Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 28 grudnia 2022, 17:48

Elden Ring wybił ich na szczyt. Teraz poważnie ryzykują

FromSoftware zdobyło nagrodę za grę roku, a teraz ryzykuje wszystko na rzecz wielkich robotów z Armored Core’a. Oszaleli? Bynajmniej, deweloperzy ci wracają do domu i tematu, w którym czują się najlepiej.

Źródło fot. FromSoftware
i

W branży gier największe sukcesy i legendy rodzą się często z przypadku oraz dziwnym zrządzeniem losu. Nie inaczej było z Soulsami. Przypomnę, że wydane w 2009 roku Demon’s Souls było postrzegane przez studio jako katastrofa i porażka nie do naprawienia. Hidetaka Miyazaki wierzy, że właśnie dzięki temu otrzymał szansę, aby w ogóle zająć się tym projektem. Gra miała być poniekąd spisana na straty, więc Miyazaki nie był przesadnie ograniczany w pomysłach i miał większą wolność kreatywną. Czy tak było naprawdę? Możliwe, że historia ta została lekko podkolorowana, ale nie zdziwiłbym się, gdyby tkwiło w niej ziarno prawdy.

Dusza wykuta w ogniu i widmie porażki

W końcu sam Shuhei Yoshida z Sony uważał Demon’s Souls za niewiarygodnie złą grę. Opinie te zaczęły zmieniać się dopiero po paru miesiącach od premiery. Wirusowy marketing zrobił swoje – ludzie grali i polecali ów tytuł, tworząc wokół niego niesamowitą aurę wyjątkowości. Wreszcie zaczęli się nim interesować gracze z Zachodu, którzy sprowadzali Demon’s Souls na własną rękę z Azji, zachwycając się jednocześnie filozofią projektową tego dzieła. Reszta to już w zasadzie historia. Demon’s Souls trafiło oficjalnie na Zachód, a po dwóch latach wydano jego duchowego spadkobiercę Dark Souls – produkcję, która miała już dużo łatwiejszy start, zaś studio za jej sprawą nabrało niesamowitej dynamiki.

Gra przerodziła się szybko w serię, a na rynku masowo zaczęli pojawiać się naśladowcy ze świeżo powstałego nurtu „soulslike”. Natomiast FromSoftware z każdą kolejną produkcją umacniało swoją pozycję, sukcesywnie przesuwając granicę i cementując wypracowaną w branży renomę. W końcu doszliśmy do czasów jak najbardziej bieżących oraz historycznego momentu i premiery fenomenalnego Elden Ringaw oczach krytyków najlepszej i najważniejszej gry 2022 roku.

To niebywałe osiągnięcie pokazuje niezwykłą determinację świetnie przewodzonego studia, które lojalnie trzymało się swojej wizji. Zespół przekuł skrajnie niszowe oraz niechciane przez nikogo Demon’s Souls w potężny sukces medialny i ekonomiczny. Elden Ring już nie tylko generował szum, ale przede wszystkim osiągnął w ekspresowym tempie sprzedaż aż 17,5 miliona egzemplarzy. Wszystko to na uwspółcześnionym fundamencie, jaki wykreowano na potrzeby klasycznych (i niezaprzeczalnie kultowych) już Soulsów. Żarty się skończyły, aktualnie FromSoftware to absolutna czołówka i pierwsza liga. Jeden z głównych tematów ogólnego dyskursu o grach, branży i jej rozwoju. W końcu twórcy ci stali się głośni oraz mocno obecni w szeroko pojętym mainstreamie. Ciężko zapracowali na tę pozycję.

Elden Ring wybił ich na szczyt. Teraz poważnie ryzykują - ilustracja #1

FromSoftware

Właź do robota, Shinji

Zanim Hidetaka Miyazaki zstąpił z niebios i razem z FromSoftware „zbawił” branżę, studio to wydawało naprawdę sporo różnorodnych gier reprezentujących odmienne style oraz gatunki. Wiele z nich pozwalało zasiąść za sterami potężnych robotów. Sam Armored Core powstał w 1997 roku i przez kolejne kilkanaście lat był wręcz wizytówką i flagową serią firmy. Cykl na tę chwilę składa się z dwudziestu odsłon (wliczając w to spin-offy, w tym również mobilne, które nigdy nie opuściły Japonii). FromSoftware to w końcu autorzy absurdalnego Metal Wolf Chaos, Chromehounds i paru innych gier z robotami w roli głównej – ta ekipa ma autentycznego bzika na punkcie mechów. Czuje ten temat i świetnie się w nim odnajduje, a wielkie roboty są przez nią wręcz romantyzowane.

Czy powrót do Armored Core’a to faktycznie ryzykowny ruch ze strony studia? Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Co właściwie rozumiemy przez ryzyko? Czy gra okaże się porażką i wpłynie negatywnie na renomę zespołu? Trudno mi sobie wyobrazić, do czego musiałoby dojść podczas produkcji, aby taki scenariusz ziścił się w przypadku współczesnego FromSoftware. Czy będzie to klapa finansowa? Możliwe – i to w zasadzie największa niewiadoma. Tylko znowu jestem pewien, że ten rodzaj ryzyka został odpowiednio wykalkulowany. Twórcy nie są głupi i z pełną świadomością celują w totalną niszę.

