Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 3 września 2025, 20:35

007: First Light pokazuje młodego Jamesa Bonda i obiecuje hybrydę Hitmana i Uncharted, ale balans między skradaniem a akcją wciąż pozostaje zagadką

Najsławniejszy agent Jej Królewskiej Mości powraca, a twórcy 007: First Light wiele nam obiecują. Na gamescomie miałem możliwość zobaczenia gry w akcji i choć rozbudziło to moje nadzieje, tak mam trochę wątpliwości.

Wyobraźcie sobie idealną grę o Jamesie Bondzie. Jaka jest pierwsza myśl przychodząca Wam do głowy? Dla mnie to zawsze była dwoistość. Z jednej strony – elegancki, zimny profesjonalista z licencją na zabijanie. Świat cichej infiltracji, podstępów i gadżetów, kwintesencja tego, co w grach wideo reprezentuje seria Hitman. Z drugiej strony Bond to człowiek od brudnej roboty. Bohater kina akcji, który bierze udział w szaleńczych pościgach po dachach Stambułu, wyskakuje z pędzących pociągów i wdaje się w strzelaniny w tajnych bazach ukrytych wewnątrz wulkanów. To świat brawury, eksplozji i filmowych scen, czyli dla wielu growa esencja cyklu Uncharted.

Kiedy więc usłyszałem, że nowa gra o Bondzie, znana jako 007: First Light, ma być właśnie takim hybrydowym doświadczeniem, poczułem autentyczną ciekawość. Po 25-minutowym zamkniętym pokazie na gamescomie, podczas którego deweloperzy prezentowali rozgrywkę, mogę potwierdzić, że jest to dokładnie ten kierunek, o którym pisałem powyżej. Problem jedynie w tym, że o ile pomysł na papierze wydaje się genialny, tak jego realizacja w zaprezentowanym demie budzi tyle samo nadziei, co poważnych obaw. Gra ma potencjał na bycie najlepszym „Bondem” w historii, ale równie dobrze może stać się pozycją chaotyczną i niezdecydowaną co do swego charakteru. Jaki będzie rezultat, przekonamy się już 27 marca 2026, kiedy odbędzie się premiera gry.

„Tryb Uncharted”

Pierwsza połowa tożsamości First Light to czyste, nieskrępowane szaleństwo w stylu Uncharted. I niestety – „szaleństwo” jest tu słowem kluczowym. Zademonstrowane fragmenty akcji dobitnie pokazały, że twórcy postawili na rozmach, efekciarstwo i skalę, która momentami balansuje na granicy autoparodii. Zaprezentowane strzelanie było raczej chaotyczne i mocno przesadzone. Starcia opierały się na prostym schemacie – hordy przeciwników wyskakujących zza każdej osłony i mnóstwo interaktywnych, wybuchających beczek, które mają ułatwić eliminację wrogów. To formuła znana i lubiana, ale w demie sprawiała wrażenie nieco generycznej i pozbawionej głębi.

007: First Light, IO Interactive 2025.

Prawdziwy problem pojawił się jednak wtedy, gdy gra wrzuciła wyższy bieg. W demie widzieliśmy typowy pościg samochodowy za innym pojazdem, który – choć dynamiczny – nie pokazywał nic, czego nie oglądalibyśmy już setki razy w innych tytułach. Natomiast chwilę później akcja eskalowała do poziomu, jakiego nie powstydziliby się scenarzyści Szybkich i wściekłych. Bohater brał udział w pościgu za startującym samolotem transportowym, by w ostatniej chwili podpiąć się do jego podwozia i dostać na pokład w trakcie lotu. Była to scena jak z typowego przesadzonego filmu akcji, która wywołała we mnie mocno mieszane uczucia. Z jednej strony to spektakularne. Z drugiej – czy to na pewno wciąż James Bond, czy już superbohater z uniwersum Marvela? Owa przesada w konstruowaniu akcji to największa obawa, jaką mam po tym pokazie, mimo że filmy z Bondem nigdy od tego nie stroniły. Jednak jeśli każda misja ma się kończyć w tak absurdalny sposób, gra szybko straci kontakt z rzeczywistością i zamieni się w festiwal coraz bardziej nieprawdopodobnych popisów kaskaderskich. Łatwo z tym po prostu przesadzić.

„Tryb Hitman”

Drugi filar rozgrywki, czyli inspiracje serią Hitman, jest na ten moment znacznie większą niewiadomą. Twórcy obiecują ogromną swobodę i różne podejścia do realizacji zadań w dedykowanych, półotwartych lokacjach. Mamy infiltrować, podszywać się, sabotować i eliminować cele w sposób finezyjny oraz przemyślany. Brzmi fantastycznie. Niestety, w trakcie 25-minutowego dema pokazano tylko jedno takie rozwiązanie.

