Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 marca 2008, 14:07

Aliens: Colonial Marines - zapowiedź

Kosmiczna pustka, wielki statek o lata świetlne od Ziemi, horda żądnych krwi stworzeń i garstka przerażonych ludzi naprzeciw nich. Znacie? To zagrajcie w to raz jeszcze.

Trudno w to uwierzyć, ale od momentu premiery ostatniej gry nawiązującej do filmowej serii Alien, minęło już ponad siedem lat. Nawet jeśli do tej grupy produktów zaliczymy cykl Alien vs. Predator, to i tak okaże się, że długo nie widzieliśmy programu z Obcymi w roli głównej. Obietnicę zmiany na lepsze przyniósł nam w grudniu 2006 roku japoński koncern SEGA, który zapowiedział wówczas dwie nowe gry z Xenomorphami. Pierwszą z nich ma być produkt z gatunku RPG, który zostanie stworzony przez studio Obsidian Entertainment, natomiast drugim – strzelanina przygotowywana przez firmę Gearbox Software (twórców serii Brothers in Arms). Z racji tego, że o tym ostatnim produkcie wiadomo już całkiem sporo, postanowiliśmy zebrać wszystkie informacje i przedstawić je Wam w poniższym tekście.

Twarzołap.

Powrót na stare śmieci

Nowy produkt firmy Gearbox Software nieprzypadkowo nosi tytuł Aliens. To właśnie do drugiej części filmowej sagi – w Polsce znanej pod nazwą Obcy: Decydujące starcie – omawiana gra będzie nawiązywać najmocniej. Przypomnijcie sobie grupę gwiezdnych marines, która w obrazie Jamesa Camerona próbowała wydostać się z kolonii na księżycu LV-426, całkowicie opanowanej przez Xenomorphów. Opowieść o garstce ludzi, przeciwstawiającej się armii prawdziwych maszyn do zabijania, dla wielu z Was jest najlepszą odsłoną całej serii filmów. Twórcy gry Aliens: Colonial Marines najwyraźniej myśleli podobnie i pewnie dlatego zdecydowali się stworzyć grę, która jest niczym innym, jak kontynuacją dzieła Camerona.

Akcja gry rozpoczyna się na pokładzie okrętu wojennego Sulaco, który po wydarzeniach znanych z filmu Aliens, dryfuje w przestrzeni kosmicznej. W chwili, gdy Ripley popełnia samobójstwo w więzieniu na Fiorinie, do wspomnianego powyżej statku dociera oddział amerykańskich żołnierzy (USCM – United States Colonial Marines) z misją ratunkową. Komandosi szybko stwierdzają, że na pokładzie nie ma żywej duszy – przynajmniej pozornie, bo w mroku tak naprawdę czają się inne istoty.

Mimo że w Aliens: Colonial Marines dokładnie zwiedzimy okręt Sulaco, nie będzie to jedyna lokacja, jaką przygotowali dla fanów autorzy gry. Oddział wyląduje również na powierzchni księżyca LV-426, zwiedzi kolonię Hadley’s Hope i dotrze do statku kosmicznego, w którym Dallas, Kane i Lambert odkryli niegdyś jaja Xenomorphów...

Czterech wspaniałych

W przeciwieństwie do typowych FPS-ów, w Aliens: Colonial Marines nie ma jednego głównego bohatera. Firma Gearbox Software postanowiła przydzielić tę jakże istotną funkcję aż czterem żołnierzom naraz. Jak to ma działać w praktyce? Okazuje się, że niezwykle prosto. Produkt budowany jest w taki sposób, aby w trybie single player gracz mógł wcielić się kolejno w każdą z dostępnych postaci. Dzięki temu prostemu zabiegowi, poznamy mocne i słabe strony poszczególnych komandosów.

Możliwość wcielenia się w każdego z bohaterów po kolei jest istotna również z jeszcze jednego względu. Autorzy programu mają na uwadze, że w realnym świecie zawodowy żołnierz jest przywiązany do swojej głównej broni, dlatego też nie odrzuca jej po znalezieniu innej pukawki, a także nie zbiera złomu z ciał poległych wrogów (co jest nagminne w innych grach tego typu). Chcąc zachować realizm, firma Gearbox Software postanowiła sprawić, by każdy z komandosów występujących w Aliens: Colonial Marines, dysponował ulubioną pukawką, którą możemy określić mianem najważniejszej broni w jego arsenale. Kryje się tu jednak pewien problem. Eksterminacja wrogów za pomocą wciąż jednej i tej samej giwery, szybko znudziłaby gracza, samotnie eksploatującego grę. Z tego właśnie względu developerzy postanowili dopuścić do akcji pozostałych żołnierzy, którzy mają do dyspozycji inne zabawki, znacznie różniące się pomiędzy sobą.

