Lost Frontier

Minirecenzja Lost Frontier, czyli Advance Wars na Dzikim Zachodzie

Lost Frontier to bardzo ciekawa propozycja dla miłośników gier pokroju słynnego Advance Wars. Problem w tym, że produkcja jest bardzo podobna do kilkunastu innych tego typu aplikacji, więc pojawia się pytanie, czy w ogóle warto zawracać sobie głowę projektem studia Mika Mobile?

By nie trzymać nikogo w niepewności, od razu stwierdzam, że tak. W odróżnieniu od konkurencji, tytuł może się bowiem pochwalić świetnym westernowym klimatem. Produkcje osadzone na Dzikim Zachodzie nie są zbyt powszechne, a w tym przypadku dodano jeszcze trochę steampunku i nienaturalnych zjawisk, co jeszcze bardziej wzbudza ciekawość i nadaje grze unikalnego charakteru.

Rozgrywka jako tako nie jest niczym nowym i fani tego typu produkcji momentalnie poczują się jak w domu. Podczas zabawy trzeba myśleć, przez całą kampanię, podzieloną na 24 rozdziały, twórcy oddają w nasze ręce (palce?) kolejne jednostki, a SI się nie patyczkuje i zapewnia odpowiednie wyzwanie, zmuszając nas do obierania innej taktyki praktycznie na każdym poziomie. Sprawia to, że wątek fabularny po prostu nie ma kiedy się znudzić. Nie jest on jednak przesadnie długi, ale i na to deweloperzy znaleźli rozwiązanie – tryb wyzwań. Tych przygotowano dwadzieścia, więc zaliczenie ich wszystkich zapewnia kilka kolejnych godzin rozgrywki.

Kolejnym atutem jest świetnie zaprojektowany interfejs. Zabawa, pomimo, że dość rozbudowana, nigdy nie nastręcza problemów, jeżeli chodzi o sterowanie, informacje o podopiecznych itd. Problemem może być jedynie fakt, że nie za bardzo wiadomo jak i gdzie może się poruszyć przeciwnik, więc czasami trzeba planować kolejny ruch na chybił trafił.

Jak już wspomniałem, Lost Frontier to udana produkcja. Co prawda nie wnosi nic nowego do gatunku, a przynajmniej nic wartego odnotowania, ale to kawał solidnej strategii, którą z pewnością zadowoli fanów Advance Wars i pokrewnych tytułów.