Trudno po tak małym fragmencie ocenić, czy obietnica sandboxowej wolności zostanie spełniona. Widzieliśmy kilka różnych opcji, ale ostatecznie twórcy zaprezentowali tylko jeden konkretny wariant, co budzi uzasadnione obawy. Czy „hitmanowa” część gry będzie faktycznie rozbudowaną piaskownicą pełną możliwości, czy tylko marketingowym hasłem, za którym kryją się misje z dwiema lub trzema predefiniowanymi ścieżkami?

007: First Light, IO Interactive 2025.

Dodatkowo to, co ujrzeliśmy w przypadku systemów skradankowych, nie napawa optymizmem. Pokaz ujawnił sceny, w których sztuczna inteligencja strażników stała na bardzo niskim poziomie – z wrogami niezauważającymi Bonda skradającego się tuż nad ich głowami. W połączeniu z brakiem dowodów na realną swobodę ten element gry pozostawił mnie z ogromnym znakiem zapytania. A to właśnie od jego jakości zależy, czy First Light stanie się grą na dziesiątki godzin, do której będziemy wracać, by testować nowe strategie, czy też tytuł ten okaże się tylko jednorazową, liniową przygodą.

Narodziny agenta

Wśród tych wszystkich mechanicznych wątpliwości jest jednak pewien element, który podczas pokazu błyszczał najjaśniej – sama postać Jamesa Bonda. Z rozmów z autorami i z tego, co oglądałem na ekranie, wyłania się obraz niezwykle interesującej interpretacji. Deweloperzy mocno zaznaczają, że fabuła i główna postać mają być w ich dziele bardzo istotne. I to czuć.

007: First Light, IO Interactive 2025.

Prezentowana misja nie pokazywała Bonda, jakiego znamy z ostatnich filmów – nieomylnego weterana, który widział już wszystko. Wręcz przeciwnie, dało się odczuć, że to jeszcze „świeżak” na usługach Jej Królewskiej Mości. Młody, być może nieco zbyt pewny siebie agent, który dopiero uczy się fachu. To ciekawe posunięcie narracyjne. Taka geneza postaci nie tylko pozwala na świeże spojrzenie na tę ikonę, ale także idealnie współgra z rozgrywką. Możemy rozwijać się razem z nim – uczyć nowych sztuczek, zdobywać doświadczenie i obserwować, jak z żółtodzioba przeistacza się w legendarnego Agenta 007. To zapewnia historii osobisty charakter i potencjał na znacznie głębszą i bardziej angażującą opowieść niż proste „uratuj świat przed kolejnym złoczyńcą”.

Stan techniczny i wnioski

Na koniec trzeba wspomnieć o tym, co było widać gołym okiem – gra jest wciąż na wczesnym etapie produkcji. Stan techniczny dema pozostawiał trochę do życzenia, zdarzały się drobne błędy, glitch wymagający zresetowania gry czy spadki płynności. To oczywiście normalne w przypadku tytułu, którego droga do premiery będzie jeszcze długa.

Najważniejszy wniosek z pokazu jest jednak taki, że 007: First Light to gra o gigantycznym, choć mocno ryzykownym potencjale. Formuła „Hitman spotyka Uncharted” może okazać się strzałem w dziesiątkę. Pomysł na przedstawienie genezy Bonda również. Problem leży w balansie i egzekucji. Twórcy muszą podjąć decyzję, czym ta gra ma tak naprawdę być. Inteligentną, taktyczną skradanką z elementami akcji czy bezmyślną, hollywoodzką strzelanką z elementami skradania się? A może uda im się idealnie połączyć oba te podejścia?

Zaprezentowane demo sugeruje, że na razie szala przechyla się niebezpiecznie w tę drugą stronę. Jeżeli twórcy nie zdołają pogłębić systemów skradania i stonować nieco najbardziej absurdalnych sekwencji akcji, możemy dostać pozycję, która będzie widowiskowa, ale pusta. Jeśli jednak znajdą odpowiedni balans, a obietnice wolności w rozwiązywaniu problemów okażą się prawdą, istnieje duża szansa, że za jakiś czas zagramy w najlepszą grę o Jamesie Bondzie, jaka kiedykolwiek powstała.

Paweł Woźniak

Paweł Woźniak

Od 2019 roku związany z GRY-OnLine, gdzie zaczynał jako autor newsów, a obecnie jest jednym z redaktorów tvgry. Obecnie interesują go przede wszystkim gry RPG, soulslike i metroidvanie, ale sporą część gamingowego życia poświęcił też produkcjom sieciowym. W grach ceni sobie głównie rozbudowane mechaniki rozwoju postaci oraz swobodę w działaniu, a na omawiane tytuły stara się patrzeć z różnych perspektyw. Od 2023 roku prowadzi również swój kanał na YouTube.

więcej