Wybuchające budynki, dziury w ścianach i kratery w ziemi? Żaden Battlefield nie był tak rozwinięty pod względem destrukcji, jak Bad Company 2.
W czasach kiedy nastroje otaczające powstającego Battlefielda 7 są wyjątkowo niepewne, coraz więcej fanów z nostalgią wspomina poprzednie części – a tak się składa, że jedna z nich zaliczyła wczoraj piętnaste urodziny. Battlefield Bad Company 2 trafił do sklepów 2 marca 2010 roku, stając się jedną z najlepiej ocenianych odsłon serii.
Na tak pozytywne opinie przełożył się przede wszystkim silnik graficzny Frostbite, którego potencjał wykorzystano w stu procentach. Lubicie siać zniszczenie w świecie gry? Bad Company 2 pozwalało na taki chaos, jakiego nie zastaniecie w nowszych tytułach.
Bad Company 2 było pierwszym Battlefieldem, w którym wprowadzono tak zaawansowany system zniszczeń. O ile mechanika powracała w kolejnych częściach, tak żadna z nich nie powróciła do skali, jaką DICE zaserwowało piętnaście lat temu. W Bad Company 2 mogliśmy zniszczyć niemalże wszystko – od burzenia elementów otoczenia (takich jak skrzynie), przez wyburzanie całych domostw, do tworzenia kraterów w ziemi.
Co najbardziej istotne, destrukcyjne skłonności mogły posłużyć za dobrą taktykę. Obiekty na mapie posiadały kilka poziomów zniszczenia, po których rozpadały się w drobny mak – nie inaczej wyglądała kwestia budynków. Zapas amunicji i spryt wystarczyły, by pogrzebać wroga uwięzionego w burzącym się bloku. Spora część graczy korzystała także z własnoręcznie „zbudowanych” przejść w ścianach, co ułatwiało poruszanie się po mapie, urozmaicając rozgrywkę.
Sądząc po rocznicowych wpisach na Reddicie, wielu fanów z tęsknotą wspomina mechanikę zniszczeń, licząc swojego czasu, że stanie się ona standardem w grach komputerowych. Tak się oczywiście nie stało, co widzimy chociażby w nowszych Battlefieldach. Zamiast tego DICE wprowadziło system „levolution”, który pozwalał na odblokowanie dużych oskryptowanych zmian mapy (np. zburzenie wieżowca w Szanghaju) – zawsze były jednak takie same i z czasem mogły nudzić.
Tęskniący za „starymi dobrymi czasami” internauci wspominają nie tylko dawne strategie, ale także nietypowe tradycje z okazji zakończenia meczu.
Niektóre noce gamingowe trwały na tyle długo, że z nudów zaczęliśmy niszczyć wszystkie budynki na mapie. Uwielbiałem ten system i naprawdę miałem nadzieję, że stanie się standardem w grach.
To szalone, że żadna kolejna gra nie miała tak rozwiniętego systemu zniszczeń. Nie zdawaliśmy sobie sprawy ze szczęścia, jakie nas spotkało, kiedy ta gra wychodziła. Niesamowita era gamingu.
To czyniło multiplayer świetnym, ponieważ nie każdy mecz miał to samo okienko, z którego snajperzy nas atakowali. Mogłeś zrobić dziurę wszędzie i przygotować swoją własną kryjówkę! Mogłeś też zniszczyć czyjąś kryjówkę, strzelając do niej z RPG i usuwając pomieszczenie z tego świata!
Pamiętacie jeszcze czasy Bad Company 2? Kto wie, być może DICE spojrzy na ten pozytywny odzew względem starszej części i rozważy przywrócenie zaawansowanej destrukcji w „siódemce” (chociażby w ramach Battlefield Labs)? Pomarzyć zawsze można.
2

Autor: Aleksandra Sokół
Do GRYOnline.pl trafiła latem 2023 roku i opowiada o grach oraz wydarzeniach z ich świata. Absolwentka filologii angielskiej, która potrafiła poświęcić całą pracę naukową postaci komandora Sheparda z serii Mass Effect. Ma doświadczenie w pracy przy tłumaczeniach audiowizualnych, a obecnie godzi pracę anglistki z pasją, jaką jest pisanie. Prywatnie książkara, matka dwóch kotów, a także zagorzała fanka Dragon Age'a i Cyberpunka 2077, która pół życia spędziła po fandomowej stronie Internetu.