Te elementy gier zaginęły w pomroce dziejów. Tytuły AAA zapomniały o mechanikach, za którymi teraz tęsknią gracze
Starsi gracze pamiętają pewne elementy, które są nieobecne w nowszych grach. Postęp technologiczny wymusza zmiany w świecie interaktywnej rozgrywki, niektórych zapomnianych funkcji jednak trochę szkoda.

Jeden z graczy wspomina na Reddicie o elementach obecnych w starszych grach, które dziś już rzadko się widuje. Mowa przynajmniej o tytułach kategorii AAA, ponieważ niezależne produkcje to trochę inna bajka, szczególnie te w klimatach retro. Komentujący chętnie wymieniają rzeczy, który mogłyby być kontynuowane przez deweloperów, lecz „wyleciały z obiegu”.
Interaktywna rozrywka 10, lub nawet 20 lat temu wyglądała inaczej – tego nie trzeba tłumaczyć. Postęp technologiczny dał twórcom nowe możliwości, z których skwapliwie korzystają. Gry stały się bardziej kompleksowe, stawiają na otwarte światy. Czego więc nam graczom może brakować?
Tych rzeczy już nie znajdziesz w nowych grach
Czasem są to dość trywialne elementy, jak automatyczne granie, gdy gra przez długi czas pozostaje w menu. Taki zabieg bywał kiedyś stosowany, aby przyciągnąć uwagę gracza do uruchomionej produkcji. Dziś raczej nie jest już spotykany. Jednak jeden z komentujących mówi o bardzo ważnej rzeczy, choć jest to temat dość kontrowersyjny.
Takie stwierdzenie jest nieco przesadzone, ale niepozbawione sporej dozy racji. Trudno się nie zgodzić, ponieważ dziś wiele gier w dniu premiery przypomina późną wersję beta. Przede wszystkim w kwestiach technicznych, a bywa że i pod względem treści. Zachowanie deweloperów czasem można określić zdaniem „a wydamy grę teraz, najwyżej dokończymy w patchach”.

Gonitwa za terminami, aby zdążyć przed ważnym wydarzeniem lub okresem świątecznym nie współgra z rozbudowaniem obecnych produkcji. To się kończy tak, że gracze otrzymują niedokończoną grę, a twórcy w pocie czoła pracują nad pierwszym patchem. Ułatwia to wszechobecny dostęp do Internetu, czyli łatwość dystrybucji wszelkich poprawek.
To też jest fakt i wynika ze wspomnianej wszechobecności sieci. Dzisiaj niepodłączony komputer PC praktycznie nie ma sensu (konsola też), więc dlaczego by tego nie wykorzystać? Stałe korzystanie z zasobów sieci przez grę przy okazji stało się doskonałym zabezpieczeniem antypirackim. Mimo wszystko nadal jest wiele tytułów, które działają czysto lokalnie, więc każdy ma wybór.

Red Faction sprawiło, że pomyślałem, iż zniszczalne środowiska będą czymś popularnym. Aktualizacja: Kurczę, wszyscy lubicie wysadzać rzeczy w powietrze.
Pierwsze Red Faction istotnie było czymś nowym. Choć to klasyczny shooter FPP, wprowadził silnik nieoskryptowanych zniszczeń otoczenia Geomod. Gracze mogli drążyć dziury w ścianach niemal w dowolny sposób. Kontynuowało to Red Faction Guerilla, lecz już dało się dostrzec wyraźniejsze ograniczenia.
Nie można powiedzieć, by dziś brakowało tytułów AAA z efektowną destrukcją otoczenia, ale w większości przypadków po dokładnym przyjrzeniu da się zauważyć, że jest to w dużej mierze dzieło skryptów. Całkowita dowolność w niszczeniu otoczenia jednak nie przyjęła się tworzeniu gier. Nie licząc dzieł mniejszych twórców, jak na przykład Teardown.
Dziwne tryby wieloosobowe dodane do gier dla jednego gracza, które były dziwnie super zabawne. – Redhood101101
Wystarczy wspomnieć chociażby o podzielonym ekranie. Kiedyś większość gier wyścigowych miała taką opcję, zdarzały się także strzelanki FPP weń wyposażone. Dostęp do Internetu był wtedy kiepski, więc był to często jedyny sposób na rozgrywkę wieloosobową. Dziś się już tego raczej nie spotyka w tytułach mainstreamowych, ale w mniejszych grach familijnych to nadal ważna funkcja.

Niektórzy gracze wspominają o kodach i cheatach jako o rzeczach zapomnianych przez twórców. Nie jest to do końca prawda, ponieważ trafiają się jeszcze gry z opcjonalnymi kodami, ale to raczej rzadkość. Wbudowane mechanizmy ułatwiania rozgrywki zastąpione zostały płatnymi mini-DLC i mikrotransakcjami. Krótko mówiąc – nadal można pójść na skróty, ale teraz trzeba sięgnąć do portfela, zamiast po kartkę z odręcznie zapisanym ciągiem znaków.
Jako, że mój staż gracza można określić jako długi (pamiętam czasy pierwszego Unreala), pozwolę sobie dodać coś od siebie. Brakuje mi wśród współczesnych strzelanek AAA gier w starszej formule, czyli bardziej prostych, bez otwartego świata. Rzecz jasna jest np. Doom: The Dark Ages, ale to już niemal wyjątek, czuć że takich tytułów pojawia się coraz mniej. Dobrze, że niezależni twórcy w tym przypadku nie zawodzą.
Co jeszcze wydaje mi się trochę niefajne – dominacja systemu autosave. Nie mam nic przeciwko temu, aby gra sama dbała o zapis rozgrywki, ale cieszę się, jak jest możliwość manualnego save. Dzięki temu można wrócić do wcześniejszego stanu, jeśli tego zechcemy. Niestety pojawia się coraz więcej gier, gdzie poza opcją wczytania ostatniego punktu nic więcej nie zdziałamy.
Świat gier stale ewoluuje, pewne elementy znikają w mrokach dziejów, a na ich miejsce pojawiają się nowe rzeczy. Oczywiście można płakać nad tymi niedostatkami, ale czy kiedyś mieliśmy te rzeczy, które są dziś powszechne w grach? Na pewne rzeczy raczej nie mamy wpływu, możemy jedynie „głosować portfelem”. Zasób gier jest tak wielki obecnie, że praktycznie każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie.
- Różności
- Społeczność