Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 6 maja 2025, 14:24

Pozew wobec Destiny 2 rozbawił graczy. Bungie ma problem przez niekompatybilną zawartość

Studio Bungie próbowało odrzucić zarzuty o plagiat w Destiny 2, ale na razie bez skutku. Problemem okazała się wycofana i, jak się okazuje, niekompatybilna zawartość z poprzedniej dekady.

Twórcy marki Destiny mają sądowy problem przez własną praktykę wycofywania starej zawartości ze swojej serii looter shooterów.

Fanom studia Bungie nieobce są doniesienia o „pożyczaniu” zawartości, czy to w kontekście samego dewelopera, czy też innych zespołów „wzorujacych się” na dokonaniach amerykańskiego producenta. Jeden z takich pozwów wpłynął do sądu pod koniec 2024 roku.

Stare dodatki, nowy problem

Jego autorem był pisarz Matthew Kelsey Martineau, który zarzucał Bungie „pożyczkę” z jego twórczości z lat 2013-2014 (publikowanej za pośrednictwem serwisu Wordpress; via The Game Post / Game Developer).

Konkretniej chodziło mu o dwa rozszerzenia do Destiny 2 (Curse of Osiris i Warmind) oraz kampanie Porzuconych (Forsaken) i Czerwonej wojny (Red War). Martineau twierdzi, iż wszystkie te dodatki uwzględniały materiały inspirowane lub wręcz żywcem przeniesione z jego opowiadań, włącznie z całymi miastami oraz planetami.

Bungie próbowało oddalić oskarżenia, ale pojawił się „mały” problem. Studio nie ma możliwości uruchomienia tej zawartości, jako że jest ona niekompatybilna z obecną wersją Destiny 2.

Fanowskie nagrania nie pomogły Destiny 2

Może to dziwić, jeśli nie zna się schematu rozwoju Destiny 2. Otóż twórcy stopniowo wycofują starą zawartość, co ułatwia zarządzanie grą, m.in. pod względem balansu rozgrywki.

Jednocześnie Destiny 2 stale ewoluuje za sprawą kolejnych dodatków, które dodają nowe zdolności, mapy, podklasy etc, nie mówiąc o modyfikacjach silnika gry. Efekt jest taki, że kod starszych kampanii pokroju Czerwonej wojny czy Klątwy Ozyrysa (wydanych w 2017 roku) jest niekompatybilny z obecną wersją D2. Innymi słowy, nie ma możliwości uruchomienia tej zawartości, nawet na prywatnych serwerach.

Bungie sięgnęło więc po oczywiste rozwiązanie: 13 godzin fanowskich materiałów miały służyć za dowód, że stare dodatki do Destiny 2 nie naruszyły praw autorskich – ale nie przekonały one sądu, który 2 maja odrzucił wniosek o oddalenie zarzutów wobec dewelopera.

Czas na proces

Sędzia Susie Morgan bynajmniej nie orzekła, że Bungie faktycznie naruszyło prawa autorskie Martineau. Jej decyzja wynikała z dwóch powodów. Pierwszą było wykorzystanie zewnętrznych materiałów przez oskarżonego, na przykład ze strony Destinypedia. Tych bowiem na razie nie można uznać za wiarygodny dowód.

Co jednak ważniejsze, to wzmianka Morgan o potrzebie zapewnienia „wystarczajacego czasu” na potwierdzenie autentyczności tak dowodów, jak i zarzutów. To ma być częścią większego trendu prawnego: zniechęcania sądów niższej instancji do zbyt prędkiego odrzucania pozwów w sprawie naruszenia praw autorskich. Donosił o tym serwis The Hollywood Reproter na początku roku.

Powtórzmy: decyzja sędzi Morgan nie oznacza uznania racji Martineau, a jedynie ma dać „stosowny czas” na rozpatrzenie jego zarzutów i potwierdzenie autentyczności materiału dowodowego. Tak więc fanowskie nagrania mogą okazać się wystarczające i niewykluczone, że ostatecznie sąd oddali zarzuty pisarza.

Niemniej fani Destiny bynajmniej nie mają mu za złe pozwu (póki co), czego nie można powiedzieć o informacji na temat „niekompatybilności” Red War z D2. Nie żeby było to zaskoczeniem , ale gracze od dawna nie byli zachwyceni polityką Bungie odnośnie starej zawartości (także takiej, za którą zapłacili). Teraz naśmiewają się, że taka decyzja zmusi studio do dłuższej batalii sądowej (via serwis Reddit).

  1. Inspiracja czy plagiat? 9 razy, kiedy twórcy gier mieli problemy z prawem autorskim

Jakub Błażewicz

Jakub Błażewicz

Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).

więcej