońskich wojsk. Pierwszym celem było unieszkodliwienie statków zwiadowczych przeciwnika, poprzez zwykłe zniszczenie ich (kosztem własnych wojsk) lub wymanewrowanie ich tak, by móc się przedostać do ostrzeliwanego statku (kosztem czasu i późniejszej możliwości powrotu ominiętych wojsk wroga). Tutaj opcje wydawania rozkazów, ustalania ważności i kolejności celów oraz korzystania z mapy okazały się absolutnie niezbędne. Po zatopieniu pierwszych statków przeciwnika i zbliżeniu się do palącego się i otoczonego smugą dymu King George’a, natarcie Japończyków przybrało na sile. Bez naszej pomocy król stuprocentowo zostałby zatopiony w roju mniejszych statków i samolotów, choć i tak nieźle dawał sobie radę niszcząc coraz to nowych przeciwników. Po dołączeniu do pancernika wystarczyło już tylko skierować ogień jego potężnych dział i własnych jednostek w stronę przeciwnika, by po chwili wraki wrogich maszyn poszły na dno. Wszystko skończyłoby się pięknie, gdyby nie niespodziewany atak japońskich samolotów. Teraz już od nas zależało, czy zasiądziemy za sterami jednego z samolotów, czy zajmiemy się obsługą pokładowego działka przeciwlotniczego.

W grze czeka na pojedynczego gracza kampania składająca się w jedenastu wielkich misji, w których wcielimy się w Henry’ego Walkera, amerykańskiego oficera i będziemy uczestniczyć bitwach od Pearl Harbor do końca wojny. Z misji na misję, wojska, które zostaną oddane pod nasze dowództwo, będą stopniowo się powiększać.

Prócz kampanii w grze uświadczymy także dwanaście ukrytych misji-wyzwań (challenge missions), niektóre pokazujące walkę z perspektywy Japończyków. Dzielą się one na różne typy – dla samolotów, statków czy łodzi podwodnych, w zależności od tego, co dodatkowego zrobiliśmy w zwykłej misji. I tak, jeśli np. zatopimy statek, którego zatapiać nie musieliśmy, to odblokujemy misję-wyzwanie, gdzie poprowadzimy łódź podwodną do ataku na morski konwój. W innym przypadku możemy mieć za zadanie wystartować razem z innymi samolotami z lotniska atakowanego przez fale amerykańskich bombowców.

Ciekawie przedstawia się multiplayer z racji różnych funkcji, jakie mogą pełnić gracze. W sieci zmierzyć się będzie mogło do szesnastu graczy (standardowo LAN, Internet), w różnego rodzaju deathmatchach jak i w walce drużynowej. Jedni gracze mogą dowodzić lotniskami i odpowiadać za start samolotów czy bombowców, inni pod dowództwo dostaną porty i będą odpowiadać za wysyłanie całych flot statków na pole bitwy i za późniejsze nimi dowodzenie. Jeszcze inni gracze obejmą bezpośrednią kontrolę nad poszczególnymi jednostkami. To nie wszystko – prócz zwykłej walki drużynowej twórcy postarali się o dodatkowe tryby gry, jak np. ‘przejęcie wyspy’. Obaj gracze lub obie drużyny dostaną po wyspie, a zadaniem każdej ze stron będzie przetransportowanie swoich jednostek na wyspę przeciwnika – czyli utorowanie sobie drogi lub ominięcie wielkiej bitwy, która zapewne będzie toczyła się na środku mapy, i jednoczesne niedopuszczenie wojsk wroga, by dokonały tego samego.

Mithis dobrze zadbał o oprawę graficzną swojego dzieła. Pancerniki są ogromne i szczegółowe, jeśli przypatrzysz się odpowiednio dokładnie, zauważysz małych żołnierzy obsługujących działa na wielkim statku. Urzeka filmowość akcji, autorzy zapewniają, że poczujemy się, jakbyśmy grali główne role w filmie o podobnej tematyce. Niestety, modele 3D – choć pełne szczegółów – nie posiadają na razie widzialnych zniszczeń prócz zwykłego, czarnego dymu. Można za to celować w konkretne części tych jednostek – atakowany statek może zatonąć na różne sposoby, w zależności od tego, gdzie otrzymał trafienie i jak mocne ono było. W grze spotkamy też ponad 40 różnych samolotów, statków i łodzi podwodnych z ponad 100 typami uzbrojenia i wyposażenia.

Dobrze, że twórcy starają się stworzyć coś choć trochę oryginalnego i dobrze, że nie wszystkie wydawane przez Eidos gry to sequele. Battlestations: Midway ma szansę stać się bardzo ciekawym tytułem, ale o tym przekonamy dopiero w pierwszym kwartale 2006 roku. Gra ukaże się na platformach PC, PlayStation 2 i XBox.

Piotr „Ziuziek” Deja

NADZIEJE:

  • połączenie gatunków może być ciekawe i w grze dla pojedynczego gracza i w grze wieloosobowej;
  • dużo różnych jednostek i sporo uzbrojenia;
  • misje zwykłe i ukryte;
  • jeśli się uda, zagrają i fani RTS, i gier akcji...

OBAWY:

  • ... ale jeśli nie, to nie zagra nikt;
  • grafika wymaga jeszcze szlifów;
  • raczej nie dla lubiących symulatory;
  • wymagania sprzętowe? przy takich bitwach mogą być duże...
Battlestations: Midway

Battlestations: Midway