Obcy będą mogli pojawić się dosłownie wszędzie.

Oczywiście podstawowa broń to nie jedyne narzędzie zagłady, jakie znajdą w podręcznym arsenale nasi komandosi. Oprócz niej żołnierze mogą skorzystać z usług dodatkowej giwery (np. klasycznego shotguna), granatów, a także z pistoletu. Ten ostatni okaże się niezastąpiony w chwilach, kiedy gracz zechce użyć dodatkowego wyposażenia, np. wykrywacza ruchu. W takich sytuacjach, dysponując raptem jedną wolną ręką, możemy bronić się właśnie za pomocą pistoletu.

Wspomniałem wyżej o wykrywaczu ruchu – doskonale znanym z filmu Aliens urządzeniu, za pomocą którego komandosi będą w stanie zlokalizować poruszających się wrogów. Podobnych gadżetów będzie w grze znacznie więcej. Twoi żołnierze będą mogli korzystać m.in. z palnika służącego do zaspawania włazów, drzwi i otworów wentylacyjnych; elektronicznego włamywacza zdolnego forsować niektóre zamki oraz apteczki. Ta ostatnia nie tylko zwiększa energię życiową kompanów, ale potrafi również zlikwidować oparzenia od kwasu. Pamiętajmy, że w żyłach Xenomorphów nie płynie krew, ale niezwykle żrąca substancja...

Kooperacja to podstawa

W sklepach pojawia się sporo pierwszoosobowych strzelanin, ale wśród nich niewiele jest tytułów stawiających na działanie w drużynie. W Aliens: Colonial Marines współpraca w zespole to po prostu konieczność, o czym szybko przekonasz się próbując przeć do przodu metodą czołgu Stalina. Nawet jeśli uda Ci się jakimś cudem pokonać kilka stworów, to i tak w końcu wpadniesz w zasadzkę Obcych.

Produkt zaoferuje dwa rozwiązania dla zwolenników rozgrywki zespołowej. Podstawowy tryb kooperacji umożliwi zabawę dwóm osobom naraz, na podzielonym ekranie, natomiast jeśli chcemy postrzelać do Obcych wspólnie z trzema kolegami, będziemy musieć do tego celu wykorzystać Internet. Warto w tym miejscu dodać, że brakującego w drużynie kompana z powodzeniem zastąpi komputer, zatem równie dobrze można grać w trzy osoby i kontrolę nad ostatnim komandosem powierzyć sztucznej inteligencji.

Nieco inaczej kwestia współpracy wygląda, gdy w Aliens: Colonial Marines gramy samotnie. W takiej sytuacji produkt umożliwi wydawanie prostych rozkazów naszym kompanom. Oprócz podstawowych komend wzywających do ataku na wybrany cel lub obrony przed nacierającymi Obcymi, dowódca będzie mógł również zlecić sojusznikom użycie noszonego przez nich ekwipunku. Będzie to miało ogromne znaczenie w chwilach, gdy drużyna zostanie zmuszona stawić czoła przeważającym siłom wroga.

Przygotowania do obrony.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której żołnierze dotrą do niewielkiej hali. Wykrywacze ruchu wskażą, że w kierunku komandosów zbliża się spora grupa przeciwników, na dodatek z trzech różnych stron. W takiej sytuacji będziemy mieli dosłownie kilkadziesiąt sekund na przygotowanie się do ataku. Gracz może polecić zaspawać jeden z włazów prowadzących do pomieszczenia i obstawić drugi za pomocą automatycznych wieżyczek. Kontrolując dwa wejścia do sali, drużynie nie pozostanie nic innego, jak skupić się na obronie trzecich wrót, przez które przetoczy się najwięcej Obcych...

Akcji podobnych do opisanej wyżej ma być w produkcie firmy Gearbox Software znacznie więcej i jest to bardzo dobra wiadomość, zwłaszcza dla tych fanów Obcych, którzy mają w pamięci rozpaczliwą obronę żołnierzy w filmie Aliens. Wypada jedynie żywić nadzieję, że pod względem ładunku emocji tego typu sytuacje dorównają pierwowzorowi Camerona.

