Pentiment pokazał mi, że wciąż da się robić gry z pasją
Twórcy Pillars of Eternity ze studia Obsidian Entertainment wracają z zupełnie odmienną od swoich RPG produkcją. Pentiment to projekt zrodzony z pasji, który może być ciekawszy, niż się wydaje na pierwszy rzut oka.

Pent... Pentium? Procesor Intela znowu powraca? Pent... co? Podobnie jak wielu z Was nie miałem pojęcia, co to właściwie jest ów Pentiment i o czym może być tak zatytułowana gra. Zaintrygował mnie jednak fakt, że za tym projektem stoi Josh Sawyer z Obsidian Entertainment, którego poznałem przy okazji wywiadu dotyczącego Pillars of Eternity. I choć nowa produkcja jest raczej niszowa, a sama jej koncepcja zbytnio mnie nie porwała, tak już otoczka wokół tej gry i powody jej stworzenia mocno mnie ujęły.
Pentiment udowadnia bowiem, że w branży skupionej na mikrotransakcjach i sezonach oraz pełnej zabugowanych wersji beta, wydawanych jako gotowe gry pod szyldem nośnej marki, wciąż jest miejsce na dzieła robione z pasją i będące realizacją czyichś marzeń. Te wszystkie smaczki i detale, o jakich usłyszeliśmy od Josha podczas prezentacji, dostrzeże zapewne niewielu, a więc dobrze będzie choćby w tym miejscu je opisać. Być może skłoni to niektórych do sprawdzenia owej pozycji po premierze.
Średniowieczny kryminał
No dobrze, ale o czym w ogóle będzie Pentiment? Od razu wyjaśnijmy sam tytuł, kojarzący mi się początkowo ze słynną linią procesorów. „Pentiment” albo raczej „pentimento” to termin oznaczający ślady oryginalnego pomysłu po poprawkach lub dużych zmianach przy zamalowywaniu obrazu olejnego. Ujawniają się one zwykle po wielu latach, gdy pigment wierzchniej farby staje się coraz bardziej przezroczysty, albo są zostawiane celowo. Najsłynniejsze dziś przykłady pentimento widać na siedemnastowiecznych dziełach, choćby u Rembrandta.
Gra Pentiment będzie natomiast dwuwymiarową przygodówką nastawioną głównie na narrację, z małymi elementami RPG, jak na specjalność Obsidianu przystało, jednak nie będą one grać żadnej istotnej roli. Akcja ma miejsce w szesnastowiecznych Niemczech w okolicach Bawarii. To czasy reformacji, antyfeudalnej wojny chłopskiej i rewelacji Mikołaja Kopernika na temat Układu Słonecznego. My wcielimy się w młodego artystę – Andreasa Malera, który wikła się w sprawę tajemniczych morderstw popełnianych od 25 lat w pobliżu pewnego opactwa.
Rozgrywka będzie polegać głównie na rozmowach z NPC, nawiązywaniu z nimi różnych więzi na podstawie naszych wyborów i konkretnych odpowiedzi. Decyzje te mają mieć wpływ na kształtowanie się relacji i fabułę. Jej poznanie nie będzie zresztą żadnym wyzwaniem. Nawet sporadyczne minigry mają jedynie pogłębiać immersję, a nie stanowić jakąkolwiek trudność. Ta może się pojawić tylko w postaci jakichś szczególnie kontrowersyjnych decyzji do podjęcia. Pewnym kłopotem może być także rozeznanie się wśród licznych bohaterów pobocznych, z którymi przyjdzie nam się spotkać, ale tutaj z pomocą przyjdzie miniencyklopedia dostępna kontekstowo w każdym momencie.
Ale to nie tematyka, gatunek czy rys fabularny najbardziej zaintrygowały mnie w Pentimencie, tylko tło powstawania całej gry – gry „z duszą”, projektu czysto pasjonackiego.
Fonty dialogów jako kluczowa cecha gry
