Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 20 kwietnia 2022, 19:04

Winter Ember mogło spełnić marzenia fanów Thiefa. Niestety na razie zawodzi

Miał być „nowy Thief”, inspirowany klasyczną trylogią, a wyszło gorzej niż w przypadku „czwórki”. Przynajmniej na razie, bo wydana wczoraj gra Winter Ember od niezależnego Sky Machine Studios ma ogromny potencjał, ale również masę błędów.

Wczoraj odbyła się premiera gry Winter Ember od niezależnego, kilkuosobowego Sky Machine Studios. Projekt zachwycał na trailerach i przejawiał wyraźne inspiracje klasyczną trylogią Thiefa, więc nic dziwnego, że fani Garretta – w tym nasz redakcyjny kolega Adrian Werner – upatrywali w nim produkcji niemalże wymarzonej. I może takową Winter Ember by był – gdyby nie masa błędów i innych niedoróbek wszelkiej maści.

WINTER EMBER? A CÓŻ TO?

Jako że – nie licząc wpisu encyklopedycznego – nie pisaliśmy dotąd o Winter Ember, należy Wam się kilka dodatkowych słów o tej w grze, a także wyjaśnienie, czemu porównywana bywa ona do legendarnego Thiefa. Jest to zasadne nawet mimo rzutu izometrycznego, z którego została ukazana akcja tytułu, gdyż wiele jego elementów zrealizowano tak jak w kultowych produkcjach Looking Glass Studios.

W Winter Ember wcielamy się w niejakiego Arthura Artoriasa – jedynego ocalałego członka rodziny, której reszta zginęła w masakrze. Protagonista również został uznany za martwego, co pozwala mu powrócić po ośmiu latach od tych wydarzeń jako człowiek bez twarzy i po cichu kroczyć ku zemście.

Co to znaczy „po cichu”? Trzymając się cienia, kradnąc, odkrywając tajne przejścia, powalając wrogów na krótki czas lub podrzynając im gardła, na dobre eliminując ich z gry (dosłownie i w przenośni). Ich ciał należy się pozbywać, a drogę przez kolejne pomieszczenia badać za pomocą dziurek od klucza. Brzmi znajomo? A co powiecie na możliwość wytwarzania 30 rodzajów strzał do łuku, m.in. wodnych, dymnych, oślepiających, trujących, tępych czy z przyczepioną do trzpienia liną?

Ponadto Winter Ember oferuje ponad 70 pasywnych i aktywnych umiejętności – podzielonych na trzy drzewka rozwoju – za pomocą których dostosujemy gameplay do własnych potrzeb. Jeśli dodać do tego wszystkiego angażującą fabułę i mroczny wiktoriański świat, stojący u progu przełomu technologicznego, rysuje się pełny obraz interesującej produkcji, którego odbiór – niestety – psują błędy.

Skradziony „fun”

Wszelkie niedoróbki irytują tym bardziej, że gra wydaje się mieć bardzo duży potencjał. W recenzjach użytkowników Steama można przeczytać o wciągającej historii. Niektórzy zachwycają się opowieścią do tego stopnia, że nie przeszkadzają im bugi i twierdzą, iż gameplay jest solidny, niepozbawiony (niedopracowanych) rozwiązań zaczerpniętych z wysokobudżetowych tytułów.

Spokojnie, oni się przytulają. Tylko że nie. Źródło: Steam.

Co bardziej zadowoleni z Winter Ember użytkownicy platformy firmy Valve zachęcają do samodzielnego wypróbowania gry już teraz lub ewentualnie po kilku(nastu) patchach – a tym samym do zignorowania krytycznych głosów malkontentów. Trudno jednak to zrobić, gdy takowe przeważają.

W ciągu pierwszej godziny zabawy dwukrotnie utknąłem w teksturach – za każdym razem skutkowało to utratą postępów z ostatnich 10–15 minut, gdyż gra nie oferuje ani możliwości wykonania szybkiego zapisu, ani ręcznego „sejwa” poza przeznaczonymi do tego miejscami […] – fragment recenzji użytkownika Aya.

Wygląda świetnie, a mechanicznie ta gra ma duży potencjał, aby stać się podobną do Thiefa. Odczucie tego wymaga jednak kontrolowania wszystkiego, co drażni i jest irytujące/dezorientujące. Brak możliwości przybliżenia kamery oraz ustawienia jej pod kątem sprawia, że bardzo łatwo przeoczyć wrogów w długim korytarzu – trzeba podejść odpowiednio blisko, żeby zobaczyć przeciwników, lecz wtedy oni również widzą nas […] – pisze Chao.

Bardzo nieoszlifowany, ale jednak diament?

To fragmenty tylko dwóch przykładowych recenzji, ale unaoczniają one sporo problemów. Jeśli doliczyć do nich brak możliwości wspinania się na elementy otoczenia (pokroju skrzyń czy stołów) i szeroko pojętą nieintuicyjność gry, skromne 47% pozytywnych recenzji na Steamie (15 z 32 opinii) nieco przestaje zaskakiwać.

Kamera nieco inna, ale budzi wspomnienia. Źródło: Steam.

Warto tu zaznaczyć, że gracze, którym Winter Ember mimo wszystko przypadło do gustu, uważają, iż jest to ocena zdecydowanie zbyt niska, a fani skradanek otrzymali tytuł, na który długo czekali. Cóż, miejmy nadzieję, że deweloper przyłoży się do poprawek, bo wiele wskazuje na to, iż wyprodukował bardzo nieoszlifowany diament.

Złodziej serc na promocji?

Poza PC – a konkretnie Steamem i GOG.com, gdzie do 25 kwietnia Winter Ember można zakupić z 15-procentową zniżką za 76,49 zł – gra ukazała się również na PS4, PS5, XOne i XSX/S (w przyszłości ma się pojawić również na Switchu). Wydania na te platformy nie doczekały się na razie zbyt wielu ocen – przynajmniej na Metacritic.com – ale te, które są, oscylują w połowie 10-stopniowej skali. Warto dodać, że bazowa cena konsolowej wersji gry jest nieco wyższa niż na PC – ok. 129 zł zamiast 89,99 zł. 15-procentowa obniżka nie obowiązuje przy tym w PS Store, ale w MS Store już tak.

Hubert Śledziewski

Hubert Śledziewski

Zawodowo pisze od 2016 roku. Z GRYOnline.pl związał się pięć lat później – choć zna serwis, odkąd ma dostęp do Internetu – by połączyć zamiłowanie do słowa i gier. Zajmuje się głównie newsami i publicystyką. Z wykształcenia socjolog, z pasji gracz. Przygodę z gamingiem rozpoczął w wieku czterech lat – od Pegasusa. Obecnie preferuje PC i wymagające RPG-i, lecz nie stroni ani od konsol, ani od innych gatunków. Kiedy nie gra i nie pisze, najchętniej czyta, ogląda seriale (rzadziej filmy) i mecze Premier League, słucha ciężkiej muzyki, a także spaceruje z psem. Niemal bezkrytycznie kocha twórczość Stephena Kinga. Nie porzuca planów pójścia w jego ślady. Pierwsze „dokonania literackie” trzyma jednak zamknięte głęboko w szufladzie.

więcej