Master shot z kultowego rosyjskiego filmu pod tytułem Lecą żurawie stał się ostatnimi czasy małym hitem Internetu. Współcześni widzowie docenili kunszt reżyserski Michaiła Kałatozowa i operatorski Sergieja Urusewskiego.
Ostatnio na Reddicie wielkim zainteresowaniem cieszy się charakterystyczna scena z rosyjskiego filmu pod tytułem Lecą żurawie w reżyserii Michaiła Kałatozowa. Produkcja powstała w 1957 roku, a mimo to zachwycała jakością wykonana. Zauważone po latach przez internautów ujęcie to tzw. master shot, czyli pozbawiony cięć montażowy trik operatorski stosowany bardzo często we współczesnym kinie (np. sceny walki w Atomic Blonde czy charakterystyczna jazda na rowerku w Lśnieniu).
Scena z Lecą żurawie robi o tyle duże wrażenie, że pochodzi z Rosji lat 50., a umówmy się, w tamtych czasach poza Hollywood trudno było o tak złożone technologiczne eksperymenty. Co prawda pod koniec owej dekady swój początek miała francuska Nowa Fala, czyli nurt wręcz słynący z zabaw formą filmową, ale każda „sztuczka” wymagała zawsze nie lada sprytu i poświęconego czasu. Cieszy więc, że jedna z nich została w końcu doceniona – nawet po tych kilkudziesięciu latach. Przypomnijmy, że za jej nakręcenie odpowiada wybitny rosyjski operator filmowy, Sergiej Urusewski.
Lecą żurawie to jeden z najważniejszych filmów w historii rosyjskiej kinematografii i nie jest to teza kontrowersyjna. Owa produkcja prędko zyskała uznanie krytyków na całym świecie ze względu na swoje nowatorstwo. Łączy ona bowiem motywy romantyczne z nacjonalistycznymi i wojennymi, a wszystko to ubiera w surrealistyczne, nieco oniryczne ciuszki. Pozycja obowiązkowa dla każdego kinomana. Jeżeli dotąd się z nią nie zapoznaliście, to koniecznie dajcie jej szansę. Być może zachęci Was do tego wspomniany master shot.
Film:Lecą żurawie(The Cranes Are Flying)
premiera: Anulowanadramatromanswojenny
1

Autor: Karol Laska
Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.