Call of Duty psuje graczy – twierdzi twórca Red Orchestra 2
Zastanawialiście się kiedyś, co poszło nie tak w ewolucji FPS-ów? Dlaczego rynek zalewa nas masą podobnych, do bólu uproszczonych strzelanin? John Gibson, prezes studia Tripwire (Red Orchestra 2) – zna odpowiedź. Winne jest Call of Duty.
Łukasz Szliselman
Nie ma co ukrywać, Call of Duty jest najlepiej sprzedającą się marką pierwszoosobowych strzelanin wszech czasów. Od kilku lat każda kolejna odsłona cyklu bije rekordy popularności, mimo niewielkich zmian w rozgrywce. Czy tego chcemy, czy nie, sukces serii zapoczątkowanej przez studio Infinity Ward ma ogromny wpływ na kształt większości dzisiejszych FPS-ów. Co o stanie gatunku pierwszoosobowych strzelanin myśli John Gibson, prezes studia Tripwire, odpowiedzialnego m.in. za Red Orchestra 2?
W rozmowie z wysłannikiem serwisu PC Gamer, Gibson przyznał, że cieszy go powrót do jednoosobowych, nieliniowych strzelanin RPG, w stylu Deus Ex, czy Fallout. Z drugiej strony martwi go stan wieloosobowych FPS-ów pokroju Call of Duty.
Dobija mnie obecny stan strzelanin wieloosobowych. Sądzę, że (…) Call of Duty zepsuło niemal całą generację miłośników FPS-ów.
Na poparcie tych słów Gibson opowiedział o swoim doświadczeniu z grupą znajomych fanów Call of Duty. Tworząc tryb akcji do Red Orchestra 2 chciał sprawdzić, czy będą się oni dobrze bawili w czymś, co łączy casualowość CoD-a, ze stylem rozgrywki znanym z RO2. Dlatego poczuł się zdołowany, gdy okazało się, że kręcili oni nosem na wszystko, co odróżniało się od ich ulubionej gry. Słysząc narzekania na najróżniejsze aspekty rozgrywki – takie jak nieco słabsza moc broni, czy fakt, że postać nie rozpoczyna sprintu na pełnym gazie, ale musi się najpierw rozpędzić – doszedł do wniosku, że gracze przyzwyczajeni do mechaniki Call of Duty, nigdy nie będą zadowoleni z czegokolwiek innego.
Zarzuty Gibsona co do produkcji ze stajni firmy Activision ciągną się dalej. Twierdzi on, że Call of Duty przesadnie niweluje różnicę w umiejętnościach graczy dodając do rywalizacji mnóstwo przypadkowości. Jest to wynikiem umieszczania w grach broni z ogromnym polem rażenia, których obsługa nie wymaga żadnej wprawy, losowego respawnu oraz całej masy urządzeń bojowych, które robią brudną robotę za gracza. Z tego powodu nieco bardziej realistyczne produkcje, pokroju Red Orchestra 2, są odrzucane przez graczy, którzy nie mogą się odnaleźć w rzeczywistości, gdzie nie są w stanie bez większego problemu zdominować innych za pierwszym posiedzeniem. Według Gibsona sekret Call of Duty tkwi w tym, że pozwala ono nawet słabym graczom poczuć słodki smak zwycięstwa.
Gibson ubolewa, że w ten sposób gry nigdy nie osiągną odpowiedniej głębi. Jego zdaniem strzelaniny powinny wywoływać u graczy napięcie i strach przed śmiercią. Bez tego, jak mówi, „zwycięstwo jest płytkie”. Pomocne w osiągnięciu takiego efektu byłoby zmuszenie grającego do podejmowania ryzyka, do położenia na szali czegoś znacznie cenniejszego niż kilku sekund straconych w oczekiwaniu na odrodzenie. Osiągnięcie sukcesu poprzez własne umiejętności, zamiast karmienia się zwycięstwem podawanym przez dewelopera na tacy.
Czy i Wam również brakuje podobnych doznań w multiplayerowych FPS-ach? Czy Waszym zdaniem Gibson ma trochę racji, czy może jego zarzuty są niczym innym jak manifestacją zazdrości?
- Call of Duty (marka)
- multiplayer
- Tripwire Interactive
- strzelanki FPP (FPS)
Komentarze czytelników
Akranus Chorąży
Ja tam do tej pory gram w COD.... tylko że w 2 (tą z 2005 r.). Uważam że przejście w inne czasy niż II WŚ zabiło serie i tak skończyła się na COD 3 (akcja piątki była jeszcze w czasach II WŚ ale to nie to samo ^^). W nowych częściach multi jest strasznie płytkie już nie mówiąc o singlu który przechodzę na weteranie bez ani jednego deda (w starszych wersjach było to mało możliwe), zgadzam się z tym że nowe CODy są grami dla niedoświadczonych graczy i nie potrzeba umiejętności by w nie grać.
Altres Centurion
Polać temu Panowi ! Zgadzam się z tą opinią w 100% kiedyś uwielbiałem gry FPS był to najlepszy gatunek gier, dziś jest po prostu tragedia nie ma już dobrych gier z gatunku FPS. Same tasiemce COD i miliony dzieciaczków krzyczących że COD jest najlepszy, a krzyczą tak tylko z tego powodu że grać nie potrafią i mają zerowe umiejętności. Gry realistyczne, chciałbym bardzo ale o tym można tylko pomarzyć.
zanonimizowany755084 Generał
Zgodziłbym się z twórcami Red Orch. gdyby twierdzili że gra ryje berety ludziom , ale że narzucili swój styl większości firm tworzącym gry , z tym się już nie zgodzę!
Marder Senator

A ja wreszcie postanowiłem sprawdzić Czerwoną Orkiestrę Johna Gibsona i jestem pod dużym wrażeniem. Seria CoD i Battlefield jest teraz dla mnie niczym kiczowaty obraz. Na pierwszy rzut oka piękny a jak się bliżej przyjrzeć to zero jakiejś głębi i klimatu. W RO2 wpadamy na głęboką wodę i jesteśmy w szoku kiedy giniemy co kilka sekund nie mając nawet pojęcia kto i w skąd strzelał. Nawyków z Coda i Battlefielda szybko musimy się oduczyć aby wreszcie kogoś zabić. O byciu pierwszy nie ma nawet co marzyć przez następne kilkadziesiąt godzin grania. Jest też wreszcie jakaś warstwa strategiczna. Nasze poczynia mają wpływ na to gdzie bedziemy walczyc w nastepnej rundzie i jakimi siłami będzimy dysponować. Jeśli ktoś chce zagrać w ambitny multi-fps to gorąco polecam. A już niedługo wychodzi Rising Storm i klimaty walk na wyspach pacyfiku.
kuba1711 Konsul

A niech teraz któryś weteran Cod-a czy Bf-a spróbuje przejść Dooma czy Duke'a 3D (no, Forever też może być) na najwyższym poziomie trudności. Powodzenia. Prędzej rozwali komputer, niż tego dokona.