Josh Sawyer już na początku pokazu zaznaczył, że z wykształcenia jest historykiem i Pentiment to projekt kiełkujący w jego głowie od lat. Fascynował go ten okres, chciał zrobić grę ze średniowieczem w tle, choć długo nawet nie wiedział, za jaki gatunek powinien się zabrać. Jego dzieło wyróżnia się przede wszystkim oryginalnym stylem artystycznym, przypominającym średniowieczne ilustracje książek i drzeworyty z tamtego okresu. Do obrazów starannie dopasowano fonty pojawiające się w komiksowych dymkach w trakcie dialogów.
Nie dość, że napisy wyświetlają się w sposób, w jaki kiedyś pisano – jednym pociągnięciem pióra – to jeszcze tekst na początku błyszczy jak mokry atrament, a po chwili wysycha i staje się matowy. Fonty są różne przy różnych osobach, zależnie od ich pochodzenia i wykształcenia. Inaczej będzie do nas „pisać” osoba duchowna, inaczej młody student czy miejscowy drukarz, wypowiedzi tego ostatniego wyróżnią się znacznie bardziej nowoczesnym krojem liter, które – jak to w ówczesnym druku – pojawią się od razu. Wisienką na torcie będą błędy w tekstach następujące w czasie rzeczywistym i od razu poprawiane – zupełnie jak w przypadku piszących osób.
W parze z tymi detalami idzie oczywiście dbałość o realia historyczne i autentyczną otoczkę. W tworzeniu gry i zbieraniu materiałów pomagało Obsidianowi kilku doktorów historii. A jeśli dla kogoś te wszystkie wymyślne szczegóły, w tym niezbyt wygodne do czytania fonty, okażą się męczące, w opcjach będzie można owe efekty wyłączyć, unowocześniając trochę doświadczenie z grą.
Niby „indyk”, ale jednak nie
Josh wspomniał, że kiedyś stworzenie tak niszowej gry byłoby praktycznie niemożliwe. Nie zdołałby nikogo przekonać do sfinansowania takiego projektu i wydania go. Punktem zwrotnym okazało się postawienie na platformę Xbox Game Pass, gdzie Pentiment pojawi się w dniu premiery. „Zielony” abonament wydaje się idealnym miejscem na tego typu produkcje, a szefowie w Microsofcie okazali twórcom dużo wsparcia podczas całego przedsięwzięcia. To gra robiona z potrzeby serca, przez niewielkie grono oddanych pasjonatów, liczące w szczytowym momencie trzynaście osób.
Oczywiście można się z tymi informacjami trochę podroczyć i założyć, że tak uznany twórca pewnie zdołałby zebrać środki na tego typu produkcję choćby na Kickstarterze i wydać ją jako kolejnego „indyka”. Microsoft wcale nie jest też takim „dobrym wujkiem” dla projektów marzeń, tylko po prostu stać go na to, a poza tym zależy mu, by w Game Passie pojawiały się różnego rodzaju pozycje. Ale trudno już zaprzeczyć temu, że najbardziej na tym zyskujemy my – gracze.
Bo gdyby Pentiment ukazał się dzięki crowdfundingowi jedynie na Steamie, ilu z nas zakupiłoby grę i rzuciło na nią okiem? Strzelam, że niewielu. Za pośrednictwem Game Passa natomiast wypróbuje ją znacznie więcej osób. Być może znudzą się po paru minutach, a być może przejdą ją kilkakrotnie i jeszcze zainteresują się tym okresem historycznym? Warto pamiętać, że nie tylko tytuły AAA, ale i mniejsze pozycje często też są warte naszej uwagi. Poza tym to dzieło uznanego studia i wielkiego wydawcy, tyle że w „indyczym” rozmiarze, co przypomina mi takie Valiant Hearts i przywołuje dobre wspomnienia. Pentiment zapowiada się na jedną z tych gier, które będzie warto sprawdzić w przerwach między większymi hitami. Choćby tylko po to, by przekonać się, jak czyta się średniowieczne fonty!
Więcej:Nowy Xbox Magnus ma mieć znaczącą przewagę nad PS6. Kluczowa okaże się obsługa technologii AI

GRYOnline
Gracze
Steam
- Obsidian Entertainment
- Xbox Game Studios / Microsoft Gaming
- średniowiecze
- przygodówki point-and-click
- Find Your Next Game
- PC
- XONE
- XSX
Komentarze czytelników
JohnDoe666 Legend