Obcy

Sporo miejsca poświęciliśmy wyżej żołnierzom USCM, a tak naprawdę to Obcy są głównymi bohaterami tej opowieści. Mimo olbrzymiego potencjału, jakim dysponują Xenomorphy, stworzenie atrakcyjnej strzelaniny z ich udziałem wcale nie jest łatwe. Autorzy doskonale zdają sobie sprawę, że mordercze istoty dzielą się na zaledwie kilka typów, dlatego też oprócz podstawowych, znanych z filmów stworów, w szeregach wrogiej armii spotkamy także nowe poczwary. Trudno w tym momencie powiedzieć, ile ich będzie, gdyż firma Gearbox Software cały czas eksperymentuje. Na razie pewny jest tylko jeden Xenomorph, który zajmie się przenoszeniem i ustawieniem stworzonych przez Królową jaj.

Oczywiście we wrogiej menażerii nie zabraknie tradycyjnych Obcych. W grze ujrzymy Zwiadowców, których celem będzie śledzenie poczynań żołnierzy i wciąganie ich w pułapki, a także Wojowników. Ci ostatni atakują w dużych grupach i nie zwracają uwagi na straty własne. To właśnie z Wojownikami będziemy mierzyć się w tych sekwencjach, które zmuszą nas do obrony w wybranych punktach statku czy bazy. W grze zobaczymy również Królową i ukryte w jajach Twarzołapy.

Taktyka walki Xenomorphów w grze Aliens: Colonial Marines do złudzenia przypominać ma to, co widzieliśmy kiedyś w filmowej sadze. Obcy będą wykorzystywać tunele wentylacyjne, niedostępne dla ludzi przejścia, dzięki czemu niezauważeni będą przenikać obok żołnierzy. W trakcie wędrówki gracze zmuszeni będą mieć cały czas oczy dookoła głowy, gdyż przeciwnicy potrafią równie dobrze biegać korytarzem, jak i poruszać się po suficie. Trzeba również zwracać uwagę na to, co kryje się pod podłogą. Kontrola otoczenia przy pomocy wykrywacza ruchu jest w zasadzie niezbędna, jeśli Ty i Twoi kompani zamierzacie przeżyć w przemierzanym kompleksie.

W grze pojawi się ten sam pojazd, który mogliśmy podziwiać w filmie.

Chcąc urozmaicić zmagania, autorzy wprowadzą do gry także normalnych przeciwników – ludzi. Będą nimi przedstawiciele Firmy, która zamierza okiełznać stwory i stworzyć z nich podległych im wojowników. Oczywiście eksterminujący Obcych żołnierze będą stali na przeszkodzie w tym zadaniu. Nie dziwcie się zatem, że wrogowie bez skrupułów będą otwierać ogień do Waszych podopiecznych, stanowiąc dodatkowe zagrożenie.

Oprócz zwykłej wymiany ognia z wrogami, w grze zobaczymy również najeżone skryptami, filmowe przerywniki, które twórcy określają mianem „bliskich starć”. W tych specjalnie zaaranżowanych scenkach nasz żołnierz będzie musiał uciec przed Obcym lub uwolnić się z objęć Twarzołapa – mówiąc krótko: ocalić swoje życie. Gra będzie podpowiadać użytkownikowi, co robić w takich sytuacjach, prezentując na ekranie sygnały w postaci zielonej poświaty. Jeśli gracz zareaguje w tej sytuacji wystarczająco szybko, produkt odtworzy kolejną sekwencję filmową. Scenki te mają przede wszystkim nastraszyć gracza i wszystko wskazuje na to, że im się to uda. Mamy tylko nadzieję, że bliskie starcia nie będą się powtarzać, a co za tym idzie, nudzić.

Podsumowanie

Rzadko kiedy jestem skłonny do tak daleko idących wniosków na tym etapie produkcji gry, ale jestem święcie przekonany, że Aliens: Colonial Marines zachwyci nie tylko mnie. Jeśli firma Gearbox Software wprowadzi do swojego dzieła wszystko to, co opisano powyżej i – przede wszystkim – uda się jej stworzyć fantastyczny klimat, jakim charakteryzował się filmowy pierwowzór, to padnę na kolana. Uwielbiam futurystyczne strzelaniny, w których przez większość czasu jesteśmy zamknięci w ciasnych pomieszczeniach, a wokół biegają fantastyczne stwory pragnące nas wypatroszyć. I wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie w Aliens: Colonial Marines. Pozostaje tylko czekać – rok w naszej branży to naprawdę niewiele czasu.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Aliens: Colonial Marines

Aliens: Colonial Marines