Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość Materiały promocyjne 22 sierpnia 2023, 15:48

Ta gra to Call of Duty w świecie fantasy?

Mag zamiast żołnierza, smok zamiast helikoptera – Immortals of Aveum to magiczny FPS, który próbuje schwytać kilka srok za ogon. Zobaczcie, o co tak naprawdę chodzi w tym świecie ogarniętym wielką wojną.

Źródło fot. EA
i

W większości gier z gatunku fantasy twórcy są wstrzemięźliwi w wymyślaniu systemów walki. Pierwsze, co przychodzi do głowy, to zapewne miecze i łuki należące do rycerzy, a także kostury i laski magików, którzy mogą miotać kulami ognia oraz leczyć innych wojowników. Ascendant Studios postanowiło jednak pójść mocno na przekór rynkowym trendom i stworzyć coś, co jest unikalnym połączeniem. Wiele osób po pierwszych pokazanych materiałach z produkcji mówiło, że Immortals of Aveum wygląda jak Call of Duty, tyle że w fantastycznym settingu. Poza tym widzę tu też miks Dooma Eternal i Halo Infinite, do którego dorzucono elementy... Forspoken? Co? Jakiego Forspoken? Zaraz się dowiecie.

Pstryk: I robisz, co chcesz

Na początku przygody z Immortals of Aveum nic nie wskazuje na to, że akcja będzie toczyć się w morderczym tempie, znanym z aren np. Dooma Eternal. Gra wprowadza nas w fabułę świata przedstawionego, pokazuje przerywniki filmowe, ogólnie ma się wrażenie, że jeśli chodzi o potyczki, to trzeba będzie trochę poczekać. Wystarczy jednak przejść przez intro, by znaleźć się w wirze walki z dużą liczbą wrogów, których anihilujemy jednym strzałem z palca albo nawet i całą serią, bo mamy opcję używania zaklęć niczym karabinu maszynowego. Oczywiście okazuje się, że to sekretna, wysokopoziomowa moc, do której dostęp odblokujemy później, a opisany moment służy jako prezentacja tego, co będziemy mogli zrobić.

Ta gra to Call of Duty w świecie fantasy? - ilustracja #1
Takie widoki możemy znaleźć w grze.

Gra stopniowo wprowadza w tajniki kolejnych czarów, serwuje całkiem przydatne samouczki i uczy korzystania z zaklęć w praktyce. Jest to oczywiste prowadzenie gracza za rączkę i w ciągu pierwszych 2 godzin rozgrywki w zasadzie nie da się zginąć, ale potem już wszystko się rozkręca.

Zabawnie może wyglądać to, jak bohater „przeładowuje” swoje dłonie, gdy skończy mu się wirtualny magazynek, bowiem robi się to dokładnie tak samo jak w typowych FPS-ach. Mamy wskaźnik amunicji, wciskamy na padzie X lub kwadrat, żeby zmienić magazynek, i ruszamy do dalszej walki. Ta klasyczna „efpeesowość” widoczna jest w zasadzie w każdym momencie. Gra już na starcie proponuje też kilka różnych kolorów magii, które są klasami broni. Magia niebieska to snajperka, zielona to karabin maszynowy, czerwona to shotgun itd. – na pewno szybko załapiecie podstawy. Potem dochodzą różne modyfikacje i ataki specjalne, ale te nie przypominają już tego, co kojarzymy z FPS-ów, tylko „normalną” magię, znaną z innych produkcji fantasy.

Magia zamiast piły mechanicznej

Wspominałem o podobieństwie do Dooma Eternal, ale czym ono się tak naprawdę przejawia? Ano chociażby tym, że podczas przemieszczania się po mapie natykamy się na areny pełne przeciwników, po pokonaniu których można przejść dalej. Z DE najlepiej zapamiętałem chyba feerię kolorów towarzyszącą rozczłonkowywaniu nieprzyjaciół na różne sposoby. Podobnie czułem się, gdy miotałem kolorowymi zaklęciami we wrogów w Immortals of Aveum, a ci „rozpadali się” pod wpływem kolejnych kul ognia i precyzyjnych strzałów „wcale-nie-ze-snajperki”.

Do tego twórcy zaimplementowali nawet odwróconą mechanikę supershotguna – zamiast strzelać linką z hakiem, która transportuje nas do nieprzyjaciół, możemy rzucać w nich magicznym lassem przyciągającym ich w naszym kierunku. Efekt jest w zasadzie ten sam. Gdy spojrzycie na koleżkę z tarczą, w oczach mogą stanąć Wam sceny z Marauderem z Eternala – w sumie wrogowie wydają się dość „piekielni” pod względem designu. Dla fanów DE podobieństwo powinno być wyraźne; Immortals of Aveum wieloma elementami przypomina wspomniany tytuł.

Ta gra to Call of Duty w świecie fantasy? - ilustracja #2
To nie Doom, choć prezentuje się podobnie.

W przypadku parkouru niby wszystko znów wygląda jak w Doomie, ale już mniej „tak samo”. Najbardziej zauważalną różnicą jest znacznie wolniejsze tempo, poza tym skoki da się dużo łatwiej wymierzyć i towarzyszy im przyjemny efekt wizualny w postaci magicznego pyłu (przy podwójnym skoku). Samo przemieszczanie się po mapie, czyli chodzenie, skakanie itp., bardziej nasuwało mi skojarzenia z Halo Infinite, pewnie też ze względu na pseudootwarte mapki, w dużej części gry pokryte gęstą, zieloną trawą. Tylko że dynamika zabawy jest o wiele niższa niż w Doomie, dzięki czemu rozgrywka okazuje się przystępniejsza dla nowego odbiorcy.

Koło wymyślone (prawie) na nowo

Wszystko to brzmi w sumie całkiem ciekawie, prawda? Dostajemy taki magic shooter. Ale zaraz, moment, przecież wspominałem jeszcze o podobieństwie do Forspoken – pozycji, która ukazała się w tym roku. Immortals of Aveum znalazło wspólny element z przygodami Frey w luzackim stylu głównego bohatera.

Ta gra to Call of Duty w świecie fantasy? - ilustracja #3
Też lubię zieloną magię.

IoA robi jednak kilka rzeczy inaczej. Przede wszystkim sprawia, że czujemy, iż nasza magia jest naprawdę potężna, nie jak w Forspoken, gdzie byliśmy raczej ofiarą w świecie pełnym wrogów. W produkcji Ascendant Studios jesteśmy bardziej takim Doomslayerem, przebijającym się przez kolejne fale przeciwników, by pomścić bliskich, których straciliśmy na początku przygody. I myślę, że ten czynnik też odgrywa tu ważną rolę.

Immortals of Aveum wyróżnia się głównie systemem magicznej walki. Dostrzeżecie tu podobieństwa do różnych strzelanek – niektórzy mogą widzieć w tym tytule Call of Duty, inni Dooma Eternal czy nawet Halo Infinity... a może i całą trójkę! I to, jak na świat fantasy, gdzie rozgrywa się opowiadana tu historia, stanowi o pewnej wyjątkowości tej pozycji.

Materiał powstał we współpracy z firmą Electronic Arts.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

więcej