Właśnie dlatego niezmiernie cieszy mnie podjęcie tak ciekawej decyzji. Uwielbiam ten cykl, darzę go ogromnym sentymentem, a sama zapowiedź wywołała we mnie aż niezdrową ekscytację. Zawsze czułem, że powrót marki to kwestia czasu – FromSoftware zwyczajnie kocha swoje dziedzictwo, a mechy są za bardzo wpisane w rdzeń, historię i ogólną tożsamość japońskiego studia.

Co do ryzyka – mechy to skrajna nisza i tematyka niemal nieobecna w mainstreamie. Prym w tym segmencie znów wiodą Japończycy, którzy w 2022 roku dostarczyli ciekawego Relayera oraz Gundam Evolution, Polacy natomiast stworzyli remake pierwszego Front Mission. W kontekście dużych i bardziej popularnych gier mamy jednak do czynienia z niezagospodarowaną przestrzenią. Dziura, która nie bez powodu istnieje – mechy nie są, niestety, atrakcyjne pod względem komercyjnym i trudno je sprzedać na większą skalę. Współcześni gracze nie lubią wielkich robotów? Dla mnie to szok, ale w takiej rzeczywistości przyszło nam żyć.

Oczywiście istnieje bardzo, ale to bardzo delikatny cień szansy, że nowy Armored Core stworzy trend i doprowadzi do rozkwitu kolejnej mody. Okazja na powrót Front Mission Square Enix i Zone of the Enders 3 Konami? Chciałbym, ale to oszukiwanie samego siebie. Wiem, że to myślenie życzeniowe. Taki scenariusz ziścił się co prawda przy Soulsach, ale wątpię, by tym razem udało się zachwycić świat na taką skalę. W marzeniach mogę na to liczyć, jednak rozum podpowiada, że to zbyt egzotyczna i dziwna tematyka.

Sytuacja w sumie dla mnie niezrozumiała. Mechy są fantastyczne, wyglądają obłędnie i można z nimi zrobić dosłownie wszystko od strony narracyjnej, estetycznej czy samej rozgrywki. Większość graczy preferuje jednak bardziej przyziemną zabawę. Na szczęście FromSoftware się nie poddaje i ponownie spróbuje zaciekawić ludzi robotami. Chwała mu za to. Nie traktuję tego jako korporacyjnej pogoni za maksymalizacją zysków, tylko widzę pasjonatów, którzy chcą zainteresować świat swoją zajawką. Tak, jestem świadom, że w tym momencie „trochę” idealizuję.

Elden Ring wybił ich na szczyt. Teraz poważnie ryzykują - ilustracja #2

FromSoftware

Destrukcja totalna, potężne korporacje i wielkie mechy

Wypowiedzi członków FromSoftware wskazują, że Japończycy nie zamierzają grać pod publiczkę i znów podążają własną ścieżką. Twórcy dają (na szczęście) jasno do zrozumienia, że seria nie porzuci swoich flagowych elementów. To dalej będzie gra z jasnym podziałem na misje, czyli coś, co współcześni gracze przyzwyczajeni do otwartych światów postrzegają zazwyczaj jako archaizm.

Duży nacisk położony zostanie też na personalizację, która ze względu na skomplikowanie i mnogość opcji powodowała wysoki próg wejścia. Mechy w Armored Corze zawsze można było przerabiać nie do poznania, a wszystko to miało następnie ogromny wpływ na rozgrywkę. To seria, w której niekiedy przez godziny siedzi się w garażu i pracuje nad własnym buildem. Często tylko po to, by ostatecznie okazało się, że nasza konstrukcja nie ma większego sensu i trzeba ją przerobić.

Myślę, że właśnie w tym aspekcie FromSoftware pokusi się o przemyślane i dobrze zbalansowane zmiany, czyniąc ten element dużo bardziej przystępnym. A przynajmniej sądzę, że powinno, jeśli chce przyciągnąć do swego dzieła większą liczbę graczy. Możliwość opracowania setki buildów to kusząca i atrakcyjna opcja, ale łatwo z tym przesadzić. To tylko moje gdybanie, niemniej uważam, że customizacja zostanie nieco uproszczona i na pewno przemodelowana, by uniknąć przesadnego przytłoczenia użytkowników. Z drugiej strony hardcore’owi fani Armored Core’a kochają wyrażać siebie i swój styl właśnie poprzez totalnie spersonalizowanego mecha – to nieodzowna część tej serii i studio na pewno poświęci jej mnóstwo uwagi.

