Batman: Arkham City na gamescom 2011 - nasze wrażenia
Za kilka tygodni wirtualny Batman znów nadleci i spróbuje zawładnąć całą grową branżą. Sprawdzamy, czy Arkham City jest gotowe na przyjęcie swojego bohatera.
Amadeusz Cyganek
Batman: Arkham Asylum było jedną z największych niespodzianek ostatnich lat. Nikt nie przypuszczał, że produkcja studia Rocksteady nie tylko okaże się grą ze wszech miar rewelacyjną, ale wręcz zmiażdży konkurencję. Tym razem plany są podobne, jednak oczekiwania w stosunku do Arkham City wzrosły diametralnie, co jest raczej uzasadnione. Nowy Batman powoli wkracza w finalną fazę produkcji, my zaś uważnie oglądamy ostatnie efekty pracy Brytyjczyków.
W Kolonii twórcy pokazali niezbyt wiele, ale i to wystarcza, by stwierdzić, że jest to tytuł aspirujący do najwyższych tegorocznych laurów. Arkham City to diametralnie inna gra, choć czerpiąca pełnymi garściami z wielu doskonałych rozwiązań, będących kluczem do sukcesu jej poprzedniczki. Zanim rozpoczęła się właściwa prezentacja, otrzymaliśmy do dyspozycji trójwymiarowe okulary – efekt 3D wypada naprawdę nieźle. Co ważne, tryb ten będzie dostępny na wszystkich platformach, na jakich pojawi się nowe dzieło Rocksteady.

Zamknięty pokaz podzielony został na trzy króciutkie części. W pierwszej zademonstrowano pojedynek Catwoman i Batmana na mapie Rooftop Rumble, która zlokalizowana jest na dachu ogromnego wieżowca. Zadaniem dwójki graczy było zlikwidowanie jak największej liczby znajdujących się na planszy oponentów i – co za tym idzie – osiągnięcie jak najwyższego ostatecznego wyniku. Zmagania podzielono na cztery rundy – z każdą kolejną rywalizujący ze sobą przeciwnicy stawiali czoła coraz większej i bardziej umięśnionej grupie wrogów. Wachlarz kombinacji ataków Kobiety Kota imponował różnorodnością – nieprzyjaciele byli częstowani potężnymi dawkami kopniaków i szalenie precyzyjnych ciosów przeplatanych uderzeniami bata. Niesamowite wrażenie robiły świetnie zrealizowane finishery, dobitnie przedstawiające stan naszego przeciwnika po krótkiej walce z niezwykle zwinną i wygimnastykowaną bohaterką. Momentami starcia na szczycie wieżowców przypominały galę wrestlingu – Catwoman wyłamuje ręce i nogi, zakłada dźwignie, a nawet wprasowuje oprychów w beton, mimo swojej nikłej postury. W przypadku Batmana ataki opierały się bardziej na sile niż na finezji i zręczności – niejednokrotnie obserwowaliśmy brutalnie nokautujące ciosy czy załatwiające sprawę kopnięcia. Potyczki odbywały się praktycznie według tego samego schematu co w Arkham Asylum – udało się je jednak znacznie urozmaicić za pomocą wielu nowych sekwencji uderzeń.
Drugim punktem programu była rywalizacja pomiędzy dwójką prezentujących grę twórców na mapie Meltdown Mayhem. Tym razem akcja toczyła się w zamkniętej hali, a celem było wyeliminowanie w jak najszybszym czasie strażników nadzorujących magazyn. Kluczem do sukcesu okazało się działanie w ukryciu i atakowanie bezbronnych przeciwników z powietrza. Doskonale nadawały się do tego gargulce, z poziomu których łatwo dało się zaobserwować ścieżki, po których krążyli wrogowie. Sposobów na unieszkodliwianie patrolujących teren ochroniarzy było mnóstwo – Catwoman dzięki swojej niesamowitej zwinności w trymiga znajdowała się za plecami ofiary, szybko rozprawiając się z nią jednym celnym ciosem. Postać Kobiety Kota równie efektywnie wykorzystuje zabójcze właściwości bata, dzięki któremu na szyi niczego niespodziewającego się stróża szybko zawiązuje się śmiertelna pętla. Batman z kolei z lubością używa swojej najgroźniejszej dystansowej broni, czyli Batarangu. Dzięki wyjątkowym właściwościom nośnym, jakie posiadają charakterystyczne czarne skrzydła, nasz bohater może szybko przenieść się z jednego krańca planszy na drugi, co otwiera szerokie pole do popisu. Człowiek Nietoperz może także korzystać z pocisków dymnych, które oślepiają i dezorientują ochroniarzy. Za pomocą noktowizora Batman szybko namierza ofiary, których likwidacja jest tylko kwestią czasu.

Na sam koniec twórcy zaproponowali przelot między szczytami najwyższych budynków Arkham City. Deweloper wprowadził tu nutkę rywalizacji, polegającą na jak najszybszym dotarciu do celu, jakim był ogromny diabelski młyn. Nie to jednak okazało się w tym wszystkim najważniejsze – ta sekwencja zręcznościowa pozwoliła bowiem ujrzeć całe miasto z lotu ptaka. Trzeba przyznać, że było co podziwiać: metropolia widziana z wysokości robi piorunujące wrażenie. Kontrast pomiędzy setkami neonów oświetlających budynki i billboardy a ciemnymi ulicami kryjącymi w swoich zakamarkach mnóstwo sekretów niesamowicie intryguje i sugeruje, że w żadnym momencie nie możemy czuć się bezpieczni.
Choć twórcy nieustannie karmią nas zdawkowymi informacjami i pokazują tylko mało istotne fragmenty, to trzeba przyznać, że są mistrzami w budowaniu napięcia towarzyszącego nadchodzącej wielkimi krokami premierze Batman: Arkham City. Co tu dużo mówić – ta gra zapowiada się zbyt dobrze, żeby coś mogło pójść nie tak. Pozostaje cierpliwie czekać i łapczywie łykać kolejne strzępki informacji od Rocksteady. Wytrzymajmy, to już naprawdę niedługo.
Amadeusz „ElMundo” Cyganek