Jest w GP, ogra się na premierę :).
Raczej nie liczę na perełkę pokroju As Dusk Falls, ale mniejsze gry z usługi już wielokrotnie pozytywnie mnie zaskakiwały.
MilornDiester Generał

Jak mówiłem - GP może okazać się mieć dobry wpływ na branżę ponieważ zamiast ogromnych open-worldów z powtarzalną zawartością na 300h, Microsoftowi bardziej opłaca się robić gier dużo, ale mniejszych i oryginalniejszych.
Dlaczego?
Ponieważ jeżeli ktoś chce grać w jedną grę przez 300h to bardziej niż abonament opłaca mu się ją po prostu kupić. Natomiast widząc, że w abonamencie jest 10 gier na 20h, każda trochę inna, każda z ciekawą fabułą, to będzie chciał kupić abonament żeby je potem jedna za drugą przechodzić. Oczywiście, trzeba będzie raz na jakiś czas dać jakiś hit z prawdziwego zdarzenia, ale i tak w przypadku abonamentu długość pojedynczego tytułu schodzi na drugi plan. Gracz, który ma przed sobą bibliotekę 200 gier nie myśli już w zwodniczych kategoriach "złotówka/godzina" a raczej "złotówka/gra". Dlatego jeżeli przejdzie jakiś tytuł w 7h to zamiast oburzać się, że dostał za mało zawartości, po prostu sięgnie po kolejną.
Efekt tego może być taki, że MS postawi na krótsze ale intensywniejsze doświadczenia. I moim zdaniem bardzo dobrze. Brakuje mi takich gier jak Plague Tale, Hellblade, Control, Medium (wszystkie swoją drogą w GP), które można przejść na kilka posiedzeń a nie męczyć miesiącami grindując godzinami żeby ruszyć trochę fabułę.
tassak83 Pretorianin

"Jego dzieło wyróżnia się przede wszystkim oryginalnym stylem artystycznym, przypominającym średniowieczne ilustracje książek i drzeworyty z tamtego okresu" - o, co za niespotykana nowość, żadna inna gra tego nie ma.. kaszl kaszl Potion Craft, kaszl..
A na screenie dialog w chmurce wcale nie jest napisany jednym pociągnięciem pióra, więc o czym autor artykułu bredzi? ;)
Drenz Senator

Oryginalny styl artystyczny to to nie jest. Oprócz wspomnianego wyżej Potion Craft było jeszcze Apokalipsis, Here Be Dragons, ma wyjść Inkulinati i na pewno coś by jeszcze się znalazło.
marcing805 Legend

Jak gra jest naprawdę dobra, to i tak się obroni i znajdzie swoich fanów, bez różnicy czy jest w XGP czy tylko na Steamie. Szefostwo Xboxa nie jest głupie i nie będzie promować swojej usługi kiepsko zrobionymi grami. No i wątpię aby takie gry zawojowały swoje na XGP, bo są w abonamencie i warto na nie rzucić okiem. MS zacznie wydawać duże i pięknie produkcje, to i ludzie tego właśnie będą chcieli a nie kolejnego indyka z grafiką 2D. Tym bardziej, jak ktoś sobie kupić mocnego Series X. Takie indie, małe i intrygujące giereczki na steamie zawsze znajdą swoich wielbicieli, bo zwyczajnie zainteresują się nią osoby, co faktycznie chcą ja kupić i sprawdzić i tu może mieć większą „wiarę” niż w usłudze MS, gdzie co miesiąc dodają kolejne gry w których są i indyki i duże produkcje. Niektórzy sobie myślą, że gracze korzystający z XGP czy nawet PSPlusa nie mają konkretnych growych upodobań i badają wszystko, co w tych usługach jest. A bardziej chodzi o cenę, bo abonament z kilkoma grami za przypuśćmy 50 zł miesięcznie to znacznie mniej niż jedna gra na miesiąc za 200 zł. Ale upodobania growe, jak ktoś ma to i tak mu zostaną, tym bardziej jak ktoś nie ma dużej ilości czasu na sprawdzanie oferty dużej części usługi.