Elden Ring wybił ich na szczyt. Teraz poważnie ryzykują - ilustracja #3

FromSoftware

Zabawnym faktem historycznym jest również to, że Hidetaka Miyazaki zaczął karierę reżysera właśnie przy Armored Corze 4. Nie był to do końca udany debiut, bo na grę wielu fanów narzekało, a dużo szybszy i dynamiczniejszy charakter rozgrywki nie został dobrze przyjęty przez społeczność – oczywiście podejście to zaczęło się z czasem ocieplać. Sam jestem akurat fanem kierunku, jaki Miyazaki obrał w tej części. Jego Armored Core był szalony, pędził z zawrotną prędkością i dostarczał niesamowitych wrażeń. To była prawdziwa gra z gatunku „high speed robot action”, która wgniatała w fotel za sprawą intensywności i nie przejmowała się prawami fizyki. Osobiście liczę, że nie zmieni się to przy okazji Armored Core’a VI: Fires of Rubicon, ale za tę część będzie odpowiadać już Masaru Yamamura, czyli główny projektant Sekiro. Jedno jest dla mnie pewne, ta gra znajduje się w dobrych rękach.

Współczesne FromSoftware

Najważniejsze wydaje się to, że od premiery ostatniego Armored Core’a FromSoftware nabyło ogromną wiedzę i know-how. Ten rozwój widać zresztą gołym okiem, jeśli przyjrzymy się poszczególnym grom, jakie zespół stworzył w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Ta dekada to coś więcej niż dopieszczanie jednej udanej formuły rozgrywki (zwłaszcza gdy spojrzymy na bardziej eksperymentalnego Bloodborne’a i Sekiro). Zapewniono już, że ta wiedza zostanie mocno wykorzystana przy Armored Corze VI: Fires of Rubicon, co okaże się z pewnością niezbędne do przekucia serii w potencjalny hit. Właśnie dlatego trudno mi powstrzymać mój odczuwalny huraoptymizm.

To studio bardzo ciekawie i poważnie podchodzi do swojego dziedzictwa. Ekipa ta często wykorzystuje znane elementy i implementuje je w większości swoich gier. Rzeczy, które obecnie kojarzycie z Soulsami, miały niejednokrotnie źródło w jeszcze starszych produkcjach. Właśnie dlatego możecie oczekiwać, że Armored Core VI: Fires of Rubicon będzie nacechowany tożsamością całego studia i będą w nim widoczne pewne podobieństwa do dotychczasowych dzieł tego zespołu. Dotyczy to również Soulsów, choć nie zapędzajmy się w tę stronę, gdyż FromSoftware dało otwarty i głośny komunikat. To nie będzie gra w stylu „soulsborne”, bo i dlaczego miałaby taka być?

Elden Ring wybił ich na szczyt. Teraz poważnie ryzykują - ilustracja #4

FromSoftware

Armored Core ze swoją największą szansą

Nie wyobrażam sobie, by studio znalazło lepszy moment na zapowiedź nowego Armored Core’a. Jestem niemal pewien, że kolejne Soulsy lub gra w ich stylu nie powtórzyłyby prędko sukcesu Elden Ringa (ta pozycja jest na to po prostu zbyt monstrualna). To niezwykle dogodny okres dla FromSoftware, aby wyskoczyć z nieszablonowym projektem, uwzględniając mniejszy potencjał sprzedażowy. Tym samym to bardzo wygodny czas na nową grę, która oderwie się od konwencji aktualnych produkcji, z jakich obecnie słyną ci deweloperzy.

Ekipa ta znajduje się przecież na ustach większości graczy. Zespół nabrał tym samym takiej dynamiki, że o jego kolejnym projekcie na pewno będzie głośno. Zwłaszcza że ta zapowiedź honoruje zdobycie najważniejszego wyróżnienia w branży. Wszystko idealnie zbiegło się w czasie. To nie jest do końca ryzykowny ruch – raczej szansa, na jaką studio czekało od lat. Prawda wydaje się bowiem taka, że Armored Core VI: Fires of Rubicon wcale nie musi podbić rynku, aby odnieść sukces. W najgorszym wypadku oraz z dużym prawdopodobieństwem i tak będzie to najpopularniejsza oraz jednocześnie jedna z najbardziej kasowych gier z mechami na świecie. I tyle w zupełności wystarczy.

Sebastian Kasparek

Sebastian Kasparek

W GRYOnline najlepiej czuje się w dziale publicystyki, a czasem zajmuje się również recenzjami. Fan kultury wszelakiej, który sięga po dzieła zarówno z górnej, jak i z najniższej półki. Najbardziej lubi zanurzać się w grach niszowych i w produkcjach ciężkich do jednoznacznego zdefiniowania. Docenia analityczne i krytyczne podejście przy obcowaniu z tworami kultury. Preferuje gry unikalne, dziwne, szalone wizualnie i odważnie poruszające ciekawsze zagadnienia narracyjne. Uzależniony od produkcji wysokooktanowych, bijatyk, wielkich robotów i klimatów arcade. Miłośnik studia Grasshopper Manufacture. Lubi nadrabiać zapomniane „hidden gemy” sprzed lat, zwłaszcza z Japonii. Ciekawy gier i ludzi stojących za nimi. Silnie uzależniony od kina. Psychofan Madsa Mikkelsena i Takashiego Kitano. Kocha również mangi Inio Asano i estetykę Tsutomu Niheia. Na forum pisze pod ksywką Junkie.

więcej