Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 18 sierpnia 2010, 23:48

autor: Szymon Liebert

Assassin's Creed: Brotherhood - gamescom 2010

W kolejnym Assassin’s Creed pomożemy Ezio zorganizować prawdziwą gildię zabójców. W jaki sposób przejmiemy władzę nad Rzymem?

Assassin’s Creed to jedna z najbardziej znanych obecnie serii gier akcji na świecie. Firma Ubisoft wkłada sporo wysiłku w to, by następne produkcje o zabójcach były widowiskowe i jednocześnie zawierały elementy, które spodobają się graczom. Na targach gamescom 2010 autorzy pokazali materiały z poprzednich imprez (czyli scenę ataku na willę rodową Auditore di Firenze) oraz kilka nowości. W Brotherhood poznamy dalsze losy Ezio, który z nad wyraz sprawnego młodzieńca przeistoczył się w brutalnego zabójcę walczącego z bezwzględnymi templariuszami. Tym razem wybierzemy się do Rzymu, największego wirtualnego miasta w historii serii, aby wspiąć się na wyższy poziom wtajemniczenia i zostać przywódcą silnego klanu zabójców.

W zaprezentowanym sporym fragmencie rozgrywki skupiono się na nowych możliwościach Ezio (w zakresie walki i poruszania się po mieście) oraz na systemie odbijania dzielnic i zarządzania frakcją zabójców. W kolejnej grze bohater skorzysta z wierzchowców w obrębie murów miejskich, w razie potrzeby tratując przechodniów. Rozwinięty zostanie aspekt zabójstw z powietrza – bez problemu zeskoczymy na innego jeźdźca, pozbawimy go życia i przejmiemy jego konia. Kolejne ewolucje wykonamy z grzbietu zwierzęcia – przeskoczymy tak na następne lub złapiemy się belki powyżej (aby standardowo z gracją wspinać się po dachach). Inną ciekawostką jest archaiczny spadochron, który pozwoli poszybować kilka metrów przed zetknięciem z ziemią, co pewnie nieraz uratuje nam skórę.

W nowej grze walka na koniu zostanie znacznie usprawniona.

Przygoda w Rzymie standardowo będzie naszpikowana potyczkami z różnymi przeciwnikami oraz zabójstwami na zlecenie. Główny bohater jest już doświadczonym wojownikiem, więc otrzyma pokaźny zestaw ruchów i ataków, który zostanie wzbogacony o nowe atrakcje. Podczas walk nasi przeciwnicy będą podobno znacznie bardziej agresywni, więc zwykłe kontrowanie ciosów nie wystarczy. Nowy system opiera się na trudnych do wyprowadzenia sekwencjach zabójstw – jeśli uda się rozpocząć takie combo, to kolejne ciosy bez trudu przełamią obronę wrogów. Oprócz tego Ezio może rzucać toporem, używać pistoletu podczas wymiany ciosów i korzystać z większego arsenału broni białej. Czy walka będzie łatwiejsza? Twórcy mówią, że zależy im na zrobieniu gry, którą ludzie będą w stanie ukończyć. Prosty w obsłudze system jednocześnie ma oferować skomplikowane zagrania.

W pierwszych materiałach na temat kontynuacji Assassin’s Creed II poznaliśmy wspomniane wprowadzenie, które miało udowodnić, że „praca” Ezio wcale się nie zakończyła. Wręcz przeciwnie. Rodzina Borgia, z której przedstawicielem musieliśmy zmierzyć się na końcu „dwójki”, domaga się zemsty. Oddziały templariuszy atakują więc willę rodową Ezio i mimo jego usilnych starań porywają jego przyjaciół i zabijają wuja Mario. Zdesperowany bohater wyrusza do Rzymu i szybko odkrywa, że w pojedynkę nie ma szans z lokalnymi siłami wroga. Żeby oczyścić z nich włoską stolicę, potrzebna okazuje się dobrze zorganizowana grupa, reagująca błyskawicznie na rozkazy swojego przywódcy. Naszym zadaniem będzie więc między innymi rekrutowanie, szkolenie i trenowanie ludzi.

W pierwszej kolejności trzeba wyjaśnić sytuację zastaną w Rzymie. Miasto jest kontrolowane przez rodzinę Borgia, a poszczególne dzielnice nadzorowane przez wieże strażnicze. Żeby uwolnić dany obszar, musimy dowiedzieć się, która baszta sprawuje nad nim pieczę (sprawdzając tabliczkę na jednym z lokalnych budynków), a następnie udać się do znajdujących się pod nią lochów i zabić dowódcę. Nie jest to łatwe, bo obstawa nie przepuszcza nas bez walki, a sam oficer na nasz widok zaczyna uciekać do bezpiecznego wnętrza twierdzy. Goniąc go, trafiamy na innych strażników, których jednak trzeba zgrabnie ominąć i skupić się na dowódcy (jego ucieczka oznacza konieczność czekania na zmianę warty). Po pozbyciu się nadzorcy wchodzimy na szczyt budowli i dajemy ludziom znak, że zostali uwolnieni spod jarzma rodu Borgia – wieża płonie, a Ezio zeskakuje na siano.

Powyższa scenka to jeden z pomysłów twórców na urozmaicenie charakterystycznych elementów serii (czyli w tym przypadku synchronizowania punktów widokowych). Uwolnienie dzielnicy otwiera dostęp do sklepów i innych punktów usługowych, które możemy przywrócić do działania (o ile dysponujemy odpowiednimi środkami). W ten sposób ulepszymy przejęte włości i rozbudujemy Rzym. Jednocześnie autorzy obiecują bardziej zbalansowaną ekonomię, więc tym razem będzie znacznie więcej okazji do wydawania pieniędzy i na pewno nie skończymy gry z górą bezwartościowego złota w skarbcu. I bardzo dobrze, bo w Brotherhood fundusze będą spływały do nas nowymi kanałami, dzięki działaniom rekrutowanych przez nas zabójców.

Kompani będą służyć nieocenioną pomocą głównemu bohaterowi.

Pozyskiwanie ludzi ma być powiązane z głównymi oraz pobocznymi misjami. W przykładowej scenie Ezio przemierza miasto na koniu i trafia na grupkę żołnierzy, znęcających się nad osamotnionym rebeliantem. Bohater wykorzystuje swoje noże do rzucania i szybko pozbywa się patrolu, zyskując tym samym lojalność i usługi nowego człowieka. W tym momencie producenci tytułu pokazali interfejs sprawowania kontroli nad klanem, którego możliwości kojarzą się z bazą z Peace Walkera. Każdy z naszych ludzi zdobywa punkty doświadczenia i umiejętności – wydajemy je na podrasowanie dwóch statystyk: zbroi i możliwości bojowych (dodatkowo możemy określić strój podwładnego). Jednocześnie będziemy mogli posiadać najprawdopodobniej 12 asasynów w oddziale.

Obecność współtowarzyszy umożliwia stosowanie zupełnie nowych taktyk. Gdy Ezio trafi na patrol, może wskazać na żołnierzy i przyzwać pomoc – asasyni zeskoczą wtedy z dachów, wyeliminują cele i znikną (inną opcją jest atak łuczników z dachów). Takich ułatwień nie będziemy mogli używać w nieskończoność, bo zależą one od liczebności oddziału i zleconych mu zadań (pod paskiem życia bohatera pojawia się wskaźnik dostępnych zabójców). Z poziomu interfejsu dowodzenia (aktywowanego w grze po zbliżeniu się do gołębnika) otrzymamy dostęp do listy kontraktów obejmujących cały świat (przykładowy pochodził z Kolonii i nosił nazwę „Ochrona polityka”). Za wykonanie każdego z nich dostaniemy gotówkę i zdobędziemy doświadczenie dla zabójców. Zlecenia są niebezpieczne, więc nasi ludzie mogą zginąć. Aby zminimalizować ryzyko, trzeba wysyłać ich grupami lub odpowiednio dobierać. Minusem jest to, że doświadczenie dzielone jest na daną grupę, a podczas nieobecności ludzi nie skorzystamy z ich pomocy. Jak widać, zarządzanie będzie miało pewne konsekwencje.

Tworzenie własnego oddziału zabójców wydaje się ciekawym i uzasadnionym dodatkiem (w końcu Ezio nie może ciągle odwalać całej pracy w pojedynkę). Ubisoft pokazał, jakie możliwości daje to w praktyce w specjalnym fragmencie rozgrywki, który nie będzie częścią kampanii. W scenie Ezio podąża do katedry, po drodze eliminując patrol żołnierzy przy użyciu swoich towarzyszy, którzy pojawiają się nagle, zabijają wrogów i znikają na dachach. Po wyjściu na plac bohater przechodzi przez tłum zgromadzonych tam biskupów i wchodzi do monumentalnej świątyni. Przed ołtarzem widzi cel w obstawie uzbrojonych żołdaków, a w tle sprzymierzonych asasynów, schodzących cichaczem po sklepieniu. W jednym momencie bohater zabija kardynała z kuszy, a jego koledzy pozbywają się straży. Przed katedrą dochodzi już do prawdziwej bitwy z całym oddziałem wrogów. Przywołani zabójcy rzucają bomby dymne i sieką wrogów ostrzami – takiej skali potyczek wcześniej w serii nie było.

Główną atrakcją gry będzie Rzym - największe miasto w historii cyklu.

Od strony wizualnej twórcy zmienili niewiele, więc gra w znacznym stopniu przypomina poprzednią część (podczas wczytywania oglądamy nawet te same scenki). Graficznie jest więc nadal bardzo dobrze i sam Rzym prezentuje się świetnie (oczywiście twórcy odwzorowali wiele historycznych obiektów, w tym np. Koloseum). Postacie w przerywnikach filmowych nie robią za to takiego wrażenia jak kilka lat temu, ale to chyba nikomu przeszkadzać nie będzie. Inną sprawą jest to, że producenci nie rezygnują ze swojego upodobania do znajdziek i przez prezentację przewinęła się jedna ze 101 flag Borgii.

Kontynuacja przygód Ezio nie będzie rewolucją, a po prostu rozwinięciem bardzo dobrej formuły, z której – miejmy nadzieję – twórcy wyeliminują błędy. Nowe pomysły wydają się świetne, chociaż wypada sprawdzić, czy autorzy wykorzystają ich potencjał (w końcu zarządzanie willą w „dwójce” było pewnym rozczarowaniem). Na pewno jest jeszcze kilka niespodzianek w zanadrzu, oczywiście oprócz oczekiwanej rozgrywki sieciowej. Jedną z nich będą „wirtualne misje”, które wypatrzyliśmy w głównym menu gry podczas krótkiej przerwy w pokazie. Producenci zapytani o tę tajemniczą nazwę nie mogli jednak ujawnić, o co chodzi. Cały czas trzeba też pamiętać, że poznając historię Ezio, śledzimy tak naprawdę losy Desmonda, który w pewnym momencie zapewne przejmie pierwsze skrzypce.

Szymon „Hed” Liebert

Assassin's Creed: Brotherhood

Assassin's Creed: